Lipcowo-sierpniowy "Miesięcznik"

Kategoria: z dnia na dzień Utworzono: czwartek, 02 sierpień 2012 Opublikowano: czwartek, 02 sierpień 2012 Drukuj E-mail

Podwójny numer koszalińskiego miesięcznika otwiera rozmowa z Michałem Komarem (z fotoportretem na okładce) - scenarzystą, krytykiem filmowym, autorem sztuk teatralnych, wydawcą i publicystą - opatrzona barokowo rozbudowanym tytułem "O Koko Euro Spoko, abonamencie radiowo-telewizyjnym, standardach rodzimego dziennikarstwa i tych rodem z BBC, koncepcjach Fukuyamy i Zygmunta Baumana oraz syna Yeti, a także o kosmitach na dnie Bałtyku - czyli o najważniejszych problemach tegorocznej kanikuły". Do tej rozmowy wrócimy cytatem pod koniec prezentacji. A co jeszcze w najnowszym numerze?

Izabela Nowak - ">m-teatr< po raz trzeci" i "Muzeum Włodzimierza Wysockiego ma osiemnaście lat"; ">Pro Arte< dla Edwarda Grzegorza Funkego"; "List prezesa ZAKR-u Ryszarda Ulickiego"; Jacek Frankowski - "Galeria ZAiKS-owskich osobistości" (Walery Jastrzębiec-Rudnicki); Joanna Rawik - "Kultura jest ważna"; Walentyna Trzcińska - "Mieszczuchy na wsi"; Mikołaj Oniszczuk - felieton "Czyżby granda w biały dzień?", Jerzy Żelazny - proza z cyklu "Fatałaszki": "...leży na glebie"; Ewa Werner - (cykl "Szlakiem europejskich zabytków") "Klejnoty Saksonii - Romantyczna rezydencja Pillnitz"; Anna Mosiewicz - "Czołgacz kąsający" (esej o wężu w historii kultury); I. Nowak - "Życie w rytmie tanga" (o tancerzach Mirze i Arturze Danielewskich); E. Werner - "Almanach Kultury Koszalińskiej 2011 - spotkanie siódme"; Joanna Nowińska (fot. Izabela Rogowska) - "Powrót kobiety z przeszłości" (o spektaklu Bałtyckiego Teatru Dramatycznego "Kobieta z przeszłości" Rolanda Schimmelpfenniga w reżyserii Eweliny Marciniak); J. Nowińska (fot. I. Rogowska) - "Odlotowy Polak w krzywym zwierciadle" (o spektaklu BTD "Historia Polaka w obrazach, czyli Odlot w czasie 2" wedle scenariusza i reżyserii Piotra Krótkiego); I. Nowak - "O czytaniu Herodota w epoce Internetu - Michał Komar w Koszalinie"; Jerzy R. Lissowski - "Rzecz o wybitnym pisarzu z mało polskim rodowodem" (Nikos Chadzinikolau); Ewa Sośnicka-Wojciechowska - "Wielki humanista w Warszawie" (Albert Lichanow - autor klasyki literatury dla dzieci i młodzieży, którego książki przełożono na 104 języki); W. Trzcińska - "Tajemnicze ogrody pani Marii" (o wystawie malarstwa Marii Wallenberg-Kluzy); A. Mosiewicz - "Malarstwo Ryszarda Lecha. Wystawa w koszalińskim muzeum", ">Kawałek podłogi<. Odzyskane miejsce dla artystów" oraz "Niezwyczajna twórczość Józefa Chełmowskiego. Wystawa w Muzeum w Koszalinie"; Gall Podlaszewski - "Koszalin a Morze. Wizja urbanistyczno-architektoniczna dla Nowego Jamna"; "Tomasz Czuczak sekretarzem miasta"; Ryszard Ulicki - "Mimo że ACTA ad acta - twórcy mają ponieść koszty ratowania finansów państwowych".

To tylko telegraficzna wymienianka nazwisk i tytułów podwójnego "Miesięcznika", liczącego 108 stron. I tak nie zawierająca wszystkich materiałów. Choćby wplecionych w numer przedruków wierszy Jerzego Ficowskiego, Małgorzaty Hillar i Haliny Poświatowskiej.
I zapowiadana cytacja wywiadu R. Ulickiego z M. Komarem (poza wszystkim, zdeklarowanym "fanatykiem żeglarstwa", jak sam siebie określa). Mały i mało żartobliwy w wydźwięku wyimek z żartobliwej w sumie rozmowy.

R.U.: W każdym dobrym kabarecie reżyser "miał w rękawie" tak zwany "murowany numer", który bez względu na pogodę, nastrój i koniunkturę polityczno-gospodarczą zwalał z nóg publiczność i rozśmieszał do łez. Na pewno pamiętasz ten kultowy skecz - "Wężykiem, panie majster... wężykiem..." (przyp. red. - idzie tu o skecz Stanisława Tyma) aby osiągnąć jeszcze wyższy poziom rozbawienia naszych czytelników, porozmawiajmy o szansach odpolitycznienia mediów zwanych przekornie "publicznymi", a clou tej rozmowy niech będzie śmiała wizja uwzględnienia w programach tych mediów "kultury wysokiej" oraz takich detali jak poprawność językowa i warsztatowa czy nawet mityczna już "misja"...

M.K.: Po pierwsze, ja jestem przeciwnikiem jakiejkolwiek misji, bo nie chcę, żeby "misjonarz" właził mi do domu. Ja chcę kogoś miłego, kto przychodzi porozmawiać o wartościach, o kulturze. Celem "misjonarza" jest namawianie, a ja nie chę być namawiany.
Po drugie, byli tacy misjonarze, którzy urządzali krucjaty i ja sobie krucjat nie życzę, zwłaszcza za moje pieniądze.
Przyjmijmy, że to nie idzie o misję, tylko o poważną rozmowę z odbiorcami, a co więcej, ponieważ współczesne techniki stwarzają możliwość odbioru w dwie strony, ułatwiają rozmowę i porozumienie, to może by stworzyć taką płaszczyznę dialogu, w której kultura wyższa znalazłaby swoje dobre miejsce. Ja nie uwierzę w to, co mi powtarzają rozmaici niezbyt udolni dyrektorzy rozmaitych stacji publicznych do spraw reklamy, że wyższa kultura się nie sprzedaje. Otóż ona się sprzedaje, tylko trzeba umieć to robić.
Co się zaś tyczy odpolitycznienia mediów i nieczynienia z nich łupów kolejnych ugrupowań politycznych, powiem coś strasznie banalnego - po tym filmie o polskich stadionach, o Polsce i Ukrainie, które nadało BBC odezwały się głosy, że ten andawca to nie jest żaden wzorzec moralny i medialny, a ja właśnie trzymałbym się zasad BBC - tej stacji, w której dziennikarz chowa do kieszeni swoje poglądy i preferencje polityczne, ale przede wszystkim wie, o czym rozmawia. Ja bym zatem zaczął kształcić i wychowywać takich właśnie dziennikarzy. Dziś model ukazywania ważnej fazy jakiegoś problemu lub konfliktu polega na gromadzeniu w studiu kilkunastu kłócących się ze sobą polityków. Ich kłótnie niczego nie wyjaśniają widzom lub słuchaczom. Wybacz przykład niestosowny, ale gdyby żył doktor Korczak, Eichmann zaś nie zawisł na szubienicy, to niechybnie znalazłby się wydawca telewizyjny, który by pomyślał o zaproszeniu obu do dyskusji, dla wysokiej temperatury sporu, no i reklamodawców by to kręciło... tu jakiś dezodorant czy jogurcik, a tam panowie dyskutują...