Kolorowy kruk*
Janusz A. Korbel
Kruk zataczał niewielkie kręgi nad granicą lasu i łąki. Trzepotał skrzydłami, jakby chciał się opędzić od natarczywego skomlenia lisa, który opowiadał mu sensacyjne plotki o ptakach, które kruk spotykał w swoim rewirze. Krr, krr skrzeczał, jakby chciał powiedzieć lisowi: niczym mnie nie zaskoczysz, w lesie ptaki przybierają różne ochronne barwy, a ja za długo tu latam, żebym wierzył w ich kolorowe formy. Nie chcę słuchać twoich skomleń, zachowaj to dla siebie, jak ja to robię. Tymczasem po łące przesuwał się ruchem okrężnym nieruchomy cień, aż zaczął maleć znikając w blasku słońca. Nagle, spod tarczy słonecznej oderwał się szary punkt i w jednej chwili spadł na lecącego chybotliwie kruka. Ten zdążył się odwrócić w ostatniej chwili i wystawić swoje szpony, które w ułamku sekundy zwarły się ze szponami orła przedniego. Wczepili się w siebie i jak kamień spadali wirując wokół własnej osi i chaotycznie machając skrzydłami. Czarne skrzydła kruka przeplatały się na tle nieba z większymi, brązowymi skrzydłami orła, które raz się składały, obejmując swojego partnera, by za chwilę rozpostrzeć się na ułamek sekundy i wyhamować spadanie. Koziołkowali w przestrzeni, aż zniknęli w koronach drzew.
Przestraszony lis czmychnął w brzozowy zagajnik i tam rozmyślał, dlaczego kruk nie chciał wysłuchać takich sensacyjnych plotek o innych ptakach? Tymczasem ze skraju lasu, znad koron drzew uniósł się dostojnie orzeł, falując szerokimi skrzydłami i wolno uniósł się wysoko, ponad grzbiet góry. Kruk tymczasem przysiadł na bukowej gałęzi wypatrując, czy orzeł naprawdę już odleciał. Nie lubił tych jego zabaw, chociaż wiedział dobrze, że dopóki spotykają się w powietrzu nic mu nie grozi. Słońce chyliło się ku zachodowi, a grzbiet góry szybko pokrywał łąkę złowrogim cieniem. Jeszcze chwila, a zapadł zmierzch i nad zagajnikiem, w którym skrył się lis przeleciała pierwsza słonka, trzepocząc skrzydłami jak nietoperz i piszcząc swoją wersję opowieści o lesie. Jej przenikliwy głos wstrząsnął drzemiącym lisem i rudzielec zadał sobie głośno pytanie: Dlaczego kruk nie chciał mnie wysłuchać? Przecież chcę dobrze, chcę uchronić młode pokolenie przed wszystkimi tymi nieprawościami, które widzę w lesie. Dlaczego kruk nie chce wyciągnąć z tego odpowiednich wniosków?
Kruk tymczasem wyrywał postrzępione przez orła pióra i dziękował mu, że wybawił go z tłumaczeń się przed lisem. Kruk wie zbyt dużo, aby móc się przejmować opowieściami lisa. O jego mądrości wiedzą też inne ptaki. Dlatego jest czarny. To jego maska i tylko w odpowiedniej chwili, o wschodzie słońca, ptak, który nie ma niczego do ukrycia może zobaczyć, że kruk jest bardzo kolorowym ptakiem. Wtedy widzi, że kruk mieni się we wszystkich kolorach tęczy. Zazdrości mu tego orzeł i właśnie dlatego czasami sczepia się w locie szponami z krukiem i przez tę chwilę wspólnego spadania zapomina o swojej zazdrości.
Las i łąkę pokryła ciemność, ze wschodu zerwał się wiatr przypominając, że wszystko przemija i wraca do wspólnej formy, jak las i łąka spowite czernią.
Janusz A. Korbel
-------------------------------
*Pierwodruk opowiadania miał miejsce w papierowym wydaniu Latarni Morskiej nr 2 (6) 2007 r.
Przeczytaj u nas także inne teksty J. Korbela w działach ‘proza’, ‘felietony’, ‘eseje i szkice’ – w tym m. in. artykuły, „List z ostatniej puszczy Europy” oraz "Puszcza Białowieska - mity i rzeczywistość XXI wieku" - oraz wywiad z autorem w dziale ‘rozmowy latarni’