Szewach Weiss, Elżbieta Cherezińska "Z jednej strony, z drugiej strony", Prószyński i S-ka SA, Warszawa, str. 136
Wanda Skalska
Książki przykuwają uwagę na rozmaite sposoby: a to treścią, a to szatą graficzną, a to ogólną dbałością o stronę edytorską. Książka Szewacha Weissa i Elżbiety Cherezińskiej zachęca do sięgnięcia po nią tak z powodu treści, jak i formy. Jest wysmakowana edytorsko (ciekawa okładka, czytelna czcionka, dobra typografia), gwarantuje też czytelniczą satysfakcję.
To rzecz pomyślana nietypowo. Dwudzielnie. Z jednej strony mamy relację dokumentacyjną bogatego życia Szewacha Weissa, z drugiej próbę literackiego opisu niektórych przeżyć kogoś z boku. Lecz w odwrotnej kolejności. Najpierw wciąga nas literatura. Krótkie opowieści E. Cherezińskiej, niczym migawki - czasem liryczne, czasem dramatyczne – powoli przygotowują do spotkania ze wstrząsającą historią samego Sz. Weissa.
Część E. Cherezińskiej jest dopełnieniem tego, co główny bohater książki chce i może opowiedzieć – jednakże tylko do pewnych granic. Współautorka natomiast wybiega poza fakty, wkracza swoją prozą do stref oniryzmu, trudnego do opisania świata wewnętrznych przeżyć Sz. Weissa. Przy czym robi to dyskretnie, w sposób stonowany. Zabieg ten ma także swoje uzasadnienie psychologiczne.
Kim jest Szewach Weiss, trudno nie wiedzieć. Choćby dlatego, że był ambasadorem Izraela w Polsce, przewodniczy Światowej Radzie Yad Vashem. To barwna i rozpoznawalna medialnie postać publiczna. Jednak obraz w mediach spłaszcza, pokazuje tylko widowiskową stronę. I tak naprawdę mało wiemy o sprawach głębszych, ukrywanych, bolesnych.
„To, że moja biografia nie kończy się na roku 1941, to cud, bo wtedy to do Borysławia wkroczyli Niemcy – wspomina w książce. - Jeszcze przed urodzeniem skazano mnie na śmierć.” Traumatyczne przeżycia Sz. Weissa zawierają między innymi wielomiesięczny epizod ukrywania się we wnęce podwójnej ściany w rodzinnym Borysławiu. Później, po latach, skomentuje to metaforycznie: „Cała rzeczywistość ma podwójne dna i podwójne ściany.”
Tułaczki, rasowe prześladowania, zdrady, śmierć bliskich, masowe eksterminacje wyznawców Mojżesza – tego wszystkiego osobiście doświadczył. Książka o tym mówi, często operując suchymi faktami.
Niełatwo jest być Żydem i we współczesnej Europie. Jakby naród żydowski naznaczony był niewidzialnym piętnem. Co rusz ściąga na siebie nienawiść – wracającą falami do niego od dwóch tysięcy lat.
Nie brakuje w książce i gorzkich spostrzeżeń tyczących Polski. Powiada między innymi w pewnej chwili: „Mam wrażenie, że w języku polskim słowo wciąż brzmi jak przekleństwo.” Niestety, w dużej mierze ma rację.
Sumując. Można zaryzykować stwierdzenie, że żadna z tych części (literacka E. Cherezińskiej i dokumentacyjna Sz. Weissa) tak mocno nie sprawdziłaby się istniejąc samodzielnie. Bo właśnie dopiero zderzenie dwóch różnych widzeń, różnych języków wygenerowało tej publikacji dodatkową siłę oddziaływania.
Latarnia Morska 2/2006