„Insomnia, podżebrze” Wioletty A. Jaworskiej

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: wtorek, 02 marzec 2021 Drukuj E-mail

Leszek Żuliński

 

WIERSZE WSOBNE I INTELEKTUALNE

 Tej Autorki dotychczas nie znałem, ale ze skrzydełka książki sporo się dowiedziałem. Pani Wioletta jest nauczycielką, ale wielce   – moim zdaniem – uczoną; między innymi jest absolwentką Papieskiego Wydziału Teologicznego.
 Jej dorobek jest zaskakująco spory. Mówi o sobie: pasjonat, kobieta renesnsu. I rzeczywiście tak mówić o sobie ma prawo.
 Już nie wchodzę w dalsze szczegóły – może czytając tę recenzyjkę moje zdumienie uznacie za słuszne.
Najpierw musiałem dowiedzieć się co znaczy tytuł tego tomiku: insomia. podżebrze. Otóż insomnia to jest bezsenność, a podżebrze to część jamy brzusznej pod żebrami. I właśnie te oba słowa nadały tytuł tomikowi.
 Podżebrze to wyraz znany, a insomnia to znaczy, jak rzekłem,  bezsenność.

 Tak między innymi powstał tryptyk, zaczynający się tytułem prześwity. Cytuję: od sygnału karetek gęsi się skóra / chłód tnie trzewia do krwi // przygarbione obrazy pęcznieją od nadmiaru wilgoci / odpryski paciorkami spadają na ręce / skostniałe od zebrania na czas // naprzemiennie staję się bezmiarem bezradności  / wobec  atramentowych plam / plątaniny rur z impulsami na monitorach // ludzkim pelikanem z termosami zamiast skrzydeł / gotowym zadziobać za każdy akt nieuwagi / względem pomarszczonej skóry // wreszcie obolałym dzieckiem / któremu zabrano na drugi brzeg / koniec pępowiny.

 W wielu wierszach Autorka mówi o sobie, ale bez patosów. W zasadzie to co opowiada jest nam bliskie, introwertyczne. Cymes w tym, że jej prostota do każdego czytelnika dobiegnie.
 Przeczytajcie na przykład utwór pod tytułem memory. Oto on: ziębnę – niezależna od warstw / skali Celsjusza / chłod podchodzi z pamięci / nie pozwala podejść bliżej / niż kręgi na tafli pnia mózgu // nie zapuszczam korzeni / choć pędy ramion / węszą  szczelinami aorty / niczym pies gończy // dekodują rejestry / synapsami spod kory płyna odbicia / odwracam wzrok – głuchnę / osłaniam mniej odporne strony // stare obrazy mówią niemo: „jesteśmy w tobie jak odprysk początku / rośniemy w słabość".
 Okazywany introwertyzm uznać trzeba za cenną wiwisekcję.

 To, co opowiada Autorka w tych wierszach, to jest jej głębokie alter-ego.
 Utwór otwiera Prolog pod tytułem podżebrze. Znowu cytuję: najbardziej unerwione są korzenie / wrosły zasiekami w ciało / choć skóra też się gęsi / gdy pogłaszcze ja pod włos / a sutki dębieją od lepkich ust / niczym zdobyczna chorągiew / wbita w szklany kopiec / pęczniejący od drgań / rozkołysanej struny // „jeszcze jeszcze” // wyszeptuję mistyczną cichość zespolonych ciał / nad którymi porowate kołyski się drzewią / osłaniając liśćmi zieloność / tłoczoną tkankom niby krew // nie przycina się gałęzi gdy rosną / wczepiony w życiodajny pień // „karm mnie karm” // zanim zostanie ze mnie sęk.
 
 A książkę zamyka wiersz pod tytułem Epilog. Cytuję: Listopad // mgliste powietrze coraz cięższe / wcale nie przez jesień / oddech pęcznieje jak obłok / dookoła zmurszała szadź // krążę wokół ścieżek / pod stopami kołysze się ziemia / czytam pożegnalne wiersze // darń coraz bardziej szpiczasta / zostawia szronowe igliwie na butach  / – teraz są takie jak twoje / ukryte po-wieki  / źrenicom odkształca odbicie // czas nie chce cofnąć się do lata / zima przedwcześnie skuła nas mrozem / drżę.
 
 Co ciekawe: ten tomik to pierwszy zbiór poetycki – czyli debiut!
 Tak istotne wejście do literatury mnie aż podniosło pod chmury.
 Na tylnej okładce książki jest spora rekomendacja Łucji Danielewskiej.
 Już nie będę wszystkiego tu opowiadać, ale Pani Wiolettcie Arlecie Jaworskiej posyłam po lekturze unisone chapeau bas.
 
Wioletta Arleta Jaworska „Insomnia, podżebrze”, Wydawnictwo FONT, Poznań 2020, str. 60

Leszek Żuliński