Z DNIA NA DZIEŃ, Z TYGODNIA NA TYDZIEŃ
„Wielostronna” Uty Przyboś
Anna Krasuska
WYJĘZYCZYĆ SIEBIE I ŚWIAT
Dla mnie najważniejsze jest słowo: czy daje radę, w jakimś sensie, unieść ten świat.
Uta Przyboś
Nie mogła wyrzec się przeznaczenia określonego imieniem. Choć – trzeba przyznać – „trochę” zwlekała. Wybrała sztuki plastyczne i związane z nimi studia, prace. Ale skoro otrzymała imię Uta, co po japońsku znaczy poezja, to musiała zaistnieć i w tym wymiarze twórczości. Zresztą prawie od razu z ogromnym powodzeniem. Żeby wspomnieć tylko: w 2016 roku laureatka Nagrody im. Cypriana Kamila Norwida, nominowana do Nagrody Literackiej „Nike”, finalistka Nagrody Poetyckiej im. K. I. Gałczyńskiego i do tejże nagrody Orfeusza nominowana w 2019 roku.
Imię zobowiązuje. Tak jak więzy krwi. Bo mowa o Ucie Przyboś, córce Juliana Przybosia.
Nieprzypadkowo stwierdzenie Poetki – Dla mnie najważniejsze jest słowo: czy daje radę, w jakimś sensie, unieść ten świat [ https://www.rp.pl/Sztuka/310309946-Slowo-niesie-swiat---rozmowa-z-Uta-Przybos-corka-Juliana-Przybosia.html ] – uczyniłam mottem refleksji o jej najnowszym tomie „Wielostronna”. Tak jak dla malarza farba, dla rzeźbiarza najczęściej drewno, metal czy kamień, tak dla pisarza słowo jest materiałem, za pomocą którego tworzy. Każdy więc człowiek, a poeta w szczególności, zmierzyć się musi w praktyce z maksymą Ludwiga Wittgensteina Granice mojego języka są granicami mojego świata. Wyzwanie to nie lada. Poeta nie może go nie podjąć, a swój wywód w tej sprawie wykłada albo wprost w poetyckim credo, albo czyni to w sposób bardziej zawoalowany, uciekając się do metafor, porównań, aluzji literackich itp. A co napotykamy u Uty Przyboś?
„Sacrum & Profanum” Andrzeja Sochaja
Leszek Żuliński
ASCETYCZNA POEZJA MĄDROŚCI
Czytam: Dr Andrzej Sochaj, Wiceprzewodniczący Zarządu Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana”, Odział w Szczecinku – teolog, pisarz, poeta, działacz społeczny…
Autora tego wcześniej nie znałem, ale czytam w Wikipedii: Andrzej Sochaj (urodzony w 1977 roku w Szczecinku, woj. zachodniopomorskie) – teolog, filozof, pisarz, poeta, publicysta, działacz społeczny. W latach 1997–2004 studiował w Wyższym Seminarium Duchownym Redemptorystów w Krakowie i Tuchowie. W 2005 roku ukończył studia na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, a w 2008 roku studia podyplomowe z filozofii na Uniwersytecie Szczecińskim. Jest katechetą w Zespole Szkół nr 5 w Szczecinku, radnym miasta Szczecinka oraz autorem książki „Jan Paweł II Wielki. Pontyfikat Jana Pawła II i jego poprzedników. Podobieństwa i różnice (2008)”.
Dr Sochaj opublikował już osiem książek. Były to książki nieliterackie. Wielce interesujące, ale nie starczyłoby mi tu miejsca na ich zasygnalizowanie. Tak czy owak dobrze się stało, że w końcu złapał się za „pióro literackie”.
Pytanie podstawowe brzmi: czy to są wiersze? Raczej nie; raczej sentencje. To jednak jest kwestia drugorzędna, o którą nie ma się co spierać. Zresztą tak zwana „sentencja” to zacna sztuka.
„W pośpiechu rzeka płynie” Anny Frajlich
Jolanta Szwarc
WYJAZD
Ten wyraz znany jest nam dobrze. „Mały słownik języka polskiego” PWN zamieszcza na str. 1057 hasło: „wyjazd m. IV. D. – «opuszczenie jakiegoś miejsca za pomocą jakiegoś środka lokomocji, pojazdu»: W. służbowy, W. w góry, W. za granicę.” Czegoś mi jednak w tej definicji brakuje. To „coś” nie jest zbyt uprzejme i nie popularyzuje naszej polskiej gościnności. To zwrot: Wyjazd (mi stąd)! Poznaniacy częściej używają synonimu – spierdalaj. Słownik klasyfikuje go jako wulgaryzm, toteż lepiej zastąpić go wyrazem „uciekaj”, ale trzeba przyznać, że odcień znaczeniowy jest zupełnie inny.
Anna Frajlich zatytułowała swój zbiorek poetycki „w pośpiechu rzeka płynie” trzecim wersem pierwszej zwrotki wiersza „Powrót w nieznane”.
Nieznanych dla nas miejsc na świecie jest bardzo dużo, ale jak można do nich wracać. Dwunastego czerwca 2014 r. w Biszkek powstał wspomniany wiersz … nikt nie zna celu swojej drogi / nie wie rzeka / po co płynie tam // ja nie znałam zapachu tej ziemi / a teraz znam. Po siedemdziesięciu dwóch latach Anna Frajlich odwiedziła swoje miejsce urodzenia. To było tam, w Kirgistanie 10 marca 1942. Smutny czas II wojny światowej. Rodzinny Lwów to tragedie jedna za drugą. Masakry więzienne i pogromy Żydów później mogą być utrwalane przez Stanisława Lema mieszkającego z rodziną w pobliżu „Brygidek” i innych pisarzy.
Aczkolwiek to takie niewyraźne. Trudno powiedzieć, co przeważa: chęć utrwalania czy zapominania. Lwów przestał być Lwowem. Kto chciał być Polakiem – nie mówię o pochodzeniu – wyjeżdżał stamtąd. Na przykład (Napiszę jak mnie uczono.) na Ziemie Odzyskane. Były takie – „ziemie odzyskane”, a nie mówiono o ziemiach utraconych. Lwowianin w Szczecinie to trochę dziwne, prawda?
Durszlak
Przemysław Kulczak
Nowy projekt ekscytował wszystkich. Wiązały się z nim nie byle jakie bonusy i prestiż. Już same szkolenia zwiastowały coś istotnego. Tyle nowej wiedzy, ile wchłonęli praktykanci, nie dałoby się umieścić w jednej grubej księdze. Potrzeba byłoby dwóch takich ksiąg.
Pierwszego dnia praktyki rozpadał się deszcz. Żółtodzioby czuły się przez to przygnębione i jeszcze bardziej zestresowane, ale paradoksalnie ta ulewa ucieszyła kadrę kierowniczą. Właśnie w takie dni wydajność rośnie. O to chodzi w tej pracy, by jak najwięcej się przelewało.
Śnięci praktykanci weszli do sporego pomieszczenia bez okien, dość jaskrawo oświetlonego. Wzdłuż dwóch ścian ustawiono wygodne, miękkie krzesła, wzdłuż jednej stało biurko, nad którym wisiał monitor z bieżącymi danymi meteorologicznymi, a w odległym rogu, przy dużym zlewie, do nowych pracowników uśmiechała się sympatyczna i niska pani supervisor o wilczych oczach i serdecznym wyrazie twarzy. Miała na sobie granatowe spodnie od garnituru, granatową marynarkę, a pod nią białą koszulę. Gestem dłoni zaprosiła nieśmiałych nowicjuszy do środka.
Gdy wszyscy już weszli, walcząc o wolne miejsca siedzące niczym dzieci z podstawówki, nakazała zamknąć i przemówiła miłym głosem:
- Dzień dobry wszystkim. Jak już wiecie, nazywam się Klotylda i jestem tutaj supervisorem na zmianie A. Mój kolega Mirosław jest supervisorem na zmianie B i z pewnością będziecie mieli okazję spotkać go w najbliższych dniach.
„Protokół Kulturalny” nr 73 – 2020
Pojawił się kolejny numer poznańskiego kwartalnika „Protokół Kulturalny” – wydawanego przez Klub Literacki „Dąbrówka” – Piątkowskie Centrum Kultury PSM. W bieżącym numerze, liczącym 20 stron formatu A4, wykorzystano reprodukcje obrazów Doroty Wujewskiej-Bartosiewicz – absolwentki Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Poznaniu, o twórczości której pisze na przedostatniej stronie Andrzej Haegenbarth w tekście „Portret i konteksty”. Pismo otwierają: reminiscencja Dariusza Tomasza Lebiody „Nasz świat” oraz wiersz Tadeja Karabowicza „*** (A jednak pozostanie, krwawy ślad ranionego wilka…)”. Co nadto znajdziemy wewnątrz numeru?
Artykuły / eseje: Anna Kokot-Nowak „Olgi Tokarczuk pług pióra przez strony białe (dokończenie)”; Katarzyna Wojcieszak „Widz, krytyk, aktor, autor…”; Katarzyna Zwolska-Płusa „Miasto”; Stanisław Romaniuk „Sny na jawie – IV”.