Eugeniusz Toman - Wiersze
ŻYCIORYS
Urodziłem się na niczyim polu.
Matka wypędzała z lepianki szczury,
gdy ojca wciąż trzymali w wojsku
z powodu koreańskiej wojny.
Na obiad zalewajka, kartofle, lebioda.
Skórę ocieniał kwiat egzemy.
Koklusz dyszał w oparach nafty.
Mróz kładł bandaże na okna
z widokiem na powojenne gruzy.
Wsie powiędły, lata przeleciały. Znów
widzę kołyszące się anioły nad tablicą,
gdy belfer mówi o rewolucjach.
Śnię niezaznany dom.
O tak, pamiętam smak pierwszomajowej
oranżady, zapach wędzonej kiełbasy
i skargę brzózek na przyczepie traktora.
Orkiestra dęta głuszy klekot bocianów
dobiegający z oddali.
I to tyle, co było mi dane.
Tyle, co pozostało.
CIEMNA ULICA
Każdego ranka ciemna ulica
wybiega spod moich stóp
i jak zwykle otwiera krajobraz
w niewiadomą stronę.
Mogę wybrać sen robotniczo-chłopski,
przyjąć liberalny sznyt albo wpisać się
w kronikę historii, wchodząc w ulicę
wiwatującą na cześć nowej idei.
Otwieram drzwi, a ona –
niezmiennie ciemna i odległa
jak niepokojąca mara,
jak transparent,
którego nie zdołam odczytać.
Nie ma złudzeń, to już rano,
biją dzwony, trzeba wstać
i przyjąć sakrament dnia.
Lękam się tej godziny
dzwonów, megafonów,
pouczania i pomijania –
nie umiem przed nią uciec
ani zapomnieć, gdy przemija.
BOJĘ SIĘ CIEMNYCH STAWÓW
Bałem się bagnistych stawów.
Podczas zabawy w chowanego
utopił się tam wiejski chłopiec.
Bałem się gromów z niejasnego nieba,
wędrownego żebraka, bezdomnego psa.
Bałem się transparentów majowego pochodu,
spojrzeń mężczyzn na trybunach ponad tłumem.
Bałem się porzuconych w trawie cmentarzy,
niezatartego pisma zmurszałych nagrobków.
Bałem się dotknięć miłosiernych sióstr
w prowincji białego szpitala.
Dziś wciąż boję się krzykliwych polityków,
żurnalistów, maszerujących żołnierzy,
policjantów na rogatkach miasta,
rozpędzanych na ulicach tłumów.
Boję się ciemnych stawów.
TEN ŚWIAT JEST BLISKI PRAWDY
Ten świat jest bliski prawdy
jak bliskie jest tętnienie
pod skorupą ziemi.
Ten glob zwierzęco-roślinny,
gdzie człowiek jak Bóg
na doraźne podobieństwo,
obraca się w rytm zegara,
co wciąż swoje tyka.
Dookoła gwiaździsty przestwór.
Zasypiając umieramy – wtedy przychodzą
sny nie z tego świata i żyją po swojemu,
opowiadają o tym, co nas trapi.
Przebudzenie bywa narodzeniem
albo wejściem do czyśćca,
gdzie wszystkiego trzeba się uczyć
od nowa – płacić za chwilę nadziei
obolem przemienienia.
OBIETNICA
Na łące mojego dzieciństwa
zbudowano kościół, postawiono
fabrykę, obiecano, że gdy dorosnę,
ułożę sobie przyszłość,
zasłużę na ziemski-boski raj.
Dorosłem, a po łące ani śladu –
trawa opieczętowana betonem,
z kominów smog się snuje,
obok w rowie milczy rzeka,
przy niej wierne wierzby
ciemną wodę piją.
Do raju wciąż daleko,
za wysoko.
Lecz łąka niezmiennie we mnie
rośnie, choć wokół zgiełk i szantaż,
że jestem grzeszny, że mam biec
w jakimś kierunku.
Moja łąka jednak trwa –
trawa pod asfaltem
zazielenia pamięć.
Eugeniusz Toman
Eugeniusz Toman – pilot, dziennikarz, animator kultury, autor opowieści lotniczych Podniebni żołnierze (Rhytmos, 2015) oraz Boski Order (WBPiCAK, 2020). Na naszych łamach prezentowaliśmy jego prozę, ukazały się również omówienia książek. Wiersze publikuje rzadko i niechętnie.