Z DNIA NA DZIEŃ, Z TYGODNIA NA TYDZIEŃ
„Z pogranicza ciszy i światła” Małgorzaty Borzeszkowskiej
Stanisław Szwarc
…JEST NAJWIĘKSZYM NATURALNYM DAREM CZŁOWIEKA
Cóż to takiego? To imaginacja. Tak ją nazywa Olga Tokarczuk w barokowo rozbudowanym podtytule „Ksiąg Jakubowych”. Cieszy się tym darem Małgorzata Borzeszkowska w wierszach zamieszczonych w tomiku „Z pogranicza ciszy i światła”. Już sam tytuł uruchamia imaginację czytelnika.
Czym jest pogranicze ciszy i światła? A może należałoby dopisać w wyobraźni przecinek po słowie „pogranicza”? – „Z pogranicza, ciszy i światła” Tak sugerowałyby wiersze z początku książki, które wyraźnie wywodzą się z rozmaicie rozumianego pogranicza. Pogranicza przeszłości i teraźniejszości, ale także pogranicza kulturowego i narodowego zakorzenionego w świadomości człowieka. Czy to nie dziwne, że twórcy z Pomorza – tego gdańskiego i tego zachodniego nie do końca czują się na swoim. Jerzy Żelazny w powieści „19 bułeczek” pisze o dziwnym zachowaniu psów z pomorskiego miasteczka – „Na tych szwargoczących nie szczekały, tylko na swoich.”
Poetka uruchamia imaginację i w zrujnowanym pałacu Zimdarsenów w Zdrzewnie koło Lęborka widzi, jak lato przysiada u widmowych drzwi / przez które schodzą się zewsząd / umarli - kiedyś tu żyli / teraz ogrzewają się w ciepłym / cieniu.
Opuszczona miejscowość w wierszu „Z pogranicza” wciąż egzystuje na pograniczu istnienia i rozpadu, a wyobraźnia podsuwa niezwykłe obrazy leśniczówki, która rozeszła się na różne strony / pamięci, leśnego cmentarzyku, gdzie palą się lampki listopadowych mchów, a zmarli zamykają na zawsze listę nieobecności. Na „Starym cmentarzu” cisza też niedzisiejsza, a na nagrobku z porcelanowego zdjęcia chłodno uśmiecha się / lowelas w meloniku, jest śmiertelnie niepoważny.
Wszystko to prowadzi do dobrze znanego wniosku, że ziemia trwa i trwa, / a my wciąż na pograniczu. Cóż stąd, że dobrze znanego, za to jak ubranego w dobrą poezję.
Czytaj więcej: „Z pogranicza ciszy i światła” Małgorzaty Borzeszkowskiej
Maja Anna Dykowska - Wiersze
W OBLICZU GWIAZD
jestem mgnieniem oka
pośród mgławic i galaktyk
mój czas liczony w nanosekundach
nie wypełni nawet minuty
będącej epoką zmian
jednak dla mnie
w obliczu gwiazd
staje się wiecznością
Piotrkowskie Biennale Sztuki
Organizatorem konkursu jest Ośrodek Działań Artystycznych w Piotrkowie Trybunalskim.
Konkurs jest adresowany do osób pełnoletnich – absolwentów wyższych szkół artystycznych, a także artystów nieposiadających dyplomu uczelni artystycznych, ale aktywnych twórczo, z udokumentowanym dorobkiem.
Tematem VI Piotrkowskiego Biennale Sztuki jest „Powrót z gwiazd”.
Temat nawiązuje do książki Stanisława Lema „Powrót z gwiazd”, a właściwie do jednego z jej wątków, który dziś wydaje się szczególnie aktualny. Lem przedstawia w swojej powieści historię badacza kosmosu Hala Bregga, który po wypełnieniu ekstremalnie trudnej misji powraca na Ziemię, na której życie wygląda już zupełnie inaczej niż wtedy, kiedy ją opuszczał. Powodem jest przede wszystkim różnica w upływie czasu wynikająca z paradoksu praw astrofizyki – dla astronauty podróż trwała kilka lat, ale na Ziemi minęło ich ponad 120. Cywilizacja i kultura zmieniła się do tego stopnia, że misja w której badacz uczestniczył nikogo prawie nie interesuje, jego heroizm wydaje się nikomu niepotrzebny. Zmienił się bowiem sposób życia ludzi, uznają inne wartości, w ich mniemaniu znacznie lepsze. Zatem powracający z gwiazd musi zupełnie od nowa szukać z nimi choćby cząstkowego porozumienia i próbować odnaleźć się w nowym dla niego świecie.
„Ojce” Michała Murowanieckiego
Leszek Żuliński
WIERSZE BRANE Z ŻYCIA
Na skrzydełku książeczki czytam: Michał Murowaniecki opublikował dotychczas cztery książki z wierszami: „Punctum” (2008), „Spięcie” (2010), „Owoce noża” (2012), „Stratosfera” (2018). W 2008 roku został laureatem Dżonki – Nagrody Literackiej im. Stanisławy Zawiszanki. Mieszka z rodziną w Wiśniowej Górze.
Wynika z tego, że zbyt często kolejnych tomików nie wydawał, ale to nie ma nic do rzeczy, bo liczy się to, co jest. No i mamy nową książkę.
Na początek zachęcę Was wierszem pod tytułem Koniec pewnej estetyki. Oto on: Zmieniał pieluchy już chyba wszędzie. / Na parkingach i na stacjach benzynowych, / w mniej lub bardziej ekskluzywnych restauracjach, / na tylnym fotelu auta, na ławce w parku i w zoo / w sklepie IKEA, w przychodniach, w Domu / Literatury, w toaletach Fashion City, na polu golfowym, / na polu golfowym, / w czterogwiazdkowym hotelu oraz w motelu bez gwiazdek. / Przewijał na stojaka i w powietrzu. Z widownią i bez. / Na trawniku, chodniku, płytkach, wykładzinie, kolanie, / stoliku, szkolnej ławce, w namiocie i w wannie. // Wiele rzeczy już go nie rusza, inne zaczęły / zajmować aż nadto. Na przykład wieczność, / pamięć, nieuregulowany stosunek do ludzi. // Kocha w odruchach. Normalnie, / jak ojciec. Jak pomylony.
Lockdown jako zagadnienie ducha według Cameraty Silesii
Barnaba Matusz
Po całym roku pandemicznych ograniczeń początek 2021 roku przepełnia nadzieja. Media karmią nas optymistycznymi wiadomościami: akcja szczepień przynosi wyraźne efekty, a wielu ludzi naturalnie nabyło odporność na nowego wirusa. Kolejne restrykcje są znoszone i rządy liczą na gospodarcze ożywienie – społeczeństwo zyskuje „odporność stadną” i latem stadnie będzie mogło rzucić się konsumować oszczędzane pod przymusem przez rok pieniądze. Oto i cała nasza nadzieja…
Nagrana tuż po pierwszej fali zakażeń, w czerwcu 2020 roku płyta wiolonczelisty Marcina Zdunika i katowickiego chóru Camerata Silesia na początku podąża takim właśnie tropem, tropem niezachwianego optymizmu. Na części nagrań zrealizowanych w Kościele pw. Matki Bożej Częstochowskiej w Katowicach-Podlesiu słychać nawet śpiewające wśród przykościelnych drzew ptaki. Wyprowadzenie muzyków ze studia sprawiło też, że choć nagranie na pewno nie jest sterylne, dźwięki zyskały pasujący do repertuaru naturalny pogłos.
Otwierającą płytę kompozycję Roxanny Panufnik All Shall be Well przepełnia zatem taka właśnie prosta pogoda ducha. Tytuł utworu i umuzyczniony przez córkę Andrzeja Panufnika tekst to fragment objawień średniowiecznej angielskiej mistyczki Juliany z Norwich. Pocieszenie niesione jej przez objawiającego się Jezusa Chrystusa było najprostsze, najbanalniejsze nawet jak tylko można sobie wyobrazić – na palące Julianę dylematy odpowiedzią było zwyczajne: „wszystko będzie dobrze”. Przesłanie, z którym miał przyjść do niej Bóg, było tak pogodne, że prowadzić mogło aż do zwątpienia w realną możliwość potępienia dusz w Piekle. Była to prawdopodobnie ważna przeszkoda w zaaprobowaniu kultu Juliany przez Rzym, do czego nigdy w końcu nie doszło.
Czytaj więcej: Lockdown jako zagadnienie ducha według Cameraty Silesii