Jarosław Jakubowski „Święta woda” Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot 2012, str. 74

Kategoria: port literacki Utworzono: czwartek, 20 grudzień 2012 Opublikowano: czwartek, 20 grudzień 2012 Drukuj E-mail


Jolanta Szwarc


KONIEC I POCZĄTEK

Koło się zamyka. Kończy się rok. Wierszem pisanym w sylwestra rozpoczyna Świętą wodę Jarosław Jakubowski. Gdzieś na pewno huczne bale, sztuczne ognie, szampan,  życzenia: na pohybel, na zatracenie, niech będzie nie gorszy, ale lepszy – święci koniec i początek większość. Poeta czas spędza refleksyjnie. Rodzi się wiersz „Płomień” kontrastujący z ogólnie panującym rozrywkowym nastrojem. Podmiot liryczny poeta posadził przy stole z osobą towarzyszącą – jest to mąż, a może żona. Jest stół, który kojarzy się nam z miejscem spożywania posiłków, ale autor o tym nie wspomina. Być może pełni inną funkcję. Jego okrągłość zapewnia równość, jak w przypadku stołu, przy którym zasiadali rycerze króla Artura.

Co prawda na środku nie ma Świętego Graala, za to jest świeca ze swoimi symbolicznymi znaczeniami. To przy niej podmiot liryczny snuje rozważanie o przemijaniu. Choćby obrazem przywołanym z przeszłości – Pamiętasz ptaka? Tego z lipy / za oknem sypialni. Wycięli / drzewa z naszej ulicy. Zostały po nich pnie świecące w błocie. Po ptaku nie zostało nic, / po ptaku zostało nic. / Nic – co mamy z nim zrobić? Co zrobić z pustką wypełniającą świat? Statyczny obraz stołu, dwóch osób zapatrzonych w świecę, obserwujących jej spalanie i zamianę w popiół. Poeta powie – ale jest piękny jak słowo ”płomień” / Nic nie rozumiemy, / rozumiemy nic.

Te rozważania w ostatni dzień umierającego roku dotykają spraw świętych, których nie rozumiemy, ale wyczuwamy, przeczuwamy. Ogień i popiół – ileż niosą z sobą skojarzeń. Myślimy o oczyszczeniu, śmierci, o zaświatach, o Feniksie, który po samospaleniu odradza się i odlatuje do miejsca, w którym powinien być. Okrągły stół, przy nim dwoje różnych ludzi, a głos jeden.
Samotność i izolowanie się można zauważyć również w wierszu rozpoczynającym pierwszy beztytułowy rozdział, w którym stół ma symbolizować ojczyznę. Jest, jak przystało na solidny mebel, wykonany z drewna dębowego, wsparty na czterech mocnych nogach / zmieści się przy nim nawet dalsza rodzina / ale najchętniej siadam przy nim sam. Przy tym wierszu delikatnie ołówkiem napisałam – „Stół – ojczyzna, bardzo dobry pomysł, ale…”
To „ale” nie daje mi spokoju. Stół – ołtarz, stół – najważniejszy punkt w domu, przy nim spożywano wieczerzę wigilijną, wtedy przy nim musiało się znaleźć miejsce dla wszystkich domowników i przybyszów. „Gość w dom, Bóg w dom.” Żeby nie siąść duchowi na kolanach, do tej pory w niektórych domach przed zajęciem miejsca na krześle przy wigilijnym stole, klaszcze się w dłonie, a tu podmiot liryczny wyznaje -  siedzę i patrzę jak minuty zmieniają się / w coś znacznie większego / co już nie daje się zmierzyć / ani opisać. W innym wierszu znalazłam pasujące według mnie do tej sytuacji zdanie – Reporter to zawód, który wciąż sprawiam światu.

Rzeczywiście, z jednej strony reporterzy często sprawiają zawód światu, krajowi, z drugiej, mimo wszystko, starają się podpatrzeć, opisać to, co widzieli, słyszeli, namacali. Jakość zapisu zależy od czułości narządów. Poeta ma od publicysty więcej możliwości okrzesania słów, by stały się mu powolne. Może postrzegalnym symbolem zastąpić niewyobrażalne pojęcia. Przypomnę wymowny tytuł tomu Jarosława JakubowskiegoŚwięta woda. Woda, którą podziwiamy, czcimy. To nad nią według Księgi Rodzaju jeszcze przed stworzeniem ziemi unosił się Duch. To na niej osadzone zostały lądy i przypieczętowane siecią rzek. To woda nieodłącznie związana jest z życiem i śmiercią. Związek z zaświatami potwierdza używane jej do celów rytualnych. Jest święta, życiodajna i niszczycielska, czysta i skażona, żywioł i spokój. W różnych wierzeniach Tę i Tamtą Stronę oddziela woda. Woda, lustro, źródło, kręgi, to słowa  - klucze do wielu tajemnic. Staramy się dopasować je do zamków zardzewiałych od starości, ale dobrze strzegących tego, co przed człowiekiem ma być zakryte.

Czas i przestrzeń – to ma do dyspozycji. Skończył się czas Pawła / i skończyła śmierć / objęły go kręgi / większe niż czas / potężniejsze niż śmierć. A tak dokładnie, to tego nie wiemy. Śmierć jest nieustannie z nami. Pięknie się rozwija, żyje w nas i kończy z nami. Jak Wilka ciągnie do lasu, tak Pawła ciągnęła woda. Woda była drugim życiem Pawła / a może życiem pierwszym /…/ dopiero na wodzie czuł, że czas / ma właściwą miarę i wagę.
Przeminął Paweł, umarła babcia Stefcia, dziadkowie Józef i Janek. Zabrali z sobą po kawałku małej historii, okruszku światowych dziejów. Zostały mi po nich / liście na wodzie / cząstki opowieści. Zostali piękni w wierszach poety przywiązanego zarówno do nich, jak i koronowskiego krajobrazu. Zmieniają się nazwy ulic, urzędy. Dziadek gdy we wrześniu brali go / do niewoli miał tyle lat co ja za rok / w niewoli spędził ich więcej niż ja w tym mieszkaniu / przy ulicy Dworcowej dawniej Stalina / dawniej Hitlera. Tylko jezioro w „Piosence o wodzie”, do którego autor zwraca się piękną apostrofą, trwa cierpliwie. Dzień dobry ci jezioro, łzo lodowca, / opowieści zamknięta w umyśle wody! / Stoimy nad twym brzegiem / i nazywamy rzeczy po imieniu. / Ich wspólnym mianownikiem jest upadek.

Upadek, śmierć, zło często goszczą w skądinąd pięknych wierszach Jarosława Jakubowskiego. Gdy zobaczyłam w tytule wyraz „piosenka”, naiwnie pomyślałam, że skupiając się na tym wierszu trochę odpocznę od ciężkiej tematyki, a tu nic z tego. Człowiek wbija gwoździe / do trumny – arki. Jak mniszka pochyliłam głowę i szepnęłam – memento mori. Wokół Koronowa jest dużo zbiorników wodnych. Byszewskie źródło karmi mnie i poi – wyzna podmiot liryczny. Idą z niego zmarli bliżsi i dalsi, mówią do mnie językiem umarłych ale nie / umarłym i czuję ciężar królestwa / które dziedziczę w przestrzeniach / bibliotek pól i nienazwanego / co ma twarz Ojca i Matki i Syna / jasną twarz źródła / w byszewskim ołtarzu. To cystersi przenosząc się z Byszewa do Koronowa spięli duchową klamrą obie miejscowości.
Gdy w wierszu „Do babci Stefci z okazji moich urodzin” autor znów przywołuje zmarłą, budzi się we mnie brzydkie uczucie zazdrości, że on miał i kochał, a ja nie. Nie miałam żadnej babci i nigdy nie przestanę jej zazdrościć szczęściarzom, i nigdy nie próbowałabym jej sobie wyobrazić leżącej od dziesięciu lat w gnijącej materii. Przepraszam, to już zazdrość przerodziła się w złośliwość. Niedobrze, w życiu jak w pokerze można się zagalopować, a tu każda chwila mówi: / sprawdzam.

Kiedyś, gdy się nosiło krótkie spodenki i grało w piłkę jak w wierszu „Do przerwy 0:0”, wszystko było możliwe i na wyciągnięcie ręki / czas leniwie rozwalony / czyhał. I co, skończyło się dzieciństwo. Czas w końcu przestał leniuchować i porwał w swoje objęcia. „Portret chłopca” się zestarzał. Tak, opłakuj go płacz / ten chłopiec / to ty.

Im dalej w las, tym więcej drzew, tym ciemniej, drogę można zgubić, bać się i życia, i śmierci. W korony drzew strzelać pytaniami. Las jest czarny i milczący /…/ drzewo ma szorstką zimną skórę, ale właściwości i istotę Kosmicznego Drzewa. Trzy Światy z tym drzewem, co tam jego szorstka skóra, kiedy można, jak w pradawnych mitach, uratować się przed smokiem, wdrapując się na nie. Wtedy przyleci orzeł i uratuje. Nie? To może się wdrapać, dotrzeć do korony albo nie. Najlepiej zmienić się w sokoła, wyfrunąć z lasu i przycupnąć na pięknym drzewie rosnącym pośrodku jeziora. Tam bym porozstrzygała problemy. Dokonała wyboru, zostawiła w spokoju stare jak świat paprocie, widłaki i skrzypy. Stalaktyty i stalagmity chroniłabym w jaskiniach. I spokojnie dalej zajęła się poezją. Ona nie jest klęską, czasami tylko wydaje się, że straciła swoją funkcję jak martwe choinki w oknach po Bożym Narodzeniu. Ot, zbędny rekwizyt. Ale poezja jak choinka, to nie powszedni chleb, ale rekwizyt niezbędny od święta.
Ktoś / kiedyś wystrzelił cię w niebo, ale się rozpadłeś. Świecąc. Przepraszam autora. Naniosę korektę. Zamiast „rozpadłeś” znacznie lepsze jest „rozpadasz”. Oby to rozpadanie trwało wiecznie i wiecznie radośniej świeciło.
Z tymi życzeniami, z „Świętą wodą” i choinką w tle serdecznie pozdrawiam.

Jarosław Jakubowski „Święta woda” Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot 2012, str. 74

Jolanta Szwarc