„Żarliwy niepokój. Wiersze wybrane” Stanisława Nyczaja
Leszek Żuliński
PODSUMOWANIE DZIEŁA
Dla autorów, którzy mają już spory dorobek, nadchodzi w końcu czas podsumowania. I tak właśnie zrobił Stanisław Nyczaj, autor już niemłody, bo z rocznika 1943. Jego rodzina repatriowała się ze Wschodu. Najpierw Nyczaj „rozgrzewał” swój talent w Opolu, ale w roku 1972 przeniósł się do Kielc i do dzisiaj tam jest, umacniając z roku na rok swój dorobek i autorytet. Dokumentacja jego książek jest imponująca. To jeden z tych, którzy wyłącznie żyją literaturą. Dlatego można go uznać za lidera kieleckiego środowiska.
No i w końcu Staszek pokusił się na wydanie wierszy wybranych. Zbiór nosi tytuł Żarliwy niepokój. Co ciekawe, nie jest to tom opasły; należy się domyślać, że Autor wybrał to, co uznał za najważniejsze. Osobliwość tkwi jednak w tym, że ten tom zawiera także wersję anglojęzyczną. Tytuł brzmi: Impassioned anxiety. Selelected Poems. Jednym słowem poeta uznał, że pora wypłynąć na szersze wody. I co do tego mam obawy, czy to było potrzebne. W końcu Nyczaj chyba nie jest w Europie poetą znanym; ta angielska wersja raczej Nyczajowi dywanów międzynarodowych nie rozwinie. Obym się mylił! Tak czy owak uważam, że zamiast wierszy w wersji anglojęzycznej lepiej było dać w tym tomie więcej wierszy polskojęzycznych. Jest ich tu około 40, a mogłoby być około 80, a więc sporo więcej, co ważne dla polskiego czytelnika.
Tak czy owak Staszek pokazał nam to co uznał – jak przypuszczam – za najważniejsze.
Trzeba przyznać, że pomysł tego wyboru był warty książki. Stefan Jurkowski m.in. pisze na skrzydełku okładki: Twórczość Nyczaja jest nasycona filozofią i metafizyką, ale w żadnej mierze nie jest przeintelektualizowana. Jest to poezja w najwyższym stopniu emocjonalna, odwołująca się do wrażliwości, często nosząca znamiona najczystszej liryki. Dalej już Jurkowskiego nie cytuję, ale ma on rację pisząc, że są to wiersze zawierające „osobne widzenie świata”.
Nie jestem skłonny Nyczaja wynosić pod niebiosa. W końcu do gildii Iwaszkiewicza, Herberta czy Szymborskiej i Tokarczuk go nie wnoszę, co jednak nie znaczy, że go nie cenię. Dla przykładu zamieszczam wiersz pt. Współczesny wieszcz. Oto on: Oto stoję przed wami na podium odwagi / w Sali wypełnionej do utraty tchu. / W przepastnej (niczym ciemność) ciszy między słowami / nastawionych na jedno moje ostatnie zdanie, / które chcecie oddzwonić gromkimi brawami, / bym ocknął się z pychy, / wrócił między was. // Nie wrócę. Narosło we mnie tyle w wątpiach, / że starczy na wieczność Już czuję, jak podium / z wolna przemienia się w cokół. Już czuję, / jak się sala rozwiera w plac wielki po bezkres, / jak ustawiacie się w szyk czołobitny, / znosząc najniezwyklejsze dary kolejne / rocznice mych zbawiennych narodzin. // Mówię, choć nie słuchacie, nazbyt uwolnieni / od prawdy, piękna, dobra, wyzwoleni z wiary, / nadziei i miłości. / Wciąż mówię, nie wątpię, / że zdołam was na przekór / i do końca zbawić.
To jest wymowny i ważny utwór. Zastanawiałem się, czy nie nazbyt egocentryczny i wyniosły we wiarę w siebie. Ale jednak nie; raczej jest to memento dla nas wszystkich. No i poza tym chociażby „demonstruje” on wieszczą wartość poezji. W tym zutylizowanym i spragmatyzowanym świecie takie wezwania są cenne.
Sporo tu wierszy „pouczających”, takich jak ten pt. Szczodry bezmiar niczego: Zera i jedynki, / kropki i kreski… / Wszak to niewiele więcej niż nic. // A jednak wystarczyło, / by powstał nasz niebiański, / najbujniejszy urodzajny / elektroniczny wszech(w)ład. // I jeszcze starczy / na świetlny krzyk, / w razie gdybyś nie mógł się / w nim odnaleźć.
Co ciekawe: w tych zamieszczonych tu wierszach nie widzę krztyny egotyzmu ani autokonstatacji. To jest ten rodzaj „refleksji nadrzędnej”, która podsumowuje naszą „mądrość życia”. Cenna lekcja „wartości wyższych”. Miętolenie własnych emocji dominuje w poezji. Nyczajowi udało się pójść „piętro wyżej” i oto mamy tom poetycki nieporównywalnych do innych.
Często używam tych dwóch reguł: poeta Natus i poeta Doctus. Tym razem mamy zapewne do czynienia z tym drugim. Na szczęście o nadmiernym „scientyfiźmie” i „akademiźmie” tych wierszy nie ma tu mowy.
Ważny to zbiór. Potrzebny. Gdyby ktoś chciał się pochylić nad większą spuścizną Nyczaja, to warto ten tomik mieć, aby potem łatwiej było wchodzić w to wszystko, co do tej pory napisał.
PS. Na marginesie dodam, że w 2018 roku została wznowiona i poszerzona książka Krystyny Cel pt. Portret Stanisława Nyczaja. I dobrze się stało.
Stanisław Nyczaj „Żarliwy niepokój. Wiersze wybrane”, Oficyna Wydawnicza STON 2, Kielce 2019, str. 116
Leszek Żuliński