Beata Kołodziejczyk - Wiersze

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: sobota, 19 wrzesień 2020 Drukuj E-mail

 

W PISANIU WAŻNE JEST CZEKANIE

trzecia godzina na sorze. to będzie długi wiersz.
boli jak cholera, ale trzymam się, bo kto potem
przepisze na czysto. hemoroidy żądają przyjęcia na cito
i zupełnie nie idzie zgubić weny. Wiolka śle zielone serduszka,
a ja do niej, żeby spadała, tutaj zielony znaczy śmierć

z wygłodzenia. przemalowuje na czerwono i od razu biorą
pod nóż. przy stanie zapalnym obejmującym całą prawicę
nawet igła wymięka. mrożą tylko, jakbyśmy mało mieli
efektu mrożącego, wdzięczni za ciche cierpienie.
skąd mogą wiedzieć, że właśnie ono przyczyną.

obok złamana żona i mąż w kawałkach na wieść o świętach
bez pierogów. pójdę już, tam czeka dom bez żadnego lepienia,
męża w kawałkach z byle powodu. po siedmiu godzinach na sorze
nawet cieknące kolanko pod zlewem i muszka owocówka
płynąca żabką w porannej kawie

stają się miłością.

 


OBIADU DZISAJ NIE BĘDZIE

Wycinam cię. Nie liczysz się, tylko moje dobre samopoczucie.
Są pytania, odpowiedzi, lęki, potrzeby, inne. Z każdego wynika kolejne,
w każdym strach. Wymagałyby zatrzymania, refleksji, może rozmowy.
Na pewno wysiłku. Łatwiej mi przełknąć, biec dalej.

Chwilami mam ochotę kazać ci wejść głęboko, ale z głębokości
nie wynika więź. Kiedy skończymy, zostanie mielizna.
Trzeba było się obwąchać zamiast oddawać.

Odpycham i z głowy. Miłość jako broń, na szczęście nie wszyscy
mają do niej dostęp. Nie deletuję, zostajesz we mnie,
sfiniszowałam tylko wystawę. Tak mi wygodnie.

 


KAŹŃ

Nie lubię dni wolnych od pracy, cały czas jest
coś do zrobienia. Coś niecierpiącego zwłoki.
A jak nie ma, to i tak sobie wymyślam
od najgorszych.

Na podłodze zawsze znajdzie się jakiś włos,
zwłaszcza gdy jasna. Będę zbierać na klęczkach,
aż nie zostanie po mnie najmniejszy
ślad życia.

 


ALE POWIESZ, GDY ZACZNĘ CIĘ NUDZIĆ?

może być tak, że zaczepia jedynie
bogato wystrzępiona podszewka.
że wygodnie, bo rozsiadłeś się

w mojej tymczasowości. tak bardzo
pełen życia jak ja pełna końca.
zastygam, nasz pokój ciepleje,

opowiadasz we mgle. zawsze kiedy broczy
Idlib, myślę o tobie. więc zawsze istnieje,
dopóki nie zgasimy.

 


INNY

ja, bezbożnica,
odzdrawiam tylko, odżyczam.

ty możesz przyjąć,
żeby do reszty nie zgniło.

 


DZIEWCZYNKA Z OBJAWAMI

marudzę
albo ciche dni
uciekam
albo uciążliwy rzep
wiem lepiej
albo głupia i wstyd się wychylać
na zabój
albo nie przypominam sobie
mam ciało
albo potnę
cztery ręce
albo szkoda mojego czasu
wynoś się
albo goń króliczka
wszystko
albo nic

wiem jak ciężko jest ze mną
w końcu to ja
nie mam od siebie odpoczynku


Beata Kołodziejczyk

 


Beata Kołodziejczyk (rocznik ‘83) – ur. w Warszawie: pisze, redaguje, korektoruje, składa, wydaje, fotografuje. Dawniej Eprawda, Sofa, 6.2 Magazyn, dzisiaj Helikopter, Wydawnictwo j, Obszary Przepisane, Babiniec Literacki, Fabularie, Stoner Polski, Drobiazgi, Sto Stron Samotności, Współczesna Polska Poezja, Wytrych, Post Scriptum, Grupa Literyczna NA KRECHĘ, Fundacja Otwartych Na Twórczość (FONT), Artis, Wydawnictwo Morphinum. Jak dotąd wydała: tomy wierszy (A)tomik (2014), w przepie(p)rzeniu (2015), uzbrojona po uszy (2016), Bez żadnego trybu (2018); zbiór opowiadań Cztery smaki (2015); książkę dla dzieci Łaty w kratę (2015); pierwszą część powieści Uśpieni. Brudne łona (2017). Matkowała ED PROJECT. POKOCHAJ CIAŁO, obecnie prowadzi bloga „Dziewczynka z objawami”.