„Osiemnasty” Tomasza Majzela, „Brat Łata” Roberta Miniaka, „Dno oka” Jakuba Pocześniaka, „Martwia” Beaty Patrycji Klary
Leszek Żuliński
CZTERY MINIRECENZYJKI
My, krytycy, czasami mamy kłopoty recenzenckie. Czytamy książkę i nie za bardzo wiemy, co czytamy. Czasami spotykamy się z dykcjami tak osobliwymi, że nie bardzo radzimy sobie ze zrozumieniem i interpretacją tekstu.
Wyścig autorów za osobliwością tekstu nasilił się. Nic w tym dziwnego – każdy chce być „osobny” i „niepowtarzalny”. Jest to ambicja zrozumiała, a nawet cenna, ale nie zawsze „nowa oryginalność” wydaje się w lekturze znakomita.
Dawnymi czasy mieliśmy do czynienia także z awangardą, ale z niej rodziły się „nowe pejzaże poezji”, nurty, pomysły itp. Byli na przykład dadaiści, futuryści, „poeci moralnego niepokoju” itp. Teraz dykcja i światoobraz wielu autorów to są osobne światy. Innymi słowy poezja staje się tak zindywidualizowana, że o jakimś obecnym nurcie nie ma mowy. No i dobrze!
Poniżej krótko opiszę cztery tomiki wierszy, z których każdy jest inny, lecz ich wspólną cechą jest odmienność. Odmienność zresztą zawsze bywała w cenie, sęk w tym, że nie zawsze jest rewelacyjna.
Tomik Tomasza Majzela pt. Osiemnasty przysporzył mi wiele kłopotu. Sporo jest w nim wierszy niezwykle krótkich, wręcz „ascetycznych”. Na przykład: Dusza tu / Dusza tam // Jestem sam. Albo taki, pt. Stan napięcia: Zanosi się na deszcz / Zanosi się na wiersz // Nie planuję / czekam. Albo taki wiersz pt. Powidła: Powidła – kiedy to było – ledwo przypomina mi się ale nie pamiętam / jak się robi to // co chciałbym mieć / na końcu języka. No cóż? - na kolana po tej lekturze nie padłem.
Szlachetna to „powściągliwość wiersza”, jednak do dzisiaj wolę na przykład czytać Herberta. Majzela mimo to nie dezawuuję; poniekąd czuję jego bluesa, lecz nie sadzę, że historia literatury nad tym się pochyli, a my – krytycy – krzykniemy: „mamy świetnego pisarza!”.
Tomik Roberta Miniaka pt. Brat Łata już bardziej mnie przekonał. Oto – dla przykładu – wiersz pt. bezzębie: wieczór zalewa powietrze jak mazut. sąsiadka / od psa dzieli się dwuzłotówką z wózkiem. wciąż / wierzy, że wnuczek tankuje tiry pod Norfolk. ze // szczekaczek wysypują się reklamy proszków i / najbliższej wyprzedaży. Ł. pomaga w / zakupach. wie, że niedługo przyjdzie mu zamknąć // jej usta, ale póki co: „niech sobie babulka harcuje” / przed sklepem. jak na złość rozsupłały się miedziaki. / pod nogami skulił się żulik.
Liryka „zwykłego życia”? Ależ tak – i to nawet ciekawa.
Tomik Jakuba Pacześniaka pt. Dno oka to z kolei dykcja zwięzłej frazy. Przytaczam wiersz pt. ciało oddzierane: powoli / od życia // które coraz / nieobecne // w każdym słowie // więcej jednak wszystkiego // we mnie / w tobie // jedyna / zapomnienia // droga do widzenia // do utraty tchu // blisko bądź.
Ten tomik otwiera także niezły wiersz pt. nie oddalisz tych słów: niebosiężnych / niepowstrzymanych / radosnych i bolesnych / raz powiedziane / zostają na zawsze // żeby iść / i dojść / trzeba znać / ich dobro / ich zło // ich znaczenie.
Zauważcie: ten wiersz (i sporo innych Pacześniaka) jest nie tylko szlachetnie komunikatywny, ale i jego treść jest istotna. Tutaj nie dostrzegam żadnego łapania się lewą ręką za prawe ucho.
I na koniec mam największy orzech do zgryzienia. Moja odwieczna, sympatyczna i arcyzdolna koleżanka Beata Patrycja Klary wydała kolejny tom wierszy pt. Martwia. Przytaczam wiersz tytułowy tomiku: jest jak kraina, której byś nie życzył / najgorszemu wrogowi, co zabił ci psa. / Kto do niej zajrzy, umrze w mgnieniu / oka. Pożre go pustka bez dna głęboka.
Klary zmieniła dykcję i format. Wiersze są krótkie – najczęściej to tercyny i kwadrygi. I – co osobliwe dla Beaty – często w tych wierszach padają zrymowania – o ile pamiętam, dawniej z rymów nie korzystała.
Wymowny jest wiersz pt. Martwia. Czterdzieści trzy lata po porodzie. W zasadzie całkowicie sprozaizowany. Oto on: Krzesło jest krzesłem. Może być drewnianym. Najważniejsze, ze puste nie wypełnia formy. W pudełku sa ofiary, ale tylko w słowach, które do nas mówią ciągle żywym głosem. Nie mają wieku, więc to bez znaczenia. Czas zaciera we wszystkim najdrobniejsze zmiany. Co spalone, jest tutaj w każdym drobnym szepcie, a kadisz odmawiany nie ma strofy końca. Litery nie mogą pozbierać się w całość, usypać wydmę lub choćby kurhanek. Ziarna się nie lepią. Nie klei się ciało zastrzelone –nie kulą – ale zaskoczeniem. I dla mnie jest to najlepszy wiersz tego tomiku.
Jednym słowem to jest „nowa Beata”; inna niż dotychczasowa. Niemniej wolę wcześniejsze tomiki Beaty. Ale jak przeczytaliście te moje mini-refleksje to coraz bardziej widać, że coś nowego wchodzi do poezji, że jej język i światoobraz przybiera nowe szaty.
Idzie nowe! Czy ja nadążę za jego zrozumieniem?
Tomasz Majzel „Osiemnasty”, Wydawnictwo FORMA i Dom Kultury 13 Muz, Szczecin 2019, str. 66
Robert Miniak „Brat Łata”, Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot 2019, str. 40
Jakub Pacześniak „Dno oka”, Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot 2019, str.56
Beata Patrycja Klary, „Martwia”, Zaułek Poetycki POMYŁKA, Szczecin 2019, str. 56
Leszek Żuliński
Przeczytaj też w dziale ‘port literacki’ recenzje wcześniejszych książek T. Majzela: Fotoalbum (2009), Opowiadania w liczbie pojedynczej (2011) oraz Treny Echa Tropy (2015), a także zbiorów wierszy B.P. Klary: Szczekanie głodnych psów (2010), De-klaracje. Geny. Anty-geny (2012) oraz Obiekty totemiczne (2015)