13.04.2010 W PAŁACU PREZYDENCKIM
Jerzy Fryckowski
Tu jeszcze czuć Ich ciepło, pies do nóg się łasi.
Na biurku komplety piór, czyste białe karty,
a z brzegu jakaś lampka, której nikt nie zgasił,
chociaż marszowym krokiem zmieniają się warty.
I sunie jak w muzeum połowa Warszawy,
chciała przyjść na kolanach prawie Polska cała,
a sztandar na pałacu coraz bardziej krwawy
i coraz bliżej siebie w trumnach marne ciała.
Wszystkie białe anioły płaczą z moim krajem,
ludzkie łzy jak korale toczą się po kątach.
Dziś pałac pełen gości, wszystkim się wydaje,
że przyjdzie Pani Maria i po nich posprząta.