Z DNIA NA DZIEŃ, Z TYGODNIA NA TYDZIEŃ
„eleWator” nr 3 - 2020
Dotarł do naszej redakcji trzeci tegoroczny numer (3 [33] 2020) szczecińskiego kwartalnika literacko-kulturalnego „eleWator”, obejmujący lipiec, sierpień i wrzesień. Numer liczy 208 stron. Grafika na okładce autorstwa Rafała Babczyńskiego. Plakaty wewnątrz numeru - Lex Drewinski. Tematem wiodącym numeru są Chiny. A bieżące wydanie otwiera wiersz Michała Andrzeja Sokołowskiego ***(prawo jazdy kategorii be…).
A co dalej między okładkami pisma?
Dariusz Muszer: „Chińszczyzna”;
Małgorzata Wadżet Gardasiewicz: „Horoskop Chin – przemoc w jedwabnych rękawiczkach”;
Agnieszka Kopka: „Fantastyczne chińskie zwierzęta i jak je znaleźć”;
Ewa Solska: „Patrząc na Zhongguo”;
Radek Boruch: Wznieść się ponad obłęd codziennego życia. O autobiograficznej prozie Liao Yiwu”;
Joanna Krenz: „Czy wiersz, że…? Poezja jako organizm symbiotyczny o wysokim stopniu adaptowalności do środowiska na przykładzie próbek lirycznych z ekosystemu chińskiego”;
Marzena Korzec: „>Kobiety-resztki<, czyli chińskie stare panny”;
„Kruszenie piekła” Danuty A. Kurczewicz
Leszek Żuliński
RECENZYJKA NA CZWÓRKĘ
Tej Autorki nie znałem. Jakoś mnie znalazła i przysłała mi aż cztery zbiory poetyckie. Przejrzałem i wybrałem ostatni, nowy tomik (wydany tuż pod koniec 2019 roku). Mimo tego opóźnienia wydało mi się, że warto tę Autorkę pokazać Czytelnikom.
Publikacja nosi tytuł intrygujący (Kruszenie piekła) i już on sam skusił mnie do skreślenie garści słów.
Przystąpmy do rzeczy. Najpierw kilka wiadomości o Autorce. Cytuję:
Związana z Chełmem i Pawłowem. Skarbnik Chełmskiej Grupy Literackiej „Lubelska 36”. Należy do Związku Literatów Polskich, Stowarzyszenia Twórczego „Pasja” w Chełmie oraz Stowarzyszenia Przyjaciół Pawłowa. Wchodzi w skład redakcji czasopisma „Głos Pawłowa”. Autorka siedmiu książek poetyckich i dwu poetycko-malarskich.
Na tym urywam dalsze „dokumenty” tej Autorki – kto chce, więcej w Internecie znajdzie. Przechodzę do przybliżenia poetyckiego zbioru.
Teresa Tomsia – Nowe wiersze
PO RAZ PIERWSZY
Nie szukałam ich, a zewsząd przybywały i zachęcały,
żeby je poznać, więc pragnęłam zapisać każde z nich
w zeszycie z okładką w biało-zieloną kratkę. Ojciec
dał mi go do ćwiczenia zadań z matematyki, bo liczenie
nie wychodziło mi zbyt dobrze, za to słowa zjawiały się
na zawołanie jak nasz harcerski zastęp i przemawiały.
To było wtedy po raz pierwszy, gdy nie byłam w stanie
pojąć tego, z czym przyszły. Czuwaliśmy grupą u grobu
kolegi ze starszej klasy. Zniszczony rower wkładano z nim
do ziemi. Południe grzało. Garść piachu chłodziła dłonie.
Matka stała nieruchomo wpatrzona w kopiec kwiatów.
Głos księdza drżał podczas błogosławieństwa.
Wojciech Czaplewski – Nowe wiersze
ZDARZENIA, KTÓRYCH NIE MOŻNA SIĘ SPODZIEWAĆ
na skraju ogrodu zbieramy zbłąkane jeże, ciągną ponaklejane folie,
reklamy igrzysk, plątaniny nici, traw, ptasich spalenizn, zanurzamy
je w specjalnym płynie, wtedy gęstymi kroplami kapią, wsiąkają
zostawiają lepki ślad, dowód nieistnienia. dalszego
ciągu nie będzie, surowa pani w obcisłym sweterku nie chce
słuchać tej historii, ma własną. upragnione niedostępne
wilgocie, znikania za zakrętem, popioły. pani mówi
to co wczoraj, wyciągnijcie zeszyty. oczom
naszym ukazują się mrowiska zrobione ze słów, a słowa z mrowisk,
ruch niedostrzegalny i dotkliwy zarasta horyzont ciemnymi
geometriami. i oto kiedy już zanurzamy się
w czeluście obrysowane jaskrawym flamastrem, surowa pani rozchyla
i dobywają się stamtąd jeże, fala za falą ślepych różowych
zwierzątek o igiełkach białych, uległych i miękkich
Kolberg w kąpielisku morskim Sopot
Jacek Klimżyński
Zachwytów krajobrazem morskim nie odnotował, choć morza prawdopodobnie nigdy wcześniej nie widział. Podczas swej jedynej podróży na Pomorze w 1875 r. był już w zaawansowanym wieku, a sama podróż miała ściśle badawczy cel. Przez półtora miesiąca latem wspomnianego roku zbierał interesujące go materiały z rozległego obszaru kaszubszczyzny. Ich plon późniejszym badaczom folkloru i etnografii nie okazał się szczególnie przydatny, z wyjątkiem zagadnień dotyczących obrzędowości i jak zawsze pieczołowicie zbieranych teksów pieśni wraz z ich melodiami.
Oskar Kolberg (1814-1890) był gruntownie wykształconym muzykiem. Od wczesnych lat dziecinnych pobierał lekcje gry na fortepianie, a studia muzyczne kontynuował u Józefa Elsnera (1830), Ignacego Franciszka Dobrzyńskiego (1932-34), a w latach 1835-36 podjął studia kompozytorskie w Berlinie, równolegle z kursami buchalterii w akademii handlowej.
Zachęcony serdeczną opinią sędziwego J. Elsnera, który zaliczył go "do rzędu znakomitych artystów miasta Warszawy", podjął próby w dziedzinie kompozycji, na tyle chłodno przyjęte, że rychło ich zaniechał. Krytycznie oceniając swoje umiejętności pianistyczne, nie podjął działalności koncertowej. Poprzestał na udzielaniu lekcji gry na fortepianie, by pod koniec lat 30. XIX w. zainteresować się zagadnieniami folkloru muzycznego na tyle mocno i owocnie, że w tej właśnie dziedzinie zasłynął w historii kultury polskiej.