Leon Zdanowicz "Łabuź", Żebracza Inicjatywa Wydawnicza, Kraków 2005, str. 44
Wanda Skalska
Poetycka książeczka o Łobzie, ale pod tytułem "Łabuź". Skąd łabuź? Wyjaśnia Leon Zdanowicz, odwołując się do dokumentów z 1271 roku (gdzie zapisano, wymieniając ród Borcków: ...Borco dominus de Lobis...). Łobez nazwę swą - o czym mówi jedna z hipotez etymologicznych - zawdzięcza tatarakowi, nazywanemu także ajerem, a w dawnej słowiańszczyźnie ł a b u z i e m. Niewielki tomik, bo zawierający ledwie dwadzieścia utworów, zdobią przerastrowane fotki miejskie. Całość spina okładka obrazująca panoramę Łobza w sepii - widzianą z lotu ptaka. Rzecz edytorsko wydana skromnie i ze smakiem.
Najważniejsze jednak są w tomiku słowa. Oto przybysz ze wschodu zagnieżdża się na tak zwanych Ziemiach Odzyskanych - palec losu wskazuje Łobez. Notuje poeta: W czterdziestym szóstym kiedyś w czerwcu/ wpadłem na krwiobieg miasta nogą -/ "woda była w studni, ziemniaki w polu..."/ na stacji wojsko, gruzy, pociąg, pociąg/ Przywiozłem krowi ogon domu/ i połeć słońca Kazachstanu/ wileńskie "ł" - przedniojęzykowozębowe.
Z latami stapia się z nowym miejscem, identyfikuje. Ale wciąż jest nieco wyobcowany. Wciąż okoliczności i ludzie potrafią wytknąć odmienność przybysza. Zaś sam podmiot liryczny zdaje się ze statusem odmieńca godzić, na nieco ironiczny sposób: zwąc siebie w pierwszym wierszu zamiataczem ulic, lub - póżniej - wręcz "zmierzwioną wywłoką".
Dociekania tożsamości owocują refleksjami już o charakterze uniwersalnym. Pyta na przykład L. Zdanowicz w jednym z utworów:
Kim jestem w kole na spłachetku ziemi
kiedy potu zboże skrapla skibę grudy
Czym ziemia żyzna rozorana siewem
jeśli kulą wiatrów wiruje po błękit
I cóż to jest ziemia na hafcie wszechświata.
Te wiersze, układające się ciągiem w kształt poematu, mimo ukrytego żalu, pełne są autentycznej sympatii dla miejsca nowego udomowienia. Powiada poeta w innym miejscu:
Łabuź - tatarak zieleń błota
i miasta pierścień - nazwa domów
i ulic woda - wiatrów potok
warkocze losów splotły nas przez lata.
Mam swoje miejsce obok Pana
ten barłóg trawy mokrej rosą
Niektóre z nich, dzięki rytmice i ukrytej melodii sylab, dałyby się po dopisaniu muzyki - śpiewać. Ciekawie też pobrzmiewają między wersami wynalazki językowe poety oraz słowa rzadko używane: rozmaite cykacze, brzękańce i przyklęki. Było ich więcej we wcześniejszej twórczości. I w jeszcze barwniejszych kontekstach. Tu zredukowały się do garści - na korzyść liryzmu.
Latarnia Morska 1/2006