Z DNIA NA DZIEŃ, Z TYGODNIA NA TYDZIEŃ

Zdrowy robociarski rechot

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: czwartek, 05 listopad 2020

Jerzy Agaton Żelazny
                                                                                                    Żale Agatona

W naszych czasach rzadziej niż niegdyś można usłyszeć ludowe śpiewanie. Trochę żal. U młodych wywołują szyderczy śmiech,  zniecierpliwienie. A jednak zwyczaj śpiewania ludowych piosenek podtrzymują zespoły amatorskie. Być może i one wkrótce przeminą, chociaż, jak sądzę, nie tak prędko. Mają  kilka wspólnych cech - do owych ansambli należą najczęściej panie, których młode lata to dalekie wspomnienie. Mężczyzn w zespołach są ilości śladowe, z reguły przygrywają paniom na instrumentach muzycznych. Panie przebierają się w kostiumy, które rzadko bywają strojami wzorowanymi na dawnych autentycznych kobiecych ubiorach, a najczęściej uszyte z barwnych tkanin według pomysłów obecnych krawcowych lub samych członkiń, jedynie sugerują dawny ludowy przyodziewek. Jedną z cech wspólnych są fartuszki, którymi panie przystrajają swe ponętne puszystością brzuszki. Z tego względu czasem w skrytości nazywam te zespoły „ansamblami fartuszkowymi”. Metryki członkiń wskazują, że tych kobiecych zespołów może wkrótce zabraknąć, chociaż niekoniecznie, gdyż wiele pań osiągnąwszy pewien wiek, odkrywa w sobie zamiłowanie do śpiewania i wstępując do zespołu, być może mają złudzenie, że jest to sposób na przywracanie młodych lat, a przynajmniej na zatrzymanie czasu. I to jest piękne złudzenie, które mnie również kusi. I pewnie dlatego tak wiele u mnie chęci do śpiewania. Oczywiście nie w zespole, ale w samotni, najchętniej przy goleniu.

Czytaj więcej: Zdrowy robociarski rechot

„Aż po horyzontu kres” Andrzeja K. Torbusa

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: środa, 04 listopad 2020

Leszek Żuliński

CZŁOWIEK-ORKIESTRA

 Andrzej Krzysztof Torbus jest literatem nie do pogardzenia. Na plecach okładki dowiadujemy się, że to: poeta, prozaik, autor tekstów piosenek, scenariuszy estradowych, redaktor, publicysta, recenzent, laureat konkursów literackich, działacz kultury. Zasłużony działacz kultury; studiował filologię polską na Uniwersytecie Jagiellońskim; działał w korespondencyjnym Klubie Młodych Pisarzy, współredagował miesięczniki literackie „Regiony” i „Okolice”; współzałożyciel Grupy poetyckiej „Tylicz”; wielokrotny laureat Ogólnopolskiej Studenckiej Giełdy Piosenek oraz Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu; utwory publikował w prasie polskiej i zagranicznej. Publikował też książki dla dorosłych oraz dla dzieci.
 To już w pewnym skrócie o Torbusie wam opowiedziałem. Przyznacie, że on żyje literaturą aż po uszy.

 Zatem już pora abym powiedział coś o nowych jego wierszach. Przede wszystkim jednak zwróćcie uwagę, że Torbus jest poetą „tradycyjnym”. Jego nie interesują nowinki „dykcyjne”, on pisze wiersze „tradycyjne” i to w konwencji aa-bb. I tego się trzyma.
 Dla przykładu zacytuję wam utwór otwierający tom. Oto on: a my wracamy tu co roku / każdego lata, każdej zimy / do tego miejsca ze łzą w oku / niemądrze jakoś tak tęsknimy // ciągle nie dosyć ciągle mało / tajemnie lasu zmierzchów w sadzie / na górach zima już nieśmiało / pierwszy nam szron na włosach kładzie // i trochę głupio trochę smutno / zostawić nagle wiatr i Poprad / pogodę wróży dym na jutro / nowe się wiersze lęgną w ostach.
 Powiecie: Torbus pozostaje w poezji sprzed co najmniej trzydziestu lat.

Czytaj więcej: „Aż po horyzontu kres” Andrzeja K. Torbusa

Notatki na marginesach (39)

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: wtorek, 03 listopad 2020

Bartosz Suwiński

KOTLINA. AMBAJS

1.
„Ja jestem duch, uciekaj. Tatko, szybkobieg”. „Tata, jedziemy razem motorem, nie bój się”. „Patrz, to jest księżyc” – rolując przelaną pieluszkę Gucia. Janek upycha kamienie po kieszeniach. Mówi, że w korytarzu mieszka zjawa, a w kontakcie pająk. Wrzosy to dla niego fioletowe stokrotki. Kury dziobią włochate larwy. Burek niesie w pysku gęsi łeb, jakby dalej donosił głos. Pluszowa myszka przy strudze, którą słychać na plastikowej butelce. „Tata, cicho. Nie będę nic gadał. Oddycham tylko”. „Muzyka była, muzyka była. To jest piosenka dla mojej kupy” i dmucha dalej w harmonijkę. „Aaaa, to ja, Ebi Ambajski”. Licho. Pada. Trzeba wybrać popiół.

2.
Dwa wykroty w Idzikowie. Chodzę wokół nich. Od miesiąca nie wiem, co powiedzieć. Grunt zagiął na nie parol. Ziemia przypomina harmonijkę w kilku oddechach.  Nie mówię Ci dzień dobry, bo nie chcę popsuć ciszy. Doskonałość w sercu niewiadomej, to mówi niebo. Układ zamknięty niepokojenia przeznaczenia. „Gałęzie chodzą po trawie cieniami liści” (Mieczysław Jastrun).

3.
Krótko ścięta blondynka, w wełnianym swetrze, rozrzuca gnój widłami. Nornica, czupurnie pękata beczułka, turlająca się w wiechcie jeżyn. Antonówki po stronie miedzy, to podnoszę. Kot w zaroślach, kolorem zatrzymany w źrenicy. Syki nad odrapanym garnkiem. To małe drzewko, kiedyś przesłoni. Dzięcioł pracuje nad dziuplą w kikucie dębu. Kundel, co jakiś czas odwraca się ku nam, i dalej drepta swoją historię. Niby tak samo, niby tak dalej. Dymy pachną janowcem, „to prawdziwe błogosławieństwo zapomnieć przez innych o sobie” (H.C. Andersen, przeł. J. Iwaszkiewicz).

Czytaj więcej: Notatki na marginesach (39)

„Topos” nr 4/2020

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: poniedziałek, 02 listopad 2020

Dotarł do naszej redakcji czwarty tegoroczny numer (4 [173] 2020) sopockiego dwumiesięcznika literackiego „Topos” – z wyeksponowanym na okładce tytułem „Czesi z Wysoczyny”. Bieżące wydanie liczy 224 strony. Do pisma przyłączono trzy tomiki wierszy: Krzysztofa Budziakowskiego Choć nasze łodzie przeciekają… Notatki lipnickie, Mirosława Dzienia Ptaki, ptaszki oraz Macieja Mazurka Żywioły. Numer otwierają cztery wiersze Józefa Kuryluka oraz fragmenty notatników Tomasz Burka „Powroty >w domowe progi<”.
A co dalej wewnątrz bieżącego wydania? Między innymi:

 ‘Poezja’: ks. Jerzy Szymik, ks. Jan Sochoń, Janusz Kotański, Teresa Tomsia, Krzysztof Bieleń, Rafał Brasse, Karol Samsel, Marek Kazimierz Siwiec.

 ‘Proza, wspomnienia, dzienniki’: Krzysztof Burek („Tomasza Burka powroty >w domowe progi<”); Wojciech Kass ( „Notes [45])”, Zenona Cyplik („Tylko ten skłębiony strzęp”), Wacław Holewiński („Krew na rękach moich”), Waldemar Żyszkiewicz („Małgosia i lodowy zwornik”).

Czytaj więcej: „Topos” nr 4/2020

Zmiętoszona „Miazga” Andrzejewskiego

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: niedziela, 01 listopad 2020

Jerzy Agaton Żelazny                                                       
                                                                                                                          Żale Agatona

Moja domowa biblioteka, którą przewiozłem do nowego mieszkania, nie jest zbyt wielka. Nigdy nie udało mi się policzyć dokładnie, ile w niej książek. Tak na oko ponad półtora tysiąca. To teraz. Było więcej, ale z wielu musiałem zrezygnować,  niestety. W porównaniu z bibliotekami publicznymi, nawet w niewielkich miastach, to pestka. Jednakże w domu  potrzeba kilka regałów, a to sporo miejsca. Upychało się nowe nabytki gdzie bądź albo nowe książki na miejsce poczesne, a stare w kąt. I gdy nastaje przeprowadzka albo tylko remont mieszkania, to wtedy wyłaniają się jakby z niebytu, domagając się należnej uwagi, podjęcia decyzji, co zrobić z danym egzemplarzem. Wyrzucić szkoda. I choć książka ma niewielką wartość literacką lub poznawczą, to jednak żal się rozstać, wiążą się bowiem z nią bardzo często jakieś wspomnienia – było o niej kiedyś głośno, sprzeczali na temat jej wartości krytycy, ale po kilku latach, czasem już po roku, książka okazała się przereklamowana, pomyłką, czas obnażył jej słabości. Miałem takich książek sporo. Powstał więc dylemat – trzymać czy wyrzucić. Jeśli wyrzucić, to gdzie? Podarować, nikt nie zechce. Biblioteki publiczne też mają co niemiara książek, które nie budzą zainteresowania czytelników. Spalić? Trzeba mieć odpowiednie palenisko, o co teraz coraz trudniej. Poza tym palenie książek źle się kojarzy. Były czasy, gdy ich palenie należało do rytuału fanatyków określonych ruchów społecznych lub religijnych. Źle się te czasy zapisały w pamięci ludzkiej.

Czytaj więcej: Zmiętoszona „Miazga” Andrzejewskiego