Grzegorz Wróblewski „Gender ", Wydawnictwo FORMA i Fundacja Literatury im. H. Berezy, Szczecin 2013, str. 80

Kategoria: port literacki Utworzono: wtorek, 26 marzec 2013 Opublikowano: wtorek, 26 marzec 2013 Drukuj E-mail


Agnieszka Narloch


GENDER STUDIES

Tom Gender autorstwa Grzegorza Wróblewskiego został wydany nakładem wydawnictwa FORMA w 2013 roku. Ukazał się w serii „Ilorazy ironii” pod redakcją Krzysztofa Hoffmanna. W jego skład wchodzi jedenaście opowiadań oraz jeden utwór dramatyczny, które układają się poza nielicznymi wyjątkami w spójną całość.   
Opowiadanie tytułowe GENDER wyznacza kierunek artystyczny zbioru. Narrator charakteryzuje w nim specyfikę duńskiej tożsamości społeczno-kulturowej poprzez medium sprzedawcy używanych samochodów. Nielsen odczuwa fobię przed utratą duńskiej wieprzowiny oraz lęk przed „obcymi”, bo przecież „[…] dali paszporty małpom” (s. 8). Notabene okazuje się, że to właśnie dzięki ciemnoskórym klientom prosperuje jego biznes.

Z kolei opowiadanie WIELKI ERG WSCHODNI także traktuje o nastrojach społecznych w Danii. Jak wskazuje pan Henning: „Jeśli nie jesz tego samego, co my, wtedy nie myślisz tak jak my” (s. 11). Ponieważ bohater wzdryga się na samą myśl o zjedzeniu świńskiego ucha, pan Henning zamierza wykonać telefon do urzędu podatkowego bądź jego nowej partnerki. Duńczyków zdają się także zadowalać dyplomatyczne odpowiedzi potwierdzające autorytet ich monarchii. Wróblewski wskazuje w tekście nie tylko na samotność jednostki w obcym państwie, lecz także na samotność w ogóle: „Byle nie wchodzić w czyjeś ognisko. A wtedy można przez wiele sezonów podnosić kwalifikacje. Uparcie przebijać się w dżungli. Na własny rachunek. Samotnie i anonimowo” (s. 14). W tekście podjęta została także kwestia religii, którą pan Henning określił mianem „,lamentu ssaków’” (s. 14).
 
Wróblewski płynnie przechodzi z problemu postępującej ateizacji zachodnich społeczeństw do życia pozaziemskiego na planecie Zoxxcc w utworze CLLAAARIIIIS. Narrator poznał tytułową Cllaaariiiis w jednym z kopenhaskich lokali, „[…] gdzie przepija się ostatnie rodowe gówienka, gdzie haszysz otępia zmysły, a szczerbate, stare kobiety za bezcen oferują swoje mało higieniczne odwłoki” (s. 15). Wyjazd na planetę Zoxxcc może odzwierciedlać jego znudzenie życiem i potrzebę poszukiwania bodźców zewnętrznych, lecz może też stanowić karykaturę duńskiej monarchii i pozycji obcokrajowca na tamtejszym rynku pracy.
 
W opowiadaniu STYPENDYŚCI uwidaczniają się ksenofobiczne skłonności Duńczyków. Choć Jurek to „[…] wybitny prozaik, specjalista od pracy na wysokościach” (s. 25), to z jego zdaniem nie liczą się Jens i Karl. Pierwszy z nich poddaje krytyce fakt, że Polacy podobnie jak Rumuni przyjeżdżają do ich kraju w celu korzystania ze świadczeń socjalnych. Ubolewa, że w ich związku jest zbyt wiele „[…] lewicowych grafomanów […]” (s. 26), którzy przyjęli w swoje grono zagranicznych pisarzy.

O duńskiej mentalności traktuje także utwór ŚWINKA. Tutaj dla odmiany protagonista poznał panią WW „[…] w kopenhaskim klubie dla miłośników humanizmu i abstynencji” (s. 35). Była ona dumną właścicielką papug Sally i Oro Oro, z których pierwsza wyspecjalizowała się w deklamowaniu modlitw. W tekście znowu odczuwa się pewien niepokój religijny, po tym jak pani WW zdecydowała się kupić od protagonisty obraz „The Loss of Omnipotence” za monetę nazywaną w przeszłości świnką. Z czasem uznała go za dzieło nieboskie i zażądała zwrotu pieniędzy, jednak potem został zinterpretowany jako „[…] arcydzieło, coś w sumie boskiego…” (s. 41).    

Zaradność życiowa obcokrajowców w Danii została opisana w opowiadaniu NOVALIYKO, którego bohater tytułowy prowadzi „Centrum handlowe Ziemi!” (s. 28). Sam zresztą w zabawny sposób charakteryzuje swoją operatywność: „Trzymam poziom z reguły w pionie” (s. 28). Można było więc nabyć u niego niemal wszystko, począwszy od kwasu chlebowego z Litwy, poprzez nepalski haszysz, Clarę Haskil, sztuczne szczęki, a kończąc na zapałkach „[…] z drzewa stwórcy […]” (s. 28). Za odpowiednią kwotę gotów był nawet sprzedać czarnego bociana, którego szczególnie czcił ze względów kulturowych.
  
Wróblewski poddał analizie także polską mentalność. W opowiadaniu  SYMPOZJUM opisuje obrady, których celem było udzielenie „[…] kilka porad dla żyjących i dla tych, którzy niebawem przyjdą na ten niezrównoważony świat” (s. 33). Ponadto w kwestii anonimowego alkoholika po raz kolejny zarysowuje się aspekt religijny: „Wykopuję nieraz z ziemi drzemiącego robaka… […] Zjeść nie wypada, więc przedziurawiam mu świadomość. Morduję boga, morduję aliena, cząstkę kosmosu i siebie. Wieczny odpoczynek racz mu dać panie! […]” (s. 33). O bezcelowości sympozjum zaświadcza fakt, że przewodniczący zamyka obrady jako jedyny kandydat ściągając z butelki biało-czerwoną wstążkę.

Pozycja Polski na arenie międzynarodowej została także po części podjęta w utworze LECZENIE DOMU. Polska została w nim określona mianem „[…] kraju miodem płynącym, gdzie demokratycznie wybiera się rząd […]” (s. 22), po tym jak we wiosce na granicy polsko-białoruskiej znalazła się okrutna puma. I choć na pomoc przybywa helikopter, narrator wyraża obawę przed kolejną katastrofą: „Dość tych kłopotów z lotnictwem!!! Shit. Nawet Niemcy się z nas śmieją…” (s. 23). Ponadto zakreślony został także aspekt religijny, kiedy Rudy Kot zalecił swojemu wspólnikowi modlitwę przed zabiciem pana Malinowskiego. Millowi także „[…] niebezpiecznie kurczył się planetarny pobyt. Czuł zbliżającą się śmierć” (s. 22). W utworze znowu przeplatają się wpływy chrześcijańskie z hinduistycznymi.    
    
Następne opowiadania traktują przede wszystkim o Stanach Zjednoczonych. I tak narrator opowiadania LENOX AVENUE/MALCOLM X BOULEVARD rozmawia z Afroamerykanką, choć jej zdaniem w Ameryce „[…] biali nie rozmawiają z czarnymi” (s. 31). Jest także zdania, że zbyt wiele osób zjeżdża się do tego kraju. Finalnie czytelnik doznaje deziluzji: protagonistka chciałaby pożyczyć pieniądze, bo nie ma co jeść.

Wróblewski specyfikuje także społeczeństwo amerykańskie w opowiadaniu 800 DZIKICH GĘSI I KOT wieńczącym tom. Amy tak dogłębnie przeżywa fakt zagazowania kanadyjskich gęsi przez pracowników Bergen County Parks, że nie potrafi nawet skupić się na obcowaniu z mężczyzną. Swoje waleczne usposobienie tłumaczy holendersko-niemieckim pochodzeniem z domieszką litewskich bądź łotewskich korzeni: „Dlatego tak się stawiam. My Amerykanie…” (s. 78).    
         
Z tomu wyłamuje się nieco utwór W GÓRACH WSZYSTKO SIĘ MOŻE PRZYTRAFIĆ, bo przedstawia jedynie dysonans między damską a męska percepcją świata na przykładzie wycieczki zagubionej w górach. W obliczu tego zdarzenia męska część wyprawy specyfikuje góry, natomiast damska reasumuje: „Faceci to kompletne zero i nieudacznictwo” (s. 19). Kobiety są natomiast przekonane, że ognisko zostało wcześniej celowo zaplanowane, a mężczyźni planują poczynienie bardziej praktycznych przygotowań do kolejnej wyprawy.      
    
Utwór dramatyczny LODÓWKA ma na celu poddanie próbie londyńskich miejsc „[…] „dla wszystkich i dla nikogo” (s. 44). Świat przedstawiony w pierwszych aktach okazuje się odzwierciedlać nietypową produkcję pornograficzną, w której Johnston walczy o względy Wendy. Jednak to właśnie Martin, którego Johnston określa „[…] przegranym, niegroźnym erotomanem. Don Juanem z innej epoki” (s. 51), bardziej jej imponuje. Obaj protagoniści zostali wykreowani na zasadzie przeciwieństwa: Johnston jest niepoprawnym romantykiem, natomiast Martin żyje chwilą. Tutaj także powraca casus planetarny: Johnston jest przekonany, że „Wendy jest z innej planety…” (s. 47) i chciałby związać się z nią w życiu realnym. I tu Wróblewski zaskakuje, bo w realnym życiu Wendy jest związana z Henry`em, a Johnston z Martinem. Ten ostatni trafnie charakteryzuje współczesne konwenanse: „W życiu nie ma zbyt wielu stymulacji. Zamiast mebli z Ikei moglibyśmy pójść na jarmark ze starociami. Włączyć inny przycisk. I co z tego… Abażury szybko przestałyby nas bawić. Znowu zaczęlibyśmy rozglądać się za młodzieżowymi gratami” (s. 70). Tylko Henry jako przedstawiciel starszego pokolenia czuje się znudzony życiem, w którym człowiek jest tylko „[…] bezmyślnym towarem…” (s. 71). Pisarz raz po raz powraca do tych samych przedmiotów i zjawisk w różnych konstelacjach personalnych i sytuacyjnych. Łącznikami poszczególnych aktów są między innymi wybielone zęby, korpulentne ciała, białe wino i odraza do prosektorium. Ten zabieg pisarza sprawia, że z czasem lektura utworu staje się nużąca.        
Bohaterowie dramatu są zdezorientowani religijnie. Johnston sądzi, że „Ziemia jest fuckerskim ogrodem. A z góry spogląda na nią wielkie nic” (s. 61). Z kolei Henry nadmienia Boga w kontekście pandemii nowej żółtaczki i wirusa HIV. Aspekt religijny powraca także w kontekście sztuki współczesnej. Wendy wskazuje na renesans tradycyjnych technik malarskich: „Zaczyna nas ponownie intrygować aureola! […] chrześcijańska ikonografia przejęła ją z buddyzmu” (s. 48). Henry również zauważa, że w jego branży panuje moda na „[…] powrót do tradycyjnych rozwiązań” (s. 74). Wróblewski pisał już wcześniej w opowiadaniu ŚWINKA o awersji pani WW do sztuki współczesnej, która jej zdaniem zatraciła przymioty duchowe. Narrator alias współczesny artysta tak podsumował tam swój status bytowy: „Bieda i wegetacja. Życie pierwotniaka…” (s. 39). Ponadto pisarz podejmuje w dramacie zagadnienie twórczości artystycznej Salvadora Dali, o której pisał wcześniej w opowiadaniu LECZENIE DOMU.   

Z powyższej analizy zbioru Gender nasuwa się wniosek, że Wróblewski skupia się w nim głównie na problematycznej sytuacji emigranta. Jest to u niego osamotniona i nieco zagubiona światopoglądowo jednostka, która czuje się zmuszona do poszukiwania różnych stymulacji zewnętrznych. Być może wyraża ona rozterki pisarza na tle emigracyjnym bądź odzwierciedla nastroje społeczne w Danii z perspektywy obcokrajowca. Nierzadkie są także nawiązania do dezorientacji religijnej indywiduum, który mimo wszystko hołduje tradycyjnym wartościom. Równolegle do opisanego zagadnienia społeczno-kulturowego pisarz podejmuje gender studies, które na tle całości zdominowały tom.
Wróblewski konsekwentnie operuje siarczystym językiem, co do pewnego momentu stanowi bardzo ciekawą manierę pisarską. Potem problematyczne staje się notoryczne nadużywanie inwektyw i lubieżności, które nużą i nużyć będą zwłaszcza damskie grono czytelników. Ogół podejmowanych problemów i zabiegów pisarskich sprawia, że teksty są bardzo skondensowane i nierzadko wymagają powtórnej lektury. I choć jest to niewątpliwie bardzo intelektualna proza, to jednak podsuwa gotowe rozwiązania i nie pozostawia czytelnika z domysłami.

Grzegorz Wróblewski „Gender ", Wydawnictwo FORMA i Fundacja Literatury im. H. Berezy, Szczecin 2013, str. 80

Agnieszka Narloch