Z Suliko pod kinem

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: czwartek, 14 listopad 2019 Drukuj E-mail

Jerzy Żelazny

W listopadzie zwykle przypomina mi się i prześladuje melodia piosenki gruzińskiej Suliko. Sentymentalnie lubię ją sobie zanucić, by przypomnieć dawne smutki:
Chciałem znaleźć mej miłej grób
Smutek co dzień me serce gniótł...
Tak się zaczyna. Młodszym muszę wyjaśnić - ta gruzińska piosenka była niezwykle popularna w latach pięćdziesiątych poprzedniego wielu. Nie zdarzały się dni, aby jej dźwięki nie rozbrzmiewały z rozwieszonych „kołchoźników”, czyli głośników podłączonych do radiowęzłów miejskich, w zakładach pracy, w szkołach... Pięknie brzmiała w języku oryginału, czyli po gruzińsku. Jej polifoniczność przejmowała dreszczem, przywodząc na myśl śpiewy dawne, być może wojów królowej Tamary (1165-1213), władczyni Gruzji, podczas jej panowania państwo przeżywało niebywały w innych epokach rozkwit. To królowej Tamarze najwybitniejszy poeta gruziński Szota Rustaweli zadedykował swą epopeję Witeź w tygrysiej skórze.

Melodia Suliko była starą melodią ludową i skojarzenie ze śpiewami z czasów królowej Tamary jest nie od rzeczy. Słowa są autorstwa Akakija Ceretelego, który żył w latach 1845 - 1915 i podobno pochodził z rodu kniaziów. Tych jednak w Gruzji był bezlik i rodowód książęcy nie łączył się z jakimiś szczególnymi preferencjami majątkowymi. Stał się jednym z wybitniejszych poetów gruzińskich. Wychowywał się na wsi pod opieką niani pochodzącej z ludu, nasłuchał się więc ludowych bajd, być może też słyszał opowieść o dziewczynie imieniem Suliko. Melodię do słów Ceretelego opracowała zapewne na motywach starych melodii ludowych jego krewna Warinka Cereteli. Ta pieśń przypadła do serc Gruzinom, a wkrótce stała się popularna w innych krajach, przede wszystkim w dawnym Związku Radzieckim.

Przed dziesięciu laty w telewizji całkiem przypadkiem natrafiłem na scenę, w której idzie dwóch mężczyzn, nie rozpoznałem twarzy, trwał bowiem wiosenny zmrok, nucąc melodię znanej mi z młodości piosenki Suliko. Pomyślałem - to pewnie Józef Wisarionowicz, znany jako Soso albo Koba, czyli Stalin. Pomyślałem, że to on, bo, jak opowiadano, Koba wręcz przepadał za tą piosenką. I rzeczywiście, gdy ekran się rozjaśnił, z mroku wyłonił się Stalin niczym duch okrutnego satrapy. Oczywiście był to aktor grający Stalina w rosyjskim filmie seryjnym pt. Moskiewska saga, który nasza telewizja emitowała przed dekadą.

Podobno była to bardziej legenda niż prawda, że Stalin tak bardzo umiłował tę pieśń, ponoć bardziej cenił inną pod tytułem Czarna jaskółka. Tego dzisiaj pewnie już nikt nie rozstrzygnie. Zresztą czy warto? W każdym razie zbrodniarz Stalin sprawił, że słowa piosenki przetłumaczono na rosyjski, wykonania jej się podjął dość znany śpiewak i aktor Leonid Utiosow ( znany ze sławnego filmu Grigorija Aleksandrowa Świat się śmieje) i stała się niezwykle popularną - każdego dnia albo i kilka razy na dzień można było usłyszeć zawodzenie Utiosowa:
Ja mogiłu miłoj iskał...

Jest to ładna pieśń o miłości, łatwo wpada w ucho, nadaje się do towarzyskiego śpiewania, taką też funkcję pełniła. W czasach zalewu ideologicznej tandety również w piosenkach, ta liryczna, rzewna melodia brzmiała przyjemnie, była urozmaiceniem w sztampowym repertuarze tak zwanych piosenek masowych. I nie wina to melodii, że stała się ulubioną przyśpiewką podczas nocnych papojek w gronie najbliższych współpracowników towarzysza Koby.

Na język polski tekst Suliko przetłumaczył Aleksander Rymkiewicz, poeta wywodzący się z wileńskiego środowiska literackiego skupionego w grupie Żagary. Tekst wiersza w Polsce tłumaczyli inni - specjalistka od tekstów piosenek Wanda Sieradzka, poeta Anatol Stern. Są jeszcze inne wersje tekstu Suliko. Ciekawa jest opowieść o tłumaczeniu tekstu przez Adama Włodka, jednak to bardziej anegdota niż prawda. Podobno został namówiony przez gruzińskich przyjaciół podczas uczty z nieodłącznym degustowaniem znakomitego wina gruzińskiego. Bo sprawa była dość kompromitująca - były przekłady tekstu Suliko na angielski, niemiecki, francuski, a nikt nie zadał sobie trudu, by stworzyć wersję polską. Gruzińskie wino, a może koniak, sprawiły, że podjął się tego ów krakowski poeta i niezły birbant. Nieznany jest jednak efekt tłumaczenia Włodka. Popularna i niejako obowiązująca jest wersja Rymkiewicza:
Wiosną młode serca bez miłości schną -
Gdzie ty jesteś, mów, Suliko?

W latach pięćdziesiątych do popularnych, oprócz wersji rosyjskiej, należało wykonanie tej pieśni przez Chór Czejanda. Później wielu innych polskich wykonawców śpiewało tę piosenkę. Mnie do serca przypadła interpretacja Sławy Przybylskiej. Śpiewała ją Eleni, Magdalena Niewińska, nawet Andrzej Rosiewicz. Śpiewają tę pieśń soliści, zespoły wokalne w wielu krajach europejskich i nie tylko. Obowiązkowo wykonywał ja głośny chór rosyjskiej armii im. Aleksandrowa.

Dziś ta piosenka należy do przebrzmiałych. Kołacze w pamięci moich rówieśników. Czasem przy kielichu ktoś zanuci:
W bujnym lesie kwiat róży drży,
Na jej płatkach lśnią rosy łzy...
Napisałem, że piosenka ta przypomina mi się i smutkiem przejmuje jesienią, w listopadzie.

Miałem w życiu nieprzyjemny listopad, chociaż z perspektywy czasu rodzi się we mnie tylko smętny powiew. Otóż jako młody chłopak, po zdaniu matury, dostałem nakaz pracy w szkole w Słupsku. Nikogo nie znałem w tym mieście, w szkole pracowały same kobiety, starsze ode mnie, czułem się osamotniony, a listopadowa aura, deszcze i mgły, ten ponury nastrój wzmagały. Czasem szedłem pod kino, jedyne wówczas w mieście, z nadzieją obejrzenia filmu. Zdarzało mi się czasami nabyć bilet, częściej odchodziłem z kwitkiem. Pod kinem zwykle stał tłumek młodych, chociaż nie tylko młodych, którzy nie mieli nic innego do roboty, jak postać tam jakiś czas. Czasem też trochę stałem, by być między ludźmi. Nie chciało mi się wracać do pustego sublokatorskiego pokoju. A z głośnika rozbrzmiewał głos Leonida Utiosowa:
Ja mogiłu miłoj iskał…
Po jakimś czasie głos Utiosowa zastąpił Chór Czejanda:
I powtarzał słowik w pieśni aż do dnia;
To Suliko głos. Tak, to ja.

Jerzy Żelazny


Przeczytaj też u nas inne teksty J. Żelaznego, a także recenzje jego książek: Duchy polanowskich wzgórz (2006), Ptaki Świętej Góry (2010), Za wcześnie do nieba (2010), 19 bułeczek (2011), Fatałaszki (2013), Tango we mgle (2014), Kichający słoń (2018), Trzynasta (2018)