Zbigniew Kopeć „Płaczący dzwon”, Wydawnictwo i Drukarnia Towarzystwa Słowaków w Polsce, Kraków 2007, str. 64
Wanda Skalska
„Płaczący dzwon” to książkowy debiut poetycki Zbigniewa Kopcia. I trochę prozatorski, bo jeden z utworów to dziesięciostronicowa proza. W sumie ponad czterdzieści tekstów: na ogół krótkich, zwartych, stylistycznie jednorodnych. Zilustrowanych nieco sentymentalnymi (jak tytuł tomiku) amatorskimi rysunkami (kapliczki, różańce, ect.) Adama Joba, czyli – jak można wywnioskować – najprawdopodobniej ukrytego pod pseudonimem autora zbioru.
To twórczość obracająca się w tematyce religijnej. Gęsto usiana motywami ewangelicznymi. Z racji struktury, sposobów obrazowania i klimatu tych wierszy myślami zaraz pobiegniemy do Jana Twardowskiego. Jednak darmo szukać tu refleksji pogłębionej, pytań własnych. Autor zadowala się skojarzeniami na poziomie „przeciętnego wiernego”, domysłom pozostawiając resztę.
Zatem trudno to uznać za lirykę mistyczną, jak akcentuje we wstępie Józef Baran. Mistyka Kopcia jest raczej dekoracją.
O poezji Z. Kopcia, co przy debiutach rzadkie, mamy na wstępie aż trójgłos, a właściwie czwórgłos. Obok przywołanego J. Barana piszą także Tadeusz Jania oraz Anna i Jacek Kajtochowie (tu tekst wspólny). Tadeusz Jania punktuje między innymi prostotę, przeżycia związane z Janem Pawłem II oraz poczucie humoru. Państwo Kajtochowie dostrzegli w strofach poety „swoistą elegancję, wdzięk, lekkość”. A także potrzebę miłości.
Widać, że debiutant został wszechstronnie dopieszczony i z racji tego na pewno poprawiło mu się samopoczucie. Oby tylko nie przesadził w samozadowoleniu.
Ale bez nadmiernego sarkazmu. To debiut w sumie ciekawy, choć niepozbawiony wtórności (choćby wspomniane piętno J. Twardowskiego). Na wielki plus zaliczam nieprzegadanie i wyrazistość obrazowania. Dajmy jakiś przykład. Może krótki wiersz pt. „Wigilia”:
Czy słyszał ktoś
Szum skrzydeł anioła
Lub widział
Pióra utkane ze słońca
To one sprawiają
Że gwiazdy szeleszczą
I rozsypują nasiona
Prawda, że jest w tym sporo poetyckiego uroku?
Jednak nad całym tomikiem unosi się jeszcze coś. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, iż poeta – z sobie znanych powodów – usilnie poszukuje oczyszczenia. Że suma tych wierszy jest rodzajem bardzo osobistej ekspiacji.
Latarnia Morska 1-2 (11-12) 2009 / 1 (13) 2010