Ariana Nagórska "Lewa faktura", Towarzystwo Słowaków w Polsce, Kraków 2005, str. 80
Wanda Skalska
To piąta książka poetycka Ariany Nagórskiej. Zdecydowanie ciążąca ku muzie lżejszej.
Zbiór składa się z pięciu części: „Z lotu ssaka”, „Ogródek nr 253”, „Przerywnik prozaiczny”, „Klasyczności”, „Cyklinowanie”. Łącznie ponad setka dłuższych i krótszych utworów.
W nocie na okładce zbioru pisze autorka między innymi: „Bez przyjaciół pisałabym gorzej, ale bez wrogów nie napisałabym nic. W polskim piekle czuję się jak w niebie”. Właśnie rodzime piekło poetkę interesuje, a właściwiej mówiąc piekiełko. Piekiełko korupcji, zawiści, biurokracji, sypiącej się kultury. Lecz chyba najwięcej poświęca miejsca środowisku literackiemu. Podszczypuje nadęte wielkości, wyśmiewa grafomanów, nie brak też drwiny z językowych dręczycieli, samozwących się „nowatorami”. I właśnie owym „nowatorom – barbarzyńcom” dedykuje A. Nagórska poniższe strofy:
czas nam zafundowano epokowych przemian
stopy w obłokach, głowy w piasku
w takie pozycji ponoć żwawiej krąży Ziemia
(zwątpienie kabaretem nieustannym maskuj)
a Ziemia się porusza jako w dniu stworzenia
tradycjonalna – panie nowatorze
głód nowych wrażeń jest ściganiem cienia
‘jak było na początku’ – nie oznacza: gorzej!
Refleksja taka, nasycona pewną ironią, wynikać może tylko z pewnego doświadczenia. Trudno spotkać ją u twórców dopiero rozpoczynających wędrówkę poetyckim szlakiem.
Pośród kilkudziesięciu utworów jest szereg nadających się – po dopisaniu muzyki – na piosenkę. Sporo szydzi z „norm” kultury masowej. A wiele z nich dotyka wprost nieudaczników literackich.
I jeszcze jedna sprawa. Nieczęste to, by autorzy – zwykle ogłaszający utwory poważne - ważyli się na publiczną demonstrację satyrycznej czy humorystycznej części natury. Panuje przekonanie, że poetom śmiech nie uchodzi. Że elementy lżejsze „zaniżają” wartość tekstów. To z gruntu fałszywe wyobrażenie. Pojmie rzecz każdy inteligentny twórca i każdy inteligentny czytelnik, iż wzbudzanie uśmiechu jest potrzebą jedną z pierwszych. Byle nie był to śmiech na siłę, satyra dla samej satyry. Zdaje się mieć tego świadomość A. Nagórska. Powiada przewrotnie w jednym z utworów „Lewej faktury”:
to cóż naiwnie głowi się pytaniem
Ten kto sam chadza w kagańcu, na smyczy
- co dla potomnych po nas pozostanie?
to pozostanie, co im się wytyczy!
Latarnia Morska 2/2006