Czarny księżyc, Fani, Sznur, Księżniczka

Kategoria: poezja Opublikowano: czwartek, 11 listopad 2010 Drukuj E-mail


Matthew Sweeney



CZARNY KSIĘŻYC (Black Moon)

Dla uzyskania bieli użył pasty do zębów,
dla czerwieni – krwi, ale tylko własnej;
codziennie ronił wystarczającą porcję.

By mieć zieleń zgniótł bazylię w kropelce
oliwy z oliwek. Jego żółty był żółtkiem jajka,
jego czernią, pył węglowy zmieszany z wodą.

Wypróbował kilka sposobów by uzyskać błękit,
zatrzymał eksperymenty dopiero po skrzyżowaniu
soku z jagód i rozdzwonionych dzwonków.

Jego brąz był jego własny także, aplikowany
pod koniec dnia przed pierwszą porcją whisky
Laphraoig i piwa z kamionkowego dzbana.

Nie używał żadnych innych kolorów, ale jego paleta
została pochwalona przez Księcia Haisala, nie mniej,
co przyniosło mu napływ zamówień

i ofertę zamieszkania w Kuwejcie,
którą to odrzucił. W domu
Rodzina Królewska była mniej hojna, 

więc namalował ich wszystkich, w cyklu
który nazwano jego brązowym okresem,
mimo że określenie było całkiem nietrafne.

Nigdy nie wystawiał z innymi malarzami,
nigdy nie pił z nimi, nie mówił o nich –
nigdy nawet nie splunął na ich dzieła.

Jaskinia na Orkadach to jego ostatnie lokum
wjeżdżał tam konno do własnej pracowni.
Nie było żadnych ludzi na tych obrazach,

które znaleziono na kupie – jeden na drugim
wewnątrz tej jaskini, gdzie po nim ani śladu,
tylko wystawiony na wierzch czarny księżyc.

 

FANI (Fans)

Siedem koni wyłoniło się z jeziora Wannsee
i pogalopowało, kapiąc, do grobu Kleista.
Zarżały i zgięły swoje przednie nogi –
Jeden delikatnie stuknął kopytem w kamień.
Inny podszedł, aby liznąć wyryte imię.
Wtedy, jeden po drugim, poczuli wagę
sadzającą się na ich grzbiecie i dźgnięcie w bok
ponaglenie do radosnego cwału dalej
wzdłuż dużego jeziora. Rżenie takie jak to
nie było słyszane tu od wieków, pomyślał
człowiek prowadzący trzy szczekające teriery.
Kiedy kolejny z koni powracał następny szedł
aż cała siódemka poczuła ciężar jeźdźca
wtedy stanęli w kręgu dookoła grobu
by zarżeć miękkim, wysokim chórem
zanim w końcu odeszły w ścisłej formacji
aby pokłusować w rzędzie, głowy wysoko, powrócić
tam gdzie zostawili wodę, by znów w niej brodzić,
obserwowani przez grupę rozwrzeszczanych dzieci,
wtedy popłynęli łukiem ku dalszemu brzegowi.

 

SZNUR (String)

Jeżeli kiedykolwiek najdzie cię myśl
aby wyruszyć do Arktyki,
upewnij się, by wziąć ze sobą
dużą szpulę sznura,
dla Eskimosów tam pod biegunem  
oni potrafią sprawić by sznur opowiadał historie –
każdy kto jest poetą
jest również artystą sznura
potrafi rozmawiać z dziećmi też.
Więc lepiej zacznij ćwiczyć
zanim się tam dostaniesz.
Przeczytaj sobie swoją historię,
także tego człowieka, Lorda Franklina,
który zniknął; a jego żona
lubiąca huśtać się w hamaku
zaoferowała wszelkie rodzaje
nagród dla kogokolwiek
kto mógłby sprowadzić ciało
wydobyte z lodu. Jeżeli on wziąłby
ze sobą wystarczająco dużą szpulę
sznura i rozwijał go za sobą
idąc przez ten lodowy szlak,
ona mogłaby ciepło się ubrać
i sama go odnaleźć.
I nawet dziś niejeden eskimoski
artysta sznura opowiada historię
dla hord ich odwiedzających  
bez wypowiedzenia zgłoski.

 

KSIĘŻNICZKA (Princess)

Chłopiec, który mieszka w rozbitym autobusie
w dole na skałach, blisko portu
zna każdy jard długiej plaży,
która się wije prowadząc do ruin zamku
gdzie spoczywa szkielet dziewczyny 
za ścianą – domurowaną ścianą,
którą ten chłopiec odkrył,
i tylko on zna poluzowane kamienie;
raz odsunięte mogą wpuścić go do środka,
więc on wtedy czesze te długie czerwone włosy
które nadal trzymają się czaszki,
i przynosi jej to, co może znaleźć
tego dnia na plaży i nazywa ją, 
kim była w istocie, Księżniczką, pomimo że,
oni zamurowali ją w jej pokoju
i pozostawili, by umarła samotnie,
aż znalazł ją chłopiec i teraz 
jest odwiedzana każdego dnia i leży
a wokół niej boje, kapoki, spławiki
do łapania homarów, dwa nieparzyste buty
(jeden z kościstą stopą jeszcze w nim tkwiącą),
pół wiosła, pontonowa łódka
i rzeźba z kawałka drewna, którą chłopiec zrobił 
w dniu, kiedy zgadł, że są jej urodziny
z powodu tęczy, którą widział
jak się kończy nad zamkiem, i wyskoczył z autobusu
i biegł do niej trzy mile,
a tęcza przeszła w momencie, gdy tam dotarł.


                                                              Tłumaczył Wojciech A. Maślarz


Latarnia Morska 1-2 (11-12) 2009 / 1 (13) 2010