Z DNIA NA DZIEŃ, Z TYGODNIA NA TYDZIEŃ
„Topos” nr 4/2019
Czwarty tegoroczny numer sopockiego dwumiesięcznika literackiego „Topos”, liczący 200 stron, zdobi na okładce praca plastyczna Andrzeja Dudzińskiego The Poet’s Blessing. W pakiecie z pismem znajdziemy dwa nowe zbiory wierszy: Jerzego Pocześniaka dno oka oraz Roberta Miniaka Brat Łata. A numer otwiera blok wierszy Zenona Cyplika.
Wewnątrz numeru znajdziemy między innymi:
‘Poezja’: Giuseppe Ungaretti (tłum. Elżbieta Morawiec), Jakub Beczek, Jan Biela, Daniel Bourne (tłum. Tadeusz Dziewanowski), Jakub Żmidziński, Piotr Wiesław Rudzki.
‘Sto tomów na stulecie 1918 – 2018 (typowanie)’: Piotr Michałowski, Paweł Kaczmarski, Wojciech Kudyba, Wojciech Kaliszewski, Jarosław Jakubowski, Małgorzata Juda-Mieloch, Wojciech Kass.
‘Eseje / aneksy krytyczne / przyczynki’: Mirosław Dzień „O liberalizmie, kulturze i zakrytej twarzy. Esej (nie)zobowiązujący”;
Edmond Jaloux „Rainer Maria Rilke” (tłum. Kazimierz Brakoniecki);
Janusz Nowak „>Obowiązkowy czas teraźniejszy<! Rozmyślania eschatologiczne Barbary Gruszki-Zych”, „Słuchając ‘nadprzyrodzonego gadania’. O ‘siódemkach’ Krzysztofa Kuczkowskiego”;
„Wolny człowiek jeszcze się nie urodził” Jurija Zawadskiego
Anna Krasuska
W LABIRYNCIE
Nikt nie słyszy
Przyjadę, / jeśli wyjdziesz / mi naprzeciw.
Kiedy w maju 1978 roku na planie Lśnienia Stanleya Kubricka (filmu na motywach powieści Stephena Kinga The Shining) młody jeszcze Jack Nicholson wcielał się w rolę pisarza owładniętego twórczą niemocą, Jurij Zawadski jeszcze się nie urodził. Może nawet nie znali się jeszcze jego rodzice. Jack Nicholson stukał wtedy na maszynie do pisania: All work and no play makes Jack a dull boy. All work and no play makes Jack a dull boy. All work and no play makes Jack a dull boy. All work and no play makes Jack a dull boy… Kartka za kartką, dziesiątki, setki, tysiące.
Nie sposób nie wrócić do tej sceny, kiedy tom Zawadskiego otworzy się na wierszu Nie wiem, co się stało i przed oczami pojawi się wers nie oczami mnie widzisz, nie oczami, zapisany siedemdziesiąt razy i stanowiący całą treść utworu. Na pewno nie miałam takiej miny jak Wendy Torrance, żona głównego bohatera, która odkryła jego sekret i na pytanie: jak ci się podoba?….. oszołomiona nie znajduje słów (choć nie jestem pewna, czy oszołomienie jest właściwym słowem na określenie jej stanu w tamtym momencie). Pomysł poety mnie jednak zaskoczył. Obu zacytowanym zdaniom, niezależnie od siebie, nie można odmówić sensu. Oba stanowią rodzaj psycho-wizytówki mówiącego, w pierwszym przypadku jest ona ściśle umotywowana fabułą filmu, w drugim – daje czytelnikowi możliwość bardzo, bardzo szerokiej interpretacji, w zależności od kontekstów, jakie przywoła.
Otwórzmy teraz tomik na wierszu K. To trzydzieści osiem wersów utworu, który zaczyna się tak:
Czytaj więcej: „Wolny człowiek jeszcze się nie urodził” Jurija Zawadskiego
„Twarze świata” Kazimierza Brakonieckiego
Leszek Żuliński
POETA KULTUROWOŚCI
Poetów można m.in. podzielić na dwie kategorie. Jedni piszą wiersze wyłącznie „egotyczne”, to znaczy „opowiadają siebie”. Wiersz jest ich zwierzeniem. Radosnym, ponurym, ale zawsze osadzonym na fundamencie własnych przeżyć.
A ta druga kategoria poetów nie zajmuje się sobą. Więc czym? Najczęściej wmyślaniem się w świat i życie. W cały ten behavior i aurę, w których egzystujemy. Kazimierz Brakoniecki należy właśnie do tej kategorii.
Jego dorobek literacki jest solidny. W tym tomiku zostało wszystko odnotowane, więc tylko sygnalizuję, bo nie starczyłoby mi miejsca na recenzję Twarzy świata (to właśnie tytuł książki). Zbiór, jak to często bywa, nie jest podzielony na części. Wiersze po prostu układają się jeden za drugim. No ale to zajmuje aż 95 stron. Jest tych wierszy 45, lecz mają tę cechę, że są długie, a na dodatek pisane często szeroką frazą. Często takie właśnie wiersze nazywamy „gęstymi”.
No, trochę łopatologicznie to wszystko ująłem, a pora przejść ad rem. Zacznę od wiersza otwierającego tomik. Tytuł: Poeta Li Bai Liang Kai (I połowa XIII w.). Oto on:
Notatki na marginesach (25)
Bartosz Suwiński
KOTLINA. ALIKWOT
1.
Chmara piegży trąca wyschłe liście pod magnolią, ta zakwitła drugi raz, tego lata. Na jabłoni szpak, w szybkich kreskach. Najpierw przycinam głóg, choć nie bez oporów. Potem stoimy w deszczu pod klonem. Jastrząb drobi kroki w szczerym polu. Gdzie nie spojrzysz – nasiane dziko jesiony. Cykoria podróżnik to przyrodnia siostra chabra – wiesz Janku? Powiem Ci jeszcze, że gdybym miał wymienić cztery rośliny, od tygodni z nami, to patrz: stokrotki, nachyłek, wrotycz, łopian. Co, przeczesujemy trawy? A teraz tata będzie powtarzał sobie w myślach: życica i wiechlina. Babka zwyczajna. Glistnik. Kąkol. I znowu jaskółcze ziele. Jakby od tego miało być mu lżej i lepiej, jakby te a nie inne, zalane myślami, naparzyły czaju.
2.
Morele spadają z drzewa. Owoc uderza o ziemię. Nie do zmieszczenia w słowie. Stałe zdziwienie dzwonami, o okrągłych godzinach. Mnóstwo dźwięków, których nie znajdę w słowach. Kos na sztachecie, z glistą w dziobie. Odrywam się od niego w skok pasikonika, choć go sobie dopowiadam, bo zostało drgnięcie trawy, a może i to domyśliłem. Gęsi podskubują kaczki. „Owca, kawa, tyta, papała, papania”. „Ściana”. Janek wypowiedział swoje dwa pierwsze słowa na trzy sylaby: Mał-go-sia, mar-ki-za. I dobija się do czwartej: Har-mo-nij-ka.
„Słowianki” Władysława Edwarda Gałki
Szymon Prowacki
SAMORODNY ARTYSTA
Leży przede mną na biurku książeczka do omówienia kłopotliwa, jak zasugerował w posłowiu jego autor – Sławomir Płatek, o czym za chwilę. To publikacja zatytułowana Słowianki Władysława Edwarda Gałki. Zawierająca reprodukcje prac malarskich, grafiki oraz garść utworów parapoetyckich. Kto zacz tenże Gałka? Dowiadujemy się z książki: Urodzony w roku 1959. Murarz-tynkarz po szkole zawodowej (w Świnoujściu), kanonier po wojsku, rencista po chorobie psychicznej.
Powiada sam o sobie: „Maluję, rysuję, stwarzam cyfrowe światy grafiki, rzeźbię. Piszę – część moich zapisków opublikował nieistniejący już ‘Łabuź’ (Prowincjonalny Okazjonalnik Literacki) wydawany przez poetę Leona Zdanowicza. Zilustrowałem jego pośmiertnie wydane książki: opowiastki opowiadające oraz leoniki i inne wiersze wybrane. Moje grafiki znalazły się w zbiorze opowiadań Szorty Jacka Ozaista i w tomie wierszy awaria migawki Sławomira Płatka.
Od kilkunastu lat jestem członkiem Stargardzkiego Stowarzyszenia Miłośników Sztuk Plastycznych „Brama”. Mieszkam w Węgorzynie w woj. Zachodniopomorskim. Zdarzenia losowe zmusiły mnie w ostatnich latach do podjęcia maksymalnego wysiłku fizycznego, psychicznego, intelektualnego, by podołać temu zadaniu, a skutek jest taki, że mam czasu na twórczość mało, mimo tego rzeźbię, maluje, tworzę – dalej, wbrew wszystkiemu. Bo muszę.” (Więcej na stronie internetowej: www.wladyslawgalka.de.tl/)