„Podróż jak życie” Anny Wiśniewskiej

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: niedziela, 24 wrzesień 2017 Drukuj E-mail

Wanda Skalska

PRZED SIEBIE – W DAL I W GŁĄB

Właśnie jestem po lekturze liczącej blisko trzysta stron książki Podróż jak życie, będącej relacją z długiej i egzotycznej wyprawy Anny Wiśniewskiej. Nim jednak o książce, przedtem kilka słów o jej autorce. Kim jest? Informuje zwięzła nota wydawnicza na okładce. Publicystka, eseistka, absolwentka polonistyki UAM w Poznaniu i slawistyki Uniwersytetu Wiedeńskiego. Od lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku mieszka w Wiedniu. Swoje teksty publikowała w prasie austriackiej i australijskiej, również polskiej – m.in. w czasopismach „W Drodze”, „Ruch Muzyczny”, „Odra” i „Pegaz”. Jak poetka debiutowała w austriackim miesięczniku „Lichtungen”, w roku 2012 publikując tomik wierszy „Miniaturki”.

I teraz książka – przedmiot obecnego przybliżenia.
Wiadomo, konkurencja autorów wydających książki podróżnicze jest ogromna. Przyzna to każdy choć odrobinę interesujący się tego rodzaju publikacjami. Bo na współczesnym rynku czytelniczym brylują obecnie Jacek Pałkiewicz, Wojciech Cejrowski, Martyna Wojciechowska, Beata Pawlikowska, Tony Halik, Arkady Fiedler – by na tej wyliczance poprzestać.

Jakie zatem miejsce Anny Wiśniewskiej pośród wymienionych? Czy potrafi zatrzymać uwagę i zaciekawić swoimi spostrzeżeniami? Cóż, gdyby podsumować krótko, ujęłabym to tak: jej książka budzi uczucia mieszane. I zaraz tę opinię uzasadnię.
Peregrynacja autorki, opisana w dwudziestu siedmiu rozdziałach, objęła między innymi Bangkok, Bali, Australię, Nową Zelandię, Tasmanię, Malezję, Jawę, Laos, Kambodżę, Wietnam i Birmę. Niezły ciąg podróżny, bez dwóch zdań.

U podłoża wszystkiego leży ciekawość. Chęć odkrywania. Poznania. A może zaspokojenie? Ochota na podróż to apetyt na życie. To pasja. I wola sprawdzenia siebie w przeróżnych sytuacjach. To wyzwanie. Doświadczenie. I wreszcie uczucie życia w pełni. Czyli przeżycie „tego czegoś”. (…) Podróż zmienia człowieka. Uwrażliwia. Staje się osobistym rachunkiem sumienia. Przewartościowuje wiele spraw. Dotyka innego życia. Pod warunkiem że ją się kocha, że potrafimy się nią rozkoszować. Tak jak ciepłem, słońcem, oceanem, tym wszystkim, co dostarcza tyle niezapomnianych wzruszeń. Podróż jest jak narkotyk, z którym trudno się rozstać. Uzależnieni wyruszamy po „coś” (…) - przeczytamy we wstępie. By zderzyć się także z zastrzeżeniem, iż książka ta nie jest ani przewodnikiem, ani nie rości pretensji o bycie publikacją popularnonaukową.

Zastrzeżenie autorki należy wiązać z faktem silnego doposażenia relacji podróżniczej wątkami natury ogólnej, zmierzającymi ku penetrowaniu sfer duchowych. To ważne u A. Wiśniewskiej, przy okazji podróży czysto fizycznej próbującej rozpoznać własne wnętrze. W tej polaryzacji światów różnych, na ich styku – dochodzi do spotęgowania wrażliwości. Jawią się nowe przestrzenie, umacnia wola życia w wymiarach różnych.
Podporą rozważań w trakcie wędrówki egzotycznymi szlakami są cytacje innych autorów (choćby R. Kapuściński, J.M. Bocheński OP, W. Gombrowicz, J.G. Frazer, J. Saramago, T. Terzani, P. Theroux i P. Wilkinson).

Jaki wynik tak budowanej narracji? Tyleż pociąga, co odstręczać może. Trochę przypomina patchwork – zachłystującej się odmiennymi kulturami typowej Europejki. Przemieszczającej się nad odwiedzanymi miejscami lotem ślizgowym.
Osobnym problemem jest struktura tekstu. Rzecz jest niejednorodna stylistycznie. W relację charakterystyczną dla podróżniczych przygód wplecione zostały inne formy: proza poetycka, reportaż i wywiad.

Na plus policzyć trzeba szczerość wypowiedzi oraz autentyczną fascynację dotykanymi zdarzeniami. Spotkamy tu obserwacje pogłębione, przez swoją świeżość spostrzeżeń pociągające. Zaś promowana tu idea podróży jako impulsu do „czegoś więcej” ma wieloraki sens.

Jeszcze jeden cytat na koniec. Tatarkiewicz stwierdza, że „człowiek możę poznać tylko niewielu ludzi spośród tych, którzy równocześnie z nimi żyją, i zobaczyć niewiele miejsc wartych zobaczenia. Dlatego wyrusza w podróż, aby tę dysproporcję choć trochę zmniejszyć.” Chińczycy są zdania, że nawet ta najdłuższa, licząca dziesięć tysięcy mil, zaczyna się od jednego kroku. Kerouac wychwala ruch i stawia znak równości między podróżą a poezją, Ibn al Arabi twierdzi, że podróżowanie nie ustanie nigdy na tym i na tamtym świecie, gdyż źródłem istnienia jest ruch. Sufizm zakładał, że wszelka podróż zaprowadzi do serca - zauważa autorka.
Czyli co? Ruszajmy przed siebie. Przed siebie, za siebie, w dal i w głąb.

Mimo wypunktowanych niedociągnięć – na swój sposób lektura tej książki okazuje się wartościowa. Kto zechce nad nią się pochylić nie straci, a zyska.

Anna Wiśniewska „Podróż jak życie”, Wydawnictwo POLIGRAF, Brzezia Łąka 2017, str. 296

Wanda Skalska