Wojciech Kudyba "Ojciec się zmienia", Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot 2011, str. 40
Wojciech Kudyba - (rocznik 1965) ur. w Tomaszowie Lubelskim, mieszka w Nowym Sączu. Poeta, krytyk, eseista, badacz literatury. Prof. nadzw. w Katedrze Literatury Współczesnej Uniwersytetu Kardynała S. Wyszyńskiego w Warszawie, członek Komisji Języka Religijnego PAN i Towarzystwa Naukowego KUL. Laureat konkursów poetyckich (m.in. R.M. Rilkego w Sopocie i K.I.Gałczyńskiego w Praniu), a też w 2005 r. nagrody Fundacji im. J.S. Pasierba za poezje i eseje. Dotąd opublikował cztery zbiory wierszy, z których ostatni - Gorce Pana - wyróżniono nagrodą im. Józefa Mackiewicza za rok 2008. I teraz ukazał się tom piąty, opatrzony tytułem Ojciec się zmienia.
Zbiór otrzymaliśmy objętościowo szczupły, bo liczący ledwie dwadzieścia siedem utworów, za to niosący silny ładunek wysokich refleksji. Wysokich - to znaczy jakich? Ano związanych z naszą egzystencją - w kontekście wiary i postrzegania świata przez jej pryzmat. Wiem, zabrzmiało to może trochę sztucznie, lecz oddaje w telegraficznym skrócie charakter tych wierszy. A już bardziej precyzując, powiedzieć należy o relacjach ojciec : syn, syn : ojciec. Przy czym ojca tu mamy, że tak powiem, podwójnego - bo biologicznego (fizyczna postać rodziciela) i duchowego (w znaczeniu Stwórcy). Dobrym wprowadzeniem jest nieprzypadkowa fota z tyłu okładki, na której widzimy autora z dzieciątkiem - na tle łąki i pejzażowej perspektywy, ze smugą pól uprawnych i niewielkimi chmurami nad horyzontem. Po przeciwnej stronie zdjęcia zarys dachu domu osłoniętego drzewami. Ta fotografia sama w sobie jest wierszem - zawierającym przynajmniej kilka znaczących kulturowo symboli.
Opisuję bliżej fotografię, gdyż doskonale współgra ona z utworami wewnątrz tomu. Autor wcześniej wydanego Zwykłego porządku rzeczy jawi się nam nie tylko jako bystry obserwator otaczającej rzeczywistości, ale przede wszystkim jako ktoś, kto potrafi drążyć, pytać i szukać sensu istnienia. To ważny rys tej poezji: nieapodyktyczność. Bowiem podmiot liryczny tych wierszy zdaje się niczego nie przesądzać, mimo swej wiary. Wciąż, przedstawiając swoje rozważania, docieka i pyta. Jak w utworze "13": Kim jest ten, który jest/ Jak wiatr codzienny/ Jak świder, woda/ Ruchliwy-niezmienny? Lub w wierszu "Z Rilkego (III)", otwierającego się wersami: Co zrobisz Boże, gdy odejdę?/ Twoje naczynie (kiedy się rozbije?)/ Twój napój (gdy go pleśń okryje?).
Owa dialogowość strof wciąż wraca, bo to ważny sposób porozumienia ze światem, a też obcowania z bliźnimi. Jasno to widzimy choćby w utworze "To, co się musi zdarzyć": Światło jest śniegiem, gwiazda - lodem/ Mróz skrzypi, błyszczy obrus drogi/ Usnęły szare ptaki pod jemiołą/ To, co się musi zdarzyć, jest rozmową. (...) Ktoś się podnosi, Kogoś woła/ Z Kimś będzie szedł przez śmierci bramę/ Śpi czarna szopa, noc otwiera ranę/ To co się musi zdarzyć, jest spotkaniem.
Rozmowy, spotkania. Wynoszone w wierszach W. Kudyby na poziom wyższy: domagające się namysłu, wejścia w głąb siebie i własnych rozterek duchowych. Bowiem, co zabrzmi jak paradoks, Jest tylko Ten, którego nie ma (wiersz "Spotkanie"). Obecność Ojca widoczna jest na każdym kroku i w różnych postaciach. Ojciec się zmienia - brzmi tytuł omawianego tomu. Dopowiedzmy za poetą (choć wprost tego nie mówi), że nie tyle Ojciec się zmienia, co nasz stosunek do niego, nasze postrzeganie - immanentnie związane z upływam czasu (w wymiarze ludzkim).
Innym istotnym wyróżnikiem tej poezji - i tu wkraczamy w sferę językową - jest dosyć częsta rezygnacja z operowania ogólnikami na rzecz obrazowania ukonkretowionego. Nie jakieś tam drzewa tu występują, a wierzby, jodły, buki. Nie jakieś tak rośliny łąk, a jaskry, pokrzywy, lebiody i turzyce. Nie jakieś tam nieokreślone ptaki, a sowy, czajki i rudziki. Taki zabieg wzbogaca strofy, dając im poetycko większą "wiarygodność".
Trzeba tu też wspomnieć o sposobie budowania strof. Nierzadko poeta tworzy swe utwory w oparciu o wzorce wiersza wolnego, w którym tu i ówdzie pojawiają się - czasami nienatrętne i niepełne - rymy. Natomiast nie znajdziemy tu gadania dla samego gadania, zero tu także pustych "wypełniaczy".
Na koniec chciałabym przytoczyć jeden cały wiersz - jako żywą ilustrację. I przyznaję, rozterka była spora. Gdyż do cytacji cisnęło się wiele. Wreszcie wybór padł na "Gwiazdy".
W środku trzeszczy ogień. Dookoła niego
Ruch - rój planet, gonitwa, wschody i zachody
Pory roku, mijanie, zapalczywe kręgi
Znaczenia w kropkach światła; los wpisany w niebo.
Wcale nie taki duży. Zaraz za nim - otchłań
Jest nią ciemność bez granic: czarne krzaki malin
Mroczne gąszcze leszczyny, nieprzebyte lasy
Albo cierpliwość - strumień, kamienisty przesmyk.
Nieskończony, w rozpadzie: ćmy, komary, muchy
Nabzdyczone, kąśliwe, niezdarne, jęczące
Czasami mnie drażniły, lecz wolałem litość:
Ratunek spalonych, zbieranie upadłych
Gwiazd - do kubka. Żebyś mógł je wskrzesić.
Suma? W. Kudyba to nie świszczypała poetycki, a utwory jego nie są miałkie czy krotochwilne. Mamy do czynienia z wartościowym tomikiem. Mocno we mnie trafił. I niewątpliwie za pewien czas do niego wrócę.
Wanda Skalska