Homme fatal

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: niedziela, 21 kwiecień 2019 Drukuj E-mail

Ewa Popławska

„(...) Przyjechał panicz z dalekiej krainy spotkał siostry na łące, jak rwały kwiaty i zioła na wieniec. Ładna była najstarsza, lecz on upodobał najmłodszą sobie i chciał ją pojąć za żonę.
W dni kilka poszły siostry do boru zbierać jagody; najstarsza, rozmiłowana w paniczu, zabiła najmłodszą; próżno ją średnia obronić chciała. Wykopała dół głęboki; tam zwłoki martwe przysypała ziemią, przed rodzicami udając, że siostrę wilcy porwali. Nadjechał panicz, pyta o narzeczoną (...). Gorzko i żałobliwie śmierć jej opłakał, ale czas ukoił jego żale, a zabójczyni, pocieszając panicza, tyle zjednała sobie serce jego, że prosił o jej rękę i dzień ślubu naznaczonym został”.

- fragment baśni „Piszczałka” Kazimierza Władysława Wójcickiego

 
OSOBY:
Olgierd
Diabeł
Balladyna
Nefernefernefer
Lady Makbet
Kobieta
Czarty

 


AKT PIERWSZY

SCENA I

Las, półmrok. Lekka poświata rzuca refleksy na mgłę, snującą się między pniami. W oddali słychać kobiecy śpiew - delikatny, cichy, hipnotyzujący. Wchodzi Kobieta w czarnej pelerynie. Jej twarz zasłania kaptur.

KOBIETA
Gdzie się zgubiłeś, piękny wędrowcze? Nie przychodź tu, twoje głodne zmysły umrą. Pozostanie ci po nich tylko wzrok, słuch, węch, smak i dotyk. Ale pod twoimi powiekami nie zostanie nic, prócz szarego popiołu. Twoje uszy wypełni pustka. Nos podpowie ci najgorsze zapachy. Jeść będziesz najlepsze potrawy, ale smakować będą jak piołun. A dotyk? A dotyk zniknie z ciał kobiet. Zbocz ze ścieżki, jeśli nie chcesz zguby.

Odgłosy grzmotów, błyski. Kobieta znika za kulisami, wchodzi Olgierd. To przystojny, młody mężczyzna ze szpiczastą bródką. Ma na głowie cylinder, jest ubrany elegancko. Czuje się niepewnie. Chodzi między drzewami i bezskutecznie stara się przegonić mgłę. Mgła jest gęsta i unosi się nad całą sceną.

OLGIERD
Jak tu straszno! Jak tu mgliście! Nawet księżyc nie świeci. Czyżby bał się tej okolicy? Wyjątkowo zła pogoda… Izabelo! Gdzie się chowasz? Przepraszam za swoje zachowanie! Izabelo! Muszę cię odnaleźć, moja kochana. Kocham cię, naprawdę! (do siebie) W taką pogodę przemoczy się i przeziębi. Że też musiałem się z nią pokłócić akurat na spacerze. Uciekła ode mnie? Dobrze, znajdę ją i przeproszę. Ale najpierw usiądę, bo nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Czuję w tym lesie niemoc i lęk.

KOBIETA
zza kulis
Po co przyszedłeś, Olgierdzie?

OLGIERD
Izabela? Izabelo! Czy to ty? Odezwij się, dość już tych dąsów. Przebacz mi! Obawiam się tego lasu. Chodźmy stąd, bo mgła nie opada, a jeszcze wzmaga się wiatr.

KOBIETA
Wynocha! Twojej ukochanej tu nie ma.

OLGIERD
rozgląda się
Kim jesteś?

KOBIETA
Ukryj się! Inaczej zgubisz siebie, swoje życie i miłość!

OLGIERD
Dobre sobie! Wiedz, że nie spocznę, póki nie odnajdę Izabeli. Pokłóciliśmy się na spacerze między leśnymi alejkami i moja ukochana uciekła.

KOBIETA
Idź stąd, tu jej nie ma. Wystrzegaj się malin z tego lasu. Wystrzegaj się pięknych kobiet o złym sercu. Wystrzegaj się tych, które dla władzy są w stanie zabić! Nic więcej nie mogę powiedzieć.

OLGIERD
Przecież maliny, które rosną w tym lesie są pyszne, jadłem je nawet dzisiaj. Kim jesteś, nieznajoma? …odpowiedziała mi głucha cisza. Jak wyjść z tego lasu? Jak wyjść z niego bez pewności, że Izabela jest bezpieczna? A nawet… jak dotrzeć do drogi?

Wchodzą trzy urodziwe kobiety. To femmes fatales – patrzą na Olgierda pożądliwie. Są wystrojone, w drogich sukniach i z ustami pomalowanymi krwistą czerwienią.

OLGIERD
zachwycony
Ileż piękna może skrywać ten las!

BALLADYNA
Witaj, nieznajomy. Co cię sprowadza w te strony?

LADY MAKBET
Czyżbyś stracił mowę?

NEFERNEFERNEFER
Piękny jesteś. Czego tu szukasz?

OLGIERD
Blask waszych oczu jest dla mnie największą nagrodą. Rozświetla mgłę jak lampion.

NEFERNEFERNEFER
Pozwól, że zgadnę. Zgubiłeś się w lesie?

LADY MAKBET
ostro
Odpowiadaj. Czego tu szukasz?

BALLADYNA
Jaki przystojny…

OLGIERD
zmieszany
Tak, zgubiłem się. Chodziłem bez celu po lesie.

BALLADYNA
Pewnie szukałeś malin? Tu rosną najlepsze. Możesz zerwać, ile zechcesz. Może później razem je zjemy? Wstąpisz w nasze skromne progi?

OLGIERD
Oczywiście. Jesteś piękniejsza, niż wszystko, co widziałem.

NEFERNEFERNEFER
Hola, hola. Możesz do nas wstąpić, oczywiście. Ale co my będziemy z tego miały? Jesteśmy ubogie. Czy wypada nam przyjąć tak wspaniałego gościa?

OLGIERD
Jesteście wystarczającym bogactwem dla moich oczu. Mogę wam dać wszystko, czego zapragniecie. Jesteście piękniejsze, niż wschód słońca, niż gwiazdy, niż… (do siebie) Dość, co ja robię?! Miałem szukać Izabeli. Oczarował mnie ich urok, ale jak się bronić, gdy tak piękne kobiety zapraszają?

LADY MAKBET
Pewnie jesteśmy na tyle brzydkie, że wielmożny pan się wycofa i nigdy do nas nie przyjdzie. A moglibyśmy razem robić tyle rzeczy. Pić wino, rozmawiać i…

Kobiety śmieją się, niby zawstydzone. Teatralnym gestem zasłaniają usta. Na scenę wchodzi Diabeł. To przystojny mężczyzna w średnim wieku, ubrany jak niemiecki szlachcic.

DIABEŁ
Co tu się odpierdala?! Widzę, że moje damy wałęsają się po lesie. Wracać do zagrody, bo batem pogonię!

Kobiety śmieją się. Podchodzą do Diabła i przymilnie się uśmiechają.

LADY MAKBET
kokieteryjnie
Mój władco wszechświata, nie przeganiaj nas. My tylko chciałyśmy zatroszczyć się o wędrowca. To piękny mężczyzna! Spójrz na ten nos i kształtne usta. Zagubił się i nie umie odnaleźć drogi do domu. Chciałyśmy się nim zaopiekować.

NEFERNEFERNEFER
Ciało też niczego sobie. Stwierdziłyśmy, że możesz mieć z niego pożytek.

DIABEŁ
A na co mi to chuchro?!

BALLADYNA
do Olgierda
Wiesz jak umiemy całować? Nie chciałbyś już nigdy zaznać smaku innych ust. Nasze wargi czynią cuda. Nie daj się prosić, chodź z nami.

OLGIERD
błagalnie
Czy wolno mi zostać waszym sługą? Zrobię wszystko, tylko pozwólcie mi codziennie oglądać wasze piękne oczy.

DIABEŁ
Ejże! Za przyjemności się płaci, a ty nie możesz dać mi niczego. Od razu mówię, że na pieniądzach i sławie mi nie zależy.

OLGIERD
Kim jesteś, skoro nie zależy ci na sławie?

DIABEŁ
Diabłem. Też chciałbym się dowiedzieć, z kim mam przyjemność.

OLGIERD
przestraszony
Z lichem nie będę się wdawał w konszachty! A kysz!

DIABEŁ
śmieje się pobłażliwie
No, damulki, wypierdalać! A my sobie jeszcze chwilkę pogadamy. Może papieroska pan zapali?

Kobiety uciekają ze śmiechem za kulisy.

OLGIERD
Nie. Sieje pan zgorszenie.

DIABEŁ
Jakie zgorszenie mogę siać, kiedy te kobiety same w sobie nie mają krzty wstydu i współczucia? Wstydu nad swoją godnością, a współczucia dla mnie. Bo ja to raczej ugodowy dla nich jestem. No, zapalisz?
wyjmuje z kieszeni paczkę papierosów 

OLGIERD
Z diabłami nie palę.

DIABEŁ
No to nie. A chciałbyś przygarnąć którąś piękność? Nawet nie wiesz, co one potrafią…

OLGIERD
Czy to panny lekkich obyczajów?

DIABEŁ
Nieee… a nawet gdyby nimi były, to co? Czy takim kobietom nie wolno poznawać mężczyzn w miarę wyględnych? Powiem ci w sekrecie, że mógłbyś mieć wszystkie trzy. Ale pewnie nie chcesz.

OLGIERD
Jak się nazywała tamta ciemnowłosa? Jej piękne loki opadały na ramiona tak zwiewnie, jakby były z jedwabiu. Nigdy nie widziałem czerwieńszych ust. A to dzikie spojrzenie! Uwodziła mnie każdym słowem. Gdybym mógł zatracić się w oceanie, chciałbym żeby to był ocean jej oczu. Mógłbym pod tą taflą umrzeć.

DIABEŁ
To Balladyna. Przyznam, że niezła z niej sztuka. Gdyby patrzyła na mnie tak, jak na ciebie, to też nie mógłbym się oprzeć. (ziewa mimochodem) To mówisz, że dla jej oczu mógłbyś stracić życie?

OLGIERD
Wszystko… wszystko mógłbym oddać. I tej drugiej kobiecie też. Kim jest tamta pięknowłosa, zielonooka nimfa? Jej oczy wyglądają jak dwa liście akacji.

DIABEŁ
To Nefernefernefer. Nikt nie jest w stanie się jej oprzeć. Kto raz na nią spojrzy, gubi zmysły i traci rozum. Biedni chłopcy z Teb coś o tym wiedzą.

OLGIERD
Jej zielone oczy istotnie sprawiły, że straciłem rozum. Są zieleńsze, niż szmaragdy, niż liść, który wiosną wyrasta po zimowej porze. Zieleńsze, niż wszystkie klejnoty, które kryją zatoki. Dla tych oczu mógłbym stracić wszystko.

DIABEŁ
zaciekawiony
Wszystko? Ciekawe… a trzecia?

OLGIERD
I ta wołała oczami w moją duszę.

DIABEŁ
udaje na stronie, że wymiotuje
To zaś Lady Makbet. (zniecierpliwiony) No dobrze, dość tych rewelacji. Czy i dla niej mógłbyś poświęcić wszystko?

OLGIERD
Bez wyjątku. W jej włosach kryją się nici złota. Nigdy nie marzyłem o tak majestatycznym motylu. Dla niej mógłbym oddać…

DIABEŁ
Duszę?

OLGIERD
przerażony
Duszę?! Nie, jej zgubić nie mogę! To jedyne, co mi pozostało, oprócz tych wyschniętych warg, którymi bez końca mogę powtarzać trzy piękne imiona: Balladyna, Nefernefernefer, Lady Makbet…

DIABEŁ
obojętnie
Pytam o duszę, bo sobie pomyślałem, że możemy się dogadać. Ale skoro nie chcesz codziennie budzić się obok tych trzech kobiet, to twoja strata. Skoro po słowach, które zdradą okrywają związek z Izabelą…

OLGIERD
nagle, w przypływie gniewu
…skąd wiesz o Izabeli?!

DIABEŁ
Mam swoje kontakty, chłopcze. Ty również możesz być potężny i niezwyciężony, ale musisz pospieszyć się z decyzją.

OLGIERD
zrozpaczony
Duszy nie oddam! Choćbym miał do końca życia jęczeć z niemocy! Choćbym miał już nigdy nie zaznać szczęśliwej godziny!

DIABEŁ
poirytowany
Widzę, że nie dasz się przekonać. Ja również nie zamierzam ulegać. Nie pojawiaj się już nigdy w tych stronach. Zapomnij o trzech kobietach, które w lochach zanudzą się bez mężczyzny na śmierć.

OLGIERD
Lochach? Więc to przestępczynie?

DIABEŁ
Jeszcze jakie! Ale twoja Izabela do pięt im nie dorasta. Przewyższają ją wdziękiem, wyglądem, majestatem, nie mówiąc o inteligencji i prezencji. A jeśli chodzi o ars amandi, to wołałbyś samego Lucyfera, by ci duszę odjął.

OLGIERD
Przestań! Przestań, bo…

DIABEŁ
Bo dasz się namówić?

OLGIERD
przestraszony
Znikaj! Niech cię więcej nie widzę! Za trzy kobiety gubić duszę i skazywać się na wieczne potępienie? Co za głupota.

DIABEŁ
Niektórzy nawet za jedną potrafią wszystko oddać. Dusza jest niewidoczna, więc obiecuję, że jeśli się zgodzisz, to nawet nie poczujesz bólu. Będziesz żył dostatnio. Tu, pośród pięknych lasów, malin i kobiet. Mam pełno takich kokietek, a wszystkie na wyciągnięcie ręki.

OLGIERD
z goryczą
A potem w piekle zginę? Wolę już z miłości samobójstwo popełnić, bo wiem, że nigdy więcej nie ujrzę takich kwiatów życia.

DIABEŁ
Jak wolisz, nie narzucam się. Rozchodzimy się zatem, każdy w swoją stronę.

Diabeł opuszcza scenę.

OLGIERD
do siebie
I co ja teraz zrobię? Już zapomniałem, jak wygląda Izabela. Widzę jej twarz jako pustą maskę. Jej włosy wyglądają teraz jak zmięta peruka. A postać? Zgarbiona i jakby niezdrowa. Gdybym mógł jeszcze raz spojrzeć w zwierciadła duszy zielonookiej Nefer. Dałbym też wszystko, by rozkoszować się ustami Lady Makbet i kłaść co noc głowę przy piersiach Balladyny. Ale nie duszę! Nie! Tego oddać nie mogę! Co robić?! Gdzie pójść, skoro nie ma już dla mnie miejsca u boku żadnej kobiety?!

 

SCENA II

Jasno oświetlony pokój, w którym stoją tylko stół i kanapa. Na stole leży kilka pustych butelek po winie. Balladyna, Lady Makbet i Nefernefernefer siedzą na kanapie. Ostatnia butelka pełna wina krąży z ust do ust.

NEFERNEFERNEFER
bełkotliwie
Ależ się upiłam. Nie ma tu co robić. Chyba trzeba było wieść lepsze życie, to byśmy teraz nie siedziały w tej nudnej dziurze.

Balladyna powoli zsuwa się z kanapy na podłogę.

BALLADYNA
No, naprawdę. Trzeba było jakoś inaczej żyć. Szlag wszystko trafił.

LADY MAKBET
śmiejąc się ordynarnie
W twoim przypadku to raczej piorun wszystko strzelił, haha!

BALLADYNA
Jak zwał, tak zwał. Trzeba było żyć lepiej, bo teraz nawet nie pozwalają się bawić i alkohol nam się kończy. Spacerniaki też jakieś słabe. Jak tu żyć, kiedy bieda i nędza wokoło? W dodatku czuję dziwne rozchwianie emocjonalne. Nefer, piękna, czemu przestałaś pić?

NEFERNEFERNEFER
zamyślona
Wspominam stare czasy.

LADY MAKBET
Wspominasz, jak wszyscy biedni Egipcjanie z Teb pozbywali się swoich dóbr i ostatniego strzępka szat, by móc cię zanieść do łoża?

NEFERNEFERNEFER
pijacko
Zamknij mordę! Ty wcale nie jesteś lepsza. Ja przynajmniej nikogo nie zabiłam.

BALLADYNA
filozoficznie
Mord jest rzeczą względną.

LADY MAKBET
O, to, to!

BALLADYNA
Czasem trzeba dokonać czegoś wielkiego, nawet jeśli płaci się za to wysoką cenę.

LADY MAKBET
Ja tam naprawdę wolę takie życie po śmierci, niż tańczyć oberka z aniołkami. A jeśli nieba nie ma?

BALLADYNA
Jakby nie było nieba, to by nie było piekła. A my tu akurat siedzimy i możemy sprawdzić na własnej skórze, jak to nieprzyjemnie codziennie użerać się z diabłami.

NEFERNEFERNEFER
Ja jednak nadal uważam, że mogłyśmy to lepiej rozegrać. A teraz siedź tu jak przestępca, pij te siki, zamiast prawdziwego wina i rozmawiaj wieczność z tymi samymi duszami.

BALLADYNA
żywo
Ogłaszam koniec smutków! Przypomnijcie sobie lepiej tego mężczyznę, którego widziałyśmy w lesie. Marzenie, co? Dobrze, że uciekłyśmy stąd na chwilę, bo inaczej byśmy go nie spotkały.

NEFERNEFERNEFER
nagle wybuchając płaczem
No i co nam po nim? I tak nie zgodzi się oddać duszy, by z nami przez chwilę posiedzieć. Nasz urok już nie działa na mężczyzn, straciłyśmy swoją moc. Jesteśmy stare!

BALLADYNA
Tak, gdyby oddał duszę, miałybyśmy chłopca do wspólnej zabawy. Z jego pomocą na pewno udałoby się nam zrobić coś bez precedensu.

LADY MAKBET
Co niby? Znów chcesz piekło podpalić? Czy Belzebubowi zbić szybę? Nie mamy nawet czym go mamić, tylko uroda pozostała.

NEFERNEFERNEFER
płaczliwie
A nawet nie to! Gdybyśmy jednak mogły naobiecać mu rozkoszy…

LADY MAKBET
Też mi interes! I co byś z nim zrobiła, gdyby już ci się znudził? Oddałby duszę, a ty nie mogłabyś go stąd wyrzucić. Może i lepiej się stało. (sarkastycznie) Naobiecywałaby! Faktycznie, złoty interes!

BALLADYNA
Przecież był niczego sobie. Nosek miał fajny.

LADY MAKBET
lekceważąco
Gardzę wami. Z nosa tyle pożytku, co z kulawej baletnicy.

NEFERNEFERNEFER
Mimo wszystko mógłby nam trochę umilić czas, bo wlecze się jakby każda minuta nie miała końca. Żałuję, że tu trafiłam.

LADY MAKBET
A coś ty myślała? Przecież to piekło. A taki by się jeszcze w nas zakochał i przez całą wieczność chodził za nami. I trzeba by było go odganiać. Wtedy wszystkie diabły by wezwał i nas zaskarżył, że się nie wywiązujemy z umowy. Taki handel to nie dla mnie. Zupełnie nieopłacalny interes.

BALLADYNA
sennie
I chcesz tu całą wieczność bez żadnego chłopa przesiedzieć? Ja już wariuję. A co ty o tym myślisz, kochana Nefer? Chciałabyś tamtego przystojniaka?

NEFERNEFERNEFER
bełkotliwie
Na razie to ja chcę rzygać.

BALLADYNA
Opiła się, biedulka. (delikatnie układa głowę Nefer na poduszce) Sama powiedz, kochana, co by się mogło stać, gdybyśmy miały takiego mężczyznę do zabawy? Same korzyści!

LADY MAKBET
urażona
Mówisz tak, bo najbardziej na tobie zawiesił oko.

BALLADYNA
Nie bądź zazdrosna, moja najdroższa. Przecież patrzył na ciebie, jakby klejnot zobaczył.

LADY MAKBET
nieufnie
Naprawdę? No dobrze, może to nie najgorszy pomysł, by go uwieść i zatrzymać. Skorzystałaby na tym każda z nas. Uwolniłybyśmy go od ziemskich trwóg… (po namyśle) Tak, z dobroci serca możemy go przyjąć. Ale Diabeł nie wraca. Czyli nic z tego, duszy nie oddał.

BALLADYNA
Jestem pewna, że zasiałyśmy w tym pięknisiu ziarno zachwytu. Chciałby z nami ucieszyć serce winem. Czy nie tego właśnie pragnie? Kto nas raz zobaczył, zatracił się jak ziarno w ziemi. Musimy tylko przekonać Belzebuba, by dał nam jeszcze jedną szansę. Podejdziemy do niego przymilnie i może coś ugramy. (wstaje i podnosi pięść) Ej, do boju! Nie jesteśmy jeszcze takie stare. Musi być sposób, by piękniś oddał Diabłu duszę i zamieszkał z nami.

NEFERNEFERNEFER
sennie, pijacko
Wołajmy Belzebuba!

LADY MAKBET
udaje, że woła
Ej, kaduku! Czarny! Licho! (głośno) Władco piekła! Najlitościwszy! Najmroczniejszy z mrocznych!

WSZYSTKIE
chórem
Diable!

Diabeł wbiega na scenę.

DIABEŁ
Nie drzeć ryja! Czego chcecie? Mam wyjątkowo parszywy humor. Co robicie? (podnosi pustą butelkę ze stołu) No tak, chleją na umór, jak zwykle. Nefer już głowy nie może podnieść z poduszki, a nadal butelkę trzyma w ręku. Przestańcie pić, bo akcyzę wprowadzę i w całym piekle alkoholu nie zobaczycie! Nefer, wstawaj. Jak można się tak spić? Nawet Lucyfer nie chleje tyle, co wy.

BALLADYNA
błagalnie
Władco! Jesteś ostatnią pociechą i deską ratunku dla naszych umęczonych dusz!

DIABEŁ
Następna poczwara! Pijana jesteś, moja piękna Balladyno.

Balladyna podchodzi do Diabła chwiejnym krokiem. Za nią idzie Lady Makbet

BALLADYNA
Tylko troszeczkę. Wiesz, jak cię kochamy, prawda?

LADY MAKBET
Wiesz przecież, że jesteś naszą jedyną pociechą w tych lochach. Ciągle słyszymy tylko wycie umęczonych dusz. Nie możemy już znieść tego hałasu. Źle działa na cebulki włosów.

Diabeł łapie szarmancko obie femmes fatales w pasie. Śmieją się sztucznie.

DIABEŁ
No! Czego żądają moje piękne kobiety?

LADY MAKBET
Chciałybyśmy cię prosić o tamtego chłopaka. Nie oddał ci duszy, prawda? Widzę w twoich oczach iskierki gniewu. Zanim jednak zdenerwujesz się, że ci smaczna dusza uciekła z rąk, daj nam spróbować jeszcze raz. Wcale nie jesteśmy takie stare! Potrafimy działać cuda. Jeśli nam pozwolisz go omamić, to obiecuję, że zanim słońce schowa się za horyzont, jego dusza będzie twoja.

DIABEŁ
Wszystkie trzy przysięgacie? (femmes fatales przytakują gorliwie, ale bies nie jest przekonany. Wyrywa się z ich uścisku. Chodzi po scenie, myśli) Cóż mi jednak po waszej przysiędze, pijane kobietki?

BALLADYNA
z gniewem
Nie lekceważ nas! Wciąż jesteśmy najpotężniejszymi uwodzicielkami w całym piekle! Nikt nie oprze się Nefer, gdy raz spojrzy w jej zielone oczy. Moich ust nie zapomni żaden mężczyzna. Lady Makbet również pała gorącą żądzą, a jej talia jest szczuplejsza, niż ucho od igły. Pozwól nam, pozwól!

DIABEŁ
rozbawiony
Macie moją zgodę, przechery! Niech stracę, ale ostrzegam: nie wałęsajcie się po świecie. Przed zachodem słońca chcę zgarnąć duszę.

NEFERNEFERNEFER
rozbudzona
Tylko nie zabijaj go od razu. Dawno nie widziałyśmy żywego mężczyzny. Dawno nie dotykałyśmy prawdziwego ciała. Daj nam jeszcze chwilę zabawy.

DIABEŁ
Nawet po swojej śmierci o was nie zapomni. Zobaczycie, jeszcze będzie dobijał się do wrót i błagał o przyjęcie.

LADY MAKBET
słodko
Czyli jesteśmy umówieni?

DIABEŁ
Macie moje słowo, choć jest ono mniej warte od grama pierza. Dobudźcie Nefer, niech się wyrzyga i lepiej ubierze. Otworzę wam wrota i pozwolę duszyczkom hulać do wieczora. Potem się zjawię.

LADY MAKBET
całując Diabła w policzek
Dziękujemy! Całe piekło jest twoją zasługą i pod twoimi rządami będziemy zawsze czatować, jak wierne psy.

BALLADYNA
całując Diabła w drugi policzek
Niech nasze pocałunki zwieńczą umowę.

DIABEŁ
Dobrze, że jestem odporny na wasze sztuczki, bo inaczej oddałbym wam całe piekło.

BALLADYNA
Rzucimy ci duszę pod nogi, zanim zgaśnie słońce.

Diabeł wychodzi.

 

 


AKT DRUGI

SCENA I

Las. Mgła wcale nie opada. Olgierd klęczy między drzewami. Jest zrozpaczony.

OLGIERD
Dlaczego tak mi trudno opuścić ten las? Dlaczego myślę tylko o trzech parach oczu, zamiast o ścieżce prowadzącej do domu? (porywczo) Nieszczęśliwa godzina, w której pokłóciłem się z Izabelą! Nieszczęśliwe moje życie! Nieszczęśliwa przyszłość, nieszczęśliwe serce i gorzkie wspomnienia. Czuję się tak, jakbym nigdy wcześniej nie znał życia. Dziś zobaczyłem najpiękniejszy widok, jaki może ujrzeć ludzkie oko. Ale też byłem o włos od zgubienia duszy, której… nie, nie wyrzekłbym się jej dla podziwu trzech kobiet. Muszą być istotnie zbrodniarkami. Wciąż pod powiekami widzę ich spojrzenia, a w uszach słyszę słodki chichot. Gdybym mógł wszystkie zmysły wytężyć i dotykiem, smakiem oraz węchem przekonać się o prawdziwości tych kobiet! (z rozpaczą) Ale duszy nie mogę oddać. I żyć też już nie potrafię…

KOBIETA
zza kulis
Widzę, że nie posłuchałeś mojej rady?

OLGIERD
zasłania rękami uszy
Cóż to za szpetny głos? Choć wydaje się ładny, do żadnej z trzech kobiet nie należy, a więc słucham go z obrzydzeniem. Jest nieharmonijny jak dźwięk starych skrzypiec.

KOBIETA
Ostrzegałam, żebyś się stąd wynosił. Nie posłuchałeś i zostałeś zaczarowany przez najsilniejsze femmes fatales w całym piekle. Już zawsze będziesz szalony. Rzuciły urok na twoje gorące od uczuć serce.

OLGIERD
Radź, gdziekolwiek się chowasz! Co mam zrobić?

KOBIETA
Są dwa wyjścia. Trzeciego nie zniesie ludzkie serce.

OLGIERD
załamany
Czy jest jakaś nadzieja?

KOBIETA
Musisz wypić eliksir odczarowujący. Leży za drzewem i czeka na ciebie.

Mężczyzna zrywa się i biega między drzewami, by znaleźć eliksir. W końcu zauważa niewielką, przezroczystą buteleczkę. Podnosi ją i ogląda.

OLGIERD
Wypiję to natychmiast!

KOBIETA
Uważaj! Nie rób tego pochopnie, bo eliksir ma pewną wadę. Kto się go napije, uleczy swoje serce ze wszystkich miłości. Jednak już nigdy płomień uczucia nie rozpali jego serca, a kobieta, choćby była najpiękniejsza, będzie wyglądać jak czarownica. Zastanów się. Cena jest ogromna. Tylko tak silny lek może zadziałać na femmes fatales.

OLGIERD
Jakie jest drugie wyjście? Radź, bo zamienię się w popiół!

KOBIETA
Drugie wyjście – oddać duszę.

OLGIERD
zdecydowanie
Nie! Tego nie mogę zrobić. Radź dalej!

KOBIETA
To już wszystko, co mam do powiedzenia. Trzecim wyjściem jest śmierć z miłości.

OLGIERD
A więc śmierć! Czy tak właśnie mam skończyć?

KOBIETA
Czuję zapach piekła. Zbliżają się nieczyste dusze, więc już nic nie powiem. Ucieknę, by pozostawić ci wybór.

OLGIERD
Ktoś przybywa? Schowam eliksir, bo jest moją ostatnią nadzieją.

Wchodzą femmes fatales.

LADY MAKBET
Witaj, piękny. Tęskniłeś za nami?

OLGIERD
Gdy was widzę, życie jest znośne. Myślałem, że tutaj umrę.

NEFERNEFERNEFER
podchodzi do Olgierda
Nie zostawiłybyśmy cię na długo. Ale może męczy cię nasza obecność?

OLGIERD
Wyglądasz jak najpiękniejszy klejnot. Twoje oczy to szmaragdy, za dnia widzę je wyraźniej. Jeśli cokolwiek mi przeszkadza, to minuty, które spędzam samotnie.

BALLADYNA
również podchodzi
Słońce już dawno wstało. Myślałyśmy, że cię tu nie znajdziemy. Czemu nie poszedłeś do domu?

OLGIERD
Bez was miotałem się między drzewami. Nie chcę umrzeć w tym dzikim lesie.

BALLADYNA
Czy zechciałbyś przyjść do naszego domu? Po upojnej nocy poszlibyśmy nazrywać malin. W tym lesie rosną najpyszniejsze.

OLGIERD
Królowo mojego życia i serca!

BALLADYNA
chodząc dookoła Olgierda
Czy pamiętasz jeszcze, jak wyglądało twoje życie, zanim mnie poznałeś? Jaką mamy gwarancję, że do niego nie wrócisz, gdy ci się znudzimy?

OLGIERD
Nic nie pamiętam, urodziłem się tego dnia, w którym cię ujrzałem.

Balladyna odchodzi za kulisy. Gdy mija Nefernefernefer, mruga porozumiewawczo.

BALLADYNA
Nefer, twoja kolej.

OLGIERD
zawiedziony
Gdzie poszła pięknowłosa? Potrzebuję jej bardziej, niż tlenu.

Nefernefernefer chodzi wokół Olgierda jak sęp, który czai się na kawał padliny.

NEFERNEFERNEFER
Spójrz mi w oczy, ukochany. Czyż kolorem nie są podobne do wód Nilu?

OLGIERD
Skąd pochodzisz, egzotyczna rusałko? Twoje oczy to egipska krynica. Chłodną, czystą wodą obmywają moje serce z goryczy i smutku. Jest mi dobrze. Jest mi najlepiej na świecie!

Nefer pokazuje Olgierdowi prawą rękę. Jej palec zdobi złoty pierścień z dużym oczkiem.

NEFERNEFERNEFER
Ten pierścień jeszcze dziś może być twój. Dotyk ręki, która nosi klejnot, to czysty jedwab. Sam zobacz. (delikatnie muska ręką szyję Olgierda) Lecz jeśli to dla ciebie za mało, możesz spokojnie odejść. Pewnie nie jestem atrakcyjna dla ciebie. Cóż taka biedna Egipcjanka może ci zaoferować?

OLGIERD
Jesteś droższa, niż życie!

NEFERNEFERNEFER
Bądź zdrów! (odchodzi za kulisy, ale wcześniej mruga do Lady Makbet) Teraz twoja kolej.

OLGIERD
rozgląda się nieprzytomnie
Gdzie podziała się zielonooka nimfa, bez której moje serce krwawi jak przebite sztyletem?

LADY MAKBET
nieufnie
Cóż więc? Ja zostałam jako twoja pociecha. Pewnie to dla ciebie marna atrakcja?

OLGIERD
Wcale nie!

LADY MAKBET
A więc jednak coś jeszcze znaczę? Mogę szeptać ci do ucha najpiękniejsze słowa. Tylko zgódź się i przyjmij mnie, ukochany.

OLGIERD
Czuję, że nogi mam miękkie i wnet poszedłbym z tobą.

LADY MAKBET
Czekaj cierpliwie. Być może jeszcze się zjawię.
uśmiecha się i odchodzi za kulisy

OLGIERD
woła
Wracajcie! Gdzie tym razem się ukryłyście? Czy nie widzicie, że straciłem ochotę do życia, w chwili, w której ostatnia z was poszła? Najchętniej położyłbym się wśród tych drzew i spał aż do waszego powrotu. Czary, które rzuciłyście, są zbyt silne, bym mógł ogarnąć je rozumem. Nie mam już rozumu! Wypić eliksir i pozbawić się miłości na zawsze, czy nożem zakończyć swoje nędzne życie?

Diabeł wychodzi na scenę i poprawia swój krawat. Jest pewny siebie i wyprostowany. Wie, że dostanie to, czego chce.

DIABEŁ
Teraz widzisz, idioto? Ze sprzedaną duszą możesz żyć nawet kilkadziesiąt lat, ale bez femmes fatales nie przetrwasz nawet dnia!

OLGIERD
Czy znowu przyszedłeś mnie namawiać?

DIABEŁ
chytrze
Nie będę kłamać – masz tylko jedno wyjście. Inaczej samobójczą śmiercią zakończysz marny żywot, a ja przyjdę bić się o twoją duszę. Zobaczysz, że i tak wygram.

OLGIERD
zrozpaczony
Żyć już dalej nie mogę, ale zdychać pod własnym nożem też nie chcę. Dobrze więc, bierz moją duszę!

DIABEŁ
Papieroska?
wyjmuje z kieszeni paczkę papierosów i zapalniczkę. Patrzy na Olgierda z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Ten rzuca niepewne spojrzenia. W końcu bierze papierosa i zapala

OLGIERD
Ach, wszystko mi jedno. Prowadź do kobiet mojego serca!

DIABEŁ

A zatem oddajesz mi swoją duszę?
nieudolnie próbuje ukryć zadowolenie. Wyciąga rękę, by ubić interes

OLGIERD
niepewnie ściska wyciągniętą rękę
Oddaję.

DIABEŁ
Ten dzień zakończył się wspaniale. Nie zaszło jeszcze słońce, a promienie nawet nie tknęły najwyższych skał. Wciąż są oświetlone najsmuklejsze wierzchołki sosen, a ja już mam nową duszę. Chodź za mną, Olgierdzie. Zaprowadzę cię do twoich kokietek.
odchodzi za kulisy, nie patrząc w tył na Olgierda

OLGIERD
A więc sprzedałem duszę Diabłu? Nic mnie już nie uratuje przed kobiecymi czarami. Czemu tak dałem się zwieść?! Skoro miłość doprowadziła mnie do tego, nie jestem godny, by jej zaznawać. (sięga po buteleczkę z eliksirem. Otwiera ją i wypija przezroczysty płyn) Teraz pogrążyłem się w największej tragedii.

Schodzi ze sceny.

 


AKT TRZECI

Scena I

Pokój femmes fatales. Siedzą trzy kobiety i Olgierd. Trwa libacja, na stole dużo alkoholu. Kobiety siedzą na kanapie koło Olgierda i przytulają go. On milczy i pije.

NEFERNEFERNEFER
No i jak ci się podobają nasze włości? Gdy już się rozgościsz, nie będziesz chciał wracać.

LADY MAKBET
Możesz tu spać. Przygotujemy ci piękną sypialnię z wielkim łóżkiem, na którym zmieścimy się wszyscy.

BALLADYNA
Mam nadzieję, że będziesz tu miło spędzał czas.

LADY MAKBET
Czemu wydajesz się smutno patrzeć w butelkę, skoro jeszcze niedawno byłeś taki rozmowny?

OLGIERD
Jestem zmęczony.

BALLADYNA
Opowiem ci ciekawostkę. Piekło istnieje ciągle, jak w przeszłości, tak i w przyszłości. Nie znajdujesz się w swoich czasach, lecz w naszej czasoprzestrzeni. W dobie wszystkiego, co kiedykolwiek powstało i powstanie, choć jeszcze nie masz o tym pojęcia.

OLGIERD
Opuściłem dobre czasy…

NEFERNEFERNEFER
W którym roku się urodziłeś? Twój język wskazuje, że trochę wody w Nilu już upłynęło.

OLGIERD
Narodziłem się między dwoma wiekami. Stary czas odszedł i powitaliśmy nowe stulecie.

NEFERNEFERNEFER
śpiewnie
Jak słodko. Mam nadzieję, że zostaniesz z nami dłużej. Opowiemy ci o wynalazkach, o których nie śniłeś.

OLGIERD
Chyba wolę się położyć. Ten dzień jest nieznośnie długi.

Kobiety wpadają w histeryczny śmiech. Wstają i zaczynają tańczyć wokół kanapy, na której siedzi Olgierd.

LADY MAKBET
śpiewa
Całe piekło u twych stóp,
A ty siedzisz tu jak słup!
Nasze czary cię splątały,
Ale już działać przestały!

NEFERNEFERNEFER
śpiewa
Widzę przecież po twej twarzy –
Coś innego ci się marzy!
Czyżby moce nasze wielkie
Troski ci przywiały wszelkie?

BALLADYNA
śpiewa
Jakiś on jest nie do życia,
Choć się wlała weń trucizna.
I zatruła jego zmysły,
Gdy do niego żeśmy przyszły!

OLGIERD
Mam tego dość!
wstaje i chwyta się za głowę

LADY MAKBET
Co ty?! Już się upiłeś?
pcha go z powrotem na kanapę

OLGIERD
Nie chcę tu zostać! Gdzie jest moje dawne życie, o którym wczoraj zapomniałem?

Wstaje i ucieka, a femmes fatales biegną za nim. Wszyscy schodzą ze sceny.

 

 

SCENA II

Olgierd siedzi sam w pokoju. Co jakiś czas rozgląda się niepewnie i nasłuchuje.

OLGIERD
Diable, przybądź! Już dłużej tego nie zniosę!

Diabeł wchodzi. Przygładza włosy i podchodzi niechętnie do Olgierda.

DIABEŁ
Co się znowu stało? Mam z tobą same problemy.

OLGIERD
Gdzie są te wstrętne baby?

DIABEŁ
Mówisz o najgroźniejszych femmes fatales na świecie? Siedzą na skraju piekła i płaczą, że ich czary przestały działać.

OLGIERD
Wypiłem eliksir odczarowujący miłość. Teraz jestem odporny na wdzięki kobiet. Nie mogę znieść ich jazgotu.

DIABEŁ
Co mi do tego? To siebie, a nie mnie pozbawiłeś uciechy.

OLGIERD
błaga
Oddaj mi moją duszę! Chcę stąd wyjść!

DIABEŁ
gniewnie, szarpie Olgierda za ubranie
Co ty sobie wyobrażasz, łachudro! Duszy ci nie oddam, jest moja! Wypiłeś lek na miłość, ale poza troskami i bólem nic ci to nie da. Ty uważasz, że ja mam wolę, by ci oddać coś, co do mnie należy? (puszcza go i prycha pogardliwie) Wolne żarty.

OLGIERD
To nożem życie zakończę!

DIABEŁ
obojętnie
To sobie kończ.

OLGIERD
I co się ze mną stanie?

DIABEŁ
To, co ze mną. Dusza w piekle jest materialna. Nie ma dla niej tylko miejsca w niebie i na ziemi. Jak uciekniesz z piekła, będziesz się tułał jak nieśmiertelny samotnik, ale ciało materialne wciąż zachowasz.

OLGIERD
I Izabela nic by nie poznała?

DIABEŁ
gniewnie
Z piekła chcesz uciekać? Precz z tymi pomysłami, bo cię w lochu zamknę!

OLGIERD
Przecież te, które mnie oczarowały, uciekły z piekła na świat.

DIABEŁ
Ja je zawsze znajdę i za kudły przyprowadzę, jeśli po dobroci nie wrócą!

OLGIERD
Więc można stąd uciec i na wolności próbować szczęścia? Co za wspaniała wiadomość! Pragnę ujrzeć rodziców i dom, który opuściłem.

DIABEŁ
Jako śmiertelnik nie uciekniesz z piekła. Musisz przejść przez wrota. Spaliłbyś się i tyle by wyszło z twojego planu. Śmiertelnik może do piekła wejść, ale nie może z niego wyjść.

OLGIERD
z determinacją
Muszę się zabić. Tylko tak wyjdę.

DIABEŁ
Ostrzegam cię, nędzny frędzlu. Nie podejmuj złych decyzji. I tak cię wszędzie znajdę, we wszystkich czasach i wymiarach! Ręce ci skuję kajdanami i za włosy przytargam z powrotem do piekła! Potem każę gnić w lochach bez jedzenia i picia. Choć nieśmiertelne, ciało domagać się będzie posiłku. Te jęki, które dobiegają z czeluści, to dusze, nie mogące dłużej ścierpieć wyschniętych warg i oczu.

OLGIERD
Kobiet nie ukarałeś za ucieczkę.

DIABEŁ
Bo zawsze chętnie wracają z hulanek, a poza tym przyniosły mi duszę. Dobre z nich cholery.

OLGIERD
A gdybym ja miał ich moc? Wtedy też mógłbym przynieść ci duszę. A nawet cały koszyk dusz.

DIABEŁ
chichocze
A co ty mi możesz przynieść? Ty jesteś tylko marne chuchro! Nie opuszczaj wrót piekieł, bo znajdę i pogonię z powrotem.

OLGIERD
Tkwię tu jak w więzieniu. Obdarz mnie jakąś mocą. Jestem śmiertelny i bezbronny.

DIABEŁ
Musisz się najpierw zabić. Wtedy pomyślę. Mam wiele dusz, które chcą osłodzić sobie pobyt w piekle. Proszą mnie o dary latania, nurkowania, o przepustki, by mogły ukraść coś z czyśćca i wstawić sobie do pokoju… niczym się nie zasłużyłeś, więc dlaczego mam ci cokolwiek darować?

OLGIERD
A więc muszę się zabić? Wtedy moja dusza wstąpi do głębi piekieł i nie da się zmienić jej losu.

DIABEŁ
Nic ci nie da zwlekanie, kiedy dusza już sprzedana. (siada na kanapie) Dla mnie to obojętne czy zabijesz się teraz, czy będziesz czekał na śmierć naturalną. Mamy wiele czasu, a tu płynie on trochę wolniej. Zresztą mógłbym sam cię uśmiercić.

OLGIERD
Zrób to.

DIABEŁ
Przechero! Myślisz, że mi się chce prosić o zgodę Lucyfera? Ostatnio jest w złym humorze.

OLGIERD

Zawrę z tobą pakt, choć moje serce przepełnione jest obrzydzeniem.
wyciąga rękę, by ubić interes, ale Diabeł jej nie ściska

DIABEŁ
Co chcesz mi ofiarować? Te łachy, które masz na sobie?

OLGIERD
Mam dla ciebie lepszą ofertę. Jeśli mnie zabijesz i obdarzysz mocą, przyniosę ci ze świata tyle dusz kobiet, ile zechcesz. Będziesz bogaty.

DIABEŁ
Po co ci to? Czy nie widzisz, że czyniąc tyle zła, mógłbyś się ze mną zamienić?

OLGIERD
Diabłem nie jestem.

DIABEŁ
Oczywiście, że nie. Jesteś marną poczwarą. Dusz nie wypuszcza się z piekła, mamy zakaz.

OLGIERD
Czemu więc Nefer, Balladyna i Lady Makbet nie gniją teraz w lochach?

DIABEŁ
zrywa się z kanapy
Nie wyprowadzaj mnie z równowagi, bo pożałujesz i wnet cię w dyby na dwa wieki każę wsadzić!

OLGIERD
A może… a może one i ciebie omamiły? A może zakochany jesteś w nich tak, jak ja byłem? Widzę twój wzrok pełen jadu.

DIABEŁ
z furią
Nie zapominaj, z kim rozmawiasz! Wnet napiszę do Lucyfera i na pewno spełnię twoje pierwsze żądanie. (woła) Hej, czarty, przybywajcie, dajcie mi płonący papier i coś do pisania! Ale szybko, bo mi się spieszy, by go zabić!

Wbiegają dwa Czarty. Wyglądają jak ludzie, ale z tyłu zwisają im srebrne końskie ogony. Postacie są bardzo eleganckie, choć staromodne. Mają na sobie surduty. W rękach trzymają długie zwoje papieru i pióra.

DIABEŁ
Piszcie: „Uprzejmie proszę o zezwolenie na użycie złej mocy, by zgładzić człowieka, którego dusza jest w moim posiadaniu. Z wyrazami szacunku – Belzebub”. Gnać z tym do Lucka, byle szybko! (do Olgierda, wygraża mu pięścią) Już ja ci pokażę śmierć, nędzny człowieku!

Czarty machają piórami w powietrzu, przed zwojami. Wykonują te same ruchy, prawdopodobnie zapisują to samo. Po chwili kłaniają się nisko i znikają za kulisami.

OLGIERD
Obdarz mnie mocą. Nie chcę toczyć z tobą wojny.

DIABEŁ
Bez mocy i tak będziesz nieprzydatny. Chcesz dokonać czegoś wielkiego? Chcesz burzyć domy? Wzniecać pożary? Podsycać nienawiść? Pamiętaj, że władza w niepewnych rękach jest niebezpieczna.

OLGIERD
Obdarz mnie taką mocą, abym umiał sprowadzać dusze do piekła.

DIABEŁ
Masz w tym jakiś interes? Piekło jest dość konserwatywne w tych sprawach.

OLGIERD
Sprowadziłbym ci trochę kobiet i nacieszył oczy ich widokiem. Co mogę robić przez całą wieczność?

DIABEŁ
Istnieje pewne niebezpieczeństwo... Nie mamy tu żadnego homme fatal. Kto wie, czy żyłbyś w zgodzie z naszymi perełkami?

OLGIERD
Nic złego nie może im się stać, skoro są odporne na czary.

DIABEŁ
Tego nie testowaliśmy, ale rzeczywiście ich serca są twarde jak sztylety. Zwłaszcza Balladyny, która jest równie piękna, co zła.

OLGIERD
Powiedz wprost: kochasz się w niej.

Diabeł doskakuje z furią do Olgierda i łapie go za koszulę.

DIABEŁ
Milcz! Na wszelkie demony naszych stron, milcz! Nie wypowiadaj nigdy podobnych bzdur. Mam moce, dzięki którym jestem odporny na jej czary. Rozumiesz? Nie kocham Balladyny! (puszcza Olgierda, odwraca się i krąży po pokoju, gestykulując nerwowo) Ona mnie nawet nie zauważa. Zimna jak ostrze noża, którym zadźgała swoją siostrę. Piękna jak mrok. (przystaje) Nic nie rozumiesz! Jakże mam kochać tę wiedźmę, gdy jest tak przerażająco zła i piękna?! W piekle możliwa jest tylko miłość nieszczęśliwa.

OLGIERD
A więc teraz znam twój sekret. Pamiętaj, że mogę powiedzieć wszystkim o twoim afekcie. Zostaniesz pośmiewiskiem.

DIABEŁ
miota się
Milcz! Nie waż się. Idę przygotować dla ciebie celę.

OLGIERD
ironicznie
Więc przygotuj, ale pamiętaj, że ściany są cienkie. Będę śpiewał o twojej miłości.

DIABEŁ
Uznają, że jesteś pomylony.

OLGIERD
Jeśli nawet tak pomyślą, to twoje zachowanie cię zdradzi, a wtedy każdy przyzna mi rację.

DIABEŁ
poddaje się
Mów, czego żądasz.

OLGIERD
Pozwól mi opuszczać bramy piekła, gdy tylko zechcę. Mam nadzieję, że zobaczę jeszcze rodziców i umilę im stare lata. Wychodziłbym i przychodził na czas.

DIABEŁ
macha ręką z rezygnacją
Niech ci będzie. Ale mnie nie wydasz?

OLGIERD
Nie wydam.

Czarty w surdutach wchodzą na scenę. Stoją jednak na uboczu.

DIABEŁ
O, już jesteście. Jaka wiadomość od Lucyfera? (Czarty milczą, ale kiwają głowami na znak potwierdzenia) Bardzo dobrze. A teraz stąd spadajcie. (Czarty kłaniają się nisko i schodzą ze sceny. Diabeł patrzy z politowaniem na Olgierda. Podwija rękawy) Połóż się, człowieku. Wypowiedz ostatnie słowa przed śmiercią.

OLGIERD
kładąc się
Nie mam nic do powiedzenia.

DIABEŁ
nad ciałem Olgierda
Przychodzę zapłatę odebrać,
I duszę twą sponiewierać.
Niech ciało na ziemi zostanie,
A dusza się w piekle ostanie.
Ponadto dodaję ci moce,
Zawistne, lekceważące.
Płeć przeciwną przyciągaj,
W odmęty żałości ją wciągaj.
mówi ciszej, do siebie
Śpi martwy a żywy. (głośno) Wstawaj, Olgierdzie!

Olgierd wstaje powoli, jakby zbudzony ze snu.

OLGIERD
Co się stało? Czy umarłem?

DIABEŁ
W rzeczy samej, twoje ciało leży w lesie. Niedługo zeżrą je robaki. Jak się czujesz?

OLGIERD
Nijako, trochę depresyjnie.

DIABEŁ
Przywykniesz do tego parszywego uczucia. Tu wszyscy doznajemy przykrości, ale przyzwyczajamy się po jakimś czasie.

OLGIERD
Moje oczy widzą tylko czerń, czerwień i szarości. (mruga, jakby coś mu wpadło do oka) Czuję, jakby źrenice mi puchły. W uszach piszczenie, którego nie da się znieść. Gardło mam wyschnięte.

DIABEŁ
Na początku najtrudniej jest przywyknąć.

Wchodzą Balladyna i Nefernefernefer.

BALLADYNA
Co słychać?

DIABEŁ
wskazuje na Olgierda
Właśnie go zabiłem. Teraz jest już nieśmiertelny i będzie wiecznie błąkał się z nami po piekle. Dobra robota, nie ma co.

BALLADYNA
do Nefernefernefer
Piękny jest, prawda, moja kochana?

NEFERNEFERNEFER
Wart wszystkich dzbanów malin.

OLGIERD
Chciałbym zejść na ziemię i odszukać moje ciało, by je godnie pogrzebać. Cieszę się, że już umarłem. To wcale nie bolało.

BALLADYNA
Czy mogę iść z tobą?

DIABEŁ
zazdrosny
Nigdzie nie pójdziesz! A spróbuj tylko wychylić nos poza wrota! Żadna z was nie pójdzie.

NEFERNEFERNEFER
buntowniczo
A on może opuszczać piekło? Dlaczego my nie możemy?

DIABEŁ
Przestańcie mnie wkurwiać! Wszyscy mają się zamknąć. Idźcie się pobawić, kobiety.

BALLADYNA
uśmiechając się do Olgierda
Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy. Nie stroń od nas, czekamy.

DIABEŁ
Mnie nigdy nie uraczyłaś tak słodkim uśmiechem. Podoba ci się nasz Olgierd?

BALLADYNA
Co cię ugryzło, ciulu?!

DIABEŁ
Wynocha, obie!
Kobiety wychodzą, zerkając kilka razy za siebie. Miło patrzą na Olgierda. Diabeł widzi, że czary homme fatal działają także w piekle.
A jeżeli twoje czary jednak na nie działają? O ja nieszczęśliwy, Balladynie wpadłeś w oko! Dlaczego obdarzyłem cię mocą? Jestem przegrany! Ona nie patrzy t a k na mężczyzn.

OLGIERD
Uspokój się, jesteś przewrażliwiony. Na pewno ci się przywidziało. Zejdę teraz na ziemię, by uspokoić rodziców i pogrzebać swoje prawdziwe ciało.

DIABEŁ
spokojniej
Wróć, zanim słońce zniknie.

Obaj schodzą ze sceny.

 

 


AKT CZWARTY

SCENA I

Znajomy las. Mgła już opadła. Jest cicho i spokojnie. Ciało Olgierda leży przykryte czarną tkaniną. Obok niego spoczywa nieżywa kobieta. W ręku trzyma nóż.

OLGIERD
Czemu tak tu cicho? Jeszcze niedawno wiatr hulał między koronami drzew, a teraz nie słychać nawet szelestu liści. (podchodzi do ciał, zauważa nieżywą kobietę. Krzyk przerażenia zamiera mu w gardle) Boże mój! Przecież to Izabela! Czy nie żyje? Wygląda jakby spała, ale śmiertelna rana jątrzy się w jej sercu. Czyż samobójstwo popełniła, widząc mnie nieżywego w tym lesie?

KOBIETA
zza kulis
Witaj, Olgierdzie. Wiedz, że po wieki wieków okryłeś się hańbą.

OLGIERD
Kim ty jesteś i czemu wciąż mnie prześladujesz? Czy istniejesz naprawdę, czy tylko w mojej głowie? I dlaczego gadasz o hańbie, skoro schodzę na ziemię, by zakopać w ziemi własne ciało i pozdrowić rodziców, którzy nie wiedzą nic o moim losie?

KOBIETA
Biada ci, Olgierdzie! Nie dość, że sprzedałeś duszę diabłu, to otrzymałeś piekielne moce, którym nie może oprzeć się żadna żyjąca i nieżyjąca kobieta. Obserwowałam las i widziałam, jak Izabela zabiła się nożem.

OLGIERD
Więc jednak!

KOBIETA
Zobaczyła twoje ciało i wnet pożałowała kłótni w lesie. Dopadła ją straszliwa żałość, ponieważ na zawsze zwróciła ku tobie serce. Teraz krwawi z piersi przez twój pakt. Dlaczego nie mogłeś ze śmiercią zaczekać? Masz jej krew na rękach.

OLGIERD
klęka przy Izabeli
Nieszczęśliwa godzina, w której przyszedłem na ten świat! Nieszczęśliwa miłość i całe życie nie warte nawet rubla! Czym zasłużyłem sobie na takie męki?

KOBIETA
Kart już nie możesz odwrócić.

OLGIERD
Radź, jak wcześniej radziłaś, choć twój napój okazał się jedną z moich zgub.

KOBIETA
W szale najpierw duszę Diabłu darowałeś, a potem wypiłeś napój, by odczarować miłość. To nie moje lekarstwo, lecz twoje decyzje przyczyniły się do zguby. Rad już dla ciebie nie mam.

OLGIERD
przytulając ciało Izabeli
Choć nic już do niej nie czuję, bo czuć nie mogę, żal mi serce ściska i zamienia w gorący popiół. Jest taka bezwładna, choć jeszcze niedawno była pełna życia i zwinna jak łania.

KOBIETA
Następne złe decyzje wyczuwam. Urok rzucony przez Diabła, siłą przewyższa moc femmes fatales. Zgubisz całe piekło, a na ziemi wprowadzisz chaos. Czym prędzej znikaj i nie idź do rodziców. Każda kobieta, która na ciebie spojrzy, wnet się zakocha i bez pamięci swoje życie porzuci. Ja także stąd odejdę i pozwolę robakom pożywić się waszymi rozłączonymi ciałami.

OLGIERD
Niemożliwe! Gdybym miał tak silną moc, to przyszłabyś tu i pokazałabyś swoją twarz.

KOBIETA
Nie istnieję ja, istnieje mój głos. Nie proś mnie o nic więcej. Od teraz milczę.

OLGIERD
Powiedz chociaż, jak ci na imię?

KOBIETA
po dłuższej chwili
Alina.

OLGIERD
Nic mi nie mówi to imię. Nie chcę, żeby cokolwiek mi mówiło... (zastanawia się przez chwilę i milczy. Potem nagle porzuca swoje myśli, jakby opędzał się od natrętnych much. Spogląda na ciało Izabeli i ociera łzę) Już nigdy mam nie ujrzeć domu i rodziców? Może pozwolę Diabłu zrzucić z siebie urok. Tymczasem pójdę stąd, choć trudno mi zostawiać Izabelę. Nie mogę nas jednak pochować, bo ktoś mógłby mnie zobaczyć.

Schodzi ze sceny.

 

SCENA II

Pokój femmes fatales. Diabeł przechadza się wokół stołu i kanapy. Jest ubrany odświętnie. Na jego twarzy widać zdenerwowanie.

DIABEŁ
do siebie
Muszę się pokazać Balladynie. Długo nie utrzymam tajemnicy, a widzę, że czary Olgierda działają zbyt mocno. (woła) Balladyno, moja piękna, choć tu! Ale przyjdź sama, nie przyprowadzaj przyjaciółek! (przez chwilę nasłuchuje) Co to? Nic się nie dzieje, w całym piekle pusto, choć wszyscy są.

Wchodzi Nefernefernefer.

NEFERNEFERNEFER
Czego chciałeś?

DIABEŁ
nieprzyjemnie
Czy nie wołałem Balladyny?

NEFENEFERNEFER
Czego od niej chciałeś? Czemu wystroiłeś się jak Czarty?

DIABEŁ
niecierpliwie
Gdzie Balladyna?

NEFERNEFERNEFER
Od rana jej nie ma.

DIABEŁ
Jak to?!

NEFERNEFERNEFER
Uciekła.

Diabeł w szale łapie Nefernefernefer za ramiona i wypycha z pokoju, czyli za kulisy.

DIABEŁ
Wynocha stąd, lafiryndo! (do siebie) Uciekła z piekła? Ciekawe za kim. Już ja wiem, że Olgierd ją opętał czarami i mnie zlekceważył. (głośniej) Całe piekło mnie lekceważy! Co za burdel! Co za pierdolnik! To ma być poważna instytucja?! (stara się uspokoić) Ja ją tu za włosy przytargam. Ja tego Olgierda w dyby każę zamknąć na całe stulecia! Ja do samego Lucyfera napiszę, by go w lochach do skończenia nieskończoności trzymał pod kluczem!

Wzburzony schodzi ze sceny. W tym samym momencie z drugiej strony wchodzą Olgierd i Balladyna. Siadają na kanapie.

BALLADYNA
przytula się do Olgierda
Jak mi dobrze… przy tobie.

OLGIERD
Macie tu jakieś rozrywki?

BALLADYNA
Możemy grać w karty i zsyłać nieszczęścia na ludzi.

OLGIERD
Ciekawe jest to, co mówisz, ale dla mnie mało zajmujące. Nie chcę zła na ziemi.

BALLADYNA
Czemu nawet na mnie nie patrzysz? Czy już naprawdę ci się nie podobam? W ogóle nie chcesz spędzać czasu ze mną, Nefer i Lady Makbet.

OLGIERD
Mogę ci powiedzieć, dlaczego tak jest. Wypiłem eliksir odczarowujący. Niestety również duszę sprzedałem pod naciskiem emocji.

BALLADYNA
wzburzona
To nie może być prawda! Dlaczego wcześniej mi o tym nie powiedziałeś? (zrywa się z kanapy i patrzy na Olgierda. Jest wstrząśnięta) Wszystko na marne!

OLGIERD
Na marne? (Balladyna nie odpowiada. Widać jednak, że jest wściekła) Zresztą nieważne. Nie kocham cię i nie pokocham.

BALLADYNA
gniewnie
Co?! Jak śmiesz! Nigdy nie słyszałam takich słów. Co za tupet! Ty mojego uczucia nie odrzucaj.

OLGIERD
Mogę tylko poprosić Diabła, by zrzucił ze mnie ciężar uroku.

Diabeł wchodzi na scenę. Zauważa Balladynę i Olgierda. Rozlegają się ciche, jakby dalekie odgłosy burzy.

DIABEŁ
przez zęby, tamując gniew
Widzę, że miło spędzaliście czas poza piekłem.

BALLADYNA
beznamiętnie
Ledwo wyszłam przez wrota, by poszukać Olgierda i zobaczyłam, jak wraca z ziemi. Spotkaliśmy się.

DIABEŁ
Czy nowa miłość rozkwita w piekle? Widziałem, że przytulona byłaś do niego.

BALLADYNA
zawstydzona, odsuwa się
Wiesz przecież, że femmes fatales się nie zakochują.

DIABEŁ
A może jednak? (podchodzi i siada obok Olgierda. Spogląda na niego nienawistnie) No co? Wychodziło się dziś z Balladyną poza piekło, co?

BALLADYNA
Mówię ci przecież, że spotkaliśmy się przy wrotach, gdy szłam na ziemię, by go poszukać.

DIABEŁ
A więc chciałaś iść na ziemię, by go szukać? (odgłosy piorunów stają się głośniejsze) A po co chciałaś go szukać?

BALLADYNA
Lucyfer zarządził jakiś kataklizm? Skąd ta burza na ziemi?

DIABEŁ
nieszczęśliwie
To nie Lucyfer, to ja! Na ziemi wszystko ma się zatopić, ku mojej uciesze! Grzmijcie pioruny, zatopcie całą ziemię!

Błyskawice, grzmoty. Diabeł rzuca złe spojrzenie na parę i wychodzi z pokoju. Odgłosy burzy ustają.

BALLADYNA
zdumiona
Oszalał? Bez wiedzy i zgody Lucyfera rozpęta wojnę na ziemi. Co go podkusiło?

OLGIERD
Chciałbym ci odpowiedzieć, ale nie mogę. Złożyłem Diabłu przysięgę.

BALLADYNA
Powiedz mi, proszę!

Diabeł ponownie wpada na scenę. Spojrzenie ma dzikie, a włosy w nieładzie. Wraz z jego wejściem słychać grzmoty. Błyskają pioruny. Chwyta Balladynę i wyprowadza ze sceny, po czym wchodzi do pokoju sam. Burza ustaje.

DIABEŁ
Za ten kataklizm pewnie pójdę pod piekielny sąd. Ale najpierw pozbawię cię twojej mocy. Nie będzie się Balladyna kochać we mnie? To się nie będzie kochać w nikim! (szarpie Olgierda) Kładź się! Wnet wypowiem słowa przysięgi.

OLGIERD
kładzie się
Zdejmij ze mnie ten ciężar. I tak nie mogę pokochać żadnej kobiety.

DIABEŁ
nad Olgierdem
Moce, które ci nadałem,
Niech się spalą w popiół całe!
Nieśmiertelna dusza twa
Kobiet już nie podrywa.
Siada na kanapie, sapie.
No, a teraz wstawaj!

OLGIERD
wstając
Już zaklęcie działa?

DIABEŁ
Zobaczymy. Balladyno, chodź tutaj!

Balladyna wchodzi niepewnie.

DIABEŁ
Czy chcesz zostać piekielną małżonką Olgierda?

BALLADYNA
z niedowierzaniem i radością
Czy naprawdę bym mogła?

DIABEŁ
Jak to? Chcesz zostać jego piekielnicą?

BALLADYNA
Oczywiście!

DIABEŁ
I ty… go kochasz?

BALLADYNA
Kocham go bardzo! Przy nim czuję się dobrze nawet tutaj.

DIABEŁ
Zakochałaś się w jego czarach, a właśnie teraz go odczarowałem.

BALLADYNA
Być może zakochałam się w czarach, ale bez czarów też potrafię kochać. Skoro Olgierd nie może mnie pokochać, jest to miłość nieszczęśliwa. Przecież tylko taka istnieje w piekle. Sam mi to mówiłeś.

DIABEŁ
Balladyno… a ja?

BALLADYNA
słodko
O co pytasz, mój diabełku?

Diabeł ukrywa twarz w dłoniach i milczy. Wchodzą dwa Czarty ubrane w garnitury. W rękach trzymają widły.

DIABEŁ
Po co przychodzicie, biesy? Chcecie mnie aresztować za burzę, którą wywołałem ze szkodą dla ludzi?

Czarty potwierdzają skinieniem. Nie ruszają się z miejsca.

OLGIERD
na stronie
Co go czeka?

BALLADYNA
Tego nikt nie wie. Naraził piekło na wojnę, musi zostać ukarany. Myślę, że odbiorą mu moce i zamkną w lochach na kilka stuleci.

Diabeł rzuca ostatnie spojrzenie na Balladynę, po czym rusza z Czartami. Wszyscy schodzą ze sceny.

 

 


AKT PIĄTY

SCENA I

Olgierd i Balladyna siedzą na kanapie w pokoju femmes fatales.

BALLADYNA
Wiem, że chcesz mi coś powiedzieć. Widzę to w twoich oczach.

OLGIERD
Wiesz, że on się w tobie kocha?

BALLADYNA
Belzebub? Wiem o tym od dawna.

OLGIERD
zdumiony
On jest przekonany, że dobrze ukrył sekret. Jak poznałaś, że jest w tobie zakochany?

BALLADYNA
Może jestem stara, ale wciąż potrafię działać na mężczyzn. Wasze oczy zdradzają największe tajemnice. Nic się przede mną nie ukryje.

Wchodzą Czarty. Podchodzą do Balladyny. Przystawiają jej widły do szyi. Jednocześnie z lochów dobiega stłumiony okrzyk. Diabeł drze się z czeluści, aż słychać go w pokoju.

DIABEŁ
Znieście ją do lochów, do mnie! Oto ta, która podrzuciła swój nóż dawnej kochance Olgierda! Czyje ostrze noża lśni kolorem malin? To Balladyna!

Balladyna próbuje się oswobodzić, ale Czarty mocno trzymają widły.

OLGIERD
Co to znaczy?

BALLADYNA
A to niewdzięcznik! Nie słuchaj go, Olgierdzie. Cóż z tego, że położyłam nóż obok twojego ciała? Twoja kochanka i tak by się zabiła, a w lesie szybko miała ku temu okazję. Chciałam, żebyś mnie pokochał! Gdyby ona żyła, mógłbyś ode mnie uciec. Nie pozwolę, żebyś ode mnie uciekł! (do Czartów) Zostawcie mnie! Nie wiecie, z kim macie do czynienia. Jestem największą femme fatale w całym piekle. Puszczajcie!

Znów słychać wołanie z lochów.

DIABEŁ
Do mnie, Balladyno! Razem posiedzimy w lochach. Nie będziesz wałęsać się na wolności beze mnie. Chodź tu, kochana!

Czarty opuszczają widły i lekko dźgają Balladynę pod boki. Balladyna wije się i pokrzykuje, ale daje się wyprowadzić z pokoju. Za nimi idzie Olgierd. Głowę ma zwieszoną. Wszyscy schodzą ze sceny.

 

SCENA II

Znów las. Jest ciemno, tylko środek sceny rozjaśnia mocny snop światła. Wchodzi Kobieta w czarnej pelerynie. Na głowie ma kaptur. Nie widać jej twarzy. Staje na scenie w półmroku.

KOBIETA
śpiewa
Kiedy zło dobro spotyka,
Jak trucizna w serce wnika.
Lecz prawdziwa sprawiedliwość
Ujawni wnet każdą przykrość.
Zło i dobro się przenika,
Gdzieś pośrodku napotyka
Twarze ludzi i jak fala
O nie się rozbija piana.
Nie ma miejsca na tym świecie
Na skrajności, drogie dzieci.
Kto fatalny – ten źle kończy
Do umarłych wnet dołączy.
Tak to już jest we wszechświecie,
Ale to zapewne wiecie.

KONIEC

 

Ewa Popławska