„Tata jest od tego” Marka Stachowiaka
Leszek Żuliński
PARSZYWE, TRUDNE ŻYCIE
Uwaga, debiut! Cytuję notkę o autorze: Marek Stachowiak (ur. 1963) laureat wielu konkursów poetyckich, m.in. nagrody głównej na VI Ogólnopolskim Festiwalu Poetyckim im. Wandy Karczewskiej w Kaliszu 2016. „Tata jest od tego” to debiut książkowy autora…
Marek mieszka nieopodal Gorzowa, widywałem go na co najmniej kilku imprezach poetyckich, a teraz dziwię się, że tak długo „majstrował” ten tomik. Ale i dobrze. Późne debiuty zaawansowanych poetów bywają zazwyczaj udane.
No i z czymś takim mamy akurat do czynienia. Tomik podzielony jest na pięć rozdzialików: Zajścia fizjologiczno-refleksyjne, Za(e)jścia śmiertelnie poważne, Zajścia z narodem, Zajścia metafizyczne, Zajścia wiążące. W sumie wierszy nie za wiele, bo tylko 28. Wystarczy!, bo to są wiersze „gęste”, często „rozbudowane”, ale mające wiele do powiedzenia.
Tytuł tomiku jest – przyznacie – intrygujący. Od czego jest Tata? Hm, sami przeczytajcie ten wiersz niemałego rozmiaru: Tato piszesz na serwetce? A mieliśmy pogadać! / Przepraszam synku ja właśnie o tym / że jestem od tego by podtrzymywać twoją rękę / kiedy w hipermarkecie wyślizgujesz marmur / lub gdy przeskakujesz rozproszone po deszczu nieba. / I on wielki nie może tobie szorstko odpowiedzieć. // Bo tata jest od tego żeby nawet na ruchomych schodach / umieć się z tobą spierać o glutaminian sodu z dużej / paczki chipsów ale już w sklepie wziąć z półki / pomniejszona o kompromis. W pizzerii miękko zwrócić / uwagę że z ice tea nie uda się wypuścić słomka baniek. // Bo tata jest od tego żeby rozpoznać gdy za twoimi plecami / telewizja bez fonii wikła news i poganianych kolbami / mógłbyś za uczestników zabawy w jedzie pociąg. / A potem zobaczyć jak się ich układa na pustyni w kolejowe / podkłady którymi wstrząsa przejazd złowrogiego widma / i z powrotem zabiera do prochu. // Bo tata jest od tego byś się wtedy nie odwrócił. / Zna twoja dorosłość i pyta o sosy ulubione dodatki. / O kolegów z nowej szkoły. Czy dogadujesz się z mamą? / Widujesz starszych braci. O gry u ciebie na topie. / A gdy oznajmiasz – „Mam fajną strzelankę na tablet”. / To choć zabijasz w niej tylko na niby i tych złych. / Tata jest od tego by się z tym nie godzić a jeśli trzeba / zapisać serwetkę tobie na jutro.
Niby prosta rozmowa ojca z synem. Ale w niej dziwny, smutny świat, nad którym wisi także zbrodnia. Innymi słowy powolne tłumaczenie parszywości tego świata i delikatne wprowadzanie syna w sprawy trudne.
Cały ten tomik jest rozpraszaniem dobrych nadziei; on niesie przekaz świata parszywego i życia trudnego.
Oto inny wiersz, pt. Narcystyczne a może?: A może z niedzieli na poniedziałek półleżąc / zdobywasz się na szczerość. Pytasz sam siebie / jak można ocalić takie zero. I skąd się wokół biorą zastępy / pożytecznych idiotów. A każdy poranek jest potyczką / z naga prawdą. Puszczasz wiatry oddajesz mocz stolec / i gdybyś spojrzał zobaczyłbyś jak woda spłukuje / zwierza zanim weźmiesz prysznic co nieco zjesz / umyjesz zęby włożysz koszulę garnitur krawat / bądź sukienkę garsonkę żakiecik i stosowne do płci / w ramach lustra utrwalisz w sobie pewność i profesjonalizm / a to że nikomu nie odpuścisz podkreśli zapach znanej marki. / Mijane po drodze witryny potwierdzą ostrość twojego / przekazu aż zabolą cię palce od dorastania do własnej wysokości. / I będziesz drżał że ktoś cię zapyta.
Tak, tak, Drogi Czytelniku… Czasy Arkadii skończyły się (czy kiedykolwiek zresztą były?). Nie wiem jak długo i od kiedy Marek pisał te wiersze. Ale one wpisują się w aurę obecnych lat.
*
Trudno recenzuje mi się tę książkę. Po pierwsze: kłopot z cytowaniem… Stachowiak większość tych wierszy pisze bardzo szeroką frazą i sporo ich to dosyć sążniste teksty. Po drugie, są to teksty „gęste”, tzn. trzeba uważnie je czytać i rozumieć. Cymes w tym, że autor jest od początku do końca konsekwentny, a więc tomik sam w sobie dosyć oryginalny. To jest po prostu osobliwa dykcja, którą trudno byłoby porównywać do wszelkiej poezji zastanej. To zawsze liczy się w literaturze jako novum.
Tak czy owak najważniejsze jest to, jak Marek widzi i przeżywa obecny w sobie stres istnienia. Mroczny, daleki od jakiegokolwiek eudajmonizmu. Czy takie mamy czasy? Moim zdaniem – tak! Nazwałbym te wiersze „reportażem niezgody”. Niezgody na wszelkie zawiłości i nieprzychylności, jakie często przeżywamy (zwłaszcza w obecnej dobie).
Użyłem gdzieś wyżej słowa „Arkadia”. Zapomnijcie to słowo! Nie tu i nie teraz. Tak więc w tym tomiku zmierzamy się nie tylko z nową dykcją, ale również – i przede wszystkim – z nowym czasem. Nie jest to łatwe…
W jednym z wierszy znajduję taki oto wywód: Boję się Chrystusa ran zaklinanych / przez ludzi o przerośniętej nacji. Boję się ich kodyfikowanych racji / ich dobra zza płotu z drutu polotem górnolotnym aż do granic. / Boję się oficjalnej przyzwoitości. Ich darów z brezentu który maskuje / pod pot płacz i lament. Boję się zamianowanych na kustoszy pokoju / ekspertów od hartu w ogniu wojen ich komitywy z ogrodnikami / ustawionymi w szpaler pod urojone drzewo wolności.
Marku, ja też się boję…
Marek Stachowiak „Tata jest od tego”, Wydawnictwo Tercja.com, Poznań – Gorzów Wlkp. 2018, str. 48
Leszek Żuliński