Złe spojrzenie

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: piątek, 19 lipiec 2019 Drukuj E-mail

Jerzy Żelazny

Wyruszaliśmy z domów o tej samej porze, by zdążyć na siódmą do pracy. Chodziliśmy piechotą, gdyż nasze firmy były położone niedaleko. Mijaliśmy się każdego dnia mniej więcej w tym samym miejscu. Wiedziałem kim jest, gdzie pracuje, jaki jest jego zawód, gdzie mieszka. Znałem też z widzenia jego żonę. Kilka razy widziałem go spacerującego z żoną i dziećmi – jedno dziecko leżało w wózku, kilkuletnie chłopiec i dziewczynka szły, trzymając matkę za ręce, ojciec popychał wózek. Czasem popołudniu wyjeżdżali samochodem, starym Oplem, zapewne robiąc większe zakupy.

On prawdopodobnie wiedział o mnie tyle samo, czyli niewiele. Może widział mnie wychodzącego z żoną do kina lub na zakupy a weekendy, gdy udawaliśmy się za miasto kilkuletnim Volvo.
I to była cała nasza o sobie wiedza. Nie rozmawialiśmy, nie przystanęliśmy na ulicy podczas tych rannych spotkań lub powrotów z biur, by wymienić informacje, opinie, pogadać choćby o pogodzie.

Za każdym razem, gdy się mijaliśmy, odwracał głowę, patrzał w bok, na mijane domy, skrywał przede mną oczy. W jego ruchach, w napięciu ciała, gdy zbliżaliśmy się do siebie na dość wąskim chodniku, wyczuwałem wrogość albo lekceważenie. Może był to żal jakiś albo pretensja.

Zadawałem sobie pytanie, czy nieświadomie nie wyrządziłem mu jakiejś przykrości? Nie znalazłem w pamięci jednak takiej sytuacji, zdarzenia, podczas których mogłem go bezwiednie urazić.
Należę do ludzi, którzy innych traktują przyjaźnie, życzliwie. Staram się z każdym porozumieć, szukam rzeczy, które nas łączą a nie dzielą. Lubię uśmiechnąć się, zagadnąć wesoło, zażartować. Takie mam przynajmniej o sobie mniemanie. Tymczasem co jakiś czas spotykam się ze słowem nieprzychylnym, surowym, wręcz wrogim. Nigdy nie potrafię sobie wytłumaczyć powodu nieprzyjaznego potraktowania. Kiedyś ktoś mi powiedział zniecierpliwiony: - Bo się uśmiechasz bez powodu. Ty z ludzi kpisz, pewnie sądzisz, że jesteś taki ważny albo mądry, wywyższasz się.
Ugodził mnie tym posądzeniem. Chciałem wołać, jesteś niesprawiedliwy, staram się być miłym, by zjednywać sobie ludzi, a tymczasem wywołuję nieufność, jakiś nieuzasadniony żal albo złość. Nie zgadzałem się z tym posądzeniem i nadal spotykanych ludzi obdarowywałem pogodnym spojrzeniem, uśmiechem, przyjaznym słowem.

Ten wymijający mnie przechodzeń ostentacyjnym odwracaniem głowy działał na mnie zmrażająco. Nie potrafiłem wydusić z siebie swobodnego zachowania, moje ciało miękło, czułem w nogach martwotę, chociaż poruszałem się normalnie. Ktoś patrzący na mnie z boku, na pewno nie zauważył żadnych zmian w moim sposobie poruszania się - szedłem jak zwykle z wystopyrczonym brzuchem, pogodny, często nieco zamyślony.
Po jakimś czasie zaryzykowałem pozdrowienie: - Dzień dobry, ładna pogoda - zagadnąłem. Spojrzał na mnie zdziwiony, z pretensją. To był taki krótki rozbłysk oczu, lodowaty, odpychający. Nie odpowiedział, przyśpieszył kroku, jakby to moje zwyczajne, rytualne dzień dobry, spłoszyło go, rozzłościło. Przez moment ujrzałem jego oczy - czaiła się w nich złość, jakby moje banalne pozdrowienie było impertynencją, obraźliwe.
Zdumiałem się jego zachowaniem, a przede wszystkim tym, co ujrzałem w jego oczach - poza złością zobaczyłem coś mroczne, posępne. Podziałało na mnie przygnębiająco - moja próba nawiązania przyjaznej znajomości napotkała chłód, złe błyski w oczach.

Zadawałem sobie pytanie - co jest takiego w człowieku, zwyczajnym pracowniku jakiejś instytucji, czułym ojcu i mężu, że tak chętnie przystaje na to, by mieć dla innych milczące spojrzenie, złe spojrzenie, chociaż nie ma ku temu racjonalnego powodu, racjonalnej przyczyny. Czyż pielęgnowanie złości dla innych ludzi jest potrzebą naszej psychiki, egzystencji? Taką samą potrzebą jak dobroć i życzliwość, otwartość na innego człowieka? Może te dwie cechy muszą ze sobą współistnieć w pewnej równowadze?

- Mijamy się codziennie w tym samym miejscu - znowu odważyłem się powiedzieć te zdawkowe słowa, uśmiechając się przyjaźnie do mężczyzny, z którym spotykaliśmy się oddzieleni półtorametrową przestrzenią. Była to jednak przestrzeń tak rozległa, że nie można było jej ominąć, jakby stanowiła zaporę nie do pokonania, nie do przebycia.
- Czego ty chcesz ode mnie, czemu się do mnie przyczepiasz? - rzekł opryskliwie i poszedł, nie czekając na odpowiedź i nie oglądając się za siebie.
- To pan ciągle patrzy na mnie gniewnie bez powodu... - urwałem, gdyż nie słuchał, lecz oddalał się szybko, w popłochu, prawie biegł, chcąc jak najszybciej ode mnie się oddalić.
W tym samym dniu kierownictwo instytucji zmieniło mi godziny pracy. Nie spotykałem go ani w drodze do biura, ani podczas powrotu. Odczułem brak jego widoku, jego nieprzyjaznych spojrzeń.

Jednego dnia poszedłem pod blok, w którym mieszkał, z nadzieją, że go spotkam i zapytam o powód niechęci a właściwie wrogości, którą do mnie żywi.
Nie spotkałem go, lecz dowiedziałem, że wyprowadził się z całą rodziną na drugi kraniec województwa. Ludzie opowiadali, że odziedziczyli dom po rodzicach, osiedlili się z w nim, rezygnując z mieszkania w bloku. Ten mężczyzna wyjechał zabierając ze sobą tajemnicę złości, którą mnie obdarzał. I o którą mnie podejrzewał.

Ta przygoda nie skłoniła mnie do zaprzestania uśmiechania się do ludzi, do znajomych. Nadal staram się nawiązywać kontakty pełne wzajemnego szacunku, sympatii i przyjaźni. Oczywiście jest wiele osób, które na moje przyjazne gesty i słowa odpowiadają podobnymi. I przyjemnie nam się rozmawia, chętnie przystajemy na ulicy lub w innym miejscu, by uścisnąć sobie dłonie, wymienić uwagi, informacje, opowiedzieć jakiś dowcip wywołujący uśmiech.

Czasem jednak z boku, z jakiejś grupy, wychylają się oczy napełnione nieprzyjaznym blaskiem. Tym oczom nie podobają się nasze uśmiechy, przyjazne gesty i słowa. To są złe oczy.

Jerzy Żelazny

 


Przeczytaj też u nas inne teksty J. Żelaznego, a także recenzje jego książek: Duchy polanowskich wzgórz (2006), Ptaki Świętej Góry (2010), Za wcześnie do nieba (2010), 19 bułeczek (2011), Fatałaszki (2013), Tango we mgle (2014), Kichający słoń (2018), Trzynasta (2018)