Bogumiła Salmonowicz „Abrazje”, Stowarzyszenie ALTERNATYWNI, Elbląg 2016, str. 70
Ewa Witke
METAFORYCZNY EFEKT EROZJI
Tom poezji Abrazje Bogumiły Salmonowicz składa się z czterdziestu dwóch wierszy opatrzonych wstępem Mirki Szychowiak. Całość dopełniają zdjęcia Wiesława Leszczyńskiego oraz miła dla oka wyrazista okładka, zaprojektowana przez Sylwestra Mazurka.
Wiersze B. Salmonowicz nie są przebłyskiem podświadomości tworzącej obrazy inspirowane marzeniem sennym. Choć miewają istotne znaczenie. Po prostu tutaj sny prowadzą swoje życie potajemnie („Niewydarzenia”). Z oniryzmem będziemy mieli do czynienia, w pewnym sensie, pośrednio. Nie doświadczymy nastrojowych pejzaży, nie spodziewajmy się kontrastowych lirycznych zestawień i szokujących puent.
W przestrzeni tomu Abrazje znajdziemy najważniejsze słowo: człowiek – niewypowiedziane, a jednak to właśnie o człowieka tu idzie; o sposoby maskowania otwartych ran i ćwiczenie pamięci czasem pod presją nieczytelnych fotografii („Brzozowe kije zbite w krzyż”). Postać przegląda się w lustrze i choć lustra nie obejmują całości („Futerał”), autorka, wiersz po wierszu szkicuje portret tego, czego gołym okiem nie sposób jednocześnie zobaczyć. Skupia się na człowieczej figurze; jej kruchości i bezradności wobec deformacji wyidealizowanych ścieżek. Złapana na powtarzających się w życiu schematach cicho pielęgnuje własny cmentarz („Stażysta”).
Czuje poniżającą uległość wobec świadomości przemijania chwila omsknie się w czarną dziurę. Ot, przemijanie („O prozie”), mimo to, jeszcze słychać mocno brzmiące: nie przywyknę, nie polubię.
Zwykle pomiędzy obrazem a muzyką wiersza jest miejsce na ciszę.
Otóż nie pomilczymy zbyt długo przy jednym wierszu, jest tu pewna siła twórcza, która nieustępliwie zachęca czytelnika do wertowania stron bez zbędnych przystanków.
W trakcie lektury zbioru zaleca się kontrolowanie myślenia i niepoddawanie się nadmiernej nostalgii. Znajdziemy się w precyzyjnie dopowiedzianym świecie: bolącym i wrażliwym, z pytaniami retorycznymi; co czuje matka, gdy za jej dziecko oddycha maszyna („Stażystka”). Co czuje - pytam - człowiek:, …kiedy światło dopuściło się zdrady („Jest pisarką”). Jakież to utkwione w codzienności, zawieszone w pospolitych tematach raniących od wieków. Podobnie jak decyzje, które już nigdy nie będą schodami do nieba („Prawo pokoleń”). Rodzi się odruch współodczuwania. Lęk, upokorzenie czy rozpaczliwa świadomość tak dużo do dźwigania staram się nie myśleć („Szeptanka”).
Doświadczamy światów o podobnych nutach, dźwiękach. Jesteśmy umiejscowieni w życiowej kompozycji, czy to podoba się czy nie. Twórczyni poprzez szczerość obnaża gry pozorów. Brak udawanej pozy, trudno doszukiwać się fałszu. Maksymalnie zbliża się do tematów cierpkich - pomija zbędne, nic nie wnoszące szczegóły. To jednocześnie podkreśla walory estetyczne. Mamy tu swego rodzaju dokonaną z wyczuciem wiwisekcję, dokonaną przez osobę wrażliwą. Bez przenoszenia nierzeczywistych, sztucznych obrazów. Mieszają się słowa; o skryto-cichym zaangażowaniu emocjonalnym i wyraźnie słyszalne, z wysokim dźwiękiem. Człowiek skarży się: coraz dotkliwiej tracę głos widać zbyt często walczę gardłem – Srebro i złot, przekroczenie skali jest niemożliwe („Abrazje”).
Bogumiła Salmonowicz zwraca nieustająco uwagę na coś bardzo istotnego; nie tylko przedmioty, ale i uczucia/odczucia poprzez swoją stałą obecność powszednieją, tym samym tracąc moc i pulsujący charakter. Niejednokrotnie zatracają byt. Tak jak z czasem matowieje metaliczne lśnienie, gdy rutyna zabija pierwszą wartość („O prozie”).
Poezja napisana prostym językiem bez udziwnień, intelektualnych wygibasów. Przyjazna w odbiorze, zamknięta w niewielkiej przestrzeni ze sporą głębią i dającą się odczuć siłą przyciągania. Chce się rozjaśnić te światy, światło powinno odnieść triumf. Bezlitosne są niektóre wersy - to jakby iść śladami tęsknoty.
Ale jest i błysk. Słoneczne wiersze o Elblągu, z którego pochodzi autorka. Po deszczu zawsze w końcu nadchodzi elbląski róż („Spacer”).
Bogumiła Salmonowicz „Abrazje”, Stowarzyszenie ALTERNATYWNI, Elbląg 2016, str. 70
Ewa Witke