Garść wiadomości o noblistach oraz ich obowiązkach*
Anatol Ulman
Jeden profesor na moją prośbę zrobił malutkie badanie.
Dwudziestu czterech studentów obojga płci to żadna próbka do uogólnień socjologicznych. Nawet jeśli studiują nauki społeczne. Dwa tuziny baranów nie mogą świadczyć o baraństwie wszystkich owiec. Poza tym student nie ma obowiązku wiedzieć o noblistach. W żadnym planie studiów nie ma takiego przedmiotu. Nie ma też (z wyjątkiem studiów kulturoznawczych) wykładów i ćwiczeń z kultury, gdyż do niczego się to potem nie przyda. Z przedstawianych tutaj tylko jedna studentessa krowiooka (jak bogini mądrości Atena) i krowiobrzucha jednocześnie, wyraziła przypuszczenie, że niedawno nagrodę w dziedzinie literatury wziął chyba jakiś Turek. Nazwisko ma nie do zapamiętania, dziwne, tureckie. Zgarnął milion trzysta sześćdziesiąt tysięcy dolców! Tylko takie rzeczy warto wiedzieć.
Wypływa stąd pierwszy obowiązek noblisty: winien posiadać porządne, ludzkie nazwisko.
Profesor zadał nieukom obowiązek (chyba niesłusznie) zorientowania się w zagadnieniu współczesnych laureatów Nobla. Żeby było łatwiej, tylko z literatury. I po jakimś czasie (chyba zbyt późno) przepytał. Co może zaowocować skargą studentów, że molestuje się ich zbędnymi duperelami.
I tak wyszło, że w roku 2006 nagrodę ową wziął (jedna z odpowiedzi) Organ Panurg. To pozytywne, że studentka zna skądś nazwisko filozofa i nauczyciela Pantagruela ze słynnej satyry Franciszka Rabelais (Przy okazji dedykuję studentom w celu dydaktycznym piękny wierszyk z dzieła księdza kanonika: Boże, nie pozwól nam błądzić marnie. Wejrzyj na swoje stroskane dzieci. Zrób z mego zadka jasną latarnię. Niech dobrym ludziom naokół świeci.)
Oczywiście w ogniu dyskusji nazwisko nobliście poprawiono na właściwe: Orhan Pamuk. Niemniej przy okazji upierano się, że nie tak dawna polska noblistka nosi nazwisko Wiesława Wisłocka. Studenci potwierdzili też, że przekopali współczesne bezstronne media, bowiem zapodali, że rzeczona poetka Wisłocka tworzy liberalną antypolską pornografię i była sekretarką Stalina, dla którego machnęła różne panegiryczne epopeje. Czyli wstyd i hańba. Oraz zgorszenie młodzieży. Powinien tego miliona chapnąć kto inny, zasłużony dla moralności i dobra kraju.
Z czego wynika, że drugim obowiązkiem noblisty jest posiadanie właściwego światopoglądu.
Innym współczesnym laureatem wielkiej nagrody jest (przepraszam, że nazwisko podam w formie poprawnej) Imre Kertész. Według indagowanych studentów podobno Węgier, ale w istocie Żyd. Taka to sprawiedliwość Szwedzkiej Akademii dosyć ślepo przydzielającej pisarzom szmal.
Noblista więc winien być raczej wszechwęgierskim aryjczykiem.
Dostało się również austriackiej laureatce, Elfriede Jelinek. Student miał przy sobie wycinek z bardzo czarnej gazety z recenzją z jej dzieła, powieści Pianistka. Utwór to plugawy, niby o wyzwoleniu kobiet, ale generalnie płciowy rynsztok.
Obowiązkiem więc noblistki winna być budząca szacunek bezpłciowość. Jak na przykład w nagrodzonym kiedyś Noblem słynnym dziele pana Sienkiewicza Quo vadis, gdzie wprawdzie płonie Rzym, z chrześcijan robi się odżywkę dla zwierząt, kobiety są masowo gwałcone, ale opatrzność wyłącznie czuwa na cnotą głównej bohaterki. Tak należy robić powieści o paniach!
Noblista włoski Dario Fo to obrzydliwy komuch i błazen.
Harold Pinter narkoman i pijaczyna.
Zatem posiadanie wspomnianych poglądów oraz nałogów jest antyobowiązkiem noblisty.
Czesław Miłosz w zasadzie słuszny. Ale Polak niecałkowity, bo litewski.
Skąd wniosek, że byłoby najlepiej, gdyby Szwedzka Akademia przyznawała nagrody Polakom pełnym, może nawet wszechpolskim.
Zresztą wyróżnienie to należało się nie Wisłockiej i nie Miłoszowi nawet, tylko tym, o których wiadomo, że byli Wielkimi Polakami Naszymi.
Studenci, o których mowa, tę ponurą wiedzę o gigantach współczesnej literatury nie wysnuli z własnych, w zasadzie pustych rozumków. Skorzystali z obłędnych opinii utrwalanych obecnie w naszej gnijącej kulturze przez słuszne i moralne media. Opinii jednostronnie i wściekle politycznych, wrogich obiektywizmowi, rozumowi oraz wolności.
Z drugiej strony wiadomo, że wolność to również prawo nie zaśmiecania sobie głowy informacjami o jakichś tam pisarczykach. Są to śmieci zbędne na studiach, podczas starania się o pracę i w pracy. Tym bardziej po pracy: kto głupi jedząc tłuste kiełbasy z grilla i przepychając je piwem rozmawia o Nagrodzie Nobla? Owszem, gdyby dawano Nobla za skoki narciarskie, albo za siedzenie w bolidzie podczas Formuły I, byłoby o czym gadać!
Anatol Ulman
---------------------------------
*W kwietniu minie szósta rocznica śmierci naszego współpracownika. Przypominamy jeden z jego felietonów (pierwodruk: „Latarnia Morska”nr 1 [5] 2007)
Przeczytaj też na naszym portalu inne felietony A. Ulmana (dział "felietony"), fragment powieści Dzyndzylyndzy czyli postmortuizm - w dziale "proza", a w "porcie literackim" omówienia jego książek: Dzyndzylyndzy czyli postmortuizm (2008), Drzazgi. Powabność bytu (2008), Cigi de Montbazon i robalium Platona (2012), zbioru wierszy Miąższ (2010) oraz felietonów wybranych Oścień w mózgu (2011).