Z DNIA NA DZIEŃ, Z TYGODNIA NA TYDZIEŃ
"Złuda albo dziennik pandemiczny" (część druga)
Irmina Kosmala
14 kwietnia 2020 r., wtorek
Ugodzonych: 7.202 Uśmierconych: 263 Uratowanych: 618
Zrobiliśmy sobie z mężem jeszcze jeden dzień bez wiadomości telewizyjnych.
W związku z pandemią, oddając się „masochistycznej rozkoszy”, obejrzeliśmy już w początkach marca kilka filmów z tej serii. „Największym pojedynczym zagrożeniem dla dominacji człowieka na naszej planecie jest wirus” – usłyszeliśmy już w pierwszej scenie rozgrywającego się filmu ostrzegawcze słowa Joshui Lederberga, laureata Nobla w dziedzinie fizjologii i medycyny. To od tych proroczych słów rozpoczyna się bowiem „Epidemia” Wolfganga Petersena (rok prod.1995). Wciągnął nas również „Contagion – epidemia strachu” (rok. prod. 2011). Niebywałe, jak reżyserska wyobraźnia jest w stanie wyprzedzić rzeczywistość. Co ciekawe, bo analogiczne z naszą historią pojawienia się wirusa, śmiercionośny motaba miał swój zalążek w Chinach. Nosicielem okazał się zakażony nietoperz, który zainfekował owoc. Pechowo zjadła go świnia, którą z kolei przygotował dla gości kucharz z Hongkongu. W ostatniej scenie filmu widzimy, jak ściska brudną ręką bohaterkę. Uścisk dłoni. Tyle wystarczyło, by zainfekować MEV-1 cały świat. Dlatego w obecnych czasach cały świat nosi gumowe rękawiczki i zachowuje od siebie dwumetrowy dystans…
Dziś wchodzimy w ośmioodcinkowy serial wyprodukowany przez Netflix pt. „Freud”. Świetnie się zaczyna. Lubię, gdy fabuła wciąga widza tak bardzo, że chce się obejrzeć kolejny odcinek, nie zważając na czas i zmęczenie.
Jakkolwiek Freud nie był filozofem w pełnym tego słowa znaczeniu, jego koncepcje funkcjonowania ludzkiego umysłu, odrzucające racjonalność wyborów i zachowań na rzecz czynników irracjonalnych i emocjonalnych, wstrząsnęły środowiskiem filozofów i artystów końca dziewiętnastego i początku dwudziestego wieku.
I choć historia tytułowego bohatera nie dotyczy stricte jego osoby, skupiając się bardziej na hipnozie i okultyzmie, czyniąc serial bardziej kryminalnym niż obyczajowym, nie mogę doczekać się dalszych jego części.
Czytaj więcej: "Złuda albo dziennik pandemiczny" (część druga)
„Wiersze na przemiał” Janiny B. Sokołowskiej
Leszek Żuliński
WIERSZE NIE TYLKO INTROWERTYCZNE
Po raz drugi spotykam się z poezją Janiny Barbary Sokołowskiej. Do tej pory nie wiedziałem, że jest to autorka już niemalże dziesięciu zbiorów wierszy.
Paweł Majerski zamieścił w tym najnowszym tomiku solidny opis jej wieloletniego poezjowania.
Ja oczywiście skupię się tylko na tym najnowszym zbiorze.
Są to wiersze poniekąd bardzo introwertyczne, ale ich ego jakby nie przekraczało głębi tożsamości. Ona tu tkwi, lecz „otulona jest” wewnętrznym istnieniem.
Na początek i zacytuję wiersz pod tytułem Idąc w orszaku. Oto on: wszystko po to by ogrzać tę mroźnią chwilę / ubarwić śnieg wiązką świeżych kwiatów / pochylić głowę nad marnością bytu // gdy lustro drewna patrzy inną stroną / pochyla niebo zahacza o ziemię / natarczywy dzwon oznajmia kres // przeżegnałam noc znakiem rozdarcia / jak po nożu / deszcz obmywa łańcuszek z boskości / mróz do szpiku kości // na postrzępionych różach chłód światła.
Tego typu wiersze znajdowałem rzadko u autorów. Ten rodzaj „wsobności” jest absolutnie rzadki.
Wyobrażam sobie, że Janina Barbara – dwojga imion – posiada podwójne „bytowane”.
Konkurs na okładkę książki „Jesienny wieczór”
Organizatorem konkursu jest Wydawnictwo Poznańskie.
Konkurs jest adresowany do osób pełnoletnich.
Uczestnicy konkursu mają za zadanie zaprojektować okładkę książki.
Okładka powinna być inspirowana jesienią oraz wpisywać się w kanon okładek powieści obyczajowych.
Zgłoszenie powinno zawierać wizualizację 3d okładki, projekt okładki do druku ora wypełnioną kartę zgłoszenia.
Każdy uczestnik może zgłosić do konkursu tylko jeden projekt.
Pracę należy przesłać mailem.
Termin nadsyłania prac upływa 20 stycznia 2021 r.
Zwycięzca konkursu otrzyma nagrodę w wysokości 1.000 zł.
Czytaj więcej: Konkurs na okładkę książki „Jesienny wieczór”
„Nieosiągalne? Realizm – wyobraźnia – pamięć” Karola Alichnowicza
Anna Łozowska-Patynowska
SPEKTRUM „CAŁODOŚWIADCZENIA”
Książka Karola Alichnowicza jest pogłębioną refleksją na tematy literackie i to w szerokim tego słowa znaczeniu. Autor rozsmakował się w analizie poezji, krytyki różnych tekstów kultury. Wydaje się jednak, że poezja stanowi dominantę jego uczty skrojonej na miarę naukową, lecz „osiągalną” dla percepcji przeciętnego czytelnika. Interpretacje Alichnowicza, określające się jako „przypowieści o uniwersalnym doświadczeniu”, ułożył autor wokół trzech wątków tematycznych: realizmu, wyobraźni i pamięci. Na kanwie omówienia wybranych utworów poszukuje badacz potencjalnych związków kontekstualnych, jak w przypadku Małgorzaty Lebdy i wskazania sugestii relacji jej poezji z cyklem Poema naiwne Cz. Miłosza. Nie tylko jednak asocjacje i otwieranie wielu szlaków interpretacji są walorami tej pracy.
W swoich rozważaniach poszukuje Alichnowicz śladów metafizyki, które interesują go najbardziej. Znajduje je w poezji Wojciecha Kassa. Próba „wyssania metafizycznego szpiku” przez tego poetę staje przedmiotem dociekań autorka Nieosiągalnego?.... Krytyk sonduje i poddaje pod rozwagę strategię liryczną opartą na wspieraniu „realności”, która ma go poprowadzić wprost ku „podszewce rzeczywistości”. Liryka nie zajmuje się zatem kwestią małowartą, lecz kwestiami najważniejszymi dla człowieka. Aspekt „przylegania słów do rzeczy” interesuje Alichnowicza w kilku wymiarach. Po pierwsze w znaczeniu dosłownym, proponuje badacz adekwatny do sytuacji dobór słów. Ponadto pragnie odszukać wytarte znaczenia i gwarancję prawdziwości wysłowienia, której w codzienności mu zabrakło. I w końcu owa werbalizacja problematów aksjologicznych materii słownej stanowi integralną formę impresji wewnętrznej człowieka, stając się sposobem wypowiadania swojej tożsamości.
Czytaj więcej: „Nieosiągalne? Realizm – wyobraźnia – pamięć” Karola Alichnowicza
„Notatnik i modlitewnik drogowy II” Henryka Wańka
Anna Krasuska
HOMO VIATOR
Rozmawialiśmy o czymś, co tworzyło iluzję czasu bez granic, życia po ostateczne spełnienie. Ale czas jest jakością fizyczną i ma swoje granice.
Henryk Waniek o rozmowie z Witoldem Szalonkiem
(…) po południu minister odpowiedzialny za transport lotniczy zamknął wszystkie aeroporty. (…) w czwartek opuszczenie domów stało się niemożliwe.
Miałem tego powyżej uszu już po kilku dniach kwarantanny.
(…) telewizja, nasza powszechna alma mater.
Buraczek był czarodziejem w branży mediów. (…) A przecież pięć lat temu nikt by się nie spodziewał, że tak poszybuje (…) Newsy Buraczek miał własne. Gdy potrzebny był jakiś skandal finansowy i/lub seksualny, akcja militarna lub dyplomatyczna wizyta – specjaliści Buraczka potrafili to zrobić w trymiga. Zatopić statek wycieczkowy, rozbić pasażerski samolot, proszę bardzo. Nawet lądowanie na Marsie. W studiach TVA wszystko to robiono dokładnie według jego wizji. W TVA wszystko kręciło się najlepiej, jak to tylko możliwe. Bo też Buraczek płacił najlepiej. W każdym razie nikt nie narzekał.
[Reklamy] w istocie służyły do kreowania rzeczywistości lepszej niż ta rzeczywista.
Czytaj więcej: „Notatnik i modlitewnik drogowy II” Henryka Wańka