Kazimierz Bosek "Na tropie tajemnic Jana z Czarnolasu", Wydawnictwo AULA, Warszawa 2011, str. 292

Kategoria: port literacki Utworzono: wtorek, 20 grudzień 2011 Opublikowano: wtorek, 20 grudzień 2011 Drukuj E-mail

Nie wiem jak to się dzieje, ale ilekroć pada hasło "Jan Kochanowski", w okolicy mojego serca robi się ciepło. Niezmiennie, od lat. A teraz zrobiło się jeszcze cieplej - za przyczyną książki niezwykłej, autorstwa Kazimierza Boska - Na tropie tajemnic Jana z Czarnolasu. Z kilku powodów, o których za chwilę. Zaś na wstępie odnotujmy, iż rzecz zawdzięczamy autorowi, który rozgryzaniu zagadek biografii Mistrza Jana z Czarnolasu poświęcił dwadzieścia pięć lat. I gdyby nie śmierć, pewnie w ich drążeniu byłby nie ustał. Kilka lat po jego odejściu materiały zebrała i dopełniła żona - Marzena Baumann-Bosek. Zaś trudu redakcji naukowej i wydawniczej podjął się prof. nadzw. dr hab. Piotr Müldner-Nieckowski - znany czytelnikom "Latarni Morskiej" z publikacji poetyckich, prozatorskich i dramaturgicznych.

Książka to wielowarstwowa, polifoniczna. Co prawda głównym jej sprawcą pozostaje Kazimierz Bosek, lecz zawiera również dopełniające teksty innych autorów - w tym M. Baumann-Bosek, P. Müldnera-Nieckowskiego (uwagi w sprawie zdrowia, chorób i przyczyn śmierci poety), Jana Pawła II (list Ojca Świętego z okazji ostatniego pogrzebu J. Kochanowskiego w 1984 r.), Zygmunta Kubiaka (przemówienie u krypty Kaplicy Kochanowskich), Wojciecha Twardowskiego ("Molestowanie ministra"), Zbigniewa Wawszczaka ("Brewerie na Helikonie") oraz Maryli Lament ("Znalezisko").

O ile sama twórczość Jana z Czarnolasu, urodzonego w 1530 r. w Sycynie, a zmarłego w 1584 r. w Lublinie, niewątpliwego Mistrza poezji wczesnej fazy polszczyzny, dobrze jest znana (nie tylko w kraju) i doczekała się wielu znaczących egzegez, o tyle kłopot sprawia historia życia, śmierci, a też pośmiertnych przygód jego szczątków. Dość powiedzieć, że Mistrza grzebano - w różnym czasie - łącznie sześć razy (!), a do końca nie jest potwierdzona autentyczność jego (wędrującej po Europie) czaszki. Jak zauważył w ciekawie skrojonej recenzji (portal www.pisarze.pl) Janusz Termer: Natomiast to, co działo się przez kilka wieków  - i dzieje się nadal, aż do naszych dni - wokół Jego biografii i pośmiertnych losów, zwłaszcza wokół jego tzw. szczątków doczesnych oraz wokół jego rodzinnych i "domowych" stron i miejsc, to jest często, i bez przesady, najprawdziwszy horror. Może nawet wielki materiał na sensacyjne opowieści i filmy z tego gatunku.

Horror istotnie. I seria zagadek, których rozwikłania podjął się kulturowy detektyw K. Bosek. Jak wspomina w tekście "Zauroczenie" żona autora, K. Bosek "połknął bakcyla" w Zwoleniu, na początku lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Czytamy tam m. in. "Szczególnie zaszokował jednak Boska zwoleński nagrobek Kochanowskiego. Wbrew przekonaniu poety, jego pośmiertne losy potoczyły się tak, że >kości popiół został wzgardzony<, i to okrutnie. Okazało się bowiem, że inskrypcja 'tu spoczywa' pod marmurową rzeźbą była zwodnicza, bo poeta to nie spoczywał! A jeśli nie tu, to gdzie?" Szukać. Szperać. Dociekać. Niezłe wyzwanie, prawda?
Inną już sprawą pozostanie, co udało się ustalić, a czego nie. Jeszcze sporo w tej materii zostało do zrobienia.

Lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte minionego stulecia (oraz wcześniejsze, poczynając od II wojny światowej) naznaczył stygmat sowieckich wpływów. Ówczesne władze kraju, władze PRL-u, nie były zachwycone zamieszaniem wokół "reaktywacji" spraw związanych z J. Kochanowskim - mimo ich apolityczności. Jednak będący na indeksie tychże władz J. Bosek poradził sobie i z tym, doprowadzając do ostatecznego pochówku szczątków Mistrza.
Rzecz Na tropie tajemnic Jana z Czarnolasu snuje wiele opowieści, a każda frapuje empatią i rzetelnością traktowania.

Książka zawiera siedem rozbudowanych rozdziałów. Jest w czym się zanurzyć i co śledzić.
W rozdziale szóstym książki pomieszczono regestr stronników sycynianina. To też ciekawa historia. Inspiracją założenia tegoż regestru było ostatnie staropolskie wydanie Dzieł wszystkich Jana Kochanowskiego wydrukowane u Piotrkowczyka w Krakowie w 1639 r. Autor Cyrografu na własnej skórze kupił je na warszawskim pchlim targu w 1983 r. - po 344 latach od wydania, a następnie poddał konserwacji. W czasie naprawy dołączył kilkadziesiąt czystych kart z papieru czerpanego. Te strony - jak zaznacza - przeznaczyłem na sylwę, czyli zbiór not, wpisów stronników mistrza Jana. I rzeczywiście, w następnych latach znalazło się tam blisko pół setki zapisów. Upamiętnili się w tym egzemplarzu m. in. Kazimierz Truchanowski, Ryszard Kapuściński, Stanisław Lorentz, Tadeusz Nowak, Marian Grześczak, Waldemar Łysiak, Anna Kamieńska, Bogdan Loebl, Maria Kuncewiczowa i Stanisław Misakowski.
To kolejny przejaw niezwykłej pasji K. Boska.

Aż się prosi, by w kontekście powyższych uwag zacytować fragment utworu Mistrza doby renesansu. Do którego zresztą mamy odwołanie w pierwszym tekście M. Baumann-Bosek (ów przypis o popiele kości):

Jednak mam tę nadzieję, że przedsię za laty
Nie będą moje czułe noce bez zapłaty;
A co mi za żywota ujmie czas dzisiejszy,
To po śmierci nagrodzi z lichwą wiek późniejszy.
I opatrzył to dawno syn pięknej Latony,
Że moich kości popiół nie będzie wzgardzony.
                                   (Muza, ww. 14-19)

Czas mija, ale pamięć o znaczących twórcach oraz ich dziełach - nie. Choć bywają historie jednostkowe, jak dowodnie widzimy, z dziwacznymi zawijasami.

Na koniec nie sposób nie wspomnieć o kształcie edytorskim książki. To rzecz opublikowana niezwykle starannie pod względem typograficznym. Wszystko siedzi tu jak w siodle: czcionki, fonty, układy graficzne stron, światło. Zadbało o to Studio Graficzne AULA. Wspominam o tym zwłaszcza w kontekście jakże często pleniącego się niechlujstwa innych wydawnictw, gdzie estetyka publikacji jeśli nie jest kładziona wprost na łopatki, to legitymuje się co najwyżej żenującą ubogością rozwiązań typograficznych. Lub wręcz sztampą. Tu mamy przykład solidnego podejścia do profesji wydawniczej, co dodatkowo podnosi temperaturę przygody czytelniczej z dziełem K. Boska. I smaki dodatkowe - związane z ilustracjami towarzyszącymi tekstom. Zadano sobie sporo trudu, gromadząc i odpowiednio rozmieszczając nie tylko fotografie okolicznościowe, lecz też rysunki, kopie dokumentów, a także odbitki oryginalnych druków J. Kochanowskiego - i to poczynając od strony przytytułowej.
Słowem księga ta (księga, nie książka, gdyż wyrasta ponad rozmiar przeciętnej objętościowo publikacji) ze wszech miar warta jest czytelniczego grzechu.
Zainteresowanych odsyłam do Księgarni Internetowej AULI: www.aula.home.pl To najszybsza droga, by posiąść egzemplarz tej publikacji. A z tego, co wiem, rzecz się rozchodzi jak świeże bułeczki.

Kazimierz Bosek "Na tropie tajemnic Jana z Czarnolasu", Wydawnictwo AULA, Warszawa 2011, str. 292

Wanda Skalska


Kazimierz Bosek (1932-2006): pisarz i publicysta, autor esejów, reportaży literackich (zbiory:Taka ludzka żeremia - 1964, Cyrograf na własnej skórze - 1965), scenariuszy filmów dokumentalnych (Uranowe piętno, Czarni baronowie, Zostanie legenda). Żołnierz karnych batalionów (1953-1955). Studiował dziennikarstwo i historię na Uniwersytecie Jagiellońskim, praktykował w "Echu Krakowa". Publikował w "Po prostu", "Współczesności", "Kamenie", Od nowa". Za swoją twórczość otrzymał nagrodę ministra kultury (1964). Jego teksty ukazały się też w zbiorach "Iskier" (Imię ziemi mojej, Gorączka ziemi) i LSW (Zagajnik).
Od roku 1974 pisał już tylko dla "Literatury", gdzie zaproponowano mu stałą pracę. Został kierownikiem działu prozy, założycielem i przewodniczącym koła "Solidarność" w redakcji. Po roku 1989 usunięty z pisma pod pretekstem reorganizacji. Związał się na krótko z "Agorą", skąd odszedł, nie znalazłszy sprzyjającej atmosfery dla swojej twórczości.
(
Z noty na okładce omówionej książki)