Z DNIA NA DZIEŃ, Z TYGODNIA NA TYDZIEŃ
„Moje podróże literackie” Leszka Żulińskiego
Wanda Skalska
O TYM, KTÓREMU LITERATURA NIEOBOJĘTNA
Ktoś kiedyś na pewnej imprezie poetyckiej powiedział o Leszku Żulińskim: „Tytan pracy; oby nie skończył jak 'Titanic'...” Żartobliwa uwaga wynikała, rzecz jasna, z troski o jego wyjątkową aktywność na polach literackich i wokółliterackich. Wszak objawiał się (i dotąd objawia) nie tylko jako poeta i krytyk literacki (dziś to już książek trzydzieści z okładem), ale też jako redaktor wielu pism (choćby „Tu i teraz”, „Kultura”, „Wiadomości Kulturalne” i „Literatura”). A swoją pracę zawodową kończył w TVP. Blisko pół wieku publicznej służby z piórem w garści to nie w kij dmuchał - każdy to przyzna. Lecz bez obaw: statek pisarski Leszka Żulińskiego nadal dzielnie zmierza ku swemu przeznaczeniu, często ostatnimi laty zawijając i do portu „Latarnia Morska”. I kto wie, hmm, czy aby autora już teraz nie powinno się zakopać. W Sèvres pod Paryżem. Jako wzorca pracowitości (obok istniejących tam wzorców metra i kilograma)...
„Oficyna Kołobrzeskich Poetów i Malarzy”
Pojawił się ósmy numer nieregularnika „Oficyna Kołobrzeskich Poetów i Malarzy”, debiutującego w roku 2010. Pismo wydaje Stowarzyszenie Kołobrzeskich Poetów. Bieżące wydanie (w formacie A4), opracowane graficznie przez Andrzeja Stasiukiewicza, liczy 36 stron. Wewnątrz, między tekstami, znajdziemy ponad dwadzieścia rysunków Ireny Koźmińskiej, a na okładkach barwne reprodukcje obrazów Wojciecha Dopierały.
Na jakiego rodzaju teksty trafimy w periodyku? Opublikowano wiersze (najobszerniejsze prezentacje), opowiadania, recenzję, felieton i szkic. W sumie swoje utwory drukuje dziesiątka autorów. A może i jedenastka, bo pod pseudonimem (eu) ukrywa się jeszcze ktoś – ogłaszający felieton „Jak żyć, żeby nie zwariować?”
„Pomerania” październikowa
Jesień przyniosła październikowy numer kaszubskiego miesięcznika społeczo-kulturalnego „Pomerania”. Dziesiąty tegoroczny, a w ogóle już pięćset dziewiętnasty. Bieżące wydanie, liczące 68 stron, zdobi na okładce portret Güntera Grassa, zmarłego 2 lata temu noblisty - urodzonego 90 lat temu w Gdańsku. Jemu właśnie (a też Danielowi Chodowieckiemu) poświęcony jest materiał Sławomira Lewandowskiego „Günter Grass i Daniel Chodowiecki pod jednym dachem”. Urodzili się w tym samym dniu – 16 października – i choć różnica wieku pomiędzy nimi wynosi 201 lat, to współcześnie wspólnie świętujemy urodziny tych wybitnych gdańszczan, których oprócz szczególnych więzi z rodzinnym miastem łączy jeszcze wiele innych rzeczy.
A w głębi numeru jeszcze między innymi:
„Widny kres” Zbigniewa Chojnowskiego
Anna Krasuska
WOKÓŁ POEZJI ZBIGNIEWA CHOJNOWSKIEGO
Zaczyna się kolejny dzień, jak wczoraj, jak przedwczoraj. Świt – na granicy nocy i dnia – zasklepia minione chwile, nie leczy z nich, ale właśnie zabliźnia. Wydobywa z mroku domy, drzewa, drogę, zapewne niejedną. Utwardza (…) to, co dopiero powstanie. Pierwszym wrażeniem towarzyszącym narodzinom dnia staje się niemoc, w dodatku natarczywa, która jak intruz przyćmiewa widzenie. Co więc począć, kiedy zewsząd nawołują się nicoście? Człowiek chciałby się wtedy spełnić w roli zaklinacza dnia, bo kiedy dopada go marazm (im bardziej przy świtaniu świat się utwardza, tym bardziej rozmięka go bezsilność), kiedy w jednolitą masę rozpuszczają się imiona, twarze, pragnienia bycia razem, chciałby, oby mniej, chociaż trochę mniej bolało. Nie jest to jego jedyne pragnienie. Równie ważne (a w różnych sytuacjach – śmiem podejrzewać – dla poety może i ważniejsze) staje się dążenie do oswojenia świata za pomocą słów. Bo żeby odnaleźć się w świecie, trzeba go podejść mową, wyjęzyczyć.
Bartosz Suwiński WIERSZE NOWE
BINDUGA
Jest mnie mniej niż mało,
wykluwam się z jaja nocy,
schodzę światłu z drogi,
w bliźnie powieki
rozcięty jest mój świt.