„raport z zimnego kraju” Doroty Ryst
Leszek Żuliński
WIERSZE NIEPOSPOLITE
Zacznę od Salonu Literackiego… Jest to „gildia literacka” żyjąca poezją. Sporą pomoc w tym wszystkim wniósł Sławomir Płatek i Joanna Pucis. Już nie wchodzę w dalsze szczegóły; dość powiedzieć, że pod tą auspicją wyszło dotychczas 20 tomików wierszy, w tym między innymi takich autorów, jak Paweł Łęczuk, Paweł Podlipniak, Robert Kania, Anna Mochalska i świetnie zapowiadająca się Anita Katarzyna Wiśniewska, nie wspominając o tajemniczej Annie Kalinie Modrakis (kto pod tym pseudonimem wiem, ale nie powiem).
Sama Dorota Ryst wydała w tej serii już dwa zbiory, ale w sumie jest to jej siódmy tom poetycki. Notuje na plecach okładki m.in.: Ten tomik to próba opowiedzenia o miejscu i czasie, w którym zdarzyło mi się żyć. Nie znajdziecie w nim egzotycznych pejzaży, odległych podróży. Jest nasza zwyczajność – coraz częściej uwierająca, coraz trudniejsza do oswojenia.
Zatem teraz przechodzę do nowego tomu Doroty. Ale najpierw powiem wam jeszcze, że Dorota jest zagorzałą varsavianistką – mogłaby o każdej ulicy, o każdym zaułku Warszawy coś ciekawego opowiedzieć (podejrzewam, że ona nawet wie w jakiej dziupli jaki ptaszek mieszka). Podziwiam jej zapał i wiedzę. Ale ten jej nowy zbiór wierszy nie ma z tym nic wspólnego. Zawiera on 33 utwory i – co ciekawe – pisane bardzo szeroką frazą.
Dla przykładu wiersz pt. plama: któregoś dnia dzwoni telefon i na pytanie „kto mówi? skrzypiący / głos odpowiada „jak to kto? mama”. / wszystko wraca na nieswoje miejsca. znów jesteś małą dziewczynką / która boi się że się wyda że zjadła czekoladę // i że nikt jej nie kocha. palce kurczowo zaciskają się na szyi / misia. to bezpieczny wariant. w końcu po coś są / te cholerne misie. przecież nie do zabawy, z obawy / że błękit nagle wyleje się w czerwień // ściemnieje zastygnie słodkim mdlącym zapachem / wypełni powietrze stępiasz nawet wzrok. powtarzasz / jak mantrę „plamy z krwi zaschną, zostaną na zawsze”. / zawsze myślałaś o niebieskich migdałach. zbyt gorzkich // słowach. wcierasz sól w plamę. pamiętasz / „tylko zimna woda”. żeby nie ściąć białka.
Wszystkie wiersze w tym tomiku płyną taką właśnie frazą i dlatego kolejne i kolejne ich cytowanie zajęło by chyba więcej miejsca niż krytycznoliteracka konstatacja. Ogólnie – tak czy owak – odbieram te wiersze jako rozmowę ze sobą, ale i wmyślanie się w refleksje zdarzeń i zamysłów.
Ale jednak jeszcze inny utwór zmusza mnie do zacytowania. Nosi on tytuł mówi o nas. Oto on: urodzona przed skałą apgar / nie musi się wstydzić że nie miała 10 na 10. / powtarza że w niebieskim zawsze jej było do twarzy. / i że do życia wcale nie potrzeba tak dużo / tlenu. Wstrzymuje oddech. // urodzona między „współczesnością a nową falą / nauczyła się poetów. umie pisać i interpretować. / chętnie cytuje klasyków (chociaż woli młodszych). / weźmy na przykład Barańczaka – „piosenkę o porcelanie” // powtarza z pamięci. jakiś czas temu sprzedała / kolekcje filiżanek i spodków. Na pomysł sprzedania siebie / wpadła niestety za późno. mówi o nas w osobach trzecich. / przyzwyczaja się tylko do ludzi / którzy mają ostre krawędzie.
Oczywiście znajdziecie w tym tomiku także wiersz tytułowy: raport z zimnego kraju. Jeszcze i ten – bo ważny – zacytować muszę: znowu zimno. coraz częściej / wybieram nieobecność. to wcale nie jest proste. język buntuje się przeciwko ciągłemu powtarzaniu. „nie”. ręce szukają kształtów ciało ciepła. // używam imienia matki. nadaremno / odmawiam. i tak jestem na listach w bazach danych / i wziętych za bezcen. za bezsens płacę krwią / zamienioną w wodę. resztki wiary ratuję niewiarą // w śmierć. na murze w pewnym mieście objawione / słowa „ludzi nie kocha się za to że są idealni”. / nie umiem kochać. to wszystko przez ten chłód / we mnie.
Ważny utwór (nie tylko, że tytułowy). Moim zdaniem pełen dystansu i alienacji. Żyć w „zimnym kraju” to może mogą nordycy – my tutaj „marzniemy egzystencjalnie”. Dorota obnaża swoje dyskomforty. Nie tylko ona. A więc jej „marudzenia” uważam za coś ważniejszego niż dźwiga liryka. Behavioryzm naszych bieżących lat jest niewesoły. I w całej tej aurze wyłuskujemy takie niewesołe tony.
Dlatego ten zbiór wierszy uważam nie tylko za świetny, ale i wielce wymowny. Powiew obecnych wiatrów częściowo podyktował te wiersze. Tylko ta palma na rondzie Nowego Światu i Alei Jerozolimskich (to zdjęcie jest na okładce tomiku) udaje, że jest ciepło i słonecznie.
Dorota Ryst „raport z zimnego kraju”, Stowarzyszenie SALON LITERACKI, Warszawa 2019, str. 42
Leszek Żuliński
Przeczytaj też u nas w „porcie literackim” recenzje wcześniejszych tomików D. Ryst: Widoczki. Wiersze bezwstydne (2005), Część planu (2014) oraz Sample story (2016)