Z DNIA NA DZIEŃ, Z TYGODNIA NA TYDZIEŃ
„Dziecinada” Janusza Solarza
Małgorzata Sochoń
DZIECINADA JAK ESKAPADA
„Tato, obiecaj mi, że nie umrzesz / To ty mi obiecaj, że nie umrę”. Ten krótki tekst, będący zapisem rozmowy z córką, znalazłam dobrych kilka lat temu w sieci, na jednej ze stron z poezją. Autorem zapisu był Janusz Solarz. Dużą przyjemność sprawiło mi wtedy zamyślenie się nad tymi słowami. Nad wzajemnymi oczekiwaniami, obietnicami. Nad źródłem tej rozmowy. I nad sposobem ratowania się przed śmiercią. Tym ratunkiem jest pamięć, pomyślałam. A pamięci pomaga zapis.
Dzisiaj trzymam w ręku tom wierszy Dziecinada. Wiersze napisał ten sam Janusz Solarz. I są one o wychowaniu. Ukazują przygodę z ojcostwem, historie z życia dwóch córek. Książka jest przemyślana i spójna, ale przede wszystkim - zachwycająca. Wiersze zabrały mnie ze sobą w podróż, bo Dziecinada to eskapada, czyli, jak podaje słownik: ”wyprawa, często ryzykowna i lekkomyślna”, lecz - w tym przypadku - także wzruszająca i pouczająca.
Książka zbudowana jest z trzech części. Pierwsza i ostatnia składa się z pojedynczych wierszy, które stanowią solidne obramowanie dla barwnego, bogatego obrazu, czyli pozostałych trzydziestu siedmiu utworów. Rama to dwie refleksje. Wiersz otwierający książkę zmusza do zastanowienia się nad poetyckim sposobem ocalania przed śmiercią, lecz także nad kruchością słowa. Ostatni każe zestawić ze sobą dwie ocalane przez słowo treści: treść smutną, przygnębiającą, bo niosącą pamięć o śmierci dziecka, i treść raczej optymistyczną, bo wyrażającą pełnię rozkwitającego życia i - nadzieję na jego kontynuację. Ten zamykający książkę utwór, stanowi wyrazistą codę i jest przewrotny w swojej wymowie. Nawiązuje do Trenów Jana Kochanowskiego, a zatem do zbioru najbardziej znanych w polskiej literaturze wierszy napisanych przez poetę – tatę.
„Witajcie w moim Betlejem!” Michała Fałtynowicza
Leszek Żuliński
WIERSZE Z GŁĘBI SIEBIE
O Michale Fałtynowiczu do tej pory nic nie słyszałem. Niewiele można o nim znaleźć w Internecie, choć wyłuskałem takie oto zdanie Autora: Topografia jest istotna w moich utworach, ale też w moim życiu osobistym. W dobie postmodernizmu wszystko zostało już napisane, ciągle cytujemy. To jest w mojej świadomości i w jakiś sposób mnie fascynuje…
Na plecach okładki tego tomiku jest na szczęście coś więcej: Urodził się 23 października 1996 roku w Suwałkach. Wiersze zamieszczał w czasopismach literackich „Topos”, „Czas Literatury”, „Fabularie”, „eleWator”, „Kroniki według Muzeum im. Marii Konopnickiej w Suwałkach”, opowiadanie „Pierwszy dzień wojny” – w kwartalniku artystycznym „Bliza”. Opublikował zbiór czterech sztuk scenicznych pt. „Ciemność”(Warszawa 2019). Dwukrotnie gościł w Radiu Gdańsk w audycji „Po pierwsze wiersze”.
Wynika więc z tego, że ten tomik jest jego pierwszą książką poetycką. Tyle w każdym razie udało mi się wyłuskać. Tak czy owak mamy nowego poetę.
Czytaj więcej: „Witajcie w moim Betlejem!” Michała Fałtynowicza
Lina
Marian L. Bednarek
Lina, płacz dziecka w nocy - wszyscy się budzą z koszmarem w oczach. Oto formy, które prowadzą nas nad przysłowiowy Styks, gdzie lina jest wcieleniem horrorystycznego Charona. Sama lina nie taka straszna, nawet nawet, jakby długa miła kiełbaska. Ale jeśli życie jest szeroką rzeką, to właśnie lina jest Charonem, łączącym dwa brzegi, brzegi życia i śmierci. Teraz wisi na haku jak długi, pleciony warkocz kobiety, lniana lina i wcale nie taka szpetna, jak już zauważyłem, na tyle, by ją chętnie wziąć do ręki. Nie wiadomo skąd się tak naprawdę wysnuwa. Len to tylko jedna z bram kwiecistych, przez którą przechodzą jego włókna. Mam stały kontakt z liną, ciągle mi się plącze pod nogami i dopełnia mój żywot majsterkowicza. Gdy holował mnie samochód, i to kilka razy w życiu, lina była napięta jak strzała łuku. A gdy hamowałem, zamieniała się w węża wijącego się przed atakiem, lub w powróz gotowy do chłosty. Jeździłem przeważnie starym samochodem, stąd do liny zawsze było mi bliżej niż innym, na przykład tym, którzy musieli się wieszać z jakiegoś powodu, zaciskać ją sobie na gardle. To jest ta ukryta, ciemna strona liny. Ale za nim do niej przejdę, chciałbym jeszcze trochę podreptać w miejscu, pobujać się, czyli nacieszyć się jej jasną stroną jak dziecięcą huśtawką, która często linami jest przywiązywana do poziomej belki. W teatrze też jej używam jak w życiu. Przeciągamy się na strony a po środku jakby płot drewniany, kołyszący się w takt muzyki. Kobieta z mężczyzną mocują się. Muzyka gra, bałkańska. A spektakl to „Głęboka Szerokość Szerokiej Długości”. Muzyka jest diabelską stroną liny. Ale najważniejsze że daje trochę radochy. Zdarzają się jednak role dramatyczne w wykonaniu lin, a nawet tragiczne. Czasami też wiszą jak liany, spokojnie, nad całą sceną w spektaklu „Rurarze”. Potem pakujemy je do worków i zamykamy w szafach. Lecz lina dalej działa. Jest naszą poręczą, wciąż po tej stronie rzeki, więc na co czekać?
„Pomerania” lipcowo-sierpniowa
Jak zwykle latem redakcja „Pomeranii” przygotowała podwójny numer – ze sporą ilością rozmaitych materiałów. Wśród nich także tematy bardzo wakacyjne, bo zachęcające do podróży, z którymi czas letni nieodłącznie się kojarzy – powiada we wstępie miesięcznika redaktor naczelny Sławomir Lewandowski. – Postawiliśmy przede wszystkim na patriotyzm lokalny, więc chcielibyśmy zachęcić czytelników „Pomeranii” szczególnie do podróży po naszym regionie, także dlatego, aby w trudnym roku, naznaczonym wieloma ograniczeniami, pomóc naszym pomorskim przedsiębiorcom, ludziom, dla których turystyka jest źródłem zarobku.
A co w podwójnym numerze, liczącym 84 strony, znajdziemy? Między innymi:
Bogusław Breza: „Turystyczno-historyczne smakowanie Wolina”;
Ewelina Stefańska: „Bądkowski online – znajdź coś dla siebie”;
Andrzej Busler: „Lucjan Hoga. Jestem z Wiczlina” (‘Gdyńscy Kaszubi’);
Tomasz Chudzyński: „Susza jest faktem. Małe i wielkie kroki, by odwrócić wysychanie Polski”;
Marcin Herrmann: „Port czy kopalnia? Wybrane plany zagospodarowania Zatoki Puckiej”;
ORFEUSZ przyznany
Decyzją jury w składzie: prof. Jarosław Ławski (przewodniczący), Anna Legeżyńska, Antoni Libera, Bronisław Maj, Marek Zagańczyk, laureatem Nagrody im. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego ORFEUSZ za najlepszy tom poetycki roku 2019 został Piotr Mitzner za tom Siostra wydany przez Wydawnictwo tCHu.
Orfeusza Mazurskiego za najlepszy tom wydany w Polsce północno-wschodniej (Warmia, Mazury, Podlasie) otrzymał Stanisław Raginiak za tomik Moje Crow River opublikowany przez Wydawnictwo Horyzont Idei. Po raz trzeci w historii nagrody przyznano też Orfeusza Honorowego – tym razem pośmiertnie Andrzejowi Strumille za tomik 69 wydany przez Galerię Strumiłło. Nagrodę odebrała córka, Anna Strumiłło.
Gala wręczenia nagród IX edycji Orfeusza odbyła się na plenerowej scenie w Muzeum K. I. Gałczyńskiego w Praniu.
W głosowaniu internautów oraz uczestników gali przyznania nagród zwyciężyła Agnieszka Herman, autorka tomiku Tło. Spotka się ona z czytelnikami w Praniu na jesiennym wieczorze autorskim.