Złota klatka*
Janusz A. Korbel
Mój białoruski przyjaciel – grafik i autor tekstów piosenek – mówił, że większość białoruskiego społeczeństwa nie chce zmian, bo reżim Łukaszenki daje im poczucie bezpieczeństwa. Żyją w klatce, chociaż nie jest ona ze złota. U nas nie ma reżimu i syndrom klatki nie powinien nas dotyczyć, z zaskoczeniem jednak zauważyłem, że na przykład ukazuje się coraz więcej, coraz bardziej kolorowych, na coraz wyższym poziomie edytorskim wydawanych publikacji, które o niczym nie mówią, nie informują, poza informacjami o sponsorach i unijnych programach w ramach których zostały wydane. Najczęściej nazywa się to uczenie: „materiały promocyjne”. Kiedy wezmę do ręki taki promocyjny przewodnik po regionie, poza „zajebistymi” kolorami fotografii doświadczę jeszcze niemożności przeczytania więcej niż dwóch zdań, bo ileż można czytać zdania w rodzaju „...w oparciu o [...] samorządy podpisały umowę o [...] gdzie za cel nadrzędny uznano rozwijanie kultury [...] zbliżenie [...] podejmowanie [...] celem ochrony unikatowości ... ” Zaraz, zaraz, czy aby nie jestem w klatce? Ten promocyjny przewodnik, a jakże, wydano w trzech językach na papierze, a także na DVD. Podobno wykorzystano na to 100 000 PLN z rzeki pieniędzy unijnych płynących do Polski na rozwój regionalny. Jeśli chcę się czegoś dowiedzieć o regionie muszę jednak sięgnąć do pożółkłego papieru czarno-białego wydawnictwa z czasów PRL gdzie pod zdjęciami tych samych obiektów pisze składnymi zdaniami z którego są wieku, kto je projektował, w jakim są stylu. W materiałach promocyjnych o takich głupstwach się już nie wspomina. Ale „realizacja zadań programów w ramach i pod patronatem” zapewnia realizatorom święty spokój do wyczerpania środków na projekt.
W czasach peerelu żyliśmy w klatce. I była to klatka wykonana z zardzewiałych prętów zbrojeniowych. Dzisiaj zęby pordzewiałych krat zostały wyrwane, natomiast niepostrzeżenie pojawiły się klatki złote. Złota klatka ma nam zapewnić święty spokój. Różne okoliczności życia człowieka podsuwają mu kolejne okazje, by zamieszkać w złotej klatce: okazja zdobycia dobrej pracy dająca pieniądze i karierę; bogate małżeństwo dające stabilizację i luksus; wejście w ramy długofalowego projektu z dużym budżetem; kariera polityczna dająca władzę, pieniądze i komfort. Wejście do złotej klatki wiąże się z podporządkowaniem. Tak było w przypadku ludzi, którzy wchodzili do splamionych krwią złotych klatek kariery nomenklatury hitlerowskiej lub komunistycznej zyskując natychmiast różne przywileje. Są też inne, bardziej subtelne „złote klatki”: to sponsor zapewniający stały dopływ środków, to prestiżowe zaproszenie do udziału w nobilitującym zespole.
Mechanizm jest zawsze ten sam – dostajemy przywileje, które wiążą się nierozłącznie z jakąś formą uzależnienia nas. Syndrom złotej klatki to lojalność i posłuszeństwo a zarazem odrzucenie myślenia krytycznego. Jeżeli kocha się wszelkie dobra, luksus, święty spokój, jest się osobą przywiązaną do pozycji, władzy, przywilejów i pieniędzy – wówczas już się jest więźniem złotej klatki, bo wszystko to może być z łatwością odebrane. Dawanie bez oczekiwania dzisiaj jest niemodne. Ktoś to dał, zyskał posłuszeństwo, ma poddanych, więc w obliczu nieposłuszeństwa odbierze... Niby klatka to więzienie, ale także obrona! Niestety, a może na szczęście – obrona złudna. Złota klatka zachodniej cywilizacji rozsypała się po uderzeniu w jej dekoracje trzech samolotów. Złota klatka zawsze jest zagrożona, bo rodzi głębokie uczucie niesprawiedliwości. Syndrom złotej klatki polega na próżności człowieka.
Dopóki kierujemy się próżnością, dopóty nie ma najmniejszych szans opuścić złotej klatki. Możemy stać się mieszkańcem wciąż większej ilości różnych takich klatek. W klatkach żelaznych i złotych jest na pozór bezpiecznie, bo żaden drapieżnik do nich się nie dostanie przez kraty. Drapieżnik nie stanie się niewolnikiem i dlatego do klatki nie wejdzie. Ale kiedy brakuje drapieżników ich potencjalne ofiary się degenerują.
Blask złota cieszy zmysły, a jeśli trafi się na kulturalny dwór to pan i władca złotej klatki może umilić nasz w niej pobyt kolorowymi obrazkami i muzyką w wykonaniu najlepszych artystów.
Janusz A. Korbel
-----------------------------------------------------
* Pierwodruk tego felietonu miał miejsce w papierowym wydaniu Latarni Morskiej nr 4 (8) 2007 / 1 (9) 2008
Przeczytaj u nas także inne teksty J. Korbela w działach ‘proza’, ‘felietony’, ‘eseje i szkice’ – w tym m. in. artykuły, „List z ostatniej puszczy Europy” oraz "Puszcza Białowieska - mity i rzeczywistość XXI wieku" - oraz wywiad z autorem w dziale ‘rozmowy latarni’