Jacek Durski "Uderza Ziemia", Wydawnictwo NOWY śWIAT, Warszawa 2005, str. 80
Wanda Skalska
To drugi zbiór wierszy J. Durskiego, artysty malarza, rzeźbiarza, grafika i prozaika. Pierwszy tom ukazał się w 2004 roku.
Można rzec, że obecny (”Uderza ziemia”) jest kontynuacją debiutanckiego.
Debiutanckie „Wiersze” trochę przypominały literackie szachy. Autor, stawiając na zwartość obrazowania i liryczny konkret, za bardzo skręcał w stronę kombinacji. Emocje zepchnięte tam zostały na peryferia. Słowem dominował, na plan pierwszy wychodził: warsztat. Stąd mieszane uczucia podczas lektury debiutanckich utworów.
Sytuacja uległa odmianie w tomie drugim.
Poeta poszedł krok, a nawet kilka kroków dalej. Utwory zyskały szczególny „komentarz” w postaci lirycznych „domówień”. Przywodzi to na myśl pamięciowe odkopywanie minionych wydarzeń. Odkopywanie za każdym razem wzbogacane przeoczonymi szczegółami. Wybrany obraz, niczym kod – i trwający taniec wariantów motywu głównego.
Rzeczywistość poetycka przez to się jednocześnie wzmacnia i ... rozmywa. Brzmi to paradoksalnie i taki daje efekt.
Bowiem nie dość, że u poety będziemy mieli kłopoty z identyfikacją podmiotu lirycznego, to jeszcze trapić nas będzie zwątpienie dotyczące rejonów, w których ten podmiot liryczny się porusza.
Znamiennie notuje J. Durski w jednym z utworów:
w otchłani źródło zapalone
wybierz światło z dna
gęstą niebieskość i białość
wypchaj otchłań jak falę.
Patrząc w ciebie widzę Gwiazdę wysmukłą
bez końca
znikają rzeczy małe
rząd ciał pozornych
flaga do marszu spis poetów
wycięty z czoła twardy dysk.
Jest jeszcze jeden silny atut omawianego tomu. To opracowanie plastyczne. Na stronie redakcyjnej przeczytamy: „Projekt okładki, projekt typograficzny i grafiki: Jacek Durski”. Autor podjął się nie tyle ilustracji poetyckich słów, co próby zintegrowania ze stroną wizualną. Grafiki pomieszczone w książce współgrają ze strofami: wspierając się wzajemnie i potęgując efekt.
Latarnia Morska 2/2006