Bogdan Loebl "Czernienie bieli", Wydawnictwo ADAM MARSZAŁEK, Toruń 2009, str. 334

Kategoria: port literacki Opublikowano: środa, 24 listopad 2010 Drukuj E-mail

Wanda Skalska


Jeśli wyboru wierszy dokonuje sam autor, mamy obietnicę kroczenia ścieżką intymną, ścieżką wiodącą ku rejonom duchowych przygód jedynych w swoim rodzaju. Brak tu miejsca na przypadkowość, bo tępi ją (tępić powinien) samokrytycyzm twórcy. On wie najlepiej, nieraz wbrew opinii znawców, które utwory warte są ocalenia i poniesienia dalej - niczym pochodnie rozświetlające mrok.
W przypadku Bogdana Loebla, a mówię teraz o świeżo wydanym autorskim wyborze wierszy "Czernienie bieli", doświadczyłam przygody, która uświadomiła mi - co przyznaję z pewnym zakłopotaniem - jak znaczącym jest poetą. Nie to, bym wcześniej nie znała jego dokonań. Znałam. Więcej. Ceniłam. Lecz jego poezja dosyć skutecznie kryła się pośród innych poetyckich zjawisk. Teraz to się zmieniło. Gdy w korowodzie napierających zewsząd tomików, które mnożą się niczym mechaniczne insekty (by użyć poetyki Loebla), odkryłam ten tom - wiernego towarzysza wielu dni lektur.
Dlaczego? - spyta zaraz czytelnik, oczekując uzasadnienia. Oto uzasadnienie.

Zacznę od faktów. Wiersze wybrane pochodzą z ośmiu tomików poety: "Szkic do pejzażu" (1961), "Pozapromienne" (1963), "Uspokojenie" (1968), "Kwiat odwrócony" (1979), "Kwiaty rzeźne" (1983), "Zaciśnięta pięść róży" (2003), "Frankenstein nasz współczesny" (1991, 2002), "Polak nieprawdziwy" (2000, 2002) - plus utwory nowe. Łącznie blisko dwieście wierszy - wyodrębnionych z półwiecza twórczej aktywności. Przepraszam, ponad półwiecza, o czym informują daty pod wierszami debiutanckiego tomiku.
Pięćdziesiąt lat - osiem tomików. Już prosta arytmetyka pośrednio ujawnia, że B. Loebl nie szafuje słowami na lewo i prawo. Że nie z ilością będziemy mieli tu do czynienia, a z jakością.

Krytycy, próbując usidlić poetykę twórcy, obdarowali go rozmaitymi przymiotnikami. Na przykład niektórzy dostrzegli w nim autentystę, a jeszcze inni swego czasu usiłowali wtrącić w szeregi turpistów. Jednak to tylko prowizoryczne łatki - słabo przystające do rzeczywistości. Poezja Loebla jest osobna, to znaczy wypracowała głos własny, indywidualnie rozpoznawalny - nie dający się jednoznacznie zaszeregować.
A to świadczy o sile strof autora "Kwiatów rzeźnych".
Owszem, zwłaszcza u początków, widać powinowactwa (echa) choćby z poetyką Tymoteusza Karpowicza, trochę z poetyką Stanisława Grochowiaka, lecz bezpieczniej jest powiedzieć tu o nawiązaniach kulturowych, pewnej wspólnocie czasu i doświadczeń. Wreszcie o dyskursie.
Kolejnym wyróżnikiem tej poezji jawi się język. Klarowny, czysty, powściągliwy, czasem przywodzący na myśl lapidarność aforyzmu. Choć powściągliwy nie do końca - co przypominać może świadomie wprowadzony dysonans w linę melodyczną.

Poeta, ciosając strofy, pośród nut czysto lirycznych, nie stroni też od ironii. Przy czym nie jest to ironia napastliwa, a raczej zaprawiona nie zawsze tajoną goryczą. Ta przemienność nastrojów i klimatów, gdy się czyta, przy zachowaniu jedności głosu zdaje się wprowadzać w trans.
Ten trans związany jest organicznie z motywami i kodami zawartymi w poezji Loebla. Widoczny (nieraz fizycznie) ból egzystencji, jego etyczny wymiar, raz po raz - zwłaszcza w końcowych partiach wyboru - przeszywa oścień metafizyki. Szczególnie poruszył mnie zamykający tom cykl ośmiu rozmów z Mistrzem. W ostatniej poeta mówi: stworzyłeś mnie na swoje podobieństwo/ i bawi Ciebie moje/ okrucieństwo/ zawiść/ i bulimia/ na bogactwa i zaszczyty// ale ja/ bez Twojej we mnie obecności/ byłbym pusty jak będące na początku/ słowo/ gdyby nie stało się/ wszechświatem.
Oto lekcja trudnej pokory - chciałoby się rzec.
Czy Bogdan Loebl, nieobecny w medialnym młynie, mówiąc oszczędnie to, co (i jak) dotąd mówił, powiedział już wszystko? Odpowiedzią mogą być wersy z utworu "Ten oto wiersz" (z tomu "Zaciśnięta pięść róży"):

Jasnowidz mógłby łatwo sięgnąć po zbiór wierszy
stojący w niewidocznej dla nas bibliotece
wziąć moje przyszłe wiersze i mi je przeczytać
poza jedną linijką
mą ostatnią pointą.


Latarnia Morska 1-2 (11-12) 2009 / 1 (13) 2010