Adam S. Szadkowski "Dekalog. Wiersze", nakład prywatny, Kraków 2005, str. 92

Kategoria: port literacki Opublikowano: wtorek, 17 listopad 2009 Drukuj E-mail

Wanda Skalska

Czytelnik może przygotować się na niespodzianki. Poeta robi wszystko, by odbiorcę zaskoczyć. Żongluje poetykami, miesza pojęcia, aż rwie się do bitki z językiem. Bawi się słowami, niestety często z nikłym sensem. Wybieram przykład pierwszy z brzegu. Z tekstu pod tytułem "Poeta i narkotyczna temperówa":

tabula/ nie/ rasa (nawet)// pochłaniacz/ ołówkowych trocin/
drży/ na my.l/ o setnym użyciu// (...)/ wymiot/ łóżko czerwone/
jak na Monte Casino/ sufitowa bezsilność.

Takich wersów w ponad sześćdziesięciu tekstach jest zatrzęsienie. Przypuszczalnie poeta wytoczyłby obronne działa. Głównohukowe działo strzeliłoby argumentem: ja prowokuję!
Ale to już było, szanowny panie prowokancie. Na cóż bić pianę już dawno ubitą?
Umieszczone w zbiorze wiersze pochodzą z internetowej strony autora: www.szadkowski.friko.pl Kto nie wierzy, niechaj sam na wskazaną stronę internetową zajrzy. Na ostatniej stronie zbioru zacytowano kilka wpisów z księgi gości. Jedna z internautek napisała do autora: "nędza, panie szadkowski, kiepskie wierszyki ogólnie grafomaństwo".
Grafomania to nie jest, tylko raczej mało udane mocowanie się ze słowem.

Latarnia Morska 1/2006