Z DNIA NA DZIEŃ, Z TYGODNIA NA TYDZIEŃ

Hej, hej, ułani...

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: wtorek, 11 grudzień 2018

Jerzy Żelazny

To zdarzyło się pod koniec lat sześćdziesiątych poprzedniego wieku. Przyjaźniłem się z sympatycznym brodaczem, mieszkającym w bloku na trzecim piętrze. Lokum naprzeciwko zajmowała pięcioosobowa rodzina, czyli małżeństwo dociągające do wieku średniego, dwoje dzieci w wieku ostatnich klas szkoły podstawowej oraz dziarski pan o posturze emerytowanego wojskowego, oficera niechybnie, być może kawalerzysty, który podchorążówkę ukończył jeszcze za czasów Rydza-Śmigłego, elitarną szkołę w Grudziądzu, mieście mej szkolnej młodości. Był teściem głównego lokatora, a ten prezesował w spółdzielni handlowej. Natomiast córka owego pana była główną księgową w Radzie Miejskiej, nosiła się z pańska, zadzierając dumnie już i tak zadarty nosek. Zresztą zajęcia sąsiadów mego kumpla nie mają nic do rzeczy w zdarzeniach, o których chcę tu opowiedzieć.

Czytaj więcej: Hej, hej, ułani...

Poezja i żywioł*

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: poniedziałek, 10 grudzień 2018

Zbigniew Jankowski

1.
Pod naszymi domami szumi morze. Gdziekolwiek w tym mieście pójdziemy, słychać Bałtyk. Nie można od niego oderwać słuchu ani oczu. Podniesione spojrzenie rozprzestrzenia się w mewach, o których wiemy, że przed chwilą odbiły się od morza. Tu każda ulica ma swój nagły wiatr, świeży i gęsty jak woda, bijący wilgotną płetwą po twarzy. Tu żywioł wchodzi w słowo, w pół słowa, zamyka nam usta. Tu, na styku, na szczycie żywiołów, nie wymyśla się wierszy, nie podejmuje morskiego tematu, ale się wobec niego staje z całym wewnętrznym morzem człowieka i artysty, z wyzwolonym przez żywioł własnym obszarem niepokoju i pytań, przerastających nas często metafizycznym wymiarem i potrzebnym poezji głębokim patosem. Tutaj, między lądem, morzem i przygniatającym żagle bezkresem, poezja otwiera swój region najwyższy, który Józef Czechowicz nazwał jej piątą warstwą i w którym pytanie, jak w wierszu Mieczysława Jastruna, można pozostawić bez odpowiedzi: Kto rozkołysał tę wielką kołyskę.

Żywioł, ten, powiedziałbym, patos namacalnego świata, najbliższy jest sztuce, tkwi w niej immanentnie, ona bowiem sama jest jakby kontynuacją żywiołu, jego uczłowieczoną modulacją. Dlatego, jak to już kiedyś sformułowałem – autentyczny poeta nie pisze na temat morza, ale morzem na temat siebie.
Takie stwierdzenie, jeśli nie ma być połyskliwym ogólnikiem, wymaga kilku dopowiedzeń.

Czytaj więcej: Poezja i żywioł*

„Ładne kwiatki” Artura Grabowskiego

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: sobota, 08 grudzień 2018

Leszek Żuliński

NOWA DYKCJA, INNY ŚWIAT

Od pewnego czasu stykam się z tomikami, o których autorach wiedziałem nic albo niewiele. Ci autorzy (polscy) przebywali lub nadal przebywają za granicą, mają solidne wykształcenie, a ich dotychczasowy dorobek literacki jest warty atencji. Tak czy owak zalew książek poetyckich jest tak duży, że my, krytycy, już za tym nie nadążamy.
To samo dotyczy Artura Grabowskiego, o którym dotychczas nic nie słyszałem. Dlatego przytaczam w całości jego niepospolity biogram: Artur Grabowski – rocznik 67’, dzieciństwo spędził w Krakowie, wczesną młodość w Nowej Hucie, potem trochę osiadł w Londynie, na trochę w Rzymie, dużo czasu spędził na południu Europy; studiowała polonistykę i filozofię, ponad trzy lata wykładał na amerykańskich uniwersytetach, kilka miesięcy żył w Indiach. Pisze we wszystkich rodzajach i gatunkach, pracuje jako dramaturg w teatrach, prowadzi warsztaty dla twórców, wykłada na Uniwersytecie Jagiellońskim. (…) Opublikował 6 tomów wierszy, ponad 8 dramatów, traktaty teoretyczne o wierszu i o dramacie, 3 zbiory esejów o literaturze nowoczesnej, o teatrze i o malarstwie., powieść w formie dziennika i kilka opowiadań, przekłady z angielskiego i włoskiego.

Czytaj więcej: „Ładne kwiatki” Artura Grabowskiego

"Reda" w gęstniejącej mgle*

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: piątek, 07 grudzień 2018

Jacek Klimżyński

O Redzie, jej twórcy i środowisku wokół niej skupionym w latach 1965-1971 myślę zawsze z sympatią i serdecznością. Choć nie uczestniczyłem bezpośrednio w działalności tego środowiska, to odczuwam z nimi więź duchową, gdyż wspólnie z nim wrastałem w niepowtarzalną specyfikę Kołobrzegu lat 60. Przedtem przez półtora dziesięciolecia trwał tutaj mozolny proces zacierania zniszczeń wojennych i przywracania miastu życia. Tuż przed progiem lat 60. korzystne decyzje gospodarcze pozwoliły rozpocząć tworzenie miasta na nowo. Efekty tego tworzenia, przynajmniej do połowy lat 70., wystawiają ludziom biorącym na siebie ten trud jak najlepsze świadectwo. Dzięki nim w miarę harmonijnie odtwarzano substancję komunalną miasta, gospodarkę morską, uzdrowisko, oświatę i kulturę.

W listopadzie 1958 r. w Powiatowym Domu Kultury, mieszczącym się czasowo w dzisiejszej restauracji „Fregata”, otwarto wystawę  w ł a s n e g o  środowiska twórczego. Kierownik placówki Bogdan Żołtak ofiarnie pomagał przystosować do celów ekspozycyjnych salę, gdzie rozmieszczali swój dorobek młodzi artyści, których nazwiska za kilka lat w środowiskach twórczych kraju staną się synonimem Kołobrzegu, a ich osiągnięcia będą wizytówką miasta w salonach wystawowych miast Europy Środkowej i Skandynawii.

Czytaj więcej: "Reda" w gęstniejącej mgle*

Nagroda Poetycka im. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego ORFEUSZ

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: czwartek, 06 grudzień 2018

Organizatorem konkursu jest Muzeum K.I. Gałczyńskiego w Praniu. Nagrodę otrzyma autor najlepszej książki poetyckiej wydanej w 2018 roku (wyłącznie pierwsze wydanie).
Zgłoszenia mogą przesyłać osoby reprezentujące wydawnictwa, instytucje kultury, agencje artystyczne, organizacje i stowarzyszenia twórcze, portale i media zajmujące się literaturą oraz sztuką. Do listu przewodniego należy dołączyć 6 egzemplarzy każdego zgłaszanego tytułu.

Nagroda jest przyznawana w dwóch kategoriach:
I – ORFEUSZ
II – ORFEUSZ MAZURSKI dla autora z Polski północno-wschodniej (Powiśle, Warmia, Mazury, Podlasie).

Czytaj więcej: Nagroda Poetycka im. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego ORFEUSZ