***("Mityczny kraj..."), Spowiedź, Krok dalej, Zakręt, *** ("o tak..."), Odlot, Dlaczego?
Jan Hyjek
***
Mityczny kraj
gdzie nie mają granic
nadzieje dzieciństwa
a ludzie
bez śmierci przyczajonej w cieniu
bez szpitalnych korytarzy w beznadziei
uśmiechnięci
ty
co możesz tyle ile zdołasz wytęsknić
wracasz?
o tak
trzeba się wypętlić i wracać
bo nigdzie nie ma jaśniejszych gwiazd
SPOWIEDŹ
mojemu Iwnu
...Najpiękniejsze są bajki o tym,
że byliśmy kiedyś mali,
najpiękniejsze są te powroty,
które wiodą nas najdalej...
biłem pięścią w szczaw ściśnięty z łąki
pluły palce pestką mirabelek w szyby
darłem skórki głogu
z dzikiej róży wiatrów niejasno wróżyłem
wyjadając na surowo grzybiarzom
dziewicze pieczarki jak talerzyki białe
podpalane z serwisu na serwecie padoków
przelotem końskich kopyt nietkniętymi
i ocierałem krew na palcach sierpnia
draśniętych kolcami jeżyny w dusznym jarze
i wyłuskiwałem butem z ziemi orzechy
łupane kamieniem w przymrozku zazdrości
wiewiórki na gałęzi modrzewia i szukałem
zajęczego ziela wyszukanej potrawy
dzikich dzieci z kluczem otwartego serca
i ona była udziałem spierzchłych warg
a pod czułym językiem sepleniła czysta woda
z kałuży obok której żółw w cieniu łopianów
nierealny tutaj (błotny?) szedł widząc
we mnie swego bo kwiliłem z wilgą
kiedyś
ja
przydrożny kwiat
KROK DALEJ
kiedyś
dowiedziałem się o platanie
zdzierając schodzącą opaleniznę
widziałem nagą na grobli nie spłoszoną
jak we śnie ślepłem kiedy rodziła się z wody
odtąd nie miałem już nocy spokojnych
a drżenie silników traktorów
i latających po niebie grzmotów ciętych
skrzydłami jaskółek
budziły mnie jak zimne stukanie w piec kaflowy
pogrzebaczem rano z obietnicami
trzaskających szczap że się rozgrzeje pokój
kiedy poznałem odzierającego z futer
wiewiórki
spopielałem zgrozą i otwierał
strach przeczucie że to dopiero początek nowin
i kruszenia skorupy złudzeń
ujrzałem wypalone ściany i wypadki śmiertelne
więc wybiegałem w ciepłe spojrzenia
ludzi
którym ufałem
abym nie został odarty z drżącego błękitu
ZAKRĘT
kałuża powiodła odpływem
w meandry szpitalnej nudy
mirabelki ciągle jeszcze dojrzewały
w moim rozsądku a białe zawilce w parku były
pod ochroną jak moje ciało
w klatce izolatki z nagą pamięcią na grobli
a w stukocie serca wyła moc silników
i śmigieł w zapachu pąsowej róży
duszącej zapach leków
unoszący z bieli sufitu ponad padoki
raj koni grzybiarzy i matki
zapomnianych dzieci z przymkniętym
okiem losu drwiącym z zajęczego ziela
i tęsknoty do organów grzmiących
w kościele na wzgórzu i do sióstr moich
i do drzwi z trudnym do otwarcia zamkiem uczuć
skrytych wewnątrz skórzanej kurtki ojca
kluczem prawie wielkości dłoni
i do Lusi siedzącej na ciężkim biurku
srebrna szpilka z diamentem pośród pieczątek
i dwukolorowych kopiowych ołówków do lizania
zdmuchniętych przez przeciąg
z zatrzaśnięciem drzwi do jasnych pokoi
a tylko wielogodzinne jęczące przemowy
łysego kacyka mieszały w głowie niektórym
i nie zwracali uwagi ani na Lusię
ani na blask moich oczu pełnych życia
jak ocean nadziei
***
o tak
pływałem w purpurze pod bukiem
galeony liści puszczałem strugą ciosaną
w ziemi ciętej miedzianą konewką na mleko
aż wytrysły między płynną siecią wyspy
niczym niezmącona wdzięczność
że znalazłem muszlę ostrygi
gdy na kakao się tarło cegły
i spożywało w marzeniach pustego przełyku
chwila po chwili zachłannie w zapachu spirei
jedna po drugiej w myśli o następnej
o błogosławieni
gdy im te chwile nadały
w myśleniu lot trzmiela w półcieniu
ODLOT
odlot dał okazję
by wracać nieustannie
już wyspowiadał się dom
co do mebla garnka i widelca
zginęła złota szpilka jak pogłos kuchenny
w głosie matki
ciężarówka postanowiła że pomieści
to wszystko co w nas
sandały trafiły na strychowe niebo
na wieczne zapomnienie bezdroży
a
spać
poszła jawnogrzeszna ciekawość
nowego miejsca
po stopniu pierwszym do piekła
w sen pusty jak przyszłość
co nie wróżyła nic pewnego
życie
zatarło te miejsca zaporą czasu
jak łzawiące oko
brudną łapą
DLACZEGO?
Bo najpierw myślałeś
jest co jest za darmo dostałeś
a potem zabrali
i płać
za wszystko
na co sobie nie możesz pozwolić
oszukali
kto mówił że będzie mądrze
i zgodnie z logiką
i dobrze
czy nie widziałeś odzieranych stworzeń
z wszystkiego
nawet z racji bytu
jest gorzej
gdyby nie nadzieja na trzmiela
w zwiewnej przestrzeni raju gdyby nie gdyby
i konieczność bycia dla innych
by nie wariowali na widok pająka
który umiejętnie wsącza cały jad świata
by trwali w hipnozie i w zgodzie
dali się owinąć uwikłać i pożreć
Jan Hyjek
portal LM, maj 2015
Przeczytaj też w dziale „proza” naszego portalu opowiadanie J. Hyjka „Ryba w ogniu”, w dziale „eseje i szkice” materiał „Opiłki świata w oku duszy”, a też w „porcie literackim” recenzję jego książki Zbudzone zmilczenia. 101 tekstów piosenek (2006) – pióra Wandy Skalskiej