Dariusz Sikora "Golgota", nakład prywatny, Kraków 2005, str. 56
Wanda Skalska
Bez wątpienia - wiersze D. Sikory dają się czytać. Jest w nich świat może niewykreowany, ale opisany. Widać tu dbałość o szczegół, potęgujący wiarygodność strof. Już w jednym z pierwszych utworów ("Skala szarości") stawia poeta diagnozę:
w moich oczach nie ma smutku
nie ma tęsknot nic z tych rzeczy
w moich oczach w moim kraju
szaropolski jest codzienny
marazm.
Diagnoza niby banalna, lecz niebanalne znajdziemy na kartach zbioru tego uzasadnienie. Poeta krok po kroku, oszczędnie operując słowem, buduje panoramę naszej kondycji: kondycji w wymiarze ponadindywidualnym. Jeśli punktami wyjścia bywają refleksje liryczne, rychło dołącza element dystansu, uogólnienia. A zdarzające się ogólniki nieraz pointuje kruche uczucie jednostki. Tonacja wierszy w sumie nie jest minorowa. Lecz daje nam do zrozumienia, że nie jest wcale tak różowo. Zauważa na przykład trochę gorzko w utworze "Goście":
zostawisz po sobie kilka wierszy
o życiu i o czymś jeszcze
inni też zostawiają
niedbale rzucone słowa
i nic więcej
o mnie - o tobie - o nas.
Latarnia Morska 1/2006