O tej porze, W mojej głowie ogniotrwały wątek, Wszechźródło - oraz inne wiersze i poematy
Agnieszka Syska
I.
o tej porze
ogniokopytne zorze
o tej porze
domy skaczą jak gazele jak baranki młode jak gazele
zórz porannych dostają
kopyt dostają rogów dostają
domy skaczą
skoczne podskoczne skoczne
okna oka otwierają na oścież baranki białe okna oka zamykają na oścież baranki czarne
parzystooczne parzystokopytne parzystooczne
domy skaczą
jagnięta na niebach płyną
w deszcze płyną
w strugi krwi przeskakują czas jagnięcia
domy skaczą
miotają miotaczami wodami płomieniami
jagnięta na niebach płoną
w gromy płoną
w strugi ogni przeskakują czas jagnięcia
domy skaczą
miotają miotaczami ogniami falami
domy skaczą
zórz wieczornych dostają
skoczne podskoczne skoczne
okna oka otwierają na oścież baranki białe okna oka zamykają na oścież baranki czarne
parzystooczne parzystokopytne parzystooczne
dusze otwierają
otwierają na oścież baranki czerwone baranki złote na niebach
dusze zamykają
na niebach
płyną zorze płoną
na niebach
płyną
berła purpurowe jak strugi sługi strużka za strużką służka za służką
gromy gromnice gromowładne berła purpurowe i złote razem monarsze krwawe
berła złote jak strugi sługi struga za strugą sługa za sługą
płoną
zorze
płyną płoną pory
zorze
30.III.2010.
II.
w mojej głowie ogniotrwały wątek
Poecie „Ogniotrwałego wątku” i Poecie „Ogniolotnej idei”
Vasko Popie i Slobodanovi Vukanoviciovi
niemo płonie płonie płonie
wątli się w swojej niemocy pętli się w swojej niemocy
niemo płynie płynie płynie
niemy niemocny
wątli się pętli się perli się jak jak jedna jedyna pętla z pereł jeden jedyny niemocny sznur pereł
niemy niemocny
zapętlony w sobie
zduszony w niemocnym ciele małży
do środka swojego cienia perły cienia wepchnięty wsunięty wepchnięty
zapętlony w sobie
zduszony
w mojej głowie ogniotrwały wątek
może trwały
jeszcze będzie mocny jeszcze porani pokrwawi porani morze
może
niemy
ze środka swojego cienia wypchnie się wysunie się wypchnie się w świat
niemocny
jeszcze wypchnie wysunie się ze swojego cienia
jeszcze perła jeszcze małża zapętli zawątli zadusi morze
jeszcze
niemy
wyjdzie na ziemię
niemocny
wyplącze się z pętli
wyplącze się z cienia
zdusi w sobie niemy niemocny ogniotrwały zaplątany wodotrwały wątek cień
wypętli się z pętli
wypętli się z cienia
30.III.10.
III.
wszechźródło
zduszę was w sobie zaduszę was w sobie wszechgłosy
zduszę zaduszę was
głosy dechy zdechy śpiewy
dechy wasze zdechy wasze
jeszcze się zdumiecie moim wszechzdumieniem
duszą wszechświata
jeszcze się zadumacie moim wszechzadumaniem
duszą świata
wszystkich was zduszę zaduszę
dechy wasze zdechy wasze
oddycham wami
w sobie mam dech wasz zdech wasz bezdech wasz dycham dyszę wami
oddycham wami
niech
oddycham tobą
przyjdź
idźcie precz śpiewy mątwy śpiewy klątwy przeszłe
idźcie ode mnie dechy wasze zdechy wasze dychania dyszenia
idźcie precz śpiewy mątwy śpiewy klątwy przyszłe
niech
oddycham tobą
przyjdź
niech
wyjdzie ze mnie
idzie precz głos wasz wszegłośny
wyjdzie ze mnie
we mnie ja
oddycham sobą przez ciebie
we mnie ty
głos mój moim
oddycham
głos mój twoim
jestem
źródlanyś
źródło twoje we mnie
pieśń twoja moją
wszechzdumienie wszechzadumanie wszechtwoje moim
pieśń twoja moją
jestem
źródlanaś
źródło twoje we mnie
31.III.10.
IV.
Mironowi Chodakowskiemu od Matki Boskiej Smoleńskiej
ci co we mgłach sieją żąć będą w radości
mgły rosy mgły im z oczu opadną
ziemi odtąd nie będzie
mgły rosy im z oczu opadną
nieba odtąd nie będzie
mgłą otrę jej łzę
była przyjechała z bizancjum do rosji
słońca nie będzie
mgłą otrę jej łzę
dopokąd
rozpacz niewiasta nieurodzajna niepłodna nieżyzna
dopokąd dokądś była poszła
mgłą otrę jej łzę
była przyjechała z katynia do smoleńska
księżyca nie będzie
mgłą otrę jej łzę
dopokąd
rozpacz ciało nieurodzajne niepłodne nieżyzne
dopokąd było poszło
kędy
słońca już nie ma
a trzeba zbierać w radości snopy z zasiewu
kędy
księżyca już nie ma
słona ta mgła
dziś otrę nią mirrę łzę mirrę z supraśla
słone to ciało
ongiś był bóg jako bóg
dzisiaj jest człowiek jako człowiek przeszedł mimo
ongiś byliśmy
słona ta mgła
dziś otrę nią mirrę łzę mirrę z supraśla
słone to ciało
gotujcie mgławe kadzie
na boską liturgię
gotujcie mgławe kadzie
ongiś był bóg jako bóg
dzisiaj jest człowiek jako człowiek dzisiaj jest matka jako matka przeszli mimo
ongiś byliśmy
22.IV.10.; 17.10., Warszawa
V.
krew co płonie
domy skaczą jak gazele jak baranki młode jak gazele
kopyt dostają rogów dostają
domy skaczą
mgły podnoszą
wziemiebiorą was
skoczne podskoczne skoczne
w ziemie biorą was
mgły podnoszą
okna oka otwierają na oścież baranki białe okna oka zamykają na oścież baranki czarne
parzystooczne parzystokopytne parzystooczne
domy skaczą
jagnięta na niebach płyną
w deszcze płyną
w strugi krwi przeskakują czas jagnięcia
domy skaczą
miotają wodami żywiołami
jagnięta na niebach płoną
w gromy płoną
w strugi ogni przeskakują czas jagnięcia
domy skaczą
miotają ogniami żywiołami
domy skaczą
w grom uderzają gromowładne
uderzajcie
przeskakujcie swoje owce i barany rzezie
w grom uderzają gromowładne
przeskakujcie swoje rzezie
uderzajcie
topcie deszcz we krwi co płonie
uderzajcie w kopyta
topcie ogień we krwi co płynie
topcie
miotacza
czas
niebo na niebie owce i barany i mgły
miotacza
czas
topcie gnajcie topcie
czas
fala płomień goni was
wniebabierze
ziemia goni dogania przegania podnosi was mgły wniebobiorą was
czas
fala płomień goni was
w nieba bierze
02.V.10.
portal internetowy LM, maj 2010
CZERŃ
gołymi brzegami nad morzem
gołe ciała
białe ciała
w podfruwajkach kufajkach * jednakie latem jednakie zimą
ciała
są tymi samymi ciałami latem
tym samym latem
białe ciala
nagie ciała * najlepiej wyglądają nad morzem w wierszu
czarne morze
są tymi samymi ciałami zimą
tą samą zimą
białe ciała
wchodzą do białego czarnego morza * filmu czarno białego * wdychają czerń jak jod
białe ciała czarne czcionki białe rymy
są tak
jednakie latem jednakie zimą
film czarny biały czarnobiały * ma 267 odcieni szarości * jest charakterystyczny
podobnie wiersz latem zimą
są nie
są tak
podobne
wiersz do złudzenia przypomina film * jest czarny biały czarnobiały *jest charakterystyczny
są tak
odmienne
natężenie koloru sięga zenitu jak słońce latem
biel
natężenie koloru sięga zenitu jak biel zimą
promienie ciała
biel * nagie ciała w bieli * najlepiej wyglądają nad morzem w wierszu
płaty śniegu
czarne morze
nagie ciała w wierszu mają swoją grozę
morze
białe wiersze wchodzą w czerń
gołe brzegi ściągają się wzrokiem bez odcieni szarości * podfruwajki * kufajki
czarne wiersze
nagie ciała najlepiej wyglądają w morzu
trudno je jednak zobaczyć
czarne wiersze
na biel i czerń nakłada się kolor
17.II.2012.
WŁOSKIE NOCE
giulietta masina jej oczy zajmują cały wiersz giulietta masina
po strofach zbiegają jak po schodach
zamykają się
ocieniają otwierają i zamykają ocieniają
rzęsa na szczęście
kadr do przodu kadr do tyłu
na parterze morze le notti di cabiria morze w suterenie sutener
kadr od przodu kadr od tyłu
rzęsy na nieszczęście
na poddaszu trzaskają drzwi
morze otwiera się i zamyka
ukryj się tu
w wierszu nic ci nie grozi * oczom czarnym łzom
tu
morze przypływa i odpływa
w wierszu nie ma morza
powietrze stoi jak zatrzymany kadr w kinie * bezwietrznie całują się
wszędzie sucho ciepło sucho
bezwietrznie całują się
miedzy pierwszą ostatnią strofą powietrze dobre na serce
sucho ciepło sucho
bezwietrznie całują się
między pierwszą ostatnią strofą powietrze dobre na ciśnienie
jedno musisz wiedzieć między strofami nikogo nie ma
musisz sobie wystarczyć
cały wiersz wypełniony tobą
wystarczyć
film dla filmu
film dla ciebie federico fellini
wiersz dla ciebie
musisz wybrać
federico fellini agnieszka syska federico fellini
wybrać
film dla filmu
film dla ciebie federico fellini
wiersz dla ciebie
wiem
najbardziej dławią bezwietrzne noce
wiem
rymy
czarne oczy czarniejsze od czcionki
biały wiersz
najgorzej niewypłukane morze oczy
lepiej żeby uciekły
oczy
piszę ci o czymś nowym
niebo we włoskim wierszu zaciągnęło się
nowym
łzy
po strofach
włoski deszcz
07.II.2012.
PRZEŚCIERADŁO
jeżeli dusza gdzieś jest
jest w ciele chociaż * dusze zostały rozebrane przez poprzednie pokolenia
jeżeli jest
trzeba żyć
tak głęboka jak płytkie ciało * tak wolna jak prędkie ciało
płytko prędzej
trzeba żyć
głęboko wolniej
jest w oczach
szczeście że ciało nie widzi duszy
jakby ktoś bez oczu chciał zobaczyć oczy
noc się widzi bez oczu
przebija
wnika w skórę
czarna dla ciała i czarna dla ducha
po skórze światło się ślizga jak po linie śmierci
śmierć mruży oczy
tylko nie światło
przebija
wnika w skórę
czarne dla ciała i czarne dla duszy
jeżeli coś z ducha jest w ciele
sklepiona piękniej giulietta masina z czarnymi oczami * latami patrzą na płytko prędzej
głębiej wolniej patrząc
kto nie ma oczu
nie ma duszy
śmierć mruży oczy
sprzedam wszystko co mam * sprzedam dom
wzamian za miłość
kopułę świątyni moje noce cabirii
sprzedam dom
za miłość
śmierć mruży oczy
dom jak oczy
oczy nie na sprzedaż * zaślubione z morzem
dom jak dusza
mój film jest bez tytułu
zabrało go morze czarne prześcieradło
piasek
08.II.2012.
KINO Z NIEMYCH
okrągłe oczy jak dom
w oczach okrągleją
widzą na czarno
czarne ocienione parasole
szybko się rozkładają
ulewa rzucają spojrzenia jak okręgi na deszcz parasole
szybko się składają
widzą na czarno
w domu czarnowidztwo
okrągłe oczy jak dom nie mają płci
trzaskają okna
zza domu wylewają się ennio flaiano * tullio pinelli * pier paolo passolini * federico fellini
trzaskają drzwi
na dużym ekranie jeszcze większe
większe od kuszenia doktora antonioniego
deszczu na papierze
śmieszne * przemoczy twarz jak narysowaną * jak buty z papieru
rozmyje tusz pod oczami
nie mają płci
na dużym ekranie jeszcze większe
większe od anity ekberg
koniec filmu
jest 1994 * w okręgach tańczą czarne papierowe trumniaki giulietty masiny
filmu
dom zrobiony z wiersza spływa do morza
zza domu morze
biegną zobaczyć po raz pierwszy
jaki okrągły
płaczę
jaki ogrągły
wypraszają mnie z kina
zza kina morze
biegną zobaczyć po raz pierwszy
cyrk wydyma twarz * płaczę ze śmiechu
14.II.2012.
portal internetowy LM, marzec 2012
KROJĄ MORZE
piszą na maszynach do szycia
długie poematy w formie
białego żagla
szyje się
giętka skóra papieru
wiatru
wymyka się
gonią morze
chcą je skroić
kroją morze
morze jak forma wewnętrznego uda polskiej nauki o literaturze
wiatru
wymyka się
chcą je skroić
kroją morze
śpią na suficie
spadają kropla po kropli
poeci
długie poematy w formie krawcy z nożycami wchodzą do nauki z ostrzem
poeci
jak dzieci płyną żaglówkami
po morzu
żagle z papieru
wiatr dmie
w małe porty na suficie
z papieru
niczego nie podejrzewają
na ich plecach nauka wypływa jak ostrze
nie podejrzewają
białe udo lśni w słońcu
na wietrze papier popada w przezroczyste
w słońcu
przezroczyści się
ich formy są niewidoczne
tyłem idą w morze
niewidoczne
poeta po poecie
z uda spada
na podłogę
sufit skrapla się w morze literatury
po poecie
kroją na nim morze nożyce na odleżyny od pisania
sufit
mewa zawisa nad morzem w pisku olśnienie podskórne
podłoga
PAPIER KTÓRY IDZIE
Czerwone woły
w prostokątnych jarzmach
przewalają się drogą
jak ujście rzeki
droga
Płyną fala za falą droga płynie w morze Czas który idzie
droga
Czerwone woły
czasie który idzie
ciebie nie ma
drogo której nie zna nawet piasek
ciebie nie ma
niczyja
drogo w morze ten wiersz dzieje się nigdzie nigdzie morze w czasie który idzie
niczyja
drogo mapo
w czasie który idzie
mapo
słuchaj
jak cisza przygrzewa
słońce
jak jarzmo na twojej głowie w piasek niby cisza
słońce
przygrzewa
słońce
idzie drogą płynie fala za falą w zbiegowisko słów na targu
słońce
przepłynęło
morze
przypiekło powróciło do czasu idzie w nic
morze
pejzaż z morzem
w głowie zbiega się na papier
pejzaż
na papierze
jak na targu wołowate zachody słońca zrzucają jarzma
z głowy
słowa idą w pejzaże
na papierze
wół idzie i dochodzi
do morza woda jak sól w zbiegowisku słów
idzie i dochodzi
obraz sioła
odpada od nocy noc jak morze orze i wraca z orki
sioła
sioło
fala za falą
płynie droga donikąd
sioło
sen
we śnie
słowa
sioło morskie co jak wół wychodzisz naprzeciw nocy weź wiersz ze sobą
we śnie
słowa
jak ujście
w nocy
woły wracają z pozaginanych rogów pejzażu na papierze
nocy
papier
pod prostokątnymi jarzmami idzie drogą w Czas który idzie
papier
o słonym pysku
ZAGOI SIĘ
rany
otwierają się
wyważanie drzwi
ślepe
z piasku
zmywa nas
woda od drzwi na plaży wchodzimy pod słońce krew słońce jak żyletka
z piasku
zmywa nas
rany
otwierają się
drzwi
ślepe
w tym czasie
kormorany jak lasy płachty lasy czernidła lecą przez czerń do białych wód
w tym czasie
korony drzew czarne
na strychu zagrzybione pajęczyny
czernidła przechodzą w straszydła śmierć w starych dekoracjach
na strychu pajęczyny
czarne
starszydła
nie ma białych wód
krwiste
w tym czasie
piasek do białości
nad plażą wielkie grube słońce parzy kto by pomyślał małe cięcia wielkie słońce wielkie cięcia
nie ma białych
krwiste
piasek do białości
pod krwią woda przezroczysta
biała pod czernią
rozcięcie niewidoczne pod wodą
przezroczysta
pod czernią
jak słońce
może na czerwono
grzebać kormorany od zachodu wschodu przed drzwiami morza
przed przedstawieniem
słońce
kormorany grzebią biel
scena letnia teatru na plaży
w lasach w domu biel
grzebią
rany
krew w wannie
nie goi się
żyletka przecięta
żyła słońca przepołowiona na biel i czerwień
czerń
goi się
na wannie
siedzą
suszą biel patrzą w morze
lśni jak pusty próg nieba puste białko bez źrenicy przezroczysta pajęczyna
metaliczna w środku
suszą czerwień patrzą w morze
na wannie próg
gruba jak słońce
przezroczystość
słońce
obmywa z ran przezroczyści wchodzimy w las promieni
19.VII.2012., Belgrad
portal LM, listopad 2012
WYKUTE
morze wykute
w czarnym kamieniu
dom noclegowy płynie jak noc
w kamieniu
noc
która rzuca czerń
czernie na morzu
dom na który pada czerń jest światłem
czernie
w kamieniu czernie
nagie włosy
nagimi włosami
kobieta ociera twarz z krwi potu z krwi ocet oka
w kamieniu
nagie włosy
w dzień idzie
na targ rybny w międzyrzecu podlaskim
trzy ryby na drzewach jak ludzie
w dzień
morze wykute
płynie
jak włosy przez dom podmywają noc
płynie
dom wypłukuje
ogrodnika całego we włosach świetle włosach
wypłukuje
rzuca
w morze
krwi potu krwi
w morzu
ryba jak ułomek
ogrodnik wydaje ciszę
ułomek
przełam się nią
na pół
pietą
kamieniem w którym płynie morze
na pół
pietą
czarny kamień
jest światłem pieta naga bez włosów
kamień
na targu rybnym
dzień
i cisza
pieta niesie ją
ciszę
na targu rybnym sprzedaje
ciszę
nie widzą ryba naga domem się krwawi jak odbiciem w wodzie
sprzedaje
ciszę
nie ma morza
wykute
obmywa się domem krwią potem krwią
nie ma morza
STACJA MIĘDZYRZEC
Dzień ciemności połknął
i jak gwiazda świeci
był bez rąk
urodził
światło
mróz na szybach
pod słońce
bierze na siebie ramiona podtrzymują głowę
pod słońce
bez nóg
ciemnia
dał się połknąć ciemnościom
ciemnia
gdzie była noc
żeby okryć jego światło
elohi jak zaćmienie na słońcu
noc
głowa opada na moje
kolana
matka jak księżyc dzieli się na pół
na
kolanach
idę z nimi na
drohicką
woda zamarza
w oku
przezroczysta
pierzyna
przy piecu kaflowym
w oku
kamienia
źrenice kamienia węgielnego
kamienia
przezroczysta
pierzyna
cień na
ścianie
spod pierzyny wyszedł w świetle
na
ścianie
pejsy
płomieni
wrócił z emaus
do międzyrzeca podlaskiego
świeci jak ciemność za oknem
z emaus
poznałam go
wydłużył się jego bok
w moim ręku tamtym boku Dzień ciemności połknął i jak gwiazda świeci
bok
19.III2013, Drohicka 5 w Międzyrzecu Podlaskim
Cytaty: Tadeusz Różewicz „Łza”
GNIŁA
rodziła się i gniła
w nim miłość
dom chodził cały
jakby się przewracał słońce ciągnęło kondukt
roześmiane gładkie
twarze otwarte kurniki
z kamerą i strzelbą przez mato grosso
kondukt przez międzyrzec pod lasem
przez mato grosso
myślę o gładkich jak mleko udach zgniję dla ciebie cały
roześmiane
kurniki
słońce się trzęsie
gniła
w nim miłość
jak spichlerz otwarta
miłość
słońce się trzęsie
pajace nakręcane
z cyrku wojkiewicza odpustu rocha
w kinie na powietrzu
pajace nakręcane
pchamy słońce
co się wspina na ukrzyżowanie
słońce
niewiasty
jerozolimskie
sława śpiewa ociera pot z czoła poi się octem
jerozolimskie
pod lasem
starego prawa
zgniję cały na całopalenie
pod lasem
z miłości wypłynie
podziemne źródło jak rosół zejdę do podziemi z uśmiechem słońce gnije na kirkucie
z miłości
21.IX.2012, Międzyrzec Podlaski
GNIAZDO
gniazdo
na spękanej skale
białe ptasie
jaje
wyciąłem wszystkie drzewa
żeby Cię
oddać
drzewa plamy opadowe jak mgły
opadły
oddałem Cię ziemi Asyż spadł z gór jak śmiech w lustro
żeby Cię
oddać
białe ptasie
jaje
nie śmiej się
poroniony
przypadku ziemi
Asyż jaje miał słońce w którym wstawał
w ziemi Cię nie ma spadłaś z trzeciego dnia jaje
słońce w którym wstawał
mój uśmiech
chichot trzeciego dnia spada jak z gór
uśmiech
kołuję nad domem
międzyrzec pod lasem
wstaje
ptak
u wschodu
jak w drzwiach
rzeka piszczka krzna we wschodzie księżyca
ptak w drzwiach
pod lasem
wstaje
żeby nie kołować
idę pieszo
mam lęk
przez zachodem
na spękanej skale
w grocie Cię nie ma do włoch idę pieszo boso niosę piszczkę krznę jak kwiaty
na skale
pieszo
kołuję
pod niebem
błękitem włoch
rzucam się w piszczkę wąską jak gardło
pod niebem
śmiech w lustrze
rzeki kwiaty płyną lustrzane
śmiech
spieczone skały
jak usta
obrastam w drzewa
pleśń na modlitewniku twój uśmiech zaczął się psuć jak mgły
nocą psuje się we mnie sztetl
jak mgły
20.IX.2012
BIEGŁA BLADA
Trwoniąc zarys uśmiechu
zbliżała się bladła
Spojrzały na nią oczy
z ołowiu
zwierciadła
Trwoniąc
wodę ze zwierciadeł biegła przez ogród
Trwoniąc
słońce
wspinała się nad ogród
garb
większy od
słońca czerwony zachodził nad jej głową
palce nóg
krogulce wokół
ciernia
ptak z dziobem zakrzywionym jak plecy garbata
wspinała się nad ogród
w międzyrzecu podlaskim spotkała józefa
z arymatei
rabini są
stąd
matki
jej syn stąd ulicami płynne tałesy wokół synagog
matki
z arymatei
biele
zwierciadeł
zimą
wysuszone studnie idzie z wiadrem jak babka czerpie siarczysty mróz trwoni nogi w biegu
zimą
zwierciadeł
czernie
18.III.2013
Agnieszka Syska
Agnieszka Syska, poetka młodego pokolenia, odważnie i mocno zaznaczyła swoją obecność w polskiej literaturze. Szybko zauważono jej niespożytą wyobraźnię i własny styl. Pisze wiersze niespotykane, nasycone emocjami, niestroniące od analizy filozoficznej, wrażeniowe i – co najważniejsze – czytelne, bo operujące klarowną, choć zaskakującą metaforą. Poetka po mistrzowsku stosuje powtórzenia, nawiązania, wariacje przesuwające opowiadania w rejony, których czytelnik się nie spodziewa. Jej wiersze, choć nie są epickie, rzeczywiście opowiadają niczym nowela, rozpisują znaną rzeczywistość na nieznane szczegóły, a dramaturgia każdego utworu narasta. Mikroeseje łączone z mikropowieścią w poetyckiej formie. Polecam i zalecam te wiersze - jako terapię świeżością.
Piotr Müldner-Nieckowski
portal LM, marzec 2013
k
PROSTE
jego przypowieści
proste jak kłos pszenicy
złoci się jordan
jak kłos
w złocie zwiastowania trzej królowie po przekroczeniu złota
kłos pszenicy
włos pod piorunem
jej głowy
wezbranej
rzeka
morze
w złocie zwiastowania
włos
jej głowy
wezbranej
magowie idzie rzeka kłosów
w morze
przekraczają złote usta granice języka
w morze
mówi
wszystkimi językami powiadają
jak jej syn
powiadają
otwierają i zamykają jej
stronę
kanony
malarstwa
wracają przez jordan dziwią się przekroczyli słowo jakby była jego obrazem
malarstwa
otwierają zamykają
stronę
ikona
złota z morzem włosów wezbranych
ikona
okadzili ją
uczynili rzeźbą
w umyśle
idzie zapatrzyli się w ten ikonostas
okadzili ją
w umyśle
mirrze
prosto do nich mówiła synem
w
mirrze
ZDJĘTA
matka zdjęta z krzyża
czarne
słońce w ukłonie jak lecenie przez ręce
czarne
z krzyża
popiół strząsam jak z głowy
wora pokutnego
pasa zdejmowanie
cnoty
konanie płomienia wycie wije się
cnoty
z krzyża
idą za nią
żegnają się ze sobą
wiją się
więcej włosa nie wyrwą włos wyszedł i osiwiał
wiją się
z głowy
nam wyszła matka
krzyż jak ogień na popiół osiwiały
matka
wyszła na spotkanie przedziwnego
słońca
będzie tak szła
kula ziemska na kolanach
pieta
słowa
nie nam ją zdjąć
na spotkanie weszła jak wyszła na popiół
nie nam
słowa
będzie tak szła na moich
kolanach
o krzyż spopielony lżej
na moich
kolanach
czołgam się pod jej
serce
lecenie w ukłonie w pół
pod jej
serce
wstaje
jak poranek spotkania
krzyż
z kolan
z wyrywania ciszy
jak zaprószonego włosa
ciszy
wstaje
z kolan
matki przeżegnane
pieta z prochu ziemi biegnie na spotkanie przedziwnego słońca
matki
z kolan
przeżegnane
z wejścia
wstaję
ziemia chodziła jak wór pokutny
plecy proste jak krzyż w niebo
z wyjścia
wstaję
na głowie wór na plecach niosę słońce
(06.II 2013)
ŚLEPY W SŁOWIE
życie cuchnie
jak gąbka nasiąka
wyżymanie ślepego
jak gąbki
nasiąkanie
kto dotknął zamkniętych ust w wodzie
nasiąkanie
ślepego
w wodzie usta się mną puchną się mną
ślepego
gąbka
serca niedotykanie
gąbka
nie mogę wywabić
życia jest jak plama na przezroczystej wodzie
wywabić
słowa
z ust otwartych nad wodą
słowa
plama musi cuchnąć
nawet w wodzie rozkładanie powolne rozciąganie się w czasie
musi cuchnąć
w wodzie nie ma czucia
nie wiesz czy to mniej więcej serce cuchnie
nie ma czucia
ślepy
na światło w wodzie przezroczystej
ślepy
oczy wychodzą na papier
unosi się
jak topielec napompowany światłem płynie po kartce papieru
unosi się
jak go widzisz
na białej kartce przezroczystego oczy napompowane światłem
widzisz
odbija
się
w wodzie moje odbicie w nim
odbija
się
promienie z przebitego boku
na wodzie
papier kolorowy
pluję światłem jak tęcza
z przebitego boku
na wodzie
tryska słońce
tęczówka wybita na życie
słońce
serce nasiąka puchnie jak gąbka
WSTAJE CO DZIEŃ
umiera bóg
stare kobiety wstają jak co dzień
wstaje słońce ma święte ręce
przeżarte
są solą ziemi sól nie jest nudna od środka zżera morze
umiera bóg
przeżarte
święte się nie wstydzi
pali
nie oddaje oczu morzu
pali
na wzgórzu soli
wyrasta jak latarnia z ramionami
soli
niesie sól po wsze czasy
martwą od życia bóg się rodzi niosę gwiazdę z soli pod jego stopy
po wsze czasy
mówię
popatrz na te ręce
jak na co dzień
ręce
niosły wszystkie ciała świata
w oczach jak niebie z nieba wyżej widać
ciała świata
twoje
ciało pod stopami duszy
twoje
stare kobiety
są jajem otwartą księgą przejścia przez morze czerwone martwe
kobiety
niosą cię
na plecach
na palcach idą cicho żeby nie spłoszyć duszy
cię
z otwartymi
ustami
wchodzę w morze
ustami
piję
początek świata
wszechświat na ręku w oku podany sól na spodeczku jak zaczyn czegoś martwy żywy martwy
świata
umiera bóg
kobieta niesie go na palcach słońce wstaje od morza na środku
umiera
(24.IX 2012)
portal LM, lipiec 2013
WYJĘTA ZE MNIE
ta rzecz
wyjęta ze mnie
na światło
lustro
w drugim pokoju
w lustrze
objęcia
obejmowałam
ją dwoma kucykami jak rękami
w myśli
w lustrze
na podwórko wybiegł koń kuc koń
zarżały
zapiały
światła w ogrodzie
zadrżały
zarżały
było do niej przez sień
przejść ścianę jak sień obejść słońce
sień
kurczaki pod żarówką przeszły cień grzeją się
lustro w słońcu
lustro odchodzi pali się konie kuce konie włosów skaczą w środek
w słońcu
wróciła na mgnienie oka
ogród myśli
na mgnienie oka
kocem
w lustro
gaszę słońce
ogień na koniach kucach koniach
słońce
w lustro
odpływają myśli
jak włosy
idziesz po wodzie na jeziorkach międzyrzeckich
włosy
ci płyną
jak idziesz w słońcu
płyną
wypiłam całe
lustro
ciebie choćby na mgnienie
lustro
ciemnia
lustra
wracam od króla żydowskiego był królem
lustra
płyną
w słońcu jak wody
płyną
kuce włosów rozpękły się na dwoje jak twarze
Cytaty: Tadeusz Różewicz *** [krzyknąłem na Nią]
Inspiracje: Jeziorka Międzyrzeckie w Międzyrzecu Podlaskim
CIĘŻKO WAŻY
ciężko
waży
wielkoskrzydły ciężki
waży
leciałem nad domem
w międzyrzecu podlaskim
leci się
drewniakami
piec kaflowy
się pali
ciężko
jak iskra
smętnie żywy jak drewniaki leciałem
jak iskra
ciężko
co tak skaczesz
iskro
jedno
skrzydło moje
stopić się chcesz w dom piec kaflowy się pali
iskro
pogrzebaczem
ciebie i piec i kafle w dom stopią
pogrzebaczem
płacz i skacz iskro
jedna
jak szerokie
usta
stapiaj dziel stapiaj ogień jak włos na dwoje języków
iskro
jak
usta
słońce wschodzi
jak nowe niebo
nad mydlarską rozstawiają modły kramy modły w słońcu
słońcem będą kupczyć na metry
nad mydlarską
modlić
wielkie
błota zamiast
ziemi
słońce kładą na niebie
języki ognia na metry
na niebie
jak łuna nad miastem wstaję
dom leci
w niebo
wielkoskrzydły na językach zostaję
niebo
mam wąskie usta
niebo jak ciężkie skrzydła
usta
20. XII 2013
WIATR KUPIĘ
sprzedawała owoce
jej słowa
otwarte na mnie granat
i poprosiłam
aby go otwarła
otwierała słowa granaty słowa jedno po drugim
grono przechodziło w granat
nabierało mocy
i pustego oddechu
oddech na wiatr
nie powiewa słowo
rzucone
usta jak kiście wiszą
na wiatr
granat na samej górze
nieba
sprzedawała owoce jak mięso
w dole ciało
kazało z międzyrzeca podlaskiego winobój
w dole ciało
usta jak kiście wiszą
na wiatr
przechodzą w wiatr nad krzną
w krznie wiatr sprzedają jak owoce sprzedaj mi swoje mięso otwarte na mnie oczy
nad krzną
batożenie rzeki
żeby się choć poruszyła od wiatru otwarła
rzeki
na targu w czwartek sprzedają nurt rzeki otwórzcie swoje mięsa na winoubój
Inspiracje: Rzeka Krzna w Międzyrzecu Podlaskim
portal LM, grudzień 2013
DRZEWU RÓŻĘ KRADNĘ
VIII
studnia ognia
pełna
oddychają ogniem buchają w górę ogniem
pełna
płomienie
kradną
upadłe
kręgi studnię kręgi ukradłe
upadłe
studnia
bez kręgów
kręgi ognia jak na wodzie przez nią się skacze
bez kręgów
studnia
rośnie
ogień
rośnie bez krzyży
w kościarnię
studnia
rośnie bez krzyży
popa idzie przez ogień kość kości ogień
krąg
cała studnia na szyi
kręgi po wodzie po popie
krąg
przez ogień
schodzi do piwnicy
w piwnicy zdejmowanie ciał z krzyża
ognia
matka klęczy jęczy klęczy syn przez ręce
schodzi do piwnicy
nikodem sprawiedliwy wchodzi i wychodzi
jak drzwi się otwiera
wychodzi
ognia
dajcie jak wody
pić ze stągwi studni stągwi międzyrzeckiej
wody
ognia
rośli w studnię
ognia
wiadrami stągwiami wiadrami zagarniali
ogień
rękami palcami rękami
trzej młodzieńcy w piecu kaflowym
rośli w studnię
ognia
drzewo rosło
pośrodku pieca
w słońcu
popa szedł z trzecią ręką różą ręką
rósł
w słońcu
piwnica jak studnia w studni różane pole po popie poszli żąć
w słońcu
góra
krzyży
kości
idę żąć
góra
kości
zapada się
drzewo krzyża pod podłogę
zapada się
pod podłogą oddech
jak róża
czaszka róża
róża
matka jak studnia
z piwnicy po drabinie do nieba
studnia
syn
ogień wzięty do nieba trzej młodzieńcy ogień wzięty do nieba
syn
studnia
z nieba
drabina
z nieba
z nieba
różane pole
do nieba
nasza matka
studnia woda
popa schodzi z góry krzyży kości krzyży z trzema różami rękami różami
matka
do siebie ją zagarnia
jak wodę
zagarnia
różę trójręczną
(5 VIII 2014, Warszawa, Marymont, Jana Chryzostoma Paska)
XIII
biały węgiel
wypada z pieca
szamotowego
przechodzisz w przezroczystość lepię cię od nowa
węgiel
popiół
przezroczystości
popiół
glina w ręku
garncarki
w ręku
wiadro
cynowe
cynowa
urna
popiołu białego węgla popiołu
glina w ręku
garncarki
wydobywam kształt czarny
przezroczystości w nocy
węgiel
kruszec
jak siwe włosy przezroczystości w nocy
kruszec
łamią się włosy
dzielone na czworo
do domu wnoszę psa lustro psa
w lustrze się jota odbija
dodana
do domu psa
co to za dom
pod
psem pies ujada
na garncarkę która go do domu wniosła
ujada
litera otwarta jak ogród
na ogrodach siwe włosy przezroczystości śnieg pada
na drzewa
biały węgiel
łamię cię na pół
czarny węgiel w mleku moczę
na pół
z domu wynoszę psa lustro psa
tyle tu miejsca
dla przezroczystości
śnieg z dachu
do wiadra
z wiadra róża wybija
jak spod śniegu
wybija
liczę włosy na swojej głowie
siwe
ciebie szukam
na głowie
glino biała jak śnieg się palisz
na głowie
włosy
siwe
(9 XI 2014, Międzyrzec Podlaski, ul. Drohicka)
XVII
biorę cię
prosto z pola
jak siano
pakuję na mnie
świerszcze grają na piersiach
wody płodowe opadowe płodowe płyną w górę siano opada
pola
podmokłe oziębłe
oziębiny
łąki
podmokłe oziębłe
siano
ugniata się jak woda
brodzę
w tobie
woda opada podnoszą się usta
w tobie
wóz rusza
z polem łąką
oziębiną różane pole wiezie
łąką
pochylcie się nagie jeśli jeszcze potraficie
sierotki
sieroctwa wasze do obecności ciągną wozy do koni ciągną
sierotki
kradniecie się
jak róże
latoś
zima na polach na piersiach
latoś
sieroctwa jak wóz
ciągną
lato zimą
ciągną
pójdź
sierotko moim śladem
trafisz późne słońce
śladem
świerszcza
spod piersi
skacze jak woda
usta opadają lustrzane
różane
pójdź
podejdź moim śladem
lustro wody
widzę cię
śladem
świerszcza
Cykl poematów pt. „drzewu różę kradnę” powstał z inspiracji wierszem Vaska Popy „Złodzieje róż” (tłum. Jan Zych) i „Sierota nieobecna” (tłum.Agnieszka Syska)
portal LM, listopad 2014
***
koniec
to początek
skręcona w jeden
supeł
węzeł ze sznura
twarz cały świat zbiegnie się w twarz
skręcona w jeden
supeł
węzeł ze sznura
cały świat
zbiegnie się
w twarz
bez tytułu
to początek
skok w bok
uskok
w boczne niebo
bez wytchnienia
wielki jestem nikt z wielkim autorem bez wytchnienia 2000 – 2004 kartoteka antygona w nowym yorku w serbii
bez wytchnienia
w boczne niebo
na samym środku wszystkiego
wszechrzeczy
wielki autor mówi boczne niebo jest w serbii idziesz na boki trafiasz w boczne niebo
wszystkiego
wszechrzeczy
bez kobiety
jestem w bocznym niebie petara vujicicia
kobiety
jak kobieta
bez ciała
która nie jest już kobietą
jestem
jest tu już kartoteka antygony i nowy york nowy york osobna karta
jest
nie jest już kobietą
są tu wszystkie wszechrzeczy twoje poematy
ty piszesz dla mnie dla vasko popy vršacka elegia
twoje poematy
ty tam skręcony w supeł
ja rozluźniony lecę coraz wyżej jak balony fallusiniego felliniego fallusiniego
w supeł
nie jestem już mężczyzną
pisz naszą literaturę im wyżej niżej wiedzą co to kobieta
nie jestem
jesteś nikt
a jednak jesteś ktoś w ciele
jesteś
falliczny film papier skręcony w trąbkę
pisz wszechrzeczy skręcone w supeł w pętlę czasu
papier w trąbkę
cały świat w powietrzu w vršcu wciąż wydają nasze napowietrzenie
(15.VI 2012)
WALCZYLIŚMY
walczyliśmy na ziemi
ubitej z gazet
na śmietniku
podpalił ziemię
jak płótno
czarną
powietrze
przeźroczyste swądem
palilo się moje ciało
wstępował w niebo poezji na ziemi kraków wydawnictwo literackie 1988 rok
podpaliłem śmietnik
jak płótno
czarny
paliło się moje płótno
zapisany czarną czcionką
przyleciał kruk z arki
przymierza
rwał mi włosy na gniazdo
kruk
przymierza
gdy tamten już sobie uwił
złote srebrne anielskie gniazdo włosów
uwił
wstępował
po wstąpienie
wstępował
spadałem
pod stertę gazet
wykurzony podpalony
dusiłem się pod papierami jak kret pod ziemią
podpalony
pod stertę gazet
sterczał mój nos poetycki ponad wodami potopu
gazet
wylały się ze mnie wszystkie czcionki
poszedłem pobiegłem na dno radosny radośniejący w czasie poetyckim
ze mnie wszystkie czcionki
kruk
odleciał
jak przyleciał
nad głową zobaczyłem noe jak anioł rozpościera gniazdo nieba
odleciał
zaświszczał nad głową
namiot spotkania poszedłem na rozmowę o poezji
nad głową
znad
nozdrzy
spalenizna zobaczyłem pustą arkę ląd pełen zwierząt
zwierzę moje
zadziera nosa pośród zwierząt lądowych
zwierzę moje
spalenizna
anioł
wzywa mnie po imieniu
tadeuszu liczy moje zwierzęta we mnie
po imieniu
w moim niebie
na ziemi
plują
na mnie
pachnie śmietnik wyłażę ze środka cuchnę
plują na mnie
mam spalony
przenicowany ogniem płaszcz królewski
spalony
traktat
z płótna ciała
płaszcz wiersz poetycki ponad wodami ziemi obiecanej
traktat
o naturach które nie poddają się formie
(16.IX 2012)
DRZEWU RÓŻĘ KRADNĘ
XVII
biorę cię
prosto z pola
jak siano
pakuję na mnie
świerszcze grają na piersiach
wody płodowe opadowe płodowe płyną w górę siano opada
pola
podmokłe oziębłe
oziębiny
łąki
podmokłe oziębłe
siano
ugniata się jak woda
brodzę
w tobie
woda opada podnoszą się usta
w tobie
wóz rusza
z polem łąką
oziębiną różane pole wiezie
łąką
pochylcie się nagie jeśli jeszcze potraficie
sierotki
sieroctwa wasze do obecności ciągną wozy do koni ciągną
sierotki
kradniecie się
jak róże
latoś
zima na polach na piersiach
latoś
sieroctwa jak wóz
ciągną
lato zimą
ciągną
pójdź
sierotko moim śladem
trafisz późne słońce
śladem
świerszcza
spod piersi
skacze jak woda
usta opadają lustrzane
różane
pójdź
podejdź moim śladem
lustro wody
widzę cię późne słońce już w tobie brodzę rodzę cię
śladem
świerszcza
PIERWSZE
Biserce Rajčić
tylko to pierwsze
jest ukryte
nieznane
ukryte
rozkryj się odkryj się rozkryj się a potem powracaj do nieznanego
nieznane
worek z pierwszyzną
pierwsze zwierzę kup pan kota w worku kupi mačku u džaku kup serbski worek
z pierwszyzną
ukryte
w worku zwierzę pierwsze miauczy miota miauczy kot w miot worek
nieznane
pierwsze koty w worku
pierwsza ciąża
wydmuchana na zimne majowa
za płotami pisarz w plastikowym worku zwierzę niepewne
pierwsza ciąża
wychuchana na ciepłe majowa
koty w worku
ciężarna mówi
pana nie było w domu ja sama bez niego dlatego jestem taka pewna swego
mówi
w serbskim worku
zawsze fragment śmieszny staruszek stara kobieta wysiaduje zaczęłam wysiadywać młoda
w worku
wysiadywałam do późna w nocy
pisarza i jego słowa chrabąszcze majowe
w nocy
wysiadywałam noc
łaskotanie w brzuchu chrabąszcze majowe późny księżyc na mojej twarzy
noc
wysiedziałam
białe małżeństwo 1974 po serbsku
wysiedziałam
przesiedziałam
śmierć w starych dekoracjach pułapkę przerwany egzamin i do piachu 1979 po serbsku
przesiedziałam
zaczynam wysiadywać
ja zwierzę pewne
od początku młoda kobieta wysiaduje słońce
wysiadywać pewne
na księżycu słońce po serbsku
zwracam sobie
siebie
pierwszą miłość pisarza i jego słów chrabąszczy majowych ile wysiedzę słońca
zwracam
siebie
rozkrywam zwierzę
żeby nabrało pewności powróciło do ukrytego nieznanego
zwierzę
wysiedziałam
rozkryte białe małżeństwo 1974 po serbsku
wysiedziałam
wylatuje ze mnie
pierwszy chrabąszcz majowy
wysiaduję powracanie słońca pierwszego kov 2010
wylatuje
pierwszy
w ukryte
jestem powracaniem czasem który idzie księżycem słońca
w nieznane
jestem „idę”
tylko to pierwsze
jest ukryte
nieznane
(29.VI 2012)
BEZ TYTUŁU
Biserce Rajčić
zejście do podziemi z uśmiechem
pod ziemią nie ma
głębokiego oddechu
zejście do podziemi trupienie
pod ziemią nie ma
głębokiego
ziewa przeciągle
bóg
przestańcie robić z matki trupa
uśmiech wraca stamtąd
uśmiech który przeszedł w ziewnięcie nad ziewnięciami otrucie trupim jadem
stamtąd
ziewa przeciągle
bóg
przestańcie robić z matki trupa
przeczołgiwać się po końcu świata
rozkładać ciało po moich ławkach świątynnych truję się kadzidłami ofiarami truję się jadem żmii
po końcu świata
napisała do mnie agnieszka syska
vasko popa ziewnął i nie powstał
agnieszka syska
napisała do mnie
do wszystkich napisała żywe mięso
do mnie
szczęki poprzetykane zielem
we śnie
zielem
zalatuje życiem
trupom z życzeniami życia
życiem
po końcu
przestańcie biadać
szczekać
wstanę i ziewnę i tak powstanie nowy świat przeciw sierocej nieobecności na matce
po końcu
biadać
szczekać
ujadać na ziemię
oddech z góry świeże powietrze
na ziemię
ziewali i pomarli lilie jak włosy z czoła ziewać i powstawać
(16.VI 2012)
DRZEWU RÓŻĘ KRADNĘ
XXVIII
synowie wiatru
przybyli
jak w lustro
w wiatr patrzą w lustrze
przybyli
róża
zielona
ojca literackiego
jest jak on
stoi wiatr dmuchany powiększony dmuchany jak szkło jest rok 1961
róża
zielona
jest jak on
przybyli
za jego gwiazdą synowie wiatru trzej magowie synowie wiatru
wiatry im sprzyjały
spotykają się w wydawnictwie literackim
jest rok 2014
pochylcie czoła przed gwiazdą
jego
gwiazdą
jest kwiecień 24
w wydawnictwie literackim
obok stoi popa
drzewo lipowe szumi
nad nimi
szumem ich
stoi
popa
szedł ostatni
z ustami rozchylonymi jak zielona róża
w uśmiechu
ostatni
odeszli z różą kobietą różą
ojcowie literaccy
idą wiecznie
róża kobieta róża
wieczna
usta im rozchyla
w uśmiechu
różowym jak lustro
są mgnieniem
jej drzewa różanego w sercu córy wiatru
mgnieniem
wiatru
wieczna
poszli
ona idzie
z ustami jak róża czerwona jej usta pomiędzy ich lustrami wiatrami lustrami
idzie
poszli
wiatr
tłucze
jak lustra wody lustra jest kwiecień rok 2015
wiatr
w usta luster
nabiera
wody córa czerwonego wiatru wietrzna
luster
nabiera
(14.II 2015, Warszawa)
Powyższe utwory - inspirowane wierszami i przekładami Biserki Rajčić, Vasko Popy i Tadeusza Różewicza – pochodzą z przygotowywanych do druku zbiorów drzewu różę kradnę oraz oczy z papieru, które ukażą się w Krakowie nakładem Wydawnictwa MINIATURA w roku 2015 i 2017
Agnieszka Syska
portal LM, luty 2015
Przeczytaj też na naszym portalu przekłady A. Syskiej wierszy czarnogórskich i serbskich poetów Slobodana Vukanowica, Sretena Vujovica, Momčila Nastasijevica i Zdravko Kecmana (dział "poezja"), a także recenzje zbiorów poetyckich tej autorki: stworzony z prawiersza (2010), wszechzdumiewało go (2011), na ogród gorejący (2012) - w dziale "port literacki"