Z DNIA NA DZIEŃ, Z TYGODNIA NA TYDZIEŃ
Knowle Asylum Halt
Małgorzata Skałbania
- Ale ja nie chciałabym mieć do czynienia z wariatami - rzekła Alicja.
- O, na to nie ma już rady - odparł Kot. - Wszyscy mamy tutaj bzika. Ja mam bzika, ty masz bzika.
- Skąd może pan wiedzieć, że ja mam bzika? - zapytała Alicja.
- Musisz mieć. Inaczej nie przyszłabyś tutaj.
Lewis Carroll "Alicja w Krainie Czarów"
Deviation Line, Linia Dewiacji, wzdłuż głębokiego wykopu pod tory doszłam do zardzewiałej, kładki. Jesienne błoto ze starych liści i odchodów końskich pokazywało zapis drogi moich poprzedników, ogierów z pobliskiej posiadłości. Przejście było wąskie, dla jeźdźców w jedną stronę. Miałam niewiele czasu, mogłam opuścić dom, w którym pracuję i mieszkam na dwie godziny dziennie, ale ciekawość dodawała mi energii do szybkiego marszu. Patrzyłam przez siatkę ochronną, umieszczoną przy zniszczonych poręczach, na szyny schowane w gęstym, dzikim lesie. W rowie mogłoby się pomieścić wiele pociągów. Wszystko wydawało się tajemnicze i jednocześnie obdarzające mnie szczególnym zaufaniem. Zczerniała latarnia ukryta od dołu pod bluszczem rzucała na mnie wiktoriańskie światło, o którym mówił kiedyś mój synek. Chciał zrozumieć noc, jej niezależność i pozycję wobec dnia. Mostek doprowadził mnie do dwóch ścieżek. Mimo porannej lektury Roberta Frosta two roads diverged in a yellow wood próbowałam iść między kolczastymi ogrodzeniami szlakiem w gąszczu paproci (wyższych ode mnie). Nie mogłam poruszać się szybko. Pomyślałam o bajce wyświetlanej na ścianie pokoju w Tychach przez magiczny diaskop. Opowieści o Jasiu, który znalazł wśród takich liści kwiat. W końcu mogłam przyznać, ilustrator lepiej znał paproć ode mnie.
„Vesica piscis” Katarzyny Zwolskiej-Płusy
Leszek Żuliński
OSOBNA PRZESTRZEŃ POETYCKA
Cytuję za Wikipedią: Vesica piscis (łac., dosł. „rybi pęcherz” ) –krzywa o migdałowatym kształcie, zamknięta na płaszczyźnie, symetryczna względem jej środka, powstała w geometrii euklidesowej przez przecięcie się dwóch okręgów o równych promieniach w taki sposób, że środek jednego okręgu leży na okręgu drugim.
No!, czegoś się dowiedziałem, ale niewiele z tego zrozumiałem. Humanista jestem, więc umysł mam ciężki i ograniczony. Ale za chwilę zacznę czytać te wiersze i może coś pojmę.
Zacząłem od wiersza pierwszego pt. znachorka. Oto on: ja tylko pożyczyłam te narzędzia. // najbardziej żywe jest wewnątrz, reszta służy do obróbki – / metale ciężkie, długopisy, żelazne charaktery, język jak // ostrzeżenie // znam się na tym, choć nie pamiętam , jak do tego doszło, / że noszę cały ból kobiet ułożony w ciele jak w otulaczu. / nie płacz, pożyczyłam te narzędzia, by ratować każde „nie”, / które wypowiesz: „nie dotykaj mnie, nie życzę sobie takich żartów, nie zgadzam się na nacinanie krocza, nie muszę nosić sukienek.” // znam się na tym, chociaż nie pamiętam, dlaczego zawsze, jak zajrzę / do środka, wiem, że dziewczyna przeżyje.
Wiersz o aborcji, jak widzicie… Bolesny, drażliwy dla kobiet, jak wiecie. I cały ten tomik (już trzeci w dorobku Katarzyny Zwolskiej-Płusy, m.in. laureatki Award Word Poetry Day Unesco 2019) jest poświęcony podobnej, jak wyżej, tematyce.
„eleWator” nr 28
Drugi tegoroczny numer (2/2019) szczecińskiego kwartalnika literacko-kulturalnego „eleWator”, obejmujący kwiecień, maj i czerwiec, liczy 208 stron. Grafika na okładce autorstwa Rafała Babczyńskiego. Natomiast między okładkami znajdziemy obrazy i grafiki Katarzyny Tchórz. A postacią wiodącą, której poświęcono najwięcej materiałów, jest Elizabeth Bishop. Periodyk otwiera wiersz Piotra Andrzejewskiego „Sezony”.
Co dalej w głębi pisma?
Agata Balsamo: „Moja intymna przygoda z Elizabeth Bishop”;
Juliusz Pielichowski: „Figury wyobcowania. O prozie Elizabeth Bishop”;
Izabela Pajdała: „Zdania jak migawki. Elizabeth Bishop jak Susan Sontag”;
Elizabeth Bishop: „Pomnik” (przeł. Andrzej Sosnowski);
Piotr Matywiecki: „Pomnik wiersza Elizabeth Bishop Pomnik”;
„Whimsical. O poezji Elizabeth Bishop” – z Andrzejem Sosnowskim rozmawia Karol Samsel;
Elizabeth Bishop: „Wyobrażenie góry lodowej” (przeł. Andrzej Sosnowski);
„Niewidzialny stygmat” Jerzego Ł. Kaczmarka
Anna Łozowska-Patynowska
LIRYKA – SPOJRZENIE METAFIZYCZNE
„Niewidzialny stygmat” Jerzego Ł. Kaczmarka to zbiór, w którym przestrzeń metafizyki zajmuje miejsce szczególnie ważne. Jaki to jednak rodzaj pojmowania pozaracjonalnego? Poeta pozostawia nam różnorodne tropy w tekście, pozwalające na doprecyzowanie ponadzmysłowego postrzegania świata. Ukazane dwa wymiary rzeczywistości, o wyraźnie dialektycznym posmaku, być może za sprawą przywołanego filozofa-poety Hölderlina (Podróż do Stuttgartu), stają się wykładnią całego zbioru.
Idea ‘pustego piekła’ (apokatastaza) i apokalipsa to dwa procesy, które zaznacza poeta w utworze Po drugiej stronie. Czy jednak przypadkiem nie są to wykluczające się formuły zachowań? Dwuwymiarowość istnienia, trwania w realności i poza nią, podkreślanie podwójności bytu stanowi niezbywalny składnik tego zbioru. Tymczasowa „ślepota egzystencji” związana jest z metafizycznym wyjałowieniem. Ale „za chwilę obrócą się planety”, tymczasowy świat zniknie z pola widzenia, nastanie czas postawienia ostatecznego pytania: „Miłosierdzie czy sąd?”.
Pozazmysłowy wymiar tomu Kaczmarka, typowy dla rozważań dotyczących ludzkiej egzystencji, zdaje się wskazywać na kierunek interpretacji tej liryki. W Rozmowie filozoficznej pragnie wskazać na rolę poezji, która ma za zadnie kodyfikować dyskursywne walory istnienia, trwania rzeczywistości w słowie: „Filozofowie rodzili się i umierali”. I pojawia się wątpliwość, czy przypadkiem świat słowa poetyckiego nie jest jedyną formą istnienia alternatywnej, nieprzeniknionej rzeczywistości? „Senny snop światła pod powiekami”, artykulacja tajemnicy, tkwiącej po drugiej stronie, zdaje się tego najlepszym dowodem.
Rysunek
Jolanta Jonaszko
Znaleźć biuro 325b w budynku 59 nie było łatwo. W ogóle dostać się na teren fabryki. Przy wejściu pytają, do kogo, na którą. Niby wie co mówić, żeby nic nie powiedzieć. Ale portier patrzy na nią jak na przestępcę i pyta, z jakiegoś powodu bardzo niezadowolony, Pani autobusem przyjechała i pod tą górę wchodziła?
No tak, tu wszyscy mają samochody, zaparkowane rządkami na wielkim parkingu jak na szachownicy. Pewnie pracownicy mają jakieś zniżki. Przynajmniej na myjnie, bo lśni ten parking jak świeżo umyta podłoga. Albo tak dobrze im tu płacą, kto wie. Z takich firm się nie odchodzi. Jak już, to się je zamyka, ale ta jest chyba na to za wielka. Równie dobrze mogliby miasto zamknąć, albo wzgórze. Przystanek autobusowy nosi nazwę firmy, nic więcej tu nie ma.
Ciekawe czy to przypadek, że fabryka tak góruje nad miastem. Pewnie to raczej niski podatek gruntowy niż symbolika. Jeśli podnieść głowę wyżej, to widać flagę z logiem. Wiatr targa nią na wszystkie strony, ale ona uparcie się prostuje, za każdym razem pod innym kątem. Jakby witała grupkę japońskich gości, którzy rozglądają się wokół i czasem zaczepią o niebo. Pracownicy w szarych spodniach patrzą przed siebie pospiesznym krokiem przechodząc z budynku do budynku. Albo w dół, na techniczne rysunki w dłoniach i sportowe buty. Rzadko podnoszą głowy, nie ma po co. Między budynkami biurowców a fabryką dużo miejsca na niebo nie zostaje.