Łukasz Suskiewicz „Egri bikaver”, Wydawnictwo FORMA, Szczecin 2009, str. 124

Kategoria: port literacki Opublikowano: niedziela, 25 grudzień 2011 Drukuj E-mail

Dwa dania o gorzkim smaku

Na okładce kilka bilardowych kul i butelka „Byczej krwi” rocznik 2000. Książka Łukasza Suskiewicza to posiłek z dwóch dań: danie główne, tytułowe, to minipowieść, a drugie danie (raczej deser) to o połowę krótsze opowiadanie pod wycelowanym w Milana Kunderę tytułem „Nieznośna lekkość stylu”.
 Treścią dania pierwszego jest los współczesnego polskiego zarobkowego emigranta, w zamierzeniu autorskim historia ta skłonić ma do filozoficznych uogólnień „w temacie” kondycji narodu, polskości, „polactwa”, ale też Europy, świata, człowieka – w ten sposób książka Suskiewicza aspiruje do wysokich sfer naszej literatury, staje na jednej półce z „Trans-Atlantykiem” Gombrowicza, „Emigrantami” Mrożka, „Antygoną w Nowym Jorku” Głowackiego...  

 Wyjazd wydawał mi się doskonałym pomysłem. Wyobrażałem sobie, że będziemy żyć jak bohaterzy powieści. Fabuła będzie raz zwalniać, raz przyspieszać, zgodnie z zasadami narracji. Postacie będą pojawiały się, wygłaszały swoją kwestię, a potem znikały. Oczywiście akcja będzie zmierzała do happy endu. I tak to właśnie z grubsza wygląda – z wyjątkiem happy endu. Bohater-narrator snuje się po Dublinie, obnosi swoje kompleksy od zmywaka do zmywaka, snuje fantazje erotyczne, pokrywa rozczarowanie końskimi dawkami ironii. Próby „zadomowienia w bezdomności”, przyzwyczajenia do sytuacji emigranta skutecznie uniemożliwia polska gęba (Minę masz, jakby cały świat był ci coś winien. Wielu Polaków to ma...). Rozrachunek z narodowymi stereotypami też zresztą przybiera postać ironicznej kpiny (pośród włochatych antysemitów z Polski są również tacy, którzy czasem używają prysznica). Miejscami zresztą jest to ironia dość tania (...rozsmakować się w ojczyźnie, w jej przyjaznym styczniowym klimacie, kolorowych ulicach, wesołych ludziach, wspaniałej atmosferze katowickiego dworca...). 

 Opowieść Suskiewicza pachnie autentyzmem. Ma się poczucie, że autor prawdę o sobie pisze, a nie że fikcję kreuje. Zarówno w perełkach – jak świetna scena mordowania szczura, jak i w momentach narracyjnej bylejakości, jak choćby fragment z narzekaniem na irlandzką kuchnię. Całość składa się z luźno powiązanych scen, poukładanych z grubsza chronologicznie w coś w rodzaju kalejdoskopowej retrospekcji – a owa retrospektywność powoduje, że historia odarta jest z fabularnego napięcia i dramatyzmu, stając się zbiorem anegdot. Jakby podróż przez pamięć, w poszukiwaniu straconego czasu. Czy naprawdę straconego? Po powrocie do rodzinnej Częstochowy narrator – pisarz, wyleczony z niektórych kompleksów intelektualista, słyszy od taksówkarza (byłego ubeka), że potrzeba zabić w nas polactwo. Potrzeba, żebyśmy wzorowali się na kimś lepszym.

 "Nieznośna lekkość stylu" to rzeczywiście miejscami ćwiczenie stylistyczne (to pisanie Chandlerem, Mannem, Millerem...). Rzecz – w odróżnieniu od historii pierwszej, emigracyjnej – jest „miejscowa”, ale narrator sprawia wrażenie tego samego pisarza-frustrata, co bohater minipowieści. Mamy tu bolesną twórczą niemoc, mamy migawki z bagienka literackiej prowincji, mamy też fantazję erotyczną, tym razem upostaciowioną w formie Zjawy, gołej i wulgarnej. Zasadnicza część fabuły rozgrywa się na balu absolwentów, gdzie w miarę wzrostu ilości wypitego alkoholu coraz głośniej skrzeczy rzeczywistość – karierowiczostwo, podłe intryganctwo, beznadziejne ugrzęźnięcie w kompleksach i tryumfująca, wszechwładna Gęba. Mamy też „opowieść w opowieści”, wątek autotematyczny. Całość – barwniejsza chyba i dynamiczniejsza niż minipowieść, zwłaszcza że świat przedstawiony to koktajl współczesnych realiów i fantasmagorii, kulminujących w coś na kształt halucynacyjnej groteski.

 Cała książka Łukasza Suskiewicza daje się czytać jako – nieco nierówna – próba zdiagnozowania stanu ducha pokolenia współczesnych trzydziestoparolatków – ludzi bez fundamentów, bez tożsamości, bez właściwości. Diagnoza gorzka, mimo licznych demonstracji poczucia humoru. Jakby pod maską postmodernistycznej „liberalnej ironistki” kryła się rozpacz.

Łukasz Suskiewicz „Egri bikaver”, Wydawnictwo FORMA, Szczecin 2009, str. 124

Wojciech Czaplewski


Latarnia Morska 2 (14) 2010 / 1 (15) 2011