Notatki na marginesach (42)

Category: z dnia na dzień Published: Tuesday, February 02 2021 Print Email

Bartosz Suwiński

 

KOTLINA. PERKUNY

1.
Autobusowa wiata zawiana liśćmi. Liściaste kopce z luftami, w korzennych granicach wierzby. Nalanej w butle. Obok krzyża zostawiony samochód, z podniesioną maską. Dzięcioł stuka o pień dębu. Czerwony kubrak w natarciu. Wysoce zjadliwa grypa ptaków. Obszar zagrożony. Z nornicą w klinczu, na poszyciu miedzy. Pianie koguta blisko, u dalekich ludzi. Butelki i puszki – noworoczne nowalijki. Na progu byłem wczoraj, u progu dziś. Szeroką skibą zaorane pola i pieńki – nie rosną, nie obumarły, są pamięcią dla naczyń z drzew. Klucz przylotu, albo odlotu. Idziemy ciągle tam, gdzie nas nie ma i to jakieś pocieszenie. Potem ci o tym opowiem.

2.
Rozmawiam z K. w pierwszy dzień nowego roku. „Życzmy sobie chwili na tym urwanym kawałku czegoś, co nazywamy ziemią”. I Ł: „Nie chcę być tam, gdzie byłem, nie chcę być tam, gdzie jestem. Pocieszenie to słowo wymagające poświęcenia”. Cmentarny ptak twardy jak grunt. „Żółty lament ulicy, gdzie nie chodzi nikt. / Bije trwoga żaglami o codzienność szyb” (Krzysztof Kamil Baczyński). I zawodzą pieśni, o 21.00, codziennie, podnoszę czoło na dzwon.

3.
Pomazane wapnem pnie czereśni. Kolonie wróbli po krzakach. Tu i ówdzie szpak, razem z nimi w przysiadzie. Puste gniazda we wszystkich lichych szpalerach. Dwie kaczki na zielonym wozie wypchanym słomom, skubie źdźbła. Czarny kundel w białe łaty śpi na balocie. Kury dziobią między rajkami. Dwóch tnie na krajzedze deski, jeden bije gumowym młotkiem w żelastwo, a jeszcze inny stoi przy gnojowniku i sika. Czuć w powietrzu kiszonką, całość sklepienia wieńczy gołębnik. Mierzwa upchana przy kuprach. Pomylona chodzi po podwórku i rysuje figury swojej utraty. Ma bardzo tanie buty. O takich się mówi, że są z najniższej półki. Co tam jeszcze znajdziesz?

4.
Chodź, czekam ze szczoteczką. „Zęby będą świeże jak chleb”. Wychodzimy. „Mgła jest bo ptaszki latają”. Janek chucha. Pytam się, co robi. A mój syn odpowiada: „Hu hu hu. To jest jakaś paranoja”. Idziemy. „Ja chcę żeby krówka spróbowała wodę, będzie zdrowa jak ryba”. Niesie się chlupot rynien. „Bobobuszek kapie, ja go złapię”.

5.
Para kaczek forsująca prąd, śnieg w natarciu. Mężczyzna przerzuca widłami gnój. Wóz w polu. Stoi wskazówka. Woda w przerębli i w wiadrze. Gałęzie skłaniają się ku ziemi, pod ciężarem śniegu, łamią się liche witki. A jutro topniejący śnieg spływający w dół. Będziesz słuchał i słuchał, bo i tak nic o tym nie da się powiedzieć, powiedzieć.

6.
Lekki deficyt komponentów asymetrii przestrzeni. Pionizacja apeksu w kucki. Poza wszystkim, jednak obok. Jeden z wielu. Woli powtarzać głos, zamiast myśleć słowa. Śliskie roje kry z błyszczącymi rybami od ciarek. „Nadto głęboki czuję w sercu smutek, / Nadto bezstronnie moje błędy cenię” (Aleksander Fredro).

7.
Czereśniowe pestki wetknięte w błoto. Krecie kopce w sadzie do rzeki. Cztery kaczki na śluzie, świeże kwiaty na grobach i świeże groby i zgnite kwiaty. Kury uciekające przed chłodem i ptasie budki i owczarek francuski z kosmatym fryzem, i niemowlęcy but dyndający z gałęzi. I fraza: „przyjm pierwiosnki zgonu mojego!” (Zygmunt Krasiński). Zbliża się śnieżną pianą. Amfilochu.

8.
Wyprasowane mrozem skórki słoniny i boczku powieszone na wiśni. Maseczka w zaroślach. Sopel wrzynający się między sznurek, a różowy materiał. Snopek pokryty warstwą puchu. Pod rozcapierzonymi koronami wciąż zielono. Nikogo nie widać, niczego nie słychać. W końcu zapyta droga o wiatr.

9.
Poezja to spotkanie mogące nas zmienić, na chwilę wyrwać z zastanych ścieżek, rozpoznanych kątów. Wers wymaga trudu, płacimy wysoką cenę za gotowość jego poznania, a w konsekwencji ponoszenia. Donoszenia dalej. Linijka nie zabiega o audytorium. Nie ma w niej splendoru. Jest instrumentem dla treści zakopanych pod słowami. Mądrość, podobnie jak skromność, jest cicha. Dlatego schyl się do tekstu, spróbuj usłyszeć ton, zrozumieć dźwięki, nie pocierać papierem o papier. „Sens bowiem Pisma nie jest ten, jaki posiada tłum, lecz jest inny niż się wydaje” (Maksym Wyznawca, przeł. A. Warkotsch).

10.
Pisze A. „Tamten czas, ten oniryzm, senność małych miasteczek zasypanych śniegiem, zagubienie między marzeniem, a jawą, nieuchwytne chwile, a jednak zamknięte w słowach tamtych pisarzy (Csáth, Szerb, Kosztolányi). Czasami mam takie wrażenie, że odnajduję w tych lekturach styl Modiano. Krúdy. Niesamowicie pisał, lekki język, ale słowa nasiąknięte treścią, aż kapią”. „W dudkę zadmą od duszy / Historyję znajomą” (Teofil Lenartowicz). Pastuszy pędzący w kadziach, po graniach.

11.
Sortes na początek. „Siwym lasem, zza krat haberdzi, / wstaje świt, z każdym dniem nieżywszy” (Bruno Jasieński). „Nie wiem, co było i co będzie, / kres był przed chwilą i początek, / Za oknem – świata kawalątek / Mętnie kołuje jak wszędzie” (Julian Tuwim). „Spocznijcie wszyscy, nadchodzi noc, / Li księżyc naszą pieśń usłyszy” (Jarosław Iwaszkiewicz). „przed zachodem / spłonęło jasno / miasteczko / i zgasło” (Tadeusz Różewicz).

12.
– Zna Pan Fnuf?
– Nie gram w żadne gry.
– Pan sobie zepsuł dzieciństwo w takim razie.
 Dowiedziałem się od S., że błyskotliwa osoba to taka, która błyszczy. Najstarszy polski kronikarz zwał się Gall Admin. Że respić znaczy teleportować, a kampić – pilnować.

– Jak nazywał się Pan, który wstrzymał słońce i ruszył ziemię?
– Bóg.
– Nie, Mikołaj Kopernik.
 Dowiedziałem się od S., że na Robloksie, w Survive the Killer, wyssie mi mózg, a malarstwo Chagalla to „popularny koń kryształu, który tańczy breakdance”. W piramidach są Egipty, w mumiach są grobowce, w zagadkach mieszkają Sfinksy. Żeby słodycze nie miały kalorii. Żeby każdy miał białe zęby. Żeby zima była raz w tygodniu. Hejahej, hejaho.

Bartosz Suwiński

 

Przeczytaj też wcześniejsze odcinki „Notatek na marginesach” B. Suwińskiego, wiersze autora w dziale 'poezja', a także w 'porcie literackim' recenzje jego tomików: Bliki (2013), Odpust (2013), Uroczysko (2014), Wyraj (2017), Bura (2019) oraz książki eseistycznej Pory poezji. Koncepcja czasu w twórczości poetyckiej Krystyny Miłobędzkiej (2017)