Z DNIA NA DZIEŃ, Z TYGODNIA NA TYDZIEŃ
"Nieprzysiadalność. Autobiografia" Marcina Świetlickiego
Leszek Żuliński
IMPONUJĄCY ŚWIETLICKI!
Ta książka jest wydarzeniem! Przekracza ona wszelkie edytorskie standardy. Kawał solidnej roboty! Bo oto Rafał Księżyk namówił Marcina Świetlickiego na wywiad-rzekę. Co to znaczy? Miedzy innymi to, że książka ma ponad 650 stron. I na dodatek jest klarownie podzielona na prawie 30 rozdziałów. Ponadto luksusowo wydana – w twardej oprawie, pełna zdjęć, ilustracji, no i końcowych didaskaliów, które dokumentują i porządkują skrupulatnie twórczość poety (kalendarium, bibliografia, dyskografia, filmografia). No, muszę przyznać, że nikt z mojego pokolenia takiej książki się nie doczekał i nie doczeka.
Ładna rekomendacje tego dzieła została umieszczona na plecach okładki: Rozmowy o życiu, książkach i płytach. A także o osobistych i artystycznych wyborach, miejscach i ludziach. Najważniejsi twórcy pokolenia „bruLionu”, muzycy zespołu Świetliki, dziennikarze i redaktorzy „Tygodnika Powszechnego”, malarze Grupy Ładnie, legendarne postaci sceny muzycznej, artyści, z którymi Marcin Świetlicki przyjaźnił się, wadził, współpracował. Polska ostatnich czterdziestu lat. Portret środowisk i pokolenia.
Nic dodać, nic ująć.
Read more: "Nieprzysiadalność. Autobiografia" Marcina Świetlickiego
„eleWator” nr 22 zbliża się
Fundacja Literatury im. Henryka Berezy wspólnie z pozostałymi organizatorami zapraszają na spotkanie promocyjne 22. numeru kwartalnika literacko-kulturalnego „eleWator”.
7 grudnia 2017 r. (czwartek), godz. 18:00; Dom Kultury 13 Muz, Szczecin, pl. Żołnierza Polskiego 2.
Tematem wiodącym bieżącego wydania jest Tibor Déry.
W numerze publikują m.in. Krzysztof Ćwikliński, Krisztián Grescó, Alicja Jasina, Carl Johansen, Artur Daniel Liskowacki, Leonidasz Purosz, Ábel Szabó, Piotr Szewc i Klaudia Wiercigroch-Woźniak. Gościem specjalnym spotkania będzie Miłosz Waligórski, autor książek Kto to widział oraz Długopis.
Bliżej o nowym numerze „eleWatora” napiszemy, gdy egzemplarz dotrze do redakcji.
Informacje o zawartości wcześniejszych numerów dostępne w dziale 'przybliżenia periodyków'
„Odyseja” Piotra Tenczyka
Anna Łozowska-Patynowska
„ODYSEJA” W NOWEJ ODSŁONIE
Wędrówka do domu człowieka z utworu Tenczyka „Odyseja” wydaje się projekcją jego przeżyć. Polifoniczny wymiar tekstu warunkowany jest przez wielogłosowy przekaz postaci, uwikłany w syntetyczną tkankę bogatej tradycji literackiej, wielokrotnie odsyłającej do wykluczających się wzorców kultury biblijnej i mitologicznej, aż w końcu nieoczywistość gatunkową tekstu potwierdza zawierzenie synkretycznym możliwościom wyzyskania tego spojrzenia.
Wydaje się zatem, że wyraźne wskazanie w postaci biblijnego motta wyznacza wyraźną perspektywę podporządkowującą kontekst mitologiczny tradycji religijnej, chociaż ewangeliczne słowa Jana i Mateusza nie wydają się tym samymi słowami z Ewangelii świętych. Ta przestrzeń świętości jest zatem zakrojona do pierwiastków personalistycznych, do rozważań prowadzonych wokół samego człowieka i jego wiary. Druga kwestia dotyczy natomiast odczytywania rzeczywistości przedstawionej przez pryzmat drugiego człowieka, jego stałego uczestnictwa w bycie drugiego. Wydaje się zatem, że ta „kolektywna” perspektywa kontrastuje z indywidualizmem. Ma to swoje głębokie konsekwencje w wyborze technik kompozycyjnych „Odysei”.
Czekam w dolinie Jozafata
Jerzy Żelazny
Na pożegnanie ziemskiej mordęgi wypił pół litra wódki Absolut, a przedtem zjadł piętnaście kartoflanych placków. Paula wspomogła go jednym kieliszkiem i siedząc naprzeciwko Lucka, towarzyszyła mu w piciu z blaskiem podziwu w oczach. A jej spojrzenie mówiło, popatrzcie na tego cudaka! Taki stary, z laską nie potrafi się rozstać, a pije, że aż się kurzy! Niebawem to picie sięgnie dna. Dna butelki, miała na myśli.
- Ech, Paula, z tobą zawsze mi się fajnie piło. Jeśli z ziemskiego przemijania czegokolwiek żałuję, to owego wspólnego siedzenia przy kieliszku czystej. I wyglądania oknem, by podziwiać dolinę Grabowej. Niestety, przeczucie mi podpowiada, że to się kończy.
- Nie, Lucek, nie zgadzam się. Jeszcze mamy przed sobą wiele butelek i przekomarzających się słów, a na ścianach błąkających się naszych cieni. I wejrzeń w jasny dzień. Radosnych wejrzeń na tę twoją dolinę nad Grabową, która uwiodła cię i spędziłeś nad nią szmat życia.
Rocznica śmierci
Marian L. Bednarek
Rocznica śmierci, a zwłaszcza osoby znanej, jest bardziej żywa (jako forma) niż ta osoba za życia była. Celebra stwarza swoją formę 10 razy większą od osoby żyjącej w czasie minionym, którą wspominamy; formę wyolbrzymioną, wyjaskrawioną, groteskową, ciekawszą od człowieka – tego byłego powiedzmy artysty, którego się mijało na co dzień na ulicy. Idzie sobie taka ROCZNICA ŚMIERCI i kiwa się, kwęka coś, może coś mówi, ale niezbyt zrozumiale. Ważne że się odbywa w sobie, wypełniając media od brzegu do brzegu. Mówią coś o niej i piszą bardzo poważnie i pompatycznie. Muzyka gra. A ta lezie, toczy się, domaga się kwiatów i pokłonów, lepszych deklamacji jej dzieł, wyraźniejszych, donioślejszych, czołobitnych.