Borysław Bednarski „Pejzaże duszy”, Wydawnictwo Miniatura, Kraków 2008 r.
Jerzy Grupiński
Taki otrzymałem umysł/ tak Bóg chciał…
Próbując zachować obiektywizm i neutralność, nie sięgałem do pierwszej książki Borysława Bednarskiego. Omówienie poniższe skupia się tylko na tekstach zamieszczonych w „Pejzażach duszy”.
Podmiot liryczny – autor jawi się jako postać frapująca i wielowątkowa w życiorysie, którego odsłony dane są nam w książce: ostro gra w kosza, dużo biega. Pracuje w służbie zdrowia? Jest pielęgniarzem, salowym czy lekarzem? Odbiera porody? Budzi sympatię – ma psa i jeździ na ryby, przez co szczególnie przypada do serca recenzentowi, który też wie, że godziny przy wędce „te leczą serce” (jeśli przystosować cytat ze Stanisława Grochowiaka). Ale żal duszę ściska, że to bogactwo niepapierowych doświadczeń tak spornie owocuje w książce. Już w pierwszym z wierszy pt. „Noworodek” autor zapowiada „poplączę się w pytaniach / bardziej niż wcześniej w pępowinę / będę ściśnięty silniej życiem / niż mięśniem macicy”. Z kolei w tekście pt. „Płód” czytamy „jako płód / mam prawo czuć / że życie to ciepło / kokon macicy / skutecznie chroni mnie przed chłodem”.
Również relacje Borysława Bednarskiego z Bogiem budzą niepokojące odczucia. „między bruzdami mózgu / płynę już tyle lat / poszukuję Boga / w swoim morzu, w gardzieli pisma” [...] „napisałem ten wiersz / walę się na koję / i powoli przestają krzyczeć / wnętrza zdartych dłoni” („Poszukiwanie”). Autor beztrosko objaśnia dość zawiłe sprawy naszego świata „choć nie nauczam / wątpię otwarcie / nie umiem pogodzić się z wiarą / nie wiem czy Bóg jest w nas czy poza nami / i czy to ma jakieś znaczenie / liczy się przecież tylko życie i śmierć” („Zwątpienie”). Swoistą ejakulację (jeśli użyć języka tych wierszy) osiągnie Borysław Bednarski w „Zrozumieniu” – Bóg wącha tu nogę autora. Nie do wiary? Oto pełen tekst wiersza : „co dzień biegam nad morzem / w przepoconym dresie wracam do domu / piję kawę, rozmyślam / o moim psie i Jezusie / do obu mówię / a oni jakby mnie nie rozumieli / reagują tylko odwróceniem głowy / powąchaniem nogi”. Jest i utwór, w którym Wszechmocny zostaje porównany do obręczy kosza, w który trzeba trafić piłką.
Myślę, że młody autor winien pogłębić swe przemyślenia, obserwacje i wnioski uczynić bardziej osobistymi, indywidualnymi, tak, aby ewokowały one sposób wypowiedzi i język oryginalny, własny, dalszy od stereotypów. Mniej miotania się, szastania „na siłę” wyobraźnią. Trzeba by teksty te uczynić bardziej wiarygodnymi. Zaufać czytelnikowi, który nie chce „kawę na ławę”. Woli zapewne taki tok myślenia, w którym też bierze udział, dopowiada, podkłada własne myśli, obrazy i doświadczenia. Pisał już o tym przecież i Cyprian Kamil Norwid... Jeśli tych elementów nie znajdziemy w wierszu, zaczynamy bać się o zdrowie własne i autora „to są moje namiętności / kartka papieru i pióro / to jest moje piekło, wyrwane włosy”(„Trud”).
Życie, śmierć i miłość – zapewne – są bardziej interesujące i skomplikowane niż w wierszach Borysława Bednarskiego, który pisze, że „tracę czas jak piasek / przesypujący się między palcami / tracę wątek myśli / błądzę gdzieś dookoła głowy / lecz gdy kładę się na tobie / tylko miłość pozostaje w skroniach”. Zalecana tu pozycja „proboszczowska” jest tylko jedną z figur - wiadomo, że jest ich więcej - a właśnie „twarzą w twarz” nie najbardziej służy prokreacji. Podobnie i w wierszu, od wieków, znane są mniej i bardziej perwersyjne sposoby kontaktu z czytelnikiem. Warto o nich pamiętać i przenieść je do pisarskiej praktyki.
Ale nie wyrywajmy pióra z ręki młodemu autorowi. Są i przysłowiowe światełka w tunelach wierszy Borysława Bednarskiego. „Przerwę w chaosie” kończy wers „powoli zlepiam trochę chleba, kulkę Boga”. To „zlepiam”, jak żwir w zębach mi zgrzyta, bo powinien autor (oczywiście) napisać „lepię”... Myślę, że czytelnik przyjmie „Modlitwę w morzu”, zakończoną pointą „na dywan morza / i modlę się / bo pisać o Tobie nie mogę / głębokie oceaniczne Boże”. Ciekawy obraz jak ze snu czy pokładów podświadomości znalazł się w wierszu „Zagubiony”, przypomina mi on majaki, symboliczne sceny z obrazów Flamandów, Hieronima Boscha: „włamałem się do opuszczonej skorupki jajka / zapaliłem świecę / i próbuję przetrwać”. W „Słoneczniku” po banalnym „bo nic na tym świecie nie jest wieczne”, czytamy „jedynie ból wciąż próbuje / wywęszyć człowieka”. Prosto i ujmująco brzmi też „Święty”. Przytoczmy ten wiersz w całości (poprawiwszy „ta” na „tę”), na dowód, że autor ma jednak pewne szanse wobec słowa: „Święty Franciszek / zaprasza do śpiewu / niemowlęta / tę odsuwaną w głąb / cząstkę nas”.
Latarnia Morska 1-2 (11-12) 2009 / 1 (13) 2010