Beata Patrycja Klary "De-klaracje. Geny. Anty-geny. Memy",Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot 2012, str. 50
Anna Łozowska-Patynowska
SOMATYCZNA WIZJA ŚWIATA WEDŁUG B.P. KLARY
Poezje Klary wydają się wyrastać ze sfery autobiograficznej. Tymczasem, czy jest to desperacka próba odnalezienia swojego „ja” czy raczej eksperyment mający na celu dokonanie charakterystyki własnej osobowości a może metoda sondowania otaczającej człowieka rzeczywistości? W przypadku poezji Beaty Patrycji Klary chodzi o wszystko po trochu. Największą jej potrzebą jest jednak zbadanie terytorium, gruntu, z którego wyrasta jej liryka. „De-klaracje” to także znaki samej poetki porozrzucane po tekstach. To ślady zapisane w jej genach, w tożsamości zrodzonej z wielu form wyjściowych jednocześnie. Głosy ludzi to ona sama. Zmierzanie w kierunku innych istnień to próba odnalezienia własnego istnienia. Aby zrozumieć znaczenie tomiku, najlepiej postawić sobie parę ważnych pytań.
O czym są De-klaracje Beaty Patrycji Klary? Czy są to oświadczenia woli składane przed zgromadzonym tłumem przypadkowych przechodniów świata tekstu? A może to zeznania na rzecz kogoś lub przeciw komuś, czemuś? Aż w końcu, być może, są to mikroskopijne świadectwa prawdy o człowieku ukrytej w nim samym? Ta cudowna mieszanina, stworzona przez poetkę, próbuje wskrzesić ducha zgubionej po drodze prawdy. Autorka tego zbiorku poetyckiego bada ustawiony przed naszymi oczyma preparat, rozczłonkowuje na kawałki ciała bohaterów lirycznych, by nagle odkryć, że nic w nich nie ma, że poruszające się po świecie formy życia to tylko wypchane pustką kukły.
Co ma zatem wspólnego pustka z somatyczną wizją świata, którą na kartach De-klaracji prezentuje nam autorka? Pustkowie prześwituje przez ciała, uwypukla ich kontury, kreśli ich znaczenia. Ciało chce być dziurawe, pragnie odsłonięcia, zbadania i poznania. Przez ciało widać myśli, to ciało mówi za duszę, w ciele znajdują się głębsze znaczenia. Dlatego właśnie w kierunku ciała zwraca się artystka. Ma ona jednocześnie nadzieję, że ciało jej nie oszuka, że ciało ją ocali. Mimo to, w poezji Klary nie odczuwa się żadnej pełni. Nawet misternie zaplanowana budowa tomu, który tworzy cykl, nie powoduje, że pojawia się tu aprobata dla jedności i harmonii. Równowaga jest tu zachwiana a człowiek i jego ciało stanowi tylko pozornie całość. Wszystko to funkcjonuje w porządku rozłącznym. Człowiek jest wewnętrznie rozszczepiony. Rozdwojenie to polega na rozkładaniu własnych emocji na siebie samego i swojego sobowtóra tkwiącego w środku. Bowiem nosimy w sobie zawsze jeszcze kogoś. Ten ktoś nieustannie nam towarzyszy niezależnie od pory dnia czy sytuacji. Klary pisze zatem o wcieleniach, przewcieleniach, aż w końcu o przeszczepianiu cudzego ciała do swojego własnego.
Wiersze Beaty Patrycji Klary to zapis nie tylko cielesności czy cielesności odartej z tajemnicy. To świadectwa hipercielesności. Ciało bowiem i jego procesy stają się niemalże poetycką obsesją artystki. Przez pryzmat ciała oglądamy całe życie bohaterów lirycznych wierszy. Epifanie hipercielesności to nagłe objawienia, odsłanianie się nagości, rozjaśnianie ciałem świata i jego tajemnic. Przez pryzmat ciała można zatem zrozumieć świat. Ciała, według Klary, po prostu grzęzną w tym świecie jak w bagnie. Trudno jest je stamtąd wydostać, oswobodzić. Niełatwo też ich dotknąć i zrozumieć ich prawdę. Ale kiedy już się je wydobędzie z dołów rzeczywistości, w których nieprzytomnie tkwią, wyjęte z głębin ciała przywracają znaczenia starych pojęć, które równocześnie zyskują nowe sensy. Przez somatyczną naturę człowieka dokonuje się proces wyzwolenia wiary w niego. Trudno powiedzieć, czy podmiot liryczny w zbiorze wierszy tę wiarę uzyskuje ostatecznie. Na pewno jednak jej poszukuje. W szukaniu, w nieokiełznanym „grzebaniu” w ludzkim ciele podmiot widzi sens. Tylko tam coś musi się kryć.
U Klary w powijakach „wzmożonego napięcia mięśniowego”, w spotkaniu z „dnem oka trudnym do oceny”, przy nieprzerwanym pulsowaniu „żyły głównej górnej” człowiek się staje, nadaje sens swoim pierwszym ruchom. W pierwszej kolejności, w pierwszej fazie życia przez człowieka przemawia instynktownie ciało, które albo się lęka albo czuje się bezpiecznie. Zatem poetka pisze o tym, co widzi. Ale Klary twierdzi również, że błędna obserwacja i nieprawidłowa diagnoza może dotyczyć każdego. Dotyka ona do głębi mnie, ciebie i jeszcze kogoś. Lecz wstrząsa ona nie cieleśnie, tylko duchowo. Ciało obserwuje poetka przez pryzmat ducha. Jest świetnym „psychologiem”, a właściwie świadkiem rozwoju ludzkiego zarodka i pilnym obserwatorem duszy ludzkiej. Pisze o emocjach osób, które zostały dotknięte „genetycznymi chorobami cywilizacyjnymi”, o tych, którzy zostali sklasyfikowani jako przypadki potwierdzające sformułowaną przez kogoś regułę. Dla niej istoty ludzkie są cielesnymi znakami rzuconej przez kogoś przepowiedni. Ludzie, o których pisze, są wpisani w świat wiecznie powtarzającego się chromosomalnego błędu. Dlatego trzeba ich zlustrować, prześwietlić wszystkie części ich wątłego ciała, zbadać system, którym się rządzą. Okazuje się, że nie zawsze jest to możliwe. Dlatego niezrozumiałe przypadki wysyła się do „leprozorium”, do „inkubatora”, w którym niewykształtowany człowiek ma dojrzeć do tego, by stać się dopiero człowiekiem. Jest to świadoma banicja zgotowana ludziom przez ludzi. Zatem nauka jest wobec istoty ludzkiej bezduszna.
Klary stara się przywrócić ciału właściwe i prymarne sensy. Przewraca zatem cały system do góry nogami. Szpera w miejscach nieznanych, w sumieniach ludzkich, w duszach wątpiących, w instynkcie matki, by z tego wszystkiego złożyć jedno najbardziej słuszne podejście do człowieka, istoty ludzkiej, która wydaje się obca i bezsensowna, bo stworzona na użytek niewrażliwej nauki. Świat u Klary to przestrzeń stałego zapełnienia duchowymi pustkowiami, bowiem: „Szpitale są za duże na jednego człowieka./ Po badaniu lekarz zjeżdża windą wraz z pacjentką. Chwilę/ się waha: Pani wie, że ciąża jest zagrożona? Dziecko chore?/ Można usunąć. Usłyszeć prawdę to znaczy znieść pustkę”. A skoro momentu wiszącej nad człowiekiem pustki i spadającej z nieba katastrofy wytrzymać nie sposób, Klary decyduje się obrać metodę, która złagodzi krzyk świata. Dlatego pisze, „No comment”, lepiej głośno nie mówić, zamilknąć, zamknąć usta, słuchać się w ciszę własnego ciała, tego, które powało do istnienia ciało następne.
Ciało to także inny element układanki stworzonej przez Klary. Poetka porusza bardzo ważną kwestię sztucznego kreowania ciała, czyli także podmiotowości. Współczesna kultura wymusza na nas możliwość szybkiej sprzedaży ciała, a w konsekwencji i ducha. Bo u Klary ciało równa się dusza. Jej wizja pokazuje człowieka, który jest marionetką w rękach już nie samego Boga, ale innych ludzi. Zależność ta jest ogromna. Nie można od niej uciec ani się od niej wyzwolić. Tak naprawdę odrodzenie podporządkowane jest dobrej woli innych. Zmartwychwstania mają więc ustalony początek i koniec. To szalony proces tworzenia, machineria tworzącego się samoistnie i nieprzerwanie świata. Bezkresny bieg, któremu należy nadać określony rytm.
Dlaczego właśnie ciału poświęca tak wiele czasu poetka? Autorka tomiku pisze o początku i końcu. Śledzi proces rozwoju zarodka ludzkiego, jego emocji i wrażeń. W zarodku tworzy się dopiero egzystencja. Wydaje się, że biologiczna koncepcja strukturalna tomiku ma się nijak do literackich rozważań o egzystencji.
Połączenie tych dwóch ujęć powoduje, że czytamy świat tak jak odkrywamy człowieka. Przez kolejne organy widzimy elementy składowe rzeczywistości, potem przez całe układy narządów dostrzegamy złożone struktury świata, aby na końcu ujrzeć całość złożoną z części w obu sferach, ludzkiej i ponadludzkiej. Zatem dochodzimy do potwierdzenia hipotezy postawionej przez artystkę na samym początku, człowiek jest po prostu wyznacznikiem rzeczywistości, w której się znajduje.
Podążając dalej za Klary, musimy postawić sobie serię pytań. Czy mówiąc o memach, autorka tomiku próbuje nam uświadomić, że kultura jest w nas wpisana? Czy przypadkiem nie w genach mamy zapisane pewne zachowania kulturowe? Gdy czytamy tomik Klary wydaje nam się, że uczestniczymy w zabawie człowiekiem. Tymczasem artystka pragnie zdemaskować mechanizmy zabawy w człowieka. Jej celem jest ukazanie niby-życia niby-ludzi, którzy za wszelką cenę pragną doświadczyć życia. Istnienie jest bowiem wyznacznikiem ich człowieczeństwa, dlatego poetka wskrzesza umarłe dzieci poprzez lalki. Lalka to jednak tylko desygnat bytu. To niedoszła forma doświadczenia, zastępcza metamorficzna postać osobowa. Cały tomik jest ucieleśnieniem idei poetki. Pokazuje on jedną ze strategii współczesnego życia, istnienie na zewnątrz. Kreacje w liryce Klary to przestrzeń, osoby i rzeczy pochodzące ze świata emblematu.
Tytuł tomiku można zastąpić synonimem ‘rodzenie siebie’ albo ‘wskrzeszanie siebie’, ‘zapisywanie siebie ponownie’, lecz w zmienionej postaci. Co zrobić, by wypełnić pustkę po stracie części samej siebie? Wypełnia ją artystka poprzez kreację bohaterów lirycznych. Te małe zmartwychwstania to „hostie w świątyni”. Ukryte w świecie artefakty artystka spotyka na swojej drodze codziennie. Dostrzega ona i eksponuje figurę odmieńca, kogoś kto wyraźnie odróżnia się od reszty społeczeństwa. Już w pierwszych wierszach tomiku zauważa, że inność, która jest dla niektórych gorszością, wcale nią być nie musi. Ułomność i kruchość ciała wyostrza inne umiejętności, m.in. biegłość w pojmowaniu zaświata („On zawsze w nocy/ widzi swoich przodków”), sztukę czytania własnego wnętrza („hałaśliwe wystukiwanie siebie”) czy zdolność rozszyfrowywania znaków literatury. Sprawa wyjątkowego i oryginalnego outsidera rozmywa się jednak na tle codzienności. Niczyja to wina, że dziecko rodzi się chore, że jego schorzenia wynikają z niego samego.
No właśnie, liczne przypadłości, które wymienia w kolejności autorka utworów to nie zwykły przypadek, ale zdarzenie wyraźnie zaplanowane. Wszechświat ma budowę symetryczną, mieści w sobie szuflady ze szczęściem i te bez nich. Nic nie jest przypadkowe, bo jedno wynika z drugiego. Dlatego poetka twierdzi, że „Jest tyle końców świata, ile drobnych śmierci/ a każda ciemność to zapowiedź światła”. Świat jest paradoksalny a człowiek nieprzewidywalny. W tym spotkaniu tylko jedna ze stron może wygrać. Zatem pojedynek ze światem od wieków odbywa się codziennie. Jaki ma wymiar, najlepiej przedstawią nam słowa rozmieszczone na kartach De-klaracji.
Beata Patrycja Klary "De-klaracje. Geny. Anty-geny. Memy",Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot 2012, str. 50
Anna Łozowska-Patynowska