Z DNIA NA DZIEŃ, Z TYGODNIA NA TYDZIEŃ
„Zarys” Macieja Wodza
Leszek Żuliński
DOBRY DEBIUT
To jest debiut! Dowiaduje się, że Maciej Wódz to kołobrzeżanin, absolwent Wyższej Szkoły Morskiej w Szczecinie. Muzyk, autor audycji radiowej „S – low – Słucha wolniej”. Po raz pierwszy jego wiersze ukazały się w almanachu Rzeczy i słowa (2016) oraz „Oficynie Kołobrzeskich Poetów i Malarzy”.
Czytam o nim taką oto notkę: Maciej Wódz prowadzi w kołobrzeskim radiu audycję własnego autorstwa. Prezentuje ambitną muzykę, wertując w najlepszych produkcjach solistów i grup, które wciąż warto przypominać. Jest także – wywnioskowałem – niezłym gitarzystą.
I oto okazało się, że „odwiedziła go” także poezja!
Zatem poszły koty za płoty. Jeśli Pan Maciej wpadnie w hobby poezjowania, to zapowiada nam się niezły autor. Wszystko wskazuje na to, że jego wierszowanie jest warte rozwoju.
Już pierwszy wiersz otwierający tomik spodobał mi się. Jego tytuł: Obok. Cytuję: kurczy się nasz świat jak jabłko / nieopatrznie zostawione / na mrozie // nie wiem nawet / jak bardzo / ciążymy do sedna // od siebie / dzieli nas / jedynie // natrętna / na ramieniu / cisza.
Zauważcie: żadnych wygibasów, niezwykle komunikatywny zapis, no i jednak jakiś ciekawy sens. Bowiem ten niewielki utwór opowiada o tym, jak świat nas wchłania. Gdzieś istnieje sedno tego wszystkiego, ale narastająca cisza jest niepokojąca. Hmm, ja to odebrałem jako „chwiejącą się trzcinę”. Bo takie przecież niepokoje przeżywamy.
Maciej Bujanowicz - Wiersze
TWOJA WOLA
może kiedyś stopnieje cement w którym zastygliśmy
poliże nas pies co chwilę wcześniej rozgryzał kość do szpiku
w tym czasie zdąży już umrzeć kolejny tysiąc Norwidów
wolałbym gdyby z chaosu wyłonił się śmiech zamiast Boga
tak mogę jedynie zlepiać śliną skrzydła z piór
wysiadywanych na nocnej poduszce
próbować uśmiechem nagiąć wszechświat
do swojej woli
Paralipomena
Kalina Kowalska
TABU MOJE
Wiesz, kiedy na pożegnanie objęłam cię czule
zmową milczenia, niespokojne ciało moje
szybko pojęło, że już cię nie będzie
w żadnym moim znaku. Aż do tego lata.
Ach, prawda! – Czy ty wiesz, że piszę?
Czy wiesz, że kiedy piszę, jestem
cała w drzewach, cała w szumie,
w świetle mrugającym, w sarnach i zającach?
Wiesz, że kiedy piszę kocham najmocniej?
Wyobrażasz sobie? – Niektórzy nazywają mnie poetką,
a ja im wybaczam, bo nie wiedzą, co czynią.
Dla świętego spokoju mojego ciała i duszy mojej
– wybaczam. I ciebie proszę o to samo.
„Neony – Tożsamość” numer 4 / 2019
Jest i ostatni ubiegłoroczny numer kwartalnika artystyczno-historycznego „Neony – Tożsamość”, wydawanego – przypomnijmy – przez Stowarzyszenie Przyjaciół Pruszcza Gdańskiego i Okolicznych Gmin. Bezpłatne pismo, poza dystrybucją lokalną, jest osiągalne w siedzibie redakcji (ul. Obrońców Wybrzeża 2B, 83-000 Pruszcz Gdański) lub po kontakcie pocztą elektroniczną (This email address is being protected from spambots. You need JavaScript enabled to view it.). Można też przeczytać na stronie www.neony.pruszcz.com i www.powiat-gdanski.pl. Bogato ilustrowany kolorowymi reprodukcjami periodyk, liczący 62 strony formatu A4, obejmuje październik, listopad i grudzień. Okładkę zdobi reprodukcja obrazu olejnego Łukasza Jarugi „Ożywczy owad”.
A co wewnątrz numeru? Między innymi:
Proza: Stach Szulist „Brylant z Magnitogorska” (fragment powieści); Małgorzata Mikos „Dni naszego życia” (część 2);
Eseje: Kazimierz Babiński „Od ‘Terjego Vigena’ do ‘Piratów’. Krótka historia filmu morskiego”; Tadeusz Wojewódzki „Fetysz czasu”.
„Zjadacz książek” Lecha M. Jakóba
Z końcem roku 2019 nakładem łobeskiego Wydawnictwa BRYK-ART ukazała się nowela Lecha M. Jakóba pt. Zjadacz książek. Jej pierwsze wydanie pojawiło się w Antologii współczesnych polskich opowiadań, ogłoszonej przez Wydawnictwo FORMA w 2008 r. Obecne wydanie jest poprawione i rozszerzone.
Tak o książce napisała m. in. Irmina Kosmala, prowadząca gnieźnieńską Kuźnię Literacką („Czy zjadanie czyichś myśli to też kanibalizm?”: http://kuznia.art.pl/wydarzenia-kulturalne/2360-czy-zjadanie-czyichs-mysli-to-tez-kanibalizm.html):
Ta niewielkich rozmiarów książeczka miała już swój debiut dwanaście lat temu. Przeczytałam ją wówczas w nieco okrojonej wersji. Pamiętam, że podobał mi się koncept opowiadania, dość surrealistyczne zakończenie oraz kot o imieniu Mojra.
Dziś, gdy wracam do Zjadacza ponownie, patrzę już na niego trochę innymi oczami, starszymi, rzecz jasna, o te dwanaście lat.