Agnieszka Syska "stworzony z prawiersza. wiersze 2008-2010", Podkarpacki Instytut Książki i Marketingu, Rzeszów 2010, str. 112
Agnieszka Syska (pseud. Jovana Jovanović), ur. 1977 r. w Warszawie, gdzie mieszka. Doktorantka Wydziału Teologicznego Katedry Misjologii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Stypendystka Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego 2009, korespondentka „Głosu Polonii” w Czarnogórze. Swoje utwory, teksty krytyczno-literackie i przekłady publikowała m. in. w „Odrze”, „Migotaniach, przejaśnieniach”, „Twórczości” i „Tekstualiach”. Debiutowała zbiorem wierszy krzyk przedświatów (2007), wydając później tomiki: jego usta mają rogi (2008) oraz śpiewała młoda prawda (2009). Teraz ukazał się tom nowy: stworzony z prawiersza, obejmujący utwory powstałe w latach 2008-2010.
Kto pierwszy raz zetknie się z poezją Agnieszki Syskiej, być może odczuje zakłopotanie lub niepewność. Owe zakłopotanie będzie miało związek z formą prezentowanych utworów. Gdyż mocno odbiegają od form dziś ugruntowanych i dominujących. O inności tych wierszy decyduje plastyczność wyobraźni oraz język. Bo język u autorki krzyku przedświatów jest nie tylko narzędziem komunikacji, ale także przedmiotem "twórczej adoracji", obiektem wiwisekcji, prania kanonów. Dzięki takim zabiegom (jakże nieraz ryzykownym!) poetycka mowa zyskuje nową jakość, odświeża się i dynamizuje - na różnych płaszczyznach.
To ścieżka niejako już przetarta, powie ktoś z boku, powołując się na przedstawicieli poezji lingwistycznej - choćby na Tymoteusza Karpowicza, Mirona Białoszewskiego, Zbigniewa Bieńkowskiego lub tocząc przykłady współczesne tego nurtu (mniej znani neolingwiści, jak powiadają o nich krytycy: Maria Cyranowicz, Joanna Mueller czy Jarosław Lipszyc). Owszem, ścieżka przetarta wcześniej. Jednak Agnieszka Syska, co widać, dokłada swoje. Rodzaj spotęgowania kreacji językowej. U tej poetki wieloznaczność słów i kontekstów pojęć zdaje się rosnąć, niczym dobrze zrobiony zaczyn drożdżowy w dzieży.
A jednym z ważnych, jeśli nie jednym z najważniejszych wyróżników poezji A. Syskiej jest szczególna śpiewność budowanych strof. Śpiewność opierająca się na współbrzmieniach oraz na lawinowym niejednokrotnie rozkwicie motywów i kodów, którym zdarza się wracać w nowych wersjach. Trzeba mieć bliski absolutnego słuch językowy, by tej gimnastyki słów nie doprowadzić do "przesilenia", by strofy niosły wyżej i wyżej.
Rzecz jasna w podobnym traktowaniu języka nie może zabraknąć neologizmów, nie dziwi nas słowotwórstwo - podporządkowane wizji samowłasnej mowy. Jak na przykład w utworze "XXV.***", gdzie między innymi czytamy: w ogrodach żarów jednoistych dwoistych troistych wiekuistych/ słońcożary księżycożary promienie// co promień motyl co dzień życie co noc śmierć// życie promienie motyle jednodniowe dwudniowe trzydniowe// co promień serce co promień ciało co promień dusza// w ogrodach żarów życionośnych śmiercionośnych/ życiożary śmierciożary płomienie// ktoś podpromienia podpłomienia podognia zmierzchy/ podłzawia podlewa podtapia brzaski// złoci się łuna ma się ku wieczorowi zmierzcha/ srebrzy się mgła ma się ku dniowi brzeszczy (...).
To niewielka próbka. A kto nie ma dostępu do poetyckich zbiorów A. Syskiej, zapraszamy obok, do działu "poezja" naszego portalu, gdzie kilka miesięcy temu opublikowaliśmy kilka nowych wierszy tej poetki.
Prezentowany obecnie tom liczy ponad sto stron, mieszcząc czterdzieści utworów w dwóch wyodrębnionych częściach: "wiersz którym był Stwórca" i "Stwórca stworzony ze słów". Po bloku poetyckim znajdziemy w książce objaśnienia rzadziej spotykanych terminów i pojęć (nieraz z innych kręgów kulturowych), wprzągniętych przez autorkę do budowy strof. Bo raczej mało kto wie, co to jest na przykład kaaba, hadż, ganga, co to są chamaiły czy safy.
Na końcu książki: posłowie. Konkretniej: trójgłos. Wyimki opinii tyczące twórczości A. Syskiej autorstwa Piotra Matywieckiego, Grzegorza Łatuszyńskiego i Urszuli Kozioł.
P. Matywiecki powiada m. in.: (...) jej znakomitość bierze się stąd, że ona jest nieprawdopodobnie oryginalna. W dzisiejszej poezji wybicie się na oryginalność jest czymś niezwykle trudnym, ponieważ zakwitło tysiąc kwiatów w polskiej poezji.
Z kolei G. Łatuszański mówi: Poezja mądra, wnikliwa i ciepła, przesiąknięta południowosłowiańskimi klimatami... Poezja, której dusza jest stamtąd, której serce jest tam, zanurzone w kulturze serbskiej i czarnogórskiej, bośniackiej i chorwackiej wbrew konflikotm, dzielącym te narody. Poezja, która na nowo łączy, jak tamtejsze krajobrazy łączą góry z morzem, a historia Wschód z Zachodem, chrześcijaństwo z islamem, tworząc niepowtarzalny konglomerat kultur, obyczajów i zachowań.
A U. Kozioł wręcz wróży A. Syskiej sławę.
Słowem pięknie. Gotowana idylla.
Jednak ze sławą poczekajmy. To sprawa wtórna, a precyzyjniej mówiąc pochodna dobrych i bardzo dobrych dokonań twórczych w przyszłości.
Tymczasem na młodą poetkę czyha mnogość niebezpiecznych raf, pułapek. A niektóre z nich noszą imiona: Nadmierne Samozadowolenie, Zachłyśnięcie, Zrakowaciała Zachłanność,Manieryczność, Dufność, Poetycki Protekcjonizm. Jeśli więc na poetyckiej drodze uda się A. Syskiej uniknąć wymienionych raf, może być ciekawie. Bo cóż jest raz na zawsze dane, prawda?
Zatem co teraz, na obecym etapie, po lekturze zbioru stworzony z prawiersza, można powiedzieć? Niewątpliwie A. Syska przemawia do nas głosem własnym, trudnym (choć łatwym na małpi sposób) do podrobienia. I z dużym zainteresowaniem, acz nie bez obaw, będę śledziła dalsze losy tej wschodzącej poetyckiej gwiazdy.
Wanda Skalska