Kazimierz Ivosse – Wiersze
PORT OBŁĄKANYCH
Ten port to cmentarz więc się strzeż
Złowróżbny napis czas powalił –
Któregoś dnia kapitan portu sczezł
Mówią że wszyscy diabli go porwali
To port przeklętych przez zły los
Żadna latarnia nad nim się nie pali –
I jeśli iskrę wiary w sobie masz
To rozwiń żagle i płyń dalej
Lecz statek twój jakby obłąkany
To szkwał rozpaczy tutaj go przygonił –
W tym porcie nie zaleczysz rany
Lecz wstępu nie będę tobie bronił
Więc płyń do tego portu obłąkania
I ranach nie będziesz tu pamiętać –
Zbędne też będą łzawe pożegnania
O tobie pamięć będzie tu przeklęta
Podniebne falochrony kolonii karnej
Strzegą by nie dotknęła nas bólu fala –
I noc tu czarna i śmierć czarna
A świt tumany czarnej mgły zapala
I jaki spokój i jaka cisza tu cmentarna
Kiedy zapadniesz w czarną ciemność –
Czarnym światłem ożyje morska latarnia
Tak obłąkami śmierci ślubują wierność
NA WACHCIE
Wiatr już ucichł na piersiach bryzy
Wysoko na strzelistym maszcie zachodu
Kołysze się czerwona latarnia słońca
Zaś zmierzch roziskrzył falę chłodu
Ocean jest bez początku i bez końca
Dziwny bezmiar w bezmiarze wody
Płyniemy a celem jest gwiazda świecąca
W czarnej woalce tajemnej urody
Ta noc dziś pełni ze mną wachtę
Płyniemy razem hen po kraniec świata
Nie człowiek a morze tu obrazem Boga
Jak w każdym rejsie ma mnie za brata
TO TWOJE MORZE
Z. Sękiewiczowi
Rozszalało się dziś twoje morze
W Beuforta jakby diabeł wstąpił –
Ocknąłeś się ze snu w technikolorze
A śniło ci się żeś w tę miłość zwątpił
Kajuta ciemna w kącie smutek ziewa
Przez bulaj wpełza chybotliwy blask –
Pocięty ukośnie sztormową ulewą
Kropla po kropli sączy się siwy brzask
Dni rozłąki liczysz jakbyś czas zagubił
Węzły przy kilu rozpływają się w pianę –
Myśli się kłębią i pod skronią czubią
I ręce jak wczoraj znów rozdygotane
Tam dzień każdy i godzinę ktoś liczy
Tu kotłuje się tęsknoty groźne morze –
Jak ty tam ktoś rozszalałym myślom krzyczy
A w snach widzi się w pastelowym kolorze
Kazimierz Ivosse